Około 300 przestępców seksualnych związanych z Kościołem, co najmniej 1100 ofiar – taką skalę pedofilii w środowisku kościelnym w okresie PRL ujawnili dziennikarze "Rzeczpospolitej". Autorzy dziennikarskiego śledztwa przekonują, że to dopiero wierzchołek góry lodowej
"Lektura tych ustaleń już teraz rodzi pytanie, czy nie będzie konieczna poważna korekta obrazu Kościoła w czasach komunistycznych" – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" o. Adam Żak, koordynator Konferencji Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży. Dziennikarze Tomasz Krzyżak i Piotr Litka przeprowadzili kwerendę archiwalnych dokumentów m.in. w Instytucie Pamięci Narodowej (IPN) i Archiwum Akt Nowych (AAN), na podstawie których oszacowali liczbę ofiar i sprawców przestępstw seksualnych w Kościele w czasach PRL.
Wśród przestępców są nie tylko księża, rekolekcjoniści, badacze Pisma Świętego, budowniczowie sanktuariów, autorzy kościelnych śpiewników, bracia zakonni, klerycy, a także kościelny i organista. W sumie około 300 osób.
W czasach PRL władze zajmowały się co najmniej 121 takimi przypadkami – 72 sprawy zakończyły się wyrokami skazującymi. 24 umorzono, jak pisze "Rzeczpospolita", w wątpliwy sposób. Chodzi np. o presję nakładaną na ofiary przez ich otoczenie, żeby wycofać oskarżenia, a także o wykorzystywanie amnestii.
"Rzeczpospolita" podaje przykład ks. Eugeniusza Makulskiego, budowniczego bazyliki w Licheniu. W 1963 roku milicjant przyłapał go w publicznej łaźni z 14-letnim chłopcem. Duchowny za pieniądze "na kino" kazał dziecku go onanizować. Podczas procesu świadkowie zeznawali, że ks. Makulski miał "dobierać się" również do innych chłopców. W maju 1964 roku sprawa trafiła do sądu w Lublinie, jednak dwa miesiące później sąd na posiedzeniu niejawnym umorzył sprawę na mocy dekretu o amnestii. Nie ma żadnych dowodów na to, żeby został ukarany przez władze zakonne.
W 11 badanych sprawach podejrzanych z zarzutów oczyszczono. Co do 14 nie udało się znaleźć końcowego efektu postępowania.
Co więcej, dane dotyczące przestępstw seksualnych wobec małoletnich zbiera Konferencja Episkopatu Polski. Z tych danych wynika, że w 177 sprawach do krzywd doszło przed rokiem 1990.
Liczba ofiar jest przybliżona. Zidentyfikowani przez dziennikarzy sprawcy skrzywdzili co najmniej 520 osób. Drugie tyle mogli skrzywdzić sprawcy, których w swoich archiwach odnotowała KEP. Biorąc pod uwagę błędy statystyczne, "Rzeczpospolita" szacuje, że ofiar było co najmniej 1100.
Dziennikarze opublikowali również listę osób podejrzanych i skazanych za przestępstwa seksualne w okresie PRL. Wśród nich zarówno przypadki, które zakończyły się wyrokiem, jak i te umorzone oraz takie, w których ostatecznego rozstrzygnięcia nie udało się ustalić.
W OKO.press omawiamy kilka z nich:
Na liście sprawców znalazł się również ksiądz Michał Czajkowski z archidiecezji wrocławskiej, profesor zwyczajny, biblista, działacz ekumeniczny. Był m.in. współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, członkiem Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego”. W 1960 dwóch chłopców opowiedziało swoim rodzicom o tym, co robił im Czajkowski – miał dotykać ich narządów płciowych i płacić im za to, żeby oglądali, jak się rozbiera.
Postepowania nie wszczęto, ale powiadomiono bezpiekę. W rozmowie z funkcjonariuszem SB Czajkowski przyznał się do wykorzystywania chłopców. W zamian za zatuszowanie sprawy zgodził się na współpracę i przyjął pseudonim „Jankowski”. "Życie Warszawy" w 2006 roku poinformowało, że był tajnym współpracownikiem. Jednak szczegółów przyczyny werbunku jeszcze wtedy nie znano - dotarła do nich "Rzeczpospolita".
Ksiądz Czajkowski pytany przez dziennikarzy zaprzeczył, że molestowanie chłopców było przyczyną werbunku. Opowiedział, że w 1960 roku pomagał jednemu chłopcu zejść z drzewa i nie wie, co chłopiec powiedział ojcu. "Widocznie ktoś tam postanowił stworzyć opowieść dla uderzenia w niewygodnego księdza” – odpisał dziennikarzom. W jego dokumentach nie ma jednak śladów po innej historii "na tle obyczajowym", która mogłaby doprowadzić do werbunku.
Z zebranych dowodów wynika, że ofiary i ich bliscy zazwyczaj w pierwszej kolejności zwracali się do władz kościelnych po pomoc. Jeśli to nie przynosiło skutku, zgłaszali się na milicję. Mimo tego wiele spraw zostało umorzonych lub kończyło się - jak sprawa ks. Czajkowskiego – werbunkiem do tajnych służb.
Kościół również nie chciał karać sprawców. Stosowano klasyczne przenosiny między parafiami czy diecezjami, niektórzy byli wysyłani za granicę. To, że popełnili przestępstwo, wcale nie stawało na drodze do kariery - zostawali dziekanami, przełożonymi, honorowano tytułami, a nawet nazywano na ich cześć ulice. Niektórzy trafili do leksykonu duchownych represjonowanych w PRL.
Pobłażliwość biskupów pomimo upływu lat się nie zmienia, co pokazały dziesiątki medialnych publikacji o tuszowaniu przestępstw na tle seksualnym w Kościele. Wiele z nich opisywaliśmy w OKO.press:
To właśnie m.in. medialne doniesienia spowodowały, że papież Franciszek w 2019 roku wprowadził wytyczne „Vos estis lux mundi” („Wy jesteście światłością świata”). Miały one pomóc w zapobieganiu i zwalczaniu przestępstw, a także w rozliczaniu tuszujących je hierarchów.
Najważniejszą zmianą było ustalenie osobnej kategorii wykroczeń. Chodzi o „działania lub zaniechania, mające na celu zakłócanie lub uniknięcie dochodzeń cywilnych lub kanonicznych, administracyjnych lub karnych, przeciwko duchownemu lub zakonnikowi w związku z przestępstwami [m.in. molestowania seksualnego małoletnich do 18. roku życia i posiadania pornografii dziecięcej – przyp.]”.
Watykan postanowił zrobić z polskiego Kościoła poligon doświadczalny dla nowych przepisów. Zaraz po ich wprowadzeniu zaczął się zajmować kilkunastoma przypadkami z Polski. W czerwcu 2022 roku pisaliśmy w OKO.press o ukaraniu bądź upomnieniu dziewięciu z nich. Najbardziej "dotkliwą" karę nałożono na kard. Henryka Gulbinowicza – ponieważ nie tylko tuszował przestępstwa, ale sam wykorzystywał seksualnie oraz współpracował z SB. Został ukarany m.in. zakazem pochówku w katedrze oraz zakazem używania insygniów biskupich.
Według szacunków "Rzeczpospolitej", średnio na jednego sprawcę przypada cztery-pięć ofiar. Rekordzista skrzywdził 30 chłopców. Na liście kościelnych przestępstw jest wykorzystywanie dzieci, zmuszanie do masturbacji, dotykanie miejsc intymnych, wielokrotne gwałty, zmuszanie do aborcji. Są ofiary, które zachodziły w ciążę i umierały przy porodzie.
Te 1100 historii cierpienia to dopiero wierzchołek góry lodowej. Autorzy zwracają uwagę na potrzebę pogłębionych badań, analizy archiwów IPN i AAN i porównania ich z archiwami kościelnymi. "Niewykluczone, że zrobi to specjalny zespół, który zamierza powołać Konferencja Episkopatu Polski" – pisze "Rzeczpospolita".
W 2019 roku Konferencja Episkopatu Polski przeprowadziła pierwszą kwerendę dotyczącą nadużyć seksualnych w polskim Kościele - chodziło jednak o przestępstwa od 1990 (a nie, jak w omawianym artykule: do 1990).
Z zebranych danych wynika, że w ciągu 30 lat biskupi otrzymali zgłoszenia dotyczące 632 duchownych, którzy mieli wykorzystać seksualnie 993 osób poniżej 18. roku życia.
Jak pisał w OKO.press Sebastian Klauziński, kwerend autorstwa polskiego episkopatu nie sposób jednak porównywać z raportami z innych krajów Zachodu. W Polsce dane do kwerendy zostały zbierane przez KEP za pomocą dobrowolnych formularzy rozesłanych do wszystkich kurii diecezjalnych oraz męskich jurysdykcji zakonnych. Dane analizował i przygotował do publikacji Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Prace trwały zaledwie pół roku, raport ma tylko kilkanaście stron, a biskupi nie dopuścili do badania niezależnych ekspertów.
Dla porównania: w Portugalii Kościół powołał specjalną komisję, na której pracę wydał ok. 200 tys. euro. Działa jednak niezależnie, a w jej skład weszli eksperci na czele z psychiatrą dziecięcym Pedro Strechtem. Z prac komisji wynika, że od 1950 roku 4 815 dzieci zostało wykorzystanych seksualnie przez portugalskich duchownych.
Inny przykład: Niemcy. Tam prace nad raportem trwały trzy lata. Niemiecki episkopat zlecił przygotowanie raportu naukowcom z czterech świeckich ośrodków badawczych, specjalizujących się w psychiatrii, kryminologii i gerontologii.
Raport ujawnił, że latach 1946-2014 co najmniej 1 670 duchownych wykorzystywało seksualnie 3 677 dzieci i nastolatków.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze