Były sobie dwa psy - uwielbiane, uwieczniane na znaczkach i w piosenkach. Pierwszy, choć wykonuje niebezpieczną pracę, ma wokół ludzi, którzy pilnują, żeby włos mu z głowy nie spadł i żeby nie zabrakło żółtego sera. Drugi został skazany na śmierć w męczarniach, bo „Kreml w niebo śle rakiety"
Ma swoje profile na Instagramie i Twitterze. Powstały o nim filmiki gęsto kolportowane w sieci. Znalazł się na znaczkach pocztowych i otrzymał medal „Za męstwo” od prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego podczas oficjalnej wizyty premiera Kanady Justina Trudeau. Na festiwalu filmowym w Cannes przyznano mu specjalną nagrodę za umacnianie więzi między ludźmi a zwierzętami. Zresztą nagrody dostaje teraz z całego świata.
Pies Patron jest bohaterem narodowym Ukrainy. Właściwie Pan Pies Patron, bo tak jest najczęściej nazywany. W ukraińskich miastach powstają murale z jego charakterystycznym wizerunkiem. Niewielkich rozmiarów piesek rasy Jack Russel terrier w specjalnie uszytej dla niego kuloodpornej kamizelce z odznakami jednostki, w której służy, jest taką samą ikoną ukraińskiej walki, jak Zełeński w zielonym t-shircie, zatopiony okręt Moskwa czy Wyspa Wężowa.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to nowy cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.
Symboli jest wiele więcej, ale to Patron dał Ukraińcom pokrzepienie w najcięższych dniach rosyjskiej inwazji.
Korzystając z nadzwyczajnego węchu i pracując z ekipą saperów wykrył ponad dwieście min, niewybuchów i różnego rodzaju ładunków wybuchowych.
Głównie w obwodzie czernihowskim, ciężko doświadczonym przez rosyjski atak zwłaszcza w pierwszych tygodniach wojny.
W Ukrainie zwierzęta stały się uczestnikami wojny od samego początku. Jeszcze w okopach Donbasu w pierwszej odsłonie wojny, w 2014 roku, ukraińscy żołnierze trzymali psy i koty. Jedni tłumaczyli, że zwierzęta szybciej wyczuwają ultradźwięki nadlatujących pocisków moździerzowych i reagują. – Działają jak radar artyleryjski – mówili żołnierze. Inni przygarniali zwierzęta, które były pozostawione same sobie w opuszczonych, przyfrontowych wsiach, albo rozbiegały się w popłochu wystraszone hukiem artylerii. Wielu żołnierzy przyznawało po prostu, że pies czy kot w okopach daje poczucie bliskości i bezpieczeństwa.
W 2022 roku wzruszały obrazki ukraińskich uchodźców z całym dobytkiem w jednej reklamówce, ale z domowymi zwierzętami. Czasem niesionymi na rękach. Ołeksij Surowcew, ukraiński aktor i showman jeździł pod ostrzałem do podkijowskich miejscowości, m.in. naznaczonych tragicznie rosyjskimi zbrodniami Buczy i Irpienia, skąd ratował błąkające się psy i koty w czasie, kiedy byli tam jeszcze Rosjanie.
Jednak prawdziwe szaleństwo zapanowało dopiero, kiedy w sieci i mediach pojawiły się nagrania żywiołowego, choć niepozornego teriera Patrona, kiedy swoim czułym nosem wyniuchiwał kolejne bomby, miny i pociski w ruinach Czernihowa - w zamian za swój ulubiony przysmak, kawałek żółtego sera.
Jeśli porównać los Patrona z losem innego psa - bohatera narodowego z tamtych regionów świata, czyli Łajki, trudno nie myśleć o różnicach między krajem demokratycznym a komunistycznym reżimem. Pierwsze zwierzę wygląda na „zadowolone z życia" (nikt tak radośnie nie macha ogonkiem jak Patron), o jego zdrowie i dobrostan dba zajmujący się nim człowiek. Tymczasem Łajka...
Słynną suczkę wystrzelono w kapsule Sputnika-2 na orbitę 3 listopada 1957 roku. W pewnym sensie Łajka również była bohaterką wojenną, bo trwała zimna wojna i rywalizacja o to, które supermocarstwo pierwsze pokaże osiągnięcia w podboju kosmosu. Nie przeżyła eksperymentalnego lotu - temperatura wewnątrz sputnika osiągnęła poziom krytyczny. Radziecki obiekt spłonął w atmosferze okołoziemskiej po 2370 okrążeniach ziemi w kwietniu 1958 roku.
Zgodę na wystrzelenie Łajki w kosmos wydał osobiście sam Nikita Chruszczow, który po udanym locie pierwszego Sputnika potrzebował kolejnych sukcesów, by pokazać Ameryce możliwości radzieckiej technologii. Moskwa długo ukrywała kulisy eksperymentu. Według założeń inżynierów pies miał przeżyć w kapsule sputnika tydzień. W tym celu naukowcy prowadzili „casting” wyłapując dziesiątki bezpańskich psów, żeby wybrać takiego o odpowiednich parametrach. Łajka nadawała się idealnie pod względem zdrowia i rozmiarów.
Konstruktorzy Sputnika od razu zakładali, że pies żywy na ziemię nie wróci.
Jednak fakt, że nie przeżył dłużej niż sześć godzin był poważną wpadką. Tak dużą, że radzieckie kierownictwo postanowiło go ukryć i wiele dni po locie Sputnika moskiewska propaganda przekonywała, że Łajka wróciła na ziemię cała i zdrowa. Dwa dni po locie Łajki amerykański „New York Times" pisał, że radziecki pies był najbardziej samotną i nieszczęśliwą istotą na świecie. Świat był jednak pod wrażeniem: pierwsze zwierzę w kosmosie. A Chruszczow odgrażał się, że zaraz poleci człowiek.
Jednak to, co na Zachodzie szokowało jako znęcanie się nad zwierzętami, w ZSRR sprawiło, że wybuchła odgórnie sterowana „łajko-mania”. Suczka znalazła się na znaczkach pocztowych, pionierzy organizowali apele ku jej czci, a wiele psów epoki Chruszczowa otrzymało imię Łajka.
Dopiero kilka tygodni po locie radziecka agencja TASS podała informację - fałszywą - że Łajka została uśpiona jeszcze na orbicie, w Sputniku.
To z kolei wywołało międzynarodowe protesty i apele, by kolejnym Sputnikiem poleciał w kosmos Chruszczow.
Łajka nie była pierwszym, ani ostatnim psem, który poświęcił życie dla radzieckiej potęgi. Na pewno była najbardziej uhonorowanym - głównie dlatego, by przykryć niepowodzenie misji. Kultu nie doczekały się setki psów-kamikadze z czasów II wojny światowej. Armia Czerwona stworzyła dwa specjalne psie pułki oraz wiele mniejszych oddziałów wykorzystujących zwierzęta. Psy były specjalnie szkolone, by nie bały się i potrafiły wbiec pod niemiecki czołg. Były wyposażone w uprząż z miną przeciwpancerną. Niemieckie załogi pancerne bardzo się bały radzieckich czworonogów. O ich skuteczności krążyły legendy. W rzeczywistości jednak były zawodne. Często zdarzało się, że nie odróżniały swoich od obcych i wbiegały z upodobaniem pod każdy czołg, także radziecki T-34.
W odróżnieniu od psów bohaterów w ZSRR, ukraiński Patron nie jest wysyłany na misje samobójcze, choć także ryzykowne. Początkowo w ogóle nie miał być saperem. Dwa lata temu rocznego wówczas teriera kupił Michaił Iliew, szef jednostki pirotechników ukraińskiej Służby Sytuacji Nadzwyczajnych (formacja zajmująca się pomocą w klęskach naturalnych, pożarach, czy w czasie wojny) z Czernihowa. Już w czasie szkolenia u profesjonalnych kynologów, okazało się, że pies ma dobrego nosa. Kiedy szef czernihowskich saperów zabrał go raz do swojej pracy, jeszcze przed wojną, okazało się, że Patron świetnie wyniuchuje materiały wybuchowe. Pies nie był jednak formalnie na „etacie” saperów z Czernihowa.
Po rozpoczęciu wojny Patron okazał się bardzo przydatny.
Waży zaledwie 4 kg, co oznacza, że nie zagraża mu większość min przeciwpiechotnych, reagujących na nacisk powyżej 5 kg.
Rosjanie na dużą skalę stosują minowanie narzutowe, głównie za pomocą rakiet. Wystrzeliwali je na miasta, rozsiewając na ulicach, placach zabaw dla dzieci i w parkach tysiące min. Równie groźne są bomby i pociski kasetowe, które rozrzucają niewielkich rozmiarów eksplodujące pociski. Problem w tym, że czasem nie eksplodują, a leżą tygodniami w jakiś zakamarkach, wciąż pozostając groźne. Poza tym duże ilości pocisków artyleryjskich Rosjanie wyciągają z magazynów po armii radzieckiej. Często jest to amunicja przestarzała, co oznacza, że często nie wybucha, a leży gdzieś wbita w ziemię, bądź ruiny budynku.
Według ocen ukraińskiej służby sytuacji nadzwyczajnych rozminowywanie i rozbrajanie niewybuchów zajmie lata. Doświadczenie II wojny światowej w Europie, gdzie używano masowego ostrzału artyleryjskiego i bombardowań na taką skalę jak obecnie na Ukrainie, pokazuje, że niewybuchy będzie się odnajdywać nawet po kilkudziesięciu latach. Rozminowanie kraju jest obecnie jedną z najbardziej pilnych spraw.
Piesek Patron właśnie po to został twarzą (a raczej pyskiem) kampanii rozminowywania, by pokazać światu wagę problemu.
Patron występuje w ukraińskiej telewizji również w serii reklam społecznych przestrzegających przed niewybuchami i minami. Ukraińcom ten niepozorny, energiczny piesek daje po prostu nadzieję.
Komentarze