0:000:00

0:00

Czwartkowej nocy 30 listopada 2017 sejmowa komisja sprawiedliwości po trzech dniach zakończyła prace nad prezydenckim projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. W trakcie trzeciego dnia debat nieoczekiwanie głos zabrała posłanka Krystyna Pawłowicz. Poparła wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który uzasadniał poprawkę PiS, mającą wykreślić art. 88 par. 2 ustawy.

“Z powodu umowy politycznej będę głosowała tak jak mój klub, natomiast podzielam w pełni pogląd pana ministra Warchoła i

uważam, że zapis jest wprost jaskrawie sprzeczny z konstytucją w swoim brzmieniu.

(...) Sam fakt, że piszemy coś sprzecznego z konstytucją, jest niezwykle demoralizujący prawnie” - oznajmiła Pawłowicz, która jest profesorem prawa.

Media zwróciły przede wszystkim uwagę na hipokryzję prof. Pawłowicz. W tym tonie zażartował z niej Borys Budka z PO: “Pani głosuje, ale się nie cieszy, jak minister Gowin”, czym nawiązał do zafrasowanej miny wicepremiera, głosującego w lipcu za poselską ustawą o SN.

Mało kto zadał sobie jednak pytanie, dlaczego prof. Pawłowicz i minister Warchoł wytknęli niekonstytucyjność akurat temu przepisowi i dlaczego prezydentowi zależało na jego pozostawieniu w ustawie.

Przytoczmy go w całości:

“Jeżeli Sąd Najwyższy przy rozpatrywaniu skargi nadzwyczajnej uzna, że przyczyną naruszenia przez orzeczenie zasad lub wolności i praw człowieka i obywatela, określonych w Konstytucji, jest niezgodność ustawy z Konstytucją, występuje z pytaniem prawnym do Trybunału Konstytucyjnego. Sąd Najwyższy może zawiesić postępowanie z urzędu jeżeli rozstrzygnięcie sprawy zależy od wyniku postępowania toczącego się przed Trybunałem Konstytucyjnym”.

Posłowie opozycji oraz przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich zwrócili uwagę, że fragment “występuje z pytaniem prawnym do Trybunału Konstytucyjnego” jest niezgodny z konstytucją i z prawem Unii Europejskiej, ponieważ nie pozwala sądowi wydać wyroku bez rozstrzygnięcia sądu konstytucyjnego.

Konstytucja mówi, że sąd może zadać pytanie prawne Trybunałowi, ale nie musi (art 193). Zdaniem opozycji, taki obowiązek zadania pytania ograniczyłby gwarantowane przez konstytucję (art. 8 ust. 2) prawo sądu do orzekania bezpośrednio na jej podstawie.

Art. 193. Każdy sąd może przedstawić Trybunałowi Konstytucyjnemu pytanie prawne co do zgodności aktu normatywnego z Konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi lub ustawą, jeżeli od odpowiedzi na pytanie prawne zależy rozstrzygnięcie sprawy toczącej się przed sądem.

Art. 8 ust. 2 Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.

Wiceminister Warchoł też uznał prezydencki przepis za niekonstytucyjny, ale z innego powodu. Twierdził, że fragment mówiący o “uznawaniu niezgodności ustawy z Konstytucją” daje Sądowi Najwyższemu kompetencję zarezerwowaną tylko dla Trybunału Konstytucyjnego.

Stanowisko wiceministra może wydawać się absurdalne.

Dlaczego obawia się, że przepis da Sądowi Najwyższemu możliwość kontroli konstytucyjności, skoro SN nie będzie mógł wydać orzeczenia bez pytania Trybunału?

Otóż przepis, który chce wykreślić przedstawiciel resortu sprawiedliwości, nakłada na SN obowiązek pytania Trybunału tylko przy rozpatrywaniu niektórych skarg nadzwyczajnych. Przy rozpatrywaniu pozostałych spraw mógłby jednak posłużyć Sądowi Najwyższemu do stwierdzenia, że ustawodawca dał mu prawo do oceniania zgodności ustaw z konstytucją.

SN nie mógłby co prawda wykreślać niekonstytucyjnych przepisów, ale mógłby nie stosować ich przy orzekaniu. Dawałoby to sędziom SN możliwość wydawania wyroków na przekór władzy.

Chodzi o spór Ziobro-Duda

Dlaczego ta sprawa jest tak ważna dla ministerstwa sprawiedliwości, że przy pomocy posłów PiS zgłosiło poprawkę? Dlaczego sprawa jest tak ważna dla prezydenta, że najwyraźniej przekonał posłów PiS, by własnej poprawki nie poparli?

Ministerstwu Sprawiedliwości zapewne zależy na tym, żeby stanowione przez PiS prawo, choćby rażąco niezgodne z konstytucją, było wiernie przestrzegane przez sędziów.

Trybunału Konstytucyjnego nie musi się obawiać, bo jego sędziowie wybrani za tej kadencji Sejmu już nie raz pokazali, że są lojalni wobec partii. Tymczasem nad Sądem Najwyższym minister Zbigniew Ziobro nie będzie miał pełnej kontroli.

To prezydent wyznaczy Pierwszego Prezesa SN i prezesów poszczególnych izb SN, poza Dyscyplinarną, a oni będą wyznaczać składy orzekające. Może obsadzić te stanowiska ludźmi, którzy będą wobec niego równie lojalni, jak prezes Przyłębska wobec PiS.

A wtedy Ziobro nie będzie mógł być pewien, czy wyroki wydane przez posłusznych mu sędziów nie zostaną podważone.

Pawłowicz: zgłosiłabym do Trybunału

Kolejną zagadką jest, dlaczego PiS zgodził się na przyjęcie przepisu, z którym tak stanowczo nie zgodziło się Ministerstwo Sprawiedliwości i Krystyna Pawłowicz, profesor prawa Uniwersytetu Warszawskiego? Być może uległ pod groźbą zawetowania ustawy przez prezydenta.

Możliwe jednak, że ma już plan na jego przechytrzenie. Krystyna Pawłowicz zapytana na sejmowym korytarzu przez TVN24 o kontrowersyjną poprawkę, odpowiedziała (przytaczamy dosłownie):

“Ja gdybym była - no nie wiem - uprawnionym podmiotem, to mimo tego (no bo pan prezydent jest tu gospodarzem, zawetuje albo nie zawetuje, powiedzmy, że nie zawetuje, bo wykonujemy te, te, te... w każdym razie godzimy się na te propozycje) ale ja myślę, że powinien znaleźć się jakiś podmiot uprawniony w konstytucji, tak żeby...

ja bym zgłosiła do Trybunału Konstytucyjnego jeszcze raz dla oceny konstytucyjności niektórych przepisów” - wydusiła w końcu.

PiS ma dość środków, by wnieść wniosek do TK. Może to zrobić np. grupa 50 posłów z inicjatywy posłanki Pawłowicz.

Dzięki przychylności Trybunału PiS może tym sposobem uchylić nie tylko ten przepis, ale i wiele innych, w których poszedł na ustępstwo wobec prezydenta podczas posiedzenia komisji lub jeszcze w trakcie tajnych negocjacji w Pałacu Prezydenckim.

Przypomnijmy: pierwszego dnia PiS mimo sprzeciwu prezydenckiej minister przegłosował poprawkę pozwalającą prokuratorom - podwładnym Ziobry - zgłaszać kandydatów na sędziowskich członków Krajowej Rady Sądownictwa. Drugiego dnia zaskoczył przedstawicieli prezydenta, wnosząc nieznane im poprawek do ustawy do SN. Trzeciego dnia - po groźbie prezydenta, że zawetuje ustawy "jeśli granice zostaną przekroczone" - PiS wycofał się z części swoich poprawek, m.in. z niektórych ograniczeń możliwości składania skargi nadzwyczajnej.

Czyżby więc Krystyna Pawłowicz niechcący zdradziła TVN-owi tajne plany prezesa Kaczyńskiego i zaprzepaściła tym szanse na udobruchanie prezydenta Dudy? Być może.

Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że wystąpienie min. Warchoła i jej własne miały być wyraźnym sygnałem do prezydenta: dziś już nie będziemy cię upokarzać, ale w końcu i tak postawimy na swoim.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze