0:000:00

0:00

Dziś Michael R. Pence wystąpi w Warszawie na uroczystościach upamiętniających wybuch II wojny światowej, napaść Niemiec na Polskę. Będzie przemawiał po prezydencie Polski i prezydencie Niemiec.

Pence zastąpi Trumpa, który odwołał w ostatniej chwili przyjazd, bo - jak ogłosił - musi zostać z powodu huraganu Dorian zagrażającego Florydzie.

Komentatorzy się spodziewają, że Pence zapowie dziś na pl. Piłsudskiego zwiększenie obecności wojskowej USA w Polsce. Nie wiadomo czy wiceprezydent USA poprze żądania przez polski rząd reparacji wojennych od Niemiec, nie wiadomo także, czy nie poruszy sprawy odszkodowań za mienie żydowskie, czego od polskich władz domagają się środowiska żydowskie w USA.

[Aktualizacja: te oczekiwania nie potwierdziły się. Ani słowa o wizach i reparacjach]

Pewnie padnie także dużo gromkich i słusznych słów o cierpieniu i bohaterstwie Polaków. Słuchając tego warto wiedzieć, kto to mówi.

Miał zapewnić głosy religijnej prawicy

W amerykańskim systemie politycznym stanowisko wiceprezydenta ma szczególny charakter: poza prestiżem (i szansą na zajęcie miejsca prezydenta, jeśli ten umrze lub ustąpi z urzędu) daje politykowi niewiele - a najmniej realnej władzy.

W praktyce więc wybór kandydata na wiceprezydenta liczy się najbardziej w kampanii wyborczej: kandydat czy kandydatka mają przyciągnąć głosy potrzebnej grupy wyborców.

W przypadku Mike’a Pence’a, wiceprezydenta u boku Trumpa jego nominacja była gestem w stronę konserwatywnej i religijnej prawicy, która stanowi ważną część partii republikańskiej.

Stratedzy kampanii Trumpa obawiali się, że on sam może być dla konserwatystów trudny do zaakceptowania (jak się okazało, obawiali się niesłusznie, ale w czasie kampanii 2016 roku nie było tego jeszcze wiadomo).

Trump w ogóle nie pasował do pruderyjnych i rozmodlonych religijnych konserwatystów. Rozwodził się dwa razy, zdradzał żony, notorycznie kłamał, do religii było mu daleko.

Pence miał przekonać wyborców z tzw. „Bible belt” - „pasa biblijnego”, czyli głęboko konserwatywnego południa, oraz ze Środkowego Zachodu, że na Trumpa warto głosować i że konserwatywne wartości będą ważne dla jego przyszłej administracji.

Mike Pence, gubernator stanu Indiana, był także przedstawicielem tradycyjnych elit partii republikańskiej, które na Trumpa patrzyły długo z nieufnością i których kandydatów pobił w walce przedwyborczej.

Dla obserwatorów z lewej strony ostentacyjna lojalność Pence’a wobec Trumpa była świadectwem kapitulacji republikanów wobec populizmu prezydenta, agresywnego, miotającego wyzwiska wobec przeciwników i krytyków oraz notorycznie mijającego się z prawdą.

„Jego główną rolą było odgrywanie roli głównego normalizatora Trumpa” - pisał po inauguracji Trumpa i Pence’a komentator bliskiego lewicy magazynu „Mother Jones”.

Przeciwnik gejów, lesbijek, aborcji i wsparcia dla ubogich

Kim jest 60-letni Mike Pence? Zawodowym politykiem, obecnym na szczytach amerykańskiej gry o władzę od dwóch dekad. Starannie pielęgnował wizerunek człowieka uczciwego i zrównoważonego, wyrzekającego się agresywnej taktyki w walce wyborczej.

W 1990 roku Pence walczył o miejsce w Kongresie USA i przegrał - m.in. dlatego, że jego przeciwnik prowadził bardzo ostrą negatywną kampanię. Oświadczył wówczas, że sam wyrzeka się tego typu ataków w polityce, ponieważ są czymś złym - odciągają uwagę wyborców od najważniejszych spraw.

Trump zabiegał o poparcie religijnych konserwatystów bardzo wytrwale i konsekwentnie. Spotykał się z ich najważniejszymi przywódcami i m.in. obiecał im, że nominuje do Sądu Najwyższego USA sędziów, którzy przeforsują zakaz aborcji.

Pence jest z wykształcenia prawnikiem, ojcem trójki dzieci, przykładnym mężem i wzorowym konserwatystą. Po dwóch nieudanych próbach został wybrany do Kongresu USA w 2000 roku i zasiadał w nim do 2012, kiedy wygrał wybory na gubernatora stanu Indiana.

W Kongresie systematycznie głosował przeciwko ustawom zapobiegającym dyskryminacji osób LGBT. Wspierał federalne ustawodawstwo zakazujące małżeństw jednopłciowych (którego nie udało się jednak prawicy przeforsować). Głosował przeciw ustawie zmierzającej do skuteczniejszego ścigania przestępstw z nienawiści wymierzonych przeciwko osobom LGBT.

W 2009 Pence był jednym z inicjatorów ustawy, która uniemożliwiałaby uzyskanie obywatelstwa dzieciom urodzonym w USA w rodzinach nielegalnie przebywających tam imigrantów.

Zgodnie z amerykańską konstytucją obywatelem USA zostaje każde dziecko urodzone na terenie USA, nawet wówczas, kiedy jego rodzice przebywają tam tymczasowo lub nielegalnie. Był zwolennikiem budowy muru na granicy z Meksykiem zanim jeszcze Trump wszedł do amerykańskiej polityki.

Pence ograniczał także prawo mieszkanek stanu Indiana do aborcji i podpisał prawo, zgodnie z którym lekarze przeprowadzający aborcję mogą być karani za spowodowanie śmierci (ang. „wrongful death”) wówczas, jeśli dokonają ją poza ściśle przewidzianymi przez prawo stanowe sytuacjami. Obcinał pieniądze ze stanowego budżetu na planowanie rodzin oraz walkę z epidemią HIV/AIDS.

Wreszcie - w marcu 2015 roku - Pence podpisał stanowe prawo, które pozwala odmówić właścicielom firm wykonania usług dla gejów i lesbijek z powodów religijnych. Wywołało to kampanię protestów ze strony sportowców, celebrytów i wielkich korporacji. Niektóre z nich zrezygnowały z planowanych inwestycji w Indianie.

Lojalnie broni kłamstw Trumpa

Trump wywrócił wszystkie dotychczasowe pryncypia partii republikańskiej do góry nogami. Jest wrogiem wolnego handlu i wyraża się pochlebnie o Putinie, a krytykuje demokratycznych sojuszników USA w Europie. Systematycznie upokarzał też kandydata na wiceprezydenta już w czasie kampanii. „Wybrałem go z powodu troski o jedność w partii, szczerze mówiąc” - oświadczył Trump, komunikując wybór Pence’a na kandydata na wiceprezydenta. Trudno w tym doszukać się entuzjazmu.

Trump krytykował większość przedsięwzięć politycznych Republikanów z ostatnich lat. Pence wspierał umowę NAFTA - strefę wolnego handlu z Meksykiem i Kanadą ustanowioną za prezydentury Demokraty Billa Clintona. Trump ją krytykował, uznając, że sąsiedzi wykorzystują USA. Pence popierał wojnę w Iraku, rozpoczętą amerykańską inwazją w 2003 roku. Trump uznał ją za „katastrofę”.

Kiedy Trump ogłaszał kandydaturę Pence’a, miał jeszcze do powiedzenia o nim tyle, że „dobrze wygląda”. Kiedy wspominał o jego dorobku i zaletach, czytał - i to niezbyt starannie - z notatek. To bardzo dziwne przemówienie można

">zobaczyć tutaj.

Podczas debaty wiceprezydenckiej w październiku 2016 roku Pence wypłacił się Trumpowi w szczególny sposób - zaprzeczając, że powiedział o nim rzeczy, które Trump powiedział na pewno, ponieważ zostały zarejestrowane przez kamery.

Np. kiedy jeden z przeciwników z partii zarzucił Pence’owi i Trumpowi wychwalanie Władimira Putina. Pence zaprzeczył - podczas gdy zarówno Trump, jak i sam Pence robili to wielokrotnie w telewizji.

Pence wielokrotnie tłumaczył Trumpa z różnych kłamstw i agresywnych ataków na inne osoby. Kiedy np. Trump powiedział, że Obama był prawdziwym „założycielem” ISIS - państwa islamskiego! - Pence tłumaczył w telewizji, że Trump w istocie co innego miał na myśli.

Oto jeden z niedawnych przykładów sytuacji, w których Pence bronił jawnych kłamstw Trumpa. W styczniu 2019 roku Trump powiedział, że byli prezydenci USA popierają jego pomysł budowy muru na granicy z Meksykiem. Dziennikarze szybko ustalili, że to nieprawda - wszyscy byli prezydenci zaprzeczyli.

W czasie wywiadu telewizyjnego w „TODAY Show” w telewizji NBC Pence musiał się z tego tłumaczyć. Mówił wówczas, że Trump odniósł tylko „wrażenie”, że poprzedni prezydenci chcieli, aby zbudował mur.

Jego tłumaczenia można posłuchać tutaj. Warto przyjrzeć się mimice twarzy Pence'a:

View post on Twitter

Jak to mówią zapowiadacze w amerykańskiej telewizji: „Enjoy the show".

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze