Małgorzata Tomczak, socjolożka, kulturoznawczyni, stale mieszkająca w Madrycie, relacjonuje dla OKO.press debatę toczącą się od lat w USA i Europie wokół języka opisu wymuszonych migracji i konfliktu między wartościami a praktyką polityczną zachodnich demokracji. Opisuje też za znaną badaczką Kelly Greenhill cztery strategie radzenia sobie z „wymuszoną migracją”.
W 2010 roku Kelly Greenhill, amerykańska profesorka politologii, wydała książkę „Weapons of Mass Migration: Forced Displacement, Coercion and Foreign Policy” (Broń masowej migracji: przymusowe przesiedlenia, wywieranie nacisku i polityka zagraniczna).
Wylicza w niej ponad 70 przypadków wykorzystania migrantów i uchodźców do celów politycznych, analizuje mechanizmy i sugeruje rozwiązania. Książka otrzymała nagrodę International Studies Annual Best Book Awards za najlepszą pracę w dziedzinie stosunków międzynarodowych i była wielokrotnie cytowana w analizach polityki migracyjnej UE.
Jej echa dotarły także do Polski, choć w mocno okrojonej wersji – zostały z niej właściwie tylko słowa „migracje” i „broń”.
Problemy z językiem
I niestety, jest to najbardziej kontrowersyjny aspekt jej pracy. Pomimo naukowego konsensusu co do wartości książki, niektórzy krytycy alarmowali, że tytułowa metafora – „broń masowej migracji” – jest po prostu szkodliwym clickbajtem.
Budzi oczywiste skojarzenia z „masowym rażeniem”, straszy i znieczula, uprzedmiotawia najsłabszych. Choć w tekstach akademickich Greenhill używa głównie neutralnego „coercive engineered migration” („wymuszona migracja w celu wywarcia nacisków”), to już jej artykuły w prasie zawsze mają intrygujące, „wojenne” tytuły.
Przez publikacje takie jak Using Refugees as Weapons w „New York Times”, czy Demographic Bombing: People as Weapons in Syria and Beyond w magazynie „Foreign Affairs”, idea „uchodźców jako broni” weszła na stałe do debaty publicznej.
Szybko podchwycili ją publicyści militarni, prawicowe media i politycy oraz zwolennicy teorii spiskowych, straszący „bronią masowego rażenia z Afryki i Bliskiego Wschodu”. W Polsce od pewnego czasu popularyzowany był termin „broń demograficzna” lub „broń D”.
Jak znaleźć odpowiedni język? W mediach czasem pojawia się zaczerpnięta z angielskiego „weaponizacja”, w komunikatach Unii Europejskiej mówi się o „instrumentalizacji”, ale żaden z terminów nie uwzględnia podmiotowości uchodźców i migrantów.
Jeden z akademików krytykujących metaforę Greenhill jako alternatywę zaproponował „uchodźców do bicia”. Usuwa ona, jego zdaniem, aspekt zagrożenia i przenosi akcent na pozycję wykorzystanej ofiary. Wydaje się jednak, że jest to zastępowanie jednego krzywdzącego stygmatu drugim.
Zwracam się więc do osoby, która kilka tygodni temu apelowała do dziennikarzy o nieużywanie terminów militarnych w kontekście migracji i uchodźstwa – Anny Alboth. Pytam: jak rozmawiać o politycznym szantażu z wykorzystaniem uchodźców? Jakiego języka powinniśmy używać?
„Dobre pytanie – powiedziała – Nie wiem. I myślę, że to nie przypadek, że Europie brakuje słów, by nazwać pewne zjawiska”.
Kto atakuje?
Porzućmy więc militarne metafory i przyjrzyjmy się samej analizie Greenhill: dostarcza ciekawych wniosków, których politycy mogli nie doczytać.
Autorka szacuje, że od podpisania Konwencji Genewskiej w 1951 roku miało miejsce ponad 70 przypadków wykorzystania migrantów i uchodźców w celach politycznych – średnio jeden na rok.
Wśród motywów wymuszonych migracji wyróżnia m.in. umocnienie władzy danej grupy etnicznej w regionie, destabilizację kraju docelowego, strategiczne budowanie w nim „piątej kolumny”, czy polityczny szantaż.
To właśnie ta ostatnia kategoria najlepiej opisuje wydarzenia na granicach Unii w ostatnich kilkunastu miesiącach. Autobusy zwożące setki osób na granicę turecko-grecką w 2020, otworzenie granicy w Ceucie przez Maroko, czy białoruska operacja „Śluza” na granicy z Polską, Litwą i Estonią mają wspólny mianownik – wymuszanie korzyści militarnych, politycznych, lub ekonomicznych.
Greenhill nazywa je „coercive engineered migration” (CEM) – „wymuszonymi migracjami w celu wywarcia nacisku”.
To nie jest realne zagrożenie…
Na czym właściwie polega ich niebezpieczeństwo? Na pewno nie jest to zagrożenie dla integralności terytorium. Kraje „docelowe” mają najczęściej znaczną przewagę militarną i nie muszą obawiać się o swoją suwerenność. Są też odporne na naciski ekonomiczne i mają mocniejszą niż „agresor” pozycję na arenie międzynarodowej.
Dlaczego więc, pyta Greenhill, w obliczu wymuszonej migracji większość z nich ulega, i spełnia stawiane im żądania? Odpowiedź: bo właśnie na ten rodzaj nacisku szeroko rozumiane kraje zachodnie są bardzo podatne. Nagłe pojawienie się na ich granicach dużej liczby ludzi nie stwarza żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa, ale wywołuje poruszenie i publiczną debatę.
…ale rośnie polaryzacja społeczna
Gdy do głosu dochodzą w niej skrajne opinie, społeczeństwo polaryzuje się i pogłębiają się istniejące podziały: między grupami o różnych poglądach, rządem i obywatelami, a czasem także między państwem i jego międzynarodowymi sojusznikami.
Rządzący są poddawani różnym naciskom i wiedzą, że każde rozwiązanie wzbudzi sprzeciw części wyborców. Jeśli do tego kraj naruszy obowiązujące w międzynarodowej wspólnocie normy, grozi mu dyskredytacja i utrata wiarygodności. Widmo tak przetrąconego kręgosłupa powinno sprawić, że państwo zmięknie i przystanie na żądania.
Gdy aktywiści i obrońcy praw człowieka nagłaśniają i potępiają działania rządu, prawica nazywa ich „pożytecznymi idiotami Łukaszenki”. Jest to logicznie spójne – jeśli celem „państwa wysyłającego” jest zaostrzenie wewnętrznego konfliktu w kraju „docelowym” i jego dalsza dyskredytacja.
Czy obsmarowując własny rząd w zagranicznych mediach i zaskarżając go w Trybunale Praw Człowieka, nie pomagamy właśnie w realizacji tego planu? Być może należałoby działać bardziej kompromisowo, stworzyć wspólny front przeciwko „agresorowi”, za radą centrowych polityków „pogodzić humanitaryzm z ochroną granic”?
W końcu alternatywy – potencjalna ugoda z niedemokratycznym reżimem lub dalsze brnięcie w konflikt i osłabianie kraju – nie przybliżą nas do przestrzegania praw człowieka.
Żeby odpowiedzieć sobie na te pytania, przyjrzyjmy się rozwiązaniom rekomendowanym przez Greenhill.
Strategie obrony
Autorka opisuje cztery metody reagowania na szantaże z wykorzystaniem migracji.
Strategię nr 1 nazwała „Graj w grę agresora, ale bądź sprytniejszy”: polega ona na monitorowaniu sytuacji w kraju, który może stać się „wysyłającym”, odpowiednim przygotowaniu się i uruchomieniu zawczasu odpowiednich środków.
W pewnym zakresie, choć po fakcie, robi to teraz Litwa, która prowadzi w Iraku kampanię informacyjną, ostrzegającą przed białoruskimi przemytnikami.
Strategia nr 2 to interwencja w celu zmiany reżimu u potencjalnego „agresora”, zastosowana m.in. w czasie wojny domowej w Libii. Usunięcie od władzy Kaddafiego, jak pisze Greenhill, było w dużej mierze motywowane obawami Europy przed „migracyjnym szantażem”, który dyktator wielokrotnie sugerował.
Obie z tych strategii są jednak powierzchowne i tylko połowicznie skuteczne: pozbycie się jednego dyktatora nie oznacza poprawy sytuacji (po upadku Kadaffiego kontrolę nad szlakiem migracyjnym przez Libię przejęły zbrojne milicje), a możliwości monitorowania sytuacji w potencjalnie wrogich krajach są ograniczone. Zresztą, co miałoby oznaczać „odpowiednie przygotowanie się”?
Patrząc na Europę ostatnich lat, oznacza pewnie strategię nr 3, o której Greenhill pisze tak:
„Widzimy te rozwiązania w różnych krajach, ale odradzam je. To po prostu uniemożliwienie migracji albo uczynienie jej skrajnie nieatrakcyjną dla przybywających. Na przykład, zmieniając prawo, kraj może po prostu powiedzieć: »Nie bierzemy tych ludzi.« Albo »Możecie ich wysyłać, ale my po prostu odeślemy ich z powrotem«. Widzieliśmy to. Widzieliśmy, jak kraje budują mury„.
W swoim artykule „Otwarte ramiona za zabarykadowanymi drzwiami: Strach, hipokryzja i polityczna schizofrenia w europejskim kryzysie migracyjnym” Greenhill nie pozostawia suchej nitki na turecko-unijnym porozumieniu z 2016 roku, które ustawiło Turcję w pozycji opłacanego „bramkarza” Europy.
Jeśli wspólnota 28 państw nie potrafi osiągnąć konsensusu, pisze, obwinia się wzajemnie i zamyka granice, a potem jednogłośnie przystaje na warunki kraju trzeciego, to daje mu zielone światło do kolejnych szantaży i wymuszeń.
Jeśli do tego zaczyna naginać swoje prawa i rozwadniać podstawowe wartości, to rozpoczyna drogę do powolnego rozkładu. A przy tym działa tylko powierzchownie – skupiając się na ochronie granic, nie adresuje strukturalnych przyczyn migracji i będzie funkcjonować od kryzysu do kryzysu.
„Wybór krótkoterminowych, narodowych interesów ponad wspólnotowymi może być politycznie atrakcyjny, zwłaszcza w czasach niepewności i zwiększonych niepokojów społecznych. Wydaje się, że próbując pogodzić interesy Unii i państw członkowskich, kraje te uczyniły z siebie przyszły cel wymuszonych migracji”, pisała Greenhill w maju 2016 roku, niecałe cztery lata przed kryzysem na granicy grecko-tureckiej i pięć lat przed wydarzeniami w Ceucie i na Białorusi.
Oraz dwa miesiące po tym, jak Donald Tusk, ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej, ogłaszał porozumienie z Turcją „ostatecznym końcem nieuregulowanej migracji do Europy”.
Alternatywy
Ostatnia z analizowanych przez Greenhill „strategii obronnych” jest mozolna i czasochłonna, ale przynosi długofalowe efekty. Autorka nazwała ją „Wytrąć agresorowi broń z ręki”.
Polega ona na takim wzmocnieniu kraju, by nawet tysiące ludzi pojawiających się jednocześnie na granicach nie mogło go zdestabilizować. Jak to osiągnąć? Greenhill wylicza: być gotowym na przyjęcie w każdej chwili dużej liczby uchodźców i migrantów, rozwijać stosowną infrastrukturę, kształtować przyjazną politykę, edukować i rozbrajać ksenofobiczne narracje.
Tylko takie działanie pozwala, jej zdaniem, uodpornić się na dwa największe zagrożenia wynikające z wymuszonej migracji: wewnętrzny konflikt i polityczną kompromitację.
Po pierwsze, władza która panuje nad lękowymi i nacjonalistycznymi tendencjami, nie musi obawiać się o swoją stabilność. Jeśli uda jej się utrzymać w ryzach radykalne postawy, może zapobiec konfliktom, złagodzić polaryzację i skupić się na faktycznym agresorze, czyli kraju wysyłającym.
Po drugie, inkluzywna polityka ułatwi jej działanie, bo nie będzie musiała wybierać między przestrzeganiem prawa a zadowoleniem radykalnych wyborców. W spolaryzowanym społeczeństwie obie z tych opcji są obarczone ryzykiem: pierwsza grozi utratą części elektoratu, druga – naraża na „koszty hipokryzji”.
Choć dziś, w kontekście płacenia satrapom za ochronę granic, legalizowania push-backów i odpychania łodzi na Morzu Śródziemnym, „koszty hipokryzji” brzmią jak ponury żart, to pisząc swoją książkę w 2010 roku, Greenhill uznała je za najczulszy punkt Europy.
Lęk przed kompromitacją swoich wartości, utratą wiarygodności i dyskredytacją – pisała – sprawia, że zaskoczone przez „coercive engineered migration” demokratyczne państwa w ponad 70 proc. przypadków ugną się i spełnią stawiane im żądania. Mogłyby łatwo opanować sytuację siłą, ale mają przecież związane ręce – międzynarodowymi konwencjami, prawami człowieka i troską o własną reputację”.
Co jednak, gdy państwo chce za wszelką cenę obronić się przed szantażem, a polityka gościnności nie mieści się w jego agendzie? Cóż, wymuszona migracja nie dla wszystkich jest zagrożeniem; są też ustroje naturalnie na nią odporne. Te znajdą sposób na polaryzację: debatę uciszą w zarodku, przepędzą protestujących, ograniczą dostęp do informacji. A reputacja i wiarygodność?
Działania zawsze można ukryć przed wzrokiem ciekawskich; zresztą przy odpowiednio niskich oczekiwaniach „koszty hipokryzji” właściwie nie występują.
Poza tym, kto w dzisiejszej Europie miałby czelność je egzekwować?
Najwyższa wartością jest inters narodu i czystość rasy. W tym celu można wszystko
Prawdziwe, czyste aryjskie myślenie…
zagrożenie dla integralności terytorium. Kraje „docelowe” mają najczęściej znaczną przewagę militarną i nie muszą obawiać się o swoją suwerenność. Są też odporne na naciski ekonomiczne"
Cóż za gładkie stwierdzenia. Pozornie.
Niesie zaprzeczenie w użytym "najczęściej".
Używa pojęcia siły militarnej w odniesieniu do problemów związanych z emigracją a samo jej użycie wewnątrz państwa jest jego porażką i ryzykiem.
Zapomina, że nie sama siła wygrywa a niezbędna jest wola jej użycia.
Odporność na naciski ekonomiczne, nie ma sensu tego komentować.
Żadnych zdolności przewidywania w jakim kierunku to może się rozwinąć.
Punktem odniesienia są tysiące.
Reputacja i wiarygodność.
To ma być siła wobec bandytów.
Świat jest dużo prostszy. Na agresję odpowiedzią ma być kontra.
Tak dotkliwa by strach przenieść na nich.
Oh tak jednym komentarzem zaorales cała książkę wykształconej badaczki xD jaki głąb
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
(…)Stek bzdur, ktore w ZADNYM kraju sie nie sprawdzily gdzie na masowa skale pojawili sie nielegalni migranci ekonomicznie glonie islamscy ale tez z afryki.(…)
Rdzenni Amerykanie potwiedzają…
(…)Autorka zapomina o jednym skutecznym sposobie, ktory zastosowal Izrael- betonowy mur bezpieczenstwa wraz z kamerami i innymi urzadzeniami.(…)
Zaiste skuteczne… https://www.newsweek.pl/swiat/konflikt-izrael-palestyna-dlaczego-hamas-kopie-tunele/rq7qzzl
Podobne doświadczenia mają Amerykanie… https://www.tvp.info/44559182/meksyk-wojna-o-narkotunele
Jak widać nawet TeleVizja Narodowa potwierdza.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Izrael ostro pracuje kafarami, ale jakoś marny tego efekt… przynajmniej oceniając po ostatnim rakietowaniu.
A co do statystyk to mogę też porównać czasy PO i DobrejZmiany… weżmy np. okres stanu wyjątkowego.
(…)Poza tym mur jest skutecxy w jakis 95% i to wystarczy?(…)
Właśnie tych 5% się boję, bo to oni są terrorystami kryminalnymi.
(…)Nie podajesz linkow do publikacji o skutecznej polityce integracyjnej w Europie? Bo takich nie ma !!!(…)
Takim razie trzeba się ratować anegdata:
https://polskatimes.pl/polski-gang-w-wielkiej-brytanii-zwabiali-rodakow-na-wyspy-i-robili-z-nich-niewolnikow/ar/c1-14258355
https://www.pudelek.pl/artykul/89197/w_wielkiej_brytanii_ukrywa_sie__najgrozniejszych_polskich_przestepcow/
https://www.tygodnikprzeglad.pl/gangsterzy-znad-wisly-goscinnych-wystepach/
https://wiadomosci.wp.pl/polski-gang-z-londynu-rozbity-zatrzymania-na-wyspach-i-w-bialymstoku-6608730705845056a
http://www.mafiapress.pl/aktualnosci_1142_Polska_mafia_przenosi_sie_do_Wie.html
http://polemi.co.uk/informacje/anglia/maidstone-grupa-polakow-na-ustach-brytyjskich-mediow-nie-uwierzysz-co-zrobili-14211
https://natemat.pl/209337,gang-imigrantow-zmuszal-polakow-do-niewolniczej-pracy-w-wielkiej-brytanii-czterech-przestepcow-uslyszalo-surowe-wyroki
Z tego wynika, że faktycznie nie potrafimy w integrację… nawet w tym samym kręgu kulturowym. Przynajmniej teraz wiadomo dlaczego wywiało przygraniczne policyjne wydziały zwalczania terroru kryminalnego do takiego stopnia, że okazał się konieczny stan wyjątkowy.
> Polega ona na takim wzmocnieniu kraju, by nawet tysiące ludzi pojawiających się jednocześnie na granicach nie mogło go zdestabilizować.
———————
Przypominam, że w Afryce żyje ponad miliard ludzi. Poza tym sama zaproponowana metoda przypomina trochę myślenie w stylu: jesteśmy biedni? No to się wzbogaćmy.
**************************
> władza która panuje nad lękowymi i nacjonalistycznymi tendencjami
———————
Gdzieś kiedyś słyszałam, że demokracja polega na tym, że władza nie ma prawa niczego społeczeństwu narzucać i to społeczeństwo jest ostatecznym suwerenem przy podejmowaniu wszelkich decyzji. A tutaj widzę ciągotki, żeby panować nad nim, jeśli nie myśli tego, co rządzący chcieliby, żeby myślało. Nieładnie.
**************************
> inkluzywna polityka ułatwi jej działanie
———————
Skutki dziesiątek lat inkluzywnej polityki imigracyjnej możemy obecnie oglądać w krajach zachodnich. Naprawdę absolutnie żadnych wniosków?
(.,.)Przypominam, że w Afryce żyje ponad miliard ludzi.(…)
I co z tego? Wszystkich nie wystrzelasz…
Mieszkam na zachodzie jest miło i spokojnie, co takiego się dzieje niby? Zachód nie miał zresztą żadnej słodziaśnej polityki inkluzywnosci nieuku tylko miał kolonie więc siłą rzeczy ma imigrantów z byłych kolonii
Tak to jest jak trolle bez edukacji biorą się za komentarze
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
(…)Na wszystkich mamy być przygotowani?(…)
A jesteśmy przygotowani na przekształcenie operacji (…)Śluza(…) na operację (…)Podkop(…)?
Sklej już jape trollu xD tobie chyba najmniej płacą no jesteś najsłabsza xD