Zróbmy coś prostego, co może nam pomóc w pandemii. Specjalista i zarazem nasz czytelnik pomaga rozwikłać zagadkę, którą nie chcieli się zająć urzędnicy Ministerstwa Zdrowia
Kilka dni temu na stronie OKO.press opisałem (nieudane) starania mojego kolegi w kwestii zmniejszenia ryzyka zakażenia się koronawirusem w windzie.
Kolega mieszka na 7. piętrze w wysokim bloku w Warszawie na Ursynowie. W budynku tym jest jedna niewielka winda. Jazda nią wydaje się do pewnego stopnia niebezpieczna, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy przed chwilą nie jechał nią ktoś bez maseczki na twarzy, rozsiewający wokół wirusa SARS-CoV-2.
Kolega dowiedział się, że w jednym z warszawskich budynków mieszkańcy postanowili zminimalizować to zagrożenie. Poprosili konserwatora o takie przeprogramowanie windy, by jej drzwi po wyjściu ostatniego pasażera pozostawały otwarte. W ten sposób winda wietrzyła się w sposób naturalny.
Znajomy wysłał pytanie do trzech urzędów, w tym Ministerstwa Zdrowia, pytanie, czy nie można zadziałać w tej kwestii na poziomie miasta, a może nawet kraju, co w obecnej sytuacji pandemicznej mogłoby przynieść - pewnie niewielki – ale może jednak wart wysiłku, efekt.
Odpowiedź Ministerstwa Zdrowia była jednoznaczna.
W sprawie niczego zrobić się nie da. Obowiązuje bowiem przepis z dnia 3 czerwca 2016, w myśl którego „drzwi kabinowe muszą pozostawać zamknięte i być zaryglowane podczas postoju kabiny. Zatem nie ma możliwości, aby drzwi podczas postoju zostały otwarte. Podyktowane jest to stanem bezpieczeństwa” – odpisała dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego Anna Miszczak.
Kolega nie złożył broni i napisał ponownie do ministerstwa tłumacząc dokładniej całą kwestię. Tym razem urząd już nie odpowiedział. Publikując krótki artykuł na ten temat nie mieliśmy raczej nadziei na to, że ktoś z urzędników w ministerstwie albo w urzędzie miasta przejmie się tą sprawą. Ot, odnotujemy pewien obrazek z czasów zarazy, w którym obywatelska troska zderza się z niechęcią czy indolencją urzędników.
Nieoczekiwanie pomoc przyszła z innej strony. Odezwał się do nas bowiem czytelnik, pan Jan Księżopolski.
„Zajmuję się windami od ponad 10 lat, mój Ojciec kieruje naszą rodzinną firmą od ponad 25 lat” – napisał pan Jan.
I dalej:
„Nie lejąc wody, sprawa jest jasna, nie ma żadnych przeciwwskazań do zaprogramowania drzwi windy tak, aby pozostawały otwarte, oczekując na mieszkańca/lokatora. Programowanie parkowania kabiny i otwartych drzwi w oczekiwaniu na użytkującego jest czynnością prostą i często spotykaną.
Takie programowanie można wykonać w windach nowego typu ze sterowaniem mikroprocesorowym. Praktycznie wszyscy producenci wind dają taką możliwość." (…)
„Konserwator, o którym wspomina Pan w artykule, powinien to wykonać w ramach miesięcznego ryczałtu za serwis windy - taka jest praktyka. (…)
[Ponadto] Rozporządzenie, o którym mowa w artykule, zostało zastąpione nowym z dnia 30.10.2018 r. W nowym rozporządzeniu nie ma ani słowa na ten temat”.
Ucieszyłem się ogromnie z listu pana Jana. A więc sprawa jest prosta – przepisy zostały zmienione, tylko ministerstwo o tym nie wie.
Zadzwoniłem do pana Jana, by mu podziękować. Autor listu przez chwilę próbował tłumaczyć urzędników, mówiąc, że polskie przepisy są pełne zawiłości i że często trudno nadążyć, co jest jeszcze prawdą, a co nie. Przekonałem go jednak, że rolą urzędnika jest właśnie znajomość tych przepisów, a jeśli ich nie zna, szybkie ustalenie co i jak.
Przecież wyjaśnienie jakiejś sprawy i zrobienie potencjalnie czegoś dobrego dla tysięcy osób w Polsce mogłoby być źródłem miłej satysfakcji w szarym urzędniczym życiu pracowników Departamentu Zdrowia Publicznego. No ale do tego trzeba lubić ludzi i mieć chęć naprawiania świata.
Jan Księżopolski zgodził się, że wystarczyłby jeden telefon do Urzędu Dozoru Technicznego, by sprawę wyjaśnić.
„Urząd ten ma opinię wyjątkowo restrykcyjnego jak na europejskie warunki” – powiedział pan Jan.
„Mówi pan to z przekąsem, sądząc, że ten urząd przesadza?” – spytałem.
„A czy można przesadzać w kwestii bezpieczeństwa?” – usłyszałem w odpowiedzi.
Przed publikacją tego krótkiego uzupełnienia poprzedniego tekstu postanowiłem jednak zajrzeć do obu przepisów. Okazało się, że ten sam pomysł miał pan Jan Księżopolski.
„Coś mnie tknęło i jeszcze raz przeczytałem rozporządzenie Ministra Rozwoju z dnia 3 czerwca 2016 roku” – napisał do mnie nazajutrz.
I dalej: „Wychodzi na to, że poziom niewiedzy i niechęci rozwiązania tematu przez urzędników jest jeszcze większy niż przypuszczałem. Oczywiście wyślę Panu nowe rozporządzenie z 2018 r., ale nie ma ono znaczenia".
"Zapyta pan, dlaczego. Otóż dlatego, że w rozporządzeniu z 2016 r. nie jest napisane nic, absolutnie nic, co by dotyczyło postoju na przystanku. W § 21 ust. 3 rozporządzenia Ministra Rozwoju z dnia 3 czerwca 2016 r. jest opis sytuacji, gdy kabina znajduje się między przystankami a nie na piętrze”.
A zatem sprawa jest jeszcze prostsza – przepis z 2016 roku w najmniejszym stopniu nie odnosi się do prośby mojego kolegi. Po prostu urzędnikom nie chciało się przeczytać uważnie przepisu, zacytowali tylko połowę zdania.
Na wszelki wypadek poprosiłem jeszcze o pomoc młodego kolegę prawnika. Był tego samego zdania co pan Jan Księżopolski.
„Widziałeś w jakimś bloku kabinę, która byłaby tak daleko od szybu, że człowiek może wpaść w tę dziurę? – spytał prawnik. „To chyba może dotyczyć kopalni, ale nie budynku mieszkalnego”.
Kolega sprawdził też, że w Polsce nikt nie wydał nowych, bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących bezpieczeństwa korzystania z wind, aczkolwiek zwrócił uwagę, że rozporządzenie z 2018 roku jednak nie zastępuje tego sprzed dwóch lat. Potwierdził to zresztą również w ostatniej rozmowie telefonicznej ze mną pan Jan Księżopolski, który też dopytał w tej samej sprawie innego prawnika.
Reasumując nie ma żadnych przeszkód do przeprogramowania wind. O ile tylko winda jest sterowana za pośrednictwem mikroprocesorów, każdy konserwator powinien to wykonać w ramach zwykłej usługi serwisowej.
Gdyby Ministerstwo Zdrowia, Główny Inspektorat Sanitarny albo ktokolwiek z rządu wydał stosowne zalecenie administratorom budynków, byłoby może prościej. Ale nawet bez tego, możemy też postarać się o to sami.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze