Zgodnie z rzuconym w ostatniej chwili na stół pakietem 35 poprawek do ustawy o Sądzie Najwyższym, to od PiS-u, a w szczególności od ministra Ziobry będzie zależało, którzy sędziowie oraz inni prawnicy zostaną usunięci z zawodu. Dotyczyć ma to także sędziów SN, których prezydent obiecał przecież ocalić od wpływu ministra sprawiedliwości
PiS wniósł poprawki do projektu ustawy o Sądzie Najwyższym, których nie znali wcześniej przedstawiciele prezydenta. Ich generalna wymowa jest jasna: ograniczają kompetencje prezydenta na rzecz PiS i ministra Ziobry. Zofia Romaszewska, doradczyni Dudy, uważa, że prezydent taką ustawę zawetuje.
To, że Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński nie dogadali się co do wszystkich zmian w prezydenckich ustawach, wyszło na jaw już podczas wtorkowej (28 listopada 2017) debaty nad ustawą o Krajowej Radzie Sądownictwa. Gdy PiS zgłosił poprawkę, pozwalającą zgłaszać kandydatów do Rady grupom 25 prokuratorów podległym Zbigniewowi Ziobrze, prezydencka minister Anna Surówka-Pasek zaprotestowała. Mimo to, posłowie PiS z komisji sprawiedliwości poprawkę przegłosowali.
Oznacza to, że albo w tym punkcie do porozumienia między Kaczyńskim a Dudą nie doszło, albo że prezes PiS to porozumienie zerwał.
Ale w pracach nad ustawą o Sądzie Najwyższym PiS posunął się jeszcze dalej w lekceważeniu prezydenta.
Komisja rozpoczęła pracę nad ustawą o SN we wtorek ok. godz. 20. W nocy PiS zgłosił do niej pięć poprawek, które przede wszystkim wzmacniały pozycję nowo wprowadzanej Izby Dyscyplinarnej SN, która ma sądzić sędziów, adwokatów i prokuratorów. Zależność Izby od Prezesa SN malała. Zaproponowane w nocy zmiany opisaliśmy w tekście “PiS tworzy w Sądzie Najwyższym nową Izbę. To będzie Najwyższy Sąd do usuwania niewygodnych sędziów”.
W trakcie wznowionego w środę rano posiedzenia komisji - PiS przyniósł nowy zestaw 35 poprawek. Podobnie jak we wtorek, posłowie opozycji i eksperci biorący udział w posiedzeniu dostali je w ostatniej chwili. Zaskoczeni byli też przedstawiciele prezydenta: jego doradczyni Zofia Romaszewska i minister Surówka-Pasek.
Tym razem przedstawicielki prezydenta nie tylko nie zgadzały się z treścią poprawek, ale nawet jej nie znały.
To, że nie wszystkie poprawki były konsultowane z prezydentem wprost przyznał przewodniczący komisji Stanisław Piotrowicz (PiS): “Nie jest tak, że wszystkie szczegóły były uzgodnione. Bo nie były. Były uzgodnione najważniejsze propozycje i tego się trzymajmy” - powiedział reporterowi “Wyborczej”.
Zdezorientowani przedstawiciele prezydenta musieli szybko analizować poprawki na sejmowym korytarzu, co uchwycił dziennikarz WP.pl.
Zauważył też, że intensywnie SMS-ują.
Jeśli adresatem wiadomości był Andrzej Duda, to może mieć problemy z odpowiadaniem na pytania, bo przebywa w Wietnamie. Dziś spotykał się z tamtejszymi parlamentarzystami i brał udział w otwarciu biura Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Oprócz napiętego grafiku kontakt może utrudniać mu różnica czasu. Gdy w Warszawie Stanisław Piotrowicz rozpoczął prace nad ustawą nad SN, w Hanoi było wpół do trzeciej w nocy.
Andrzej Duda uzasadniając zawetowanie ustawy PiS o Sądzie Najwyższym, podkreślał, że nie można powierzyć ministrowi sprawiedliwości władzy nad decydowaniem, który sędzia może orzekać w Sądzie Najwyższym. Zaproponował w zamian, żeby decydował prezydent, co byłoby podobnie rażącym złamaniem konstytucji, ale przynajmniej wprowadzało dwa ośrodki politycznej kontroli nad wymiarem sprawiedliwości, a to zawsze stwarza szansę na jej osłabienie.
Tymczasem poprawki wniesione przez PiS wpływy Ziobry na powrót umacniają i ostentacyjnie ignorują całą argumentację prezydenta.
Andrzej Duda w swoim projekcie pozostawił ministrowi sprawiedliwości decydowanie o sprawach dyscyplinarnych sędziów niższych instancji, ale w sprawach przewinień sędziów SN zastrzegł, że postępowania może wszczynać prezydent, a nie minister. PiS chce, by wszczynać je mógł także Ziobro.
Większość poprawek PiS powiększa autonomię Izby Dyscyplinarnej, mającej karać m.in.: sędziów, adwokatów i prokuratorów. Jej prezesa, w przeciwieństwie do prezesów innych izb, nie powoływałby - jak tego chciał Andrzej Duda - prezydent, lecz sędziowie należący do tej izby, a ich z kolei wybierałaby opanowana przez PiS Krajowa Rada Sądownictwa.
Andrzej Duda utraciłby zatem kontrolę nad Prezesem Izby Dyscyplinarnej, która miała być nowym supersądem.
Prezes Izby Dyscyplinarnej zgodnie z poprawkami PiS zyskałby status równy Pierwszemu Prezesowi SN, którego zgodnie z konstytucją wybiera prezydent. Bez porozumienia z Prezesem Izby Dyscyplinarnej Pierwszy Prezes SN nie mógłby m.in. reprezentować SN przed Trybunałem Konstytucyjnym i parlamentem czy ustalać regulaminu SN.
Zgodnie z poprawkami PiS I Prezes nie miałby żadnej kontroli nad Izbą Dyscyplinarną, więc to od PiS-u, a w szczególności od Ziobry będzie zależało, którzy sędziowie oraz inni prawnicy zostaną usunięci z zawodu. Dotyczyć to będzie także sędziów SN, których prezydent obiecał przecież ocalić od wpływu ministra sprawiedliwości.
Co w tej sytuacji może zrobić Andrzej Duda? Ile żab może przełknąć? Trudno powiedzieć przed jego powrotem z Wietnamu. Nie wie tego nawet Zofia Romaszewska. Z jej wiedzy wynika jednak, że:
“Jeżeli ustawa będzie tak wyglądała, to prezydent powiedział, że zawetuje - moim zdaniem” - powiedziała “Wyborczej”.
Sam prezydent po dwóch wetach z lipca przyznał, że przekonała go do nich właśnie Zofia Romaszewska. Należy się od niego domagać, by posłuchał jej jeszcze raz.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze