0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Wladyslaw Czulak / Agencja Wyborcza.plFot. Wladyslaw Czula...

Zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych to element pakietu Fit for 55, który ma doprowadzić do obcięcia emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 roku (w porównaniu do 1990). W 2050 roku cała Unia Europejska ma być neutralna klimatycznie.

Transport jest tylko elementem całej układanki, choć budzi ogromne emocje. Według Europejskiej Agencji Środowiska ok. 1/4 całkowitej emisji CO2 w UE w 2019 roku pochodziło z sektora transportu, z czego 71,7 proc. z transportu drogowego. Samochody osobowe odpowiadają za 60,6 proc. wszystkich emisji CO2 z transportu drogowego w Europie. Stąd konieczność wprowadzenia zmian i ograniczeń na rynku motoryzacyjnym.

Sprzeciw wobec zakazu wyrażała polska ministra klimatu Anna Moskwa, mówiąc, że "Nie możemy i nie chcemy zabronić posiadania" samochodów. Krytycznie wyrażali się europosłowie i europosłanki. "W Czechach przemysł samochodowych odpowiada za 10 proc. PKB. Przekazujemy naszą przewagę Chińczykom, którzy produkują baterie" - mówiła Kateřina Konecna (Komunistická strana Čech a Moravy).

Europosłowie podnosili również argumenty dotyczące niewystarczającej infrastruktury ładowania, a także zbyt wysokich cen samochodów elektrycznych. Zakaz nie dotyczy samochodów z innymi nieemisyjnymi napędami - jak np. wodorowym- jednak te stanową maleńki procent rynku. "Problemem zakazu sprzedaży emisyjnych samochodów jest też to, że w praktyce będzie to oznaczało ograniczenie się do jednej technologii, czyli aut elektrycznych" – powiedział Pascal Arimont (Christlich Soziale Partei), cytowany przez motoryzacyjny portal autokult.pl.

340 głosów za

Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych mimo wszystko został przegłosowany podczas posiedzenia 14 lutego 2023.

340 europosłów i posłanek było za, 279 przeciw, a 21 osób się wstrzymało. To kolejny krok w stronę ostatecznego przyjęcia nowych regulacji. Pierwsza propozycja została zatwierdzona przez PE w czerwcu 2022 roku, a jesienią zakończyły się negocjacje trójstronne. Teraz zakaz musi zatwierdzić jeszcze Rada, po czym zostanie wpisany do Dziennika Urzędowego UE.

Jak już pisaliśmy w OKO.press, zakaz będzie dotyczył jedynie nowych samochodów spalinowych. Wciąż będzie można rejestrować używane auta z napędem benzynowym lub dieslem, będzie można poruszać się nimi po europejskich drogach.

PE wyjaśnia: "Nadal będzie można jeździć obecnymi samochodami. Nowe przepisy nie znaczą, że do 2035 r. wszystkie samochody na drogach nie będą emitować CO2. Jeśli teraz kupimy nowy samochód, możemy nim jeździć do końca okresu eksploatacji. Ale ponieważ średnia żywotność samochodu wynosi 15 lat, musimy zacząć w 2035 roku, aby do 2050 wszystkie samochody były neutralne pod względem emisji CO2".

Przeczytaj także:

Dalej Parlament tłumaczy, że kupowanie i sprzedaż używanych samochodów nie będzie zakazana, jednak "koszty paliwa, konserwacji, zakupu i ubezpieczenia mogą wzrosnąć".

Nie tylko zakaz sprzedaży aut spalinowych

Co jeszcze znalazło się w nowych regulacjach?

  • Zmniejszenie emisji CO2 wytwarzanych przez nowe samochody osobowe i dostawcze o 100 proc. do 2035 roku w stosunku do roku 2021. Pośrednie cele redukcji emisji na 2030 rok ustalono na 55 proc. dla samochodów osobowych oraz 50 proc. dla lekkich samochodów dostawczych.
  • Mali producenci samochodów (produkujący do 1000 sztuk rocznie) będą zwolnieni z zakazu, a ci produkujący od 10 tys. do 22 tys. sztuk nie zostaną objęci celem na 2030 rok. Mogą być zwolnieni ze stosowania się do nowych przepisów do końca 2035.
  • Od 2025 roku KE będzie publikować co dwa lata sprawozdanie oceniające postępy w kierunku bezemisyjnej mobilności drogowej.
  • Do 2030 roku producenci sprzedający najwięcej nieemisyjnych samochodów będą objęci systemem zachęt. Po 2030 roku zachęty zostaną wycofane.
  • Do grudnia 2026 KE ma monitorować różnicę między dopuszczalnymi wielkościami emisji a rzeczywistymi danymi dotyczącymi zużycia paliwa i energii.

"Rozporządzenie to zachęca do produkcji pojazdów bezemisyjnych i niskoemisyjnych. Zawiera ambitną rewizję celów na 2030 rok oraz cel zeroemisyjny na 2035 rok, który ma kluczowe znaczenie dla osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Cele te zapewniają przejrzystość dla przemysłu samochodowego oraz stymulują innowacje i inwestycje dla producentów samochodów. Kupowanie i poruszanie się bezemisyjnymi samochodami stanie się tańsze dla konsumentów, szybciej pojawi się rynek samochodów używanych" - mówił europoseł-sprawozdawca Jan Huitema (Renew).

Więcej ładowarek

Unia dąży do zwiększenia liczby samochodów elektrycznych na drogach, ale to się nie uda bez inwestycji. Konieczne będzie rozbudowanie sieci ładowarek wzdłuż dróg w całej wspólnocie. Według planu na głównych autostradach (należących do transeuropejskiej sieci transportowej) takie stacje pojawią się co 60 km (do 2026 roku). Do 2030 roku ich moc wzrośnie do 600 kW.

Na większości pozostałych autostrad i dróg ekspresowych stacje również mają stanąć co 60 km. Do 2030 roku mają mieć m.in. 300 kW, a do 2035 – 600 kW.

W sumie do 2025 na terenie UE ma działać przynajmniej milion ogólnodostępnych ładowarek. Think tank Transport&Envirnoment szacuje, że do 2030 będziemy potrzebować 3 milionów. Firma EY w swoim raporcie przewiduje, że pięć lat później liczba ta powinna skoczyć do 9 mln.

Unia planuje również, że do 2028 roku co 100 km na głównych europejskich trasach miałyby być dostępne także ładowarki wodorowe. Łączna moc stacji ładowania powinna rosnąć wraz z każdym zarejestrowanym samochodem elektrycznym.

Rozbudowa sieci ładowarek samochodów elektrycznych będzie sporym wyzwaniem dla Polski. Obecnie mamy ok. 2,5 tys. stacji. To jedna z najrzadszych sieci: Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych wyjaśniał w rozmowie z portalem Teraz Środowisko, że na 100 km dróg przypada u nas 0,7 stacji ładowania. Dla porównania w najbardziej rozwiniętych rynkach jest to 64,3 stacje (Holandia), 57,9 stacji (Luksemburg) i 25,8 stacji (Niemcy).

Konieczna będzie także modernizacja sieci energetycznych. Jak wyliczyli eksperci z firmy EY, w latach 30. zapotrzebowanie na prąd wzrośnie o 30 proc., a obciążenie sieci zwiększy się przede wszystkim w czasie największego zapotrzebowania, czyli w nocy, gdy ładować się będzie najwięcej samochodów.

Nowe auto, duże koszty

Krytycy zakazu sprzedaży "spalinówek" podnoszą również argument wysokich cen pojazdów elektrycznych. Rzeczywiście - przeciętny mieszkaniec UE może odbić się od cenników nowych samochodów (choć, przypomnijmy, nadal można zainwestować w używanego elektryka, a zakaz nie obejmie również używanych aut spalinowych).

Według portalu Wybór Kierowców najtańszym samochodem elektrycznym na polskim rynku jest Dacia Spring, której cena w podstawowej wersji jeszcze pod koniec 2022 roku wynosiła 95 tys. zł. W lutym 2023 producent na swojej stronie internetowej proponuje cenę bazową nowej wersji Spring na poziomie 106 tys. Za 100-120 tys. można kupić nowego smarta albo Fiata 500 w wersji elektrycznej.

Każdy, kto chce mieć nowy samochód elektryczny, może skorzystać z rządowego programu Mój Elektryk. Przy zakupie samochodu tańszego niż 225 tys. zł osoba fizyczna może dostać dopłatę 18 750 zł. Na jeszcze większe wsparcie mogą liczyć przedsiębiorcy, a kwota dopłaty zależy od rodzaju pojazdu i prognozy rocznego przebiegu.

Izera "na właściwej ścieżce"?

Tanim elektrykiem miała być produkowana w Polsce Izera. Jego cena? To na razie zagadka. "Zanim samochód wejdzie do sprzedaży minie trochę czasu. Jeszcze wiele się może zmienić, od cen podzespołów zaczynając" – mówił dziennikarzom Paweł Tomaszek, rzecznik ElectroMobility Poland. To spółka, zajmująca się wielkim projektem polskiego elektryka, powołana w 2016 roku przez państwowe spółki Enea, Polska Grupa Energetyczna, Tauron i Energa.

"Podtrzymujemy jednak to, co mówiliśmy już wcześniej: Izera będzie tańsza w porównaniu do innych samochodów tej samej klasy" - dodawał Tomaszek.

Kiedy zobaczymy pierwsze Izery na drogach? To kolejna zagadka. Na razie wiadomo, że w grudniu 2025 roku ma ruszyć zakład produkcyjny w Jaworznie. Rocznie ma produkować 100 tys. samochodów. "Projekt jest na właściwej ścieżce" - powiedział premier Mateusz Morawiecki, który od dawna jest entuzjastą elektryków. W 2017 roku zapowiadał, że do 2025 będziemy mieć w kraju "milion samochodów elektrycznych".

Stan na początek 2023: 61,5 tysięcy.

Nowe normy też dla ciężarówek

Komisja Europejska w dniu głosowania europarlamentarzystów nad zakazem sprzedaży aut spalinowych opublikowała kolejne propozycje dotyczące transportu. Tym razem chodzi o samochody ciężarowe oraz autobusy miejskie. Odpowiadają one za 6 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych w UE i 25 proc. emisji z transportu.

KE rekomenduje, żeby w 2030 roku wszystkie autobusy miejskie były nieemisyjne. W przypadku ciężarówek normy miałyby być wprowadzane stopniowo.

KE zakłada:

  • redukcję emisji o 45 proc. do 2030 roku (w porównaniu do 2019);
  • 65 proc. redukcji emisji do 2035 roku;
  • oraz o 90 proc. od 2040 roku.

Propozycje powinny być ambitniejsze - komentuje organizacja Transport&Enivironment. "Cel wyznaczony przez UE jest mniej restrykcyjny niż plany samych producentów samochodów ciężarowych. Zdaniem T&E ustawodawcy powinni nakazać redukcję emisji CO2 o 65 proc. do 2030 r., co odpowiada celom sprzedaży ciężarówek zeroemisyjnych ogłoszonym już przez Daimler Truck i Volvo Trucks" - piszą eksperci.

Teraz nad normami dla aut ciężarowych będzie debatować PE oraz rządy krajów członkowskich. Możliwe, że nowe przepisy zostaną przyjęte jeszcze w tym roku.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze