Już za 52 proc. zakażeń w Polsce odpowiada wariant brytyjski koronawirusa, który jest bardziej zaraźliwy – i wszystko wskazuje na to, że bardziej śmiertelny. W całym kraju będą zamknięte hotele, muzea, centra sportowe. Jeśli to nie pomoże, następnym krokiem będzie lockdown
Odpowiedzialny za program szczepień przeciw koronawirusowi szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk pochwalił się w środę na Twitterze, że pierwszą dawkę szczepionek dostało już 3 mln. osób. Niestety, nie pomogło to w ograniczeniu liczby chorych w kolejnej fali. Liczba pacjentów pod respiratorami przekroczyła właśnie najwyższą liczbę ze śmiercionośnej jesieni: teraz jest ich 2 193, 22 listopada zeszłego roku było 2 149.
Liczba osób hospitalizowanych nie osiągnęła jeszcze szczytu z jesieni: 21,5 tys. w stosunku do 23 tys.
Może to oznaczać, że bardziej zaraźliwy i według wstępnych doniesień z Wielkiej Brytanii również bardziej śmiertelny o 61 proc. „brytyjski" wariant koronawirusa B.1.1.7 zbiera swoje żniwo, powodując cięższy przebieg choroby.
Minister Zdrowia Adam Niedzielski poinformował na środowej (17 marca) konferencji prasowej, że odpowiada on już za 52 proc. zakażeń w Polsce – najgorsza sytuacja jest w województwach pomorskim, warmińsko-mazurskim i mazowieckim, gdzie ten odsetek przekracza już 60 proc.
Zajętych jest już 72 proc. łóżek przeznaczonych dla chorych na COVID-19 i 74 proc. respiratorów.
Minister Niedzielski zapowiedział, że w ciągu najbliższego tygodnia liczba łóżek zostanie zwiększona o kolejne 8 tys. Problemem jest jednak brak personelu medycznego, który mógłby się opiekować wzrastającą liczbą pacjentów.
Jeśli jeszcze tydzień temu mogliśmy się pocieszać, że fala zakażeń rośnie mniej dynamicznie niż ta jesienna, która błyskawicznie spowodowała załamanie służby zdrowia – brak miejsc w szpitalach i na oddziałach intensywnej terapii, kolejki karetek, w których umierali pacjenci. Jednak ostatnie dni pokazały, że również zakażenia ruszyły ostro w górę.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę o 25 052 wykrytych przypadków. To o 45 proc. więcej niż w zeszłym tygodniu. Michał Rogalski, autor najbardziej kompletnej publicznej bazy danych na temat COVID-19 w Polsce, pisze na Twitterze, że to najwyższy wzrost w tej fali.
O tym, że zakażenia nabierają rozpędu świadczy też wzrost zleceń na testy PCR wystawionych przez lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Tu wzrost z tygodnia na tydzień jest nieco mniejszy, bo o 32 proc.
Ministerstwo Zdrowia uruchomiło w związku ze wzrostem zakażeń dodatkową ścieżkę zapisów na testy poprzez stronę www.gov.pl/dom. Po początkowych perturbacjach, które opisywaliśmy w OKO.press, wydaje się najszybszym sposobem, by uzyskać skierowanie na test. Niestety na osobę ze skierowaniem mogą czekać, zwłaszcza w Warszawie, wielogodzinne kolejki, jak pisała na Twitterze nasza redakcyjna koleżanka Agata Szczęśniak.
Wszystko wskazuje więc na to, że powtarzamy scenariusz brytyjski: bardzo ostrej trzeciej fali, spowodowanej w dużej mierze groźniejszym wariantem B.1.1.7.
Mimo że – jak podaje Europejskie Centrum ds. Kontroli i Prewencji Chorób – co najmniej jedną dawkę szczepionki dostało już w Polsce 42,2 proc. osób, które ukończyły 80. rok życia, 26,9 proc. osób 70 plus i 5,2 proc. osób 60 plus, nie spowodowało to znaczącego zmniejszenia się liczby chorych, którzy wymagają hospitalizacji i intensywnej terapii.
Niestety znów dramatycznie zaczyna rosnąć liczba zgonów: w środę poinformowano o śmierci 453 osób.
Minister Adam Niedzielski ogłosił w środę, że ograniczenia do tej pory wprowadzone w województwach warmińsko-mazurskim, lubuskim, mazowieckim i pomorskim od soboty 20 marca będą obowiązywać w całej Polsce:
W dodatku w całej Polsce klasy I-III powrócą do nauki zdalnej (do tej pory w województwach, gdzie obowiązywały obostrzenia, wprowadzono naukę hybrydową).
„Jeżeli ten ruch nie spowoduje spowolnienia, to następnym krokiem będzie lockdown" – ostrzegł minister, sugerując powrót do sytuacji z marca i kwietnia, kiedy zamknięte zostały m.in. prawie wszystkie sklepy i większość zakładów pracy.
Jednocześnie jednak pokazał wykres zakażeń w województwie warmińsko-mazurskim, z którego wynika, że po wprowadzeniu ograniczeń w kontaktach międzyludzkich przed dwoma tygodniami wzrost zakażeń spowolnił.
Niedzielski mówił jeszcze, że „martwi nas mobilność:, tzn. to, że mieszkańcy Polski wciąż prowadzą aktywne życie, przemieszczając się z miejsca na miejsce. Dlatego zaapelował do pracodawców – w imieniu premiera także do pracodawców publicznych – żeby w miarę możliwości przenieśli pracowników na pracę zdalną.
Epidemiolożka prof. Maria Gańczak mówiła OKO.press w niedzielę 14 marca, że obecna sytuacja jest m.in. wynikiem dwóch poważnych błędów rządu: wpuszczenia do Polski przed Bożym Narodzeniem 100 tys. rodaczek i rodaków mieszkających lub pracujących w Wielkiej Brytanii i poluzowanie obostrzeń w lutym.
„Wiedzieliśmy od września 2020 roku , że taka mutacja się pojawiła i że jest zdecydowanie bardziej transmisyjna. Zatem należało albo testować tych, którzy pojawili się na granicy, albo – tak jak robi wiele krajów – wymagać od rodaków wykonania testu przed przyjazdem do kraju"
– mówiła ekspertka. Tymczasem nie dość, że rząd wysłał specjalne dodatkowe samoloty do Wielkiej Brytanii, to zalecił tylko powracającym, żeby zgłosili się do Sanepidu na testy.
Zdaniem prof. Gańczak nie należało także pozwalać klasom I-III na powrót do szkół, otwierać galerii handlowych czy stoków narciarskich w momencie, kiedy już było wiadomo, co dzieje się np. w Wielkiej Brytanii. Rząd postanowił najwyraźniej – śledząc nastroje opinii publicznej – dać nam wentyl bezpieczeństwa, który teraz będzie drogo kosztować. Jeśli bowiem nawet 20 proc. Polaków przeszło już koronawirusa, a 4,3 proc. jest już zaszczepionych (obydwoma dawkami), to wciąż za mało w starciu z brytyjskim wariantem.
Wielkiej Brytanii udało się zdusić trzecią falę najprawdopodobniej także dzięki intensywnym szczepieniom – co najmniej jedną dawkę szczepionki otrzymało tam już prawie 25 mln osób, 36,6 proc. W Polsce to na razie 7,8 proc.
W dodatku szczepienia się zatkały: w ubiegłym tygodniu było ich mniej o 25 proc. w stosunku do poprzedniego tygodnia, bieżący tydzień również nie zapowiada się rekordowo.
Jeśli spojrzeć na dane rządowe o liczbie szczepień i na dane ECDC, które informują m.in. o szczepieniach z podziałem na rodzaj szczepionki, to widać, że jeśli chodzi o preparaty Pfizera i Moderny, zdecydowana większość dawek jest przekazywana do punktów szczepień i zużywana.
Od kilku dni jednak nie maleje „górka" co najmniej pół miliona dawek preparatu AstryZeneki.
Nie wiadomo, w jakim stopniu to zapas na zbliżające się szczepienia osób powyżej 65. roku życia, a w jakim wynik rezygnacji ze szczepień osób, które po doniesieniach o możliwym związku szczepionki z bardzo rzadkim rodzajem choroby zakrzepowej zrezygnowały ze szczepienia.
Z informacji anegdotycznych wynika, że odsetek rezygnacji może być dość pokaźny: jak pisze „Gazeta Wyborcza", w szpitalu w Gliwicach na 2 tys. dawek zapisało się 800 osób. Z ponad 1,2 mln dawek szczepionki AstryZeneki i Uniwersytetu Oksfordzkiego, które trafiły już do Polski, wykorzystano dopiero połowę. Europejska Agencja Leków poda wynik swojego dochodzenia w sprawie możliwego związku szczepionki z budzącymi wątpliwość kilkudziesięcioma przypadkami na ponad 5 mln zaszczepionych.
Tymczasem nasz system szczepień przechodzi w tej chwili przebudowę, żeby przygotować go do zwiększenia liczby wykonywanych szczepień w II kwartale, czyli już od kwietnia. Według informacji „Dziennika Gazety Prawnej" Rządowa Agencja Rezerw Materiałowych nie będzie dostarczała każdemu mniejszemu punktowi szczepień takiej samej ilości dawek, jak robiła to w I kwartale. Teraz będzie ogłaszała limity dostaw i punkt będzie mógł zamówić całą możliwą pulę lub mniej. Ma to zapobiec sytuacjom, że szczepionki nie dojadą do punktu, jak już wielokrotnie się zdarzało.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze