0:000:00

0:00

"Polska reakcja powinna być dwuetapowa. Po pierwsze, taktyczna. Powinny zostać podjęte wszystkie standardowe działania, takie jak wezwanie ambasadora Rosji do MSZ i wydanie oświadczenia.

W moim przekonaniu to wszystko wydarzyło się troszkę za późno. Powstało wrażenie, że rząd był nieprzygotowany i że działa w nieuporządkowany sposób.

Ale uważam, że po kilku dniach należy w tym momencie zamknąć dyskusję na ten temat: każdy wyraził już swoje zdanie, opozycja skrytykowała obóz władzy, do czego miała prawo. Natomiast

powinniśmy unikać sytuacji, w której słowa prezydenta Rosji i ocena reakcji polskiej władzy stają się przyczyną wewnętrznej wojny", mówi OKO.press Paweł Kowal*.

Z posłem KO, byłym wiceministrem spraw zagranicznych o tym, co rząd powinien zrobić wobec ataku prezydenta Putina na Polskę, rozmawia Estera Flieger.

Władimir Putin w ostatnim czasie kilkukrotnie zaatakował Polskę, wypowiadając się na temat II wojny światowej. Oskarżył władze II RP o spiskowanie z Hitlerem i przypisał im współodpowiedzialność za Holokaust. Wracając do sowieckiej narracji – co robi konsekwentnie od lat – wystąpił też w obronie paktu Ribbentrop-Mołotow, przedstawiając go wyłącznie jako układ o nieagresji.

W niedzielę 29 grudnia 2019 oświadczenie wydał premier Mateusz Morawiecki. Przypomniał o konsekwencjach paktu podpisanego – wraz z tajnym protokołem – 23 sierpnia 1939 roku przez ministrów spraw zagranicznych III Rzeszy i Związku Radzieckiego oraz o zbrodniach Józefa Stalina, podkreślając, że „największymi ofiarami komunizmu byli obywatele Rosji”.

Przeczytaj także:

Estera Flieger: Jakie to ma znaczenie, że Putin mówi o historii?

Paweł Kowal: To prowadzone od lat działania systemowe, których celem jest zafałszowanie historii o II wojnie światowej. Próby „zmiany historii” II Wojny Światowej w Rosji datują się już od dojścia Władimira Putina do władzy w 2000 r. Zapominamy niejednokrotnie, że imperia mają słoniową pamięć. Teraz jednak wyraźnie akcje kolorowania historii nabrały nowej dynamiki. Warto podkreślić, że tym razem słowa, które padają na najwyższym szczeblu rosyjskiej polityki. To mówi sam prezydent. I kieruje przekaz nie tylko do mediów, a przez nie do opinii publicznej, ale również do najwyższych urzędników Rosji, duchownych, a oni muszą się do tego odnieść i to powtarzać.

Jak powinna reagować Polska?

Polska reakcja powinna być dwuetapowa.

Po pierwsze, taktyczna. Powinny zostać podjęte wszystkie standardowe działania, takie jak wezwanie ambasadora Rosji do MSZ i wydanie oświadczenia. W moim przekonaniu to wszystko wydarzyło się troszkę za późno. Powstało wrażenie, że rząd był nieprzygotowany i że działa w nieuporządkowany sposób. Ale uważam, że po kilku dniach należy w tym momencie zamknąć dyskusję na ten temat: każdy wyraził już swoje zdanie, opozycja skrytykowała obóz władzy, do czego miała prawo. Natomiast

powinniśmy unikać sytuacji, w której słowa prezydenta Rosji i ocena reakcji polskiej władzy stają się przyczyną wewnętrznej wojny.

A po drugie?

Reakcja strategiczna: czyli rząd już teraz musi myśleć o tym, co dalej. Zadać sobie pytanie, czy polscy ambasadorowie i dyrektorzy instytutów naukowych w państwach Unii Europejskiej, NATO (i nie tylko) mają instrukcje, są przygotowani, wiedzą, z kim i jak rozmawiać, bo przecież akcja „historia pisana na nowo” będzie raczej trwała nadal. W niektórych państwach taka formalna, urzędowa reakcja jest bardzo ważna, a nawet nieodzowna.

Ponieważ przeważa opinia, że atak Putinowi się nie udał, rząd może ogłosić sukces?

Nie. Raczej spodziewać się należy eskalacji. Znów na stole leży temat polityki historycznej. Są na nią pieniądze, ale brakuje pomysłu i odpowiednich wykonawców. Jest za to specyficzna polityczna wybredność polegająca na zapraszaniu do wspólnych działań na rzecz promocji Polski tylko tych naukowców, intelektualistów, twórców, którzy zgadzają się z rządem.

Z tego powodu często podejmowane są działania, które źle służą polskiej polityce historycznej, są nieprofesjonalne, tylko ośmieszają ideę mądrej demokratycznej polityki historycznej.

Konieczne jest też unikanie niepotrzebnych konfliktów w kontekście historii po polskiej stronie, ponieważ wpływają one na ogólny obraz na Zachodzie.

Moim zdaniem sporo kłopotów przyniesie pozornie mało związana z omawianym problemem sprawa, czyli brak nominacji na dyrektora Muzeum Polin dla prof. Dariusza Stoli, który w maju wygrał na to stanowisko konkurs.

Mimo przekonania wielu komentatorów, że ostatnia akcja Putinowi się nie udała, bo część przywódców państw i organizacji międzynarodowych zareagowała na nią krytycznie, to znajdą się na zachodzie pożyteczni idioci, którzy będą rewidować historię, by upowszechnić jej fałszywy obraz.

Obóz rządzący powinien przestać obrażać się na intelektualistów, którzy są słuchani na zachodnich uczelniach, znają, rozumieją, a czasami wręcz kochają Polskę, ale nie biją brawa temu rządowi i zaprosić ich do współpracy. Powinna też zostać zwołana Rada Bezpieczeństwa Narodowego, być może także Narodowa rada Rozwoju poza tym wspólne spotkanie rządu i opozycji z ekspertami. Powinien powstać specjalny program współpracy rządu i zagranicznych stacji Polskiej Akademii Nauk, wzorem tego jak działa to w Berlinie. Pamięć o historii to jest nasza wspólna sprawa.

Jak ocenia pan treść oświadczenia, które wydał w niedzielę premier Mateusz Morawiecki?

Dobrze, że oświadczenie zostało wydane. Choć uważam, że słusznie rząd był krytykowany za zwłokę. Ale nie skupiajmy się już na tym. Trzeba zastanowić się, jakie ruchy wykonać przed eskalacją konfliktu, szczególnie że zbliża się 75. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz, a kilka miesięcy później zakończenia II wojny światowej.

W tle są oskarżenia wysuwane wobec Polski o antysemityzm - Putin trąca tę strunę, która jest szczególnie wrażliwa w stosunkach polsko-żydowskich i trzeba zauważyć, że to jest politycznie poważna sprawa.

Trwa dyskusja o tym, czy stanowisko powinien zająć prezydent. Domaga się tego opozycja. Z kolei z z obozu rządzącego płyną sprzeczne sygnały: z jednej strony uważa się, że Andrzej Duda nie powinien odpowiadać Putinowi, z drugiej strony Adam Bielan powiedział, że „zaraz po przerwie, która w Polsce kończy się po 6 stycznia, prezydent zabierze głos”.

Myślę, że nie ma sensu, aby prezydent wydawał kolejne oświadczenie, ale sama deklaracja, że wypowie się po 6 stycznia jest niefortunna, bo to sygnał wysyłany w kierunku Zachodu, jak i Wschodu, że nie traktuje tej sprawy aż tak poważnie. Ale przecież prezydent ma wiele innych narzędzi, może wykonać szereg różnych gestów, inicjować działania formalne i nieformalne, np. podjąć decyzję o zwołaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, zorganizować spotkanie z ekspertami od promocji, z uczonymi, zaapelować do rządu o zwiększenie finansowania dla tłumaczenia polskich prac historycznych, zaproponować zmiany w funkcjonowaniu takich instytucji jak Polska Fundacja Narodowa, powołanie nowych instytucji.

Pojawiły się też głosy ze strony opozycji, że kiedy rządziła Platforma, stosunki z Rosją były lepsze.

Dajmy sobie chwilę na zastanowienie. Są dobre momenty do panoramicznych analiz relacji międzynarodowych, ale nie należą do nich takie, w którym jesteśmy trochę jednak zaskoczeni i stajemy przed zadaniem odpowiedzenia na kremlowską akcję. Teraz trzeba do sprawy podejść zadaniowo. Niebawem przyjdzie czas na precyzyjną, ostrą, ale sprawiedliwą ocenę tego, jak obóz władzy zareagował, ale przede wszystkim jak partia i władze prowadzą politykę wschodnią. Zbliża się bowiem doroczne wystąpienie ministra spraw zagranicznych przed Sejmem.

Przez najbliższe tygodnie warto skupić się na tym, by podsunąć obozowi władzy różne rozwiązania i pokazać, że mimo różnych błędów, które popełnił, ma partnerów, bo najważniejsza jest racja stanu i dobro wspólne.

Dzisiaj rządzą oni, jutro my, a o interesy państwa trzeba dbać stale.

Putin się raczej nie zatrzyma, czego więc możemy się spodziewać?

Nastąpi zapewne eskalacja słowno-dyplomatyczna, być może wokół organizowanych w Jerozolimie uroczystości upamiętniających ofiary Holokaustu, w których weźmie udział Władimir Putin. Trzeba być przygotowanym, na pewien czas wyciszyć wewnętrzne spory na ten temat, bo one do niczego nie prowadzą, a wywoływane przez nie emocje będą wykorzystywane w kolejnych atakach.

*Dr hab. Paweł Kowal - historyk i politolog, profesor Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, publicysta. Poseł, były wiceminister spraw zagranicznych i eurodeputowany.

;

Udostępnij:

Estera Flieger

Dziennikarka, przez blisko cztery lata związana z „Gazetą Wyborczą”, obecnie redaktorka naczelna publicystyki w portalu organizacji pozarządowych ngo.pl, publikowała w „The Guardian”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, „Newsweeku Historii” i serwisie Notes From Poland.

Komentarze