Bolesław Piecha, poseł PiS, powiedział, że liczby zgonów w Polsce w 2020 roku nie są „wyjątkowo złe" i że „nie dało się ich uniknąć". Trudno zarzucić mu niewiedzę. To cyniczny przekaz PiS. Pod względem nadwyżkowych zgonów na milion mieszkańców jesteśmy drudzy w UE
Wyobraź sobie, drogi czytelniku, że rok temu, ktoś mówi ci, że w 2020 roku umrze ponad 70 tys. Polek i Polaków więcej niż rok wcześniej, że liczba zgonów będzie największa od II wojny światowej. Czy poczułbyś wówczas, że jest to dramat, z którego rządzący PiS nie będzie się w stanie wytłumaczyć? Jeśli odpowiedziałbyś tak na to pytanie, to zdecydowanie nie doceniłbyś zdolności rządzącej Polską partii do zbagatelizowania każdego, nawet najtragiczniejszego problemu.
W TVN24 27 stycznia rano dziennikarz Konrad Piasecki zapytał posła PiS Bolesława Piechę o to, jakie świadectwo rządowej strategii walki z epidemią wystawia liczba 485 tys. zgonów w 2020 roku.
Po głębokim westchnięciu i chwili zastanowienia Piecha odpowiedział:
Piecha kontynuował: „natomiast wirus i choroba COVID-19 pokazała nam, jaka jest groźna. Wydaje mi się, że chyba nie dałoby się uniknąć tej ilości zgonów. Wydaje mi się, że system ochrony zdrowia […] zdał egzamin, mimo oczywiście pewnych zdarzeń niepożądanych i niedogodności, które chyba w takich masowych sprawach się zdarzają i zdarzać się muszą. Statystyka jest w tej sprawie nieubłagana”.
Jeśli chodzi o ostatnie zdanie – musimy się zgodzić. Statystyka rzeczywiście jest nieubłagana. O niej za chwilę. Niestety w pozostałych kwestiach poseł Piecha bardzo się tutaj myli. Być może to element strategii PiS – wszyscy politycy partii władzy, gdy są w mediach pytani o nadwyżkowe zgony, starają się problem bagatelizować. Stąd dwa razy „chyba”, stąd „myślę”, „wydaje mi się”. Klasyczne językowe rozmywanie sprawy. Nic dziwnego – mamy 70 tys. zgonów więcej niż rok wcześniej – to jasny sygnał, że są one wynikiem epidemii.
Część z tych zgonów to wina polityki władzy – nieodpowiedzialnych i niespójnych komunikatów, późnego reagowania. Także rozprężenia wśród władzy, która zamiast dawać przykład, sama łamała własne rozporządzenia. A przez to zmęczeni ludzie również zaczęli je ignorować.
Efektem są zgony, których dało się uniknąć. PiS stara się rozmyć odpowiedzialność i mówić, że nikt w Europie z epidemią we własnym kraju sobie nie poradził. Ale dane na temat zgonów temu przeczą. Można było wypaść dużo lepiej niż Polska i nasz rząd.
Bo chociaż w całej Europie liczba nadwyżkowych zgonów jest ogromna, to Polska na tym tle wypada fatalnie. Piecha jako lekarz, musi zdawać sobie z tego sprawę. Przejdźmy więc do danych.
Według danych miesięcznych z Rejestrów Stanu Cywilnego w 2020 roku zanotowano w Polsce 478 658 zgonów. To o 73 710 więcej niż średnio w latach 2016-2019.
W porównaniu z rokiem 2019, w którym według danych RSC zmarło 410 981 osób, w roku pandemii zmarło o 67 677 osób więcej, co oznacza wzrost o 16,5 proc. Najgorszy był listopad 2020 – zmarło prawie dwa razy więcej osób (o 97,2 proc.) niż w listopadzie 2019.
Oficjalna liczba zmarłych z powodu COVID-19 w Polsce to na 27 stycznia 36 054 osób. Ale tutaj mamy także osoby zmarłe już w 2021 roku. Oficjalne zgony na COVID-19 w 2020 roku w Polsce to „zaledwie” 28 951.
Porażające liczby – bo oznaczają one, że taki był rzeczywisty koszt pandemii mierzony ludzkim życiem. To tak, jakby w 2020 roku z powierzchni Polski zniknęło miasto wielkości Konina.
W OKO.press szczegółową analizę nadwyżkowych zgonów w Europie w 2020 roku przeprowadziła Miłada Jędrysik. Bez względu na to, z której strony spojrzeć na dane, Polska w Europie wypada fatalnie. Mamy prawie najwyższy wzrost śmiertelności w stosunku do 2019 roku:
Profil Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego na Facebooku opublikował 22 stycznia zestawienie nadwyżkowych zgonów w Europie na milion mieszkańców w 2020 roku w stosunku do średniej z lat 2015-2019.
Zdecydowanych „liderów” tego makabrycznego zestawienia jest dwóch: Bułgaria, a zaraz za nią Polska. Tylko te dwa kraje przekroczyły granicę dwóch tys. zgonów nadwyżkowych na milion mieszkańców. Trzy kolejne kraje – Hiszpania, Słowenia i Belgia – mają wynik w okolicach 1,5 tys.
Wzrost zgonów powyżej średniej w listopadzie – 97,2 proc., to „rekord” także w porównaniu z nadmiarowymi zgonami na wiosnę w Hiszpanii czy we Włoszech.
Z tych wszystkich smutnych danych trudno wyciągnąć inny wniosek niż to, że Polska przeżyła w 2020 roku tragedię, która nie musiała mieć takich rozmiarów. Bagatelizując ją, politycy PiS obrażają pamięć ofiar wirusa SARS-COV-2. To, że nie są skłonni do brania odpowiedzialności za własne błędy, wiedzieliśmy od dawna.
Dane odpowiadają posłowi również na jego słowa: „Wydaje mi się, że chyba nie dałoby się uniknąć tej ilości zgonów”. Posłowi może się coś wydawać, ale większość krajów Europy uniknęła dramatu, który przeżyła Polska przede wszystkim jesienią 2020. Można więc było uniknąć przynajmniej części zgonów.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze