0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

Polska nie zdążyła dogadać się z Czechami przed startem postępowania w sprawie kopalni Turów. Proces przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej ruszył dzisiaj, 9 listopada 2021, jednak według planu może potrwać jeszcze długie miesiące. Unijni sędziowie odstąpią od rozpatrywania sprawy, jeśli Czesi wycofają skargę przeciwko Polsce. Nieuchronne są za to kary, które wynikają ze zignorowania wcześniejszego postanowienia Trybunału. Ten w maju 2021 orzekł, że Polska musi zaprzestać wydobycia w pobliżu czeskiej granicy do momentu rozstrzygnięcia sporu z naszymi południowymi sąsiadami.

Sądowy spór i kary, których mogliśmy uniknąć

Przypomnijmy: Czesi zdecydowali się pójść do TSUE po trwających prawie dwa lata rozmowach ws. dalszej działalności Turowa. Kopalnia odkrywkowa położona niemal na trójstyku polskiej, niemieckiej i czeskiej granicy ma pozbawiać Czechów dostępu do wody. To dlatego, że działanie odkrywek węgla brunatnego wpływa na powstawanie tak zwanego leju depresyjnego – czyli terenu obniżonego poziomu wód gruntowych, które trzeba stale odpompowywać, by nie zalewały kopalni. Ministerstwa Klimatu mimo to zdecydowało, że kopalnia będzie działać do 2044 roku, zbliżając się z zasięgiem wydobycia do czeskiej granicy.

Trybunał po wstępnym rozpoznaniu sprawy zdecydował, że Polska powinna tymczasowo zamknąć kopalnię, by nie wpływać na ewentualne dalsze szkody. Problem w tym, że Turów jest częścią większego kompleksu wydobywczo-energetycznego i dostarcza paliwo do pobliskiej elektrowni w Bogatyni. Wg jej właścicieli – Polskiej Grupy Energetycznej – jak i przedstawicieli polskiego rządu, bez węgla z Turowa wytwarzanie prądu stanie się tam niemożliwe. Wtedy Polska będzie miała problemy z dostawami energii – szczególnie po awarii nowego bloku energetycznego w Jaworznie.

Polska nie zastosowała się do postanowienia TSUE, za co polski rząd otrzymał już pierwszy rachunek. Pierwsze wezwanie do zapłaty nałożonych na Skarb Państwa kar opiewa na 25 milionów euro. Rząd ma 45 dni na wyjaśnienie i uregulowanie należności. Polski dług wobec Komisji Europejskiej rośnie o pół miliona euro dziennie. Brukselscy urzędnicy sugerują, że jeśli go nie uregulujemy, to należności mogą zostać potrącone ze środków przewidzianych dla naszego kraju w unijnym budżecie.

Przeczytaj także:

Szkody w Czechach „hipotetyczne”?

O zamknięciu kopalni Turów może zdecydować ostateczny wyrok Trybunału, którego skład we wtorek zebrał się na pierwszą rozprawę dotyczącą polskiej kopalni. Posiedzenie złożonej z 15 członków Wielkiej Izby TSUE nie dało na razie żadnego rozstrzygnięcia. Sędziowie jedynie wysłuchali obu stron sporu.

Rozprawa nie była transmitowana, a na sali znalazło się miejsce dla ograniczonej liczby dziennikarzy. Z ich relacji wynika, że obie strony zupełnie przemilczały temat trwających polsko-czeskich negocjacji dotyczących Turowa. Przedstawiający polskie stanowisko pełnomocnik rządu Damian Krawczyk całkowicie odrzucił czeskie żądania. Jego zdaniem wniosek naszych sąsiadów jest obarczony podstawowym błędem – odwołuje się bowiem do „przyszłych, hipotetycznych okoliczności”, które mogą wystąpić w związku z działalnością kopalni. Jak dodawał, Polska w procesie przedłużania koncesji nie była zobowiązana do przeprowadzenia analizy środowiskowej i konsultacji społecznych w zakresie, o jaki ubiegali się Czesi. W ten sposób odpowiedział przewodzącemu TSUE Koenowi Lenaertsowi, który wyraził wątpliwości dotyczące sposobu informowania społeczeństwa o dalszych inwestycjach w Turowie.

Zupełnie inny punkt widzenia przedstawił wiceminister spraw zagranicznej Republiki Czeskiej Martin Smolek. Jak podkreślił, opinia publiczna nie miała wystarczającego dostępu do informacji dotyczących polskich planów, a jej udział w konsultacjach był mocno ograniczony. Polska strona nie dopuściła do nich organizacji Frank Bold i czeskiego oddziału Greenpeace’u – stwierdził Smolek. W podobnym duchu wypowiadał się również przedstawiciel Komisji Europejskiej. Jak mówił, inwestycja powinna być rzetelnie sprawdzona pod kątem wpływu na środowisko.

Negocjacje na ostatniej prostej?

Pierwsza rozprawa przed Trybunałem odbyła się w trakcie przeciągających się negocjacji dotyczących Turowa. Optymistycznie na ich temat wypowiedział się obecny w Luksemburgu wiceminister klimatu, Piotr Dziadzio. „Chcielibyśmy, by przybliżyły one nas do porozumienia z czeską stroną bez udziału Trybunału” - mówił urzędnik dziennikarzom.

Trwające rozmowy pozytywnie skomentował również Martin Smolek. Przedstawiciel czeskiego rządu stwierdził, że wszystkie punkty porozumienia w sprawie turoszowskiego kompleksu zostały już uzgodnione, a dokument czeka jedynie na ostateczną akceptację przez obie strony. W poniedziałek polskie ministerstwo klimatu ogłosiło, że Warszawa czeka na przesłanie pisemnej wersji tekstu ugody przygotowanej przez rząd w Pradze.

Jak pisaliśmy w OKO.press, ostatnie doniesienia dotyczące negocjacji mówiły o jednorazowym, opiewającym na 50 mln euro odszkodowaniu za działanie kopalni. 15 milionów miałoby wpłynąć bezpośrednio na konto czeskiego rządu, reszta zasiliłaby przygraniczny kraj liberecki (odpowiednik polskiego województwa). Czesi zażądali również dostępu do dokumentacji opisującej działanie kopalni na otoczenie i budowy szczelnej bariery, ograniczającej odpływ wody z czeskich miejscowości.

Kierująca ministerstwem klimatu Anna Moskwa w zeszłym tygodniu zapowiedziała, że sprawa powinna być rozstrzygnięta „do poniedziałku”. Ten termin upłynął, a polscy urzędnicy mają nadzieję, że negocjacje uda się zakończyć jeszcze w tym tygodniu. Jeśli Czesi nie zgodzą się na wycofanie pozwu, kolejna rozprawa odbędzie się już w przyszłym roku.

Czeski Greenpeace: wycofanie pozwu nie do przyjęcia

Negocjacje trwają jednak niezależnie od sprawy przed TSUE, a Czesi nie powinni godzić się na wycofanie pozwu w zamian za pieniądze. To stanowisko czeskiego Greenpeace’u, według którego jedynym rozwiązaniem jest zamknięcie kopalni na granicznym trójstyku. Umorzenia sprawy w Trybunale nie chcą również przedstawiciele przygranicznych miejscowości, którzy mieli pojawić się w Trybunale razem z aktywistami. Na znak protestu przeciwko kształtowi zapowiadanego porozumienia mieszkańcy i działacze zrezygnowali jednak z przyjazdu.

„Polska powinna wyraźnie pokazać swoją dobrą wolę i uzgodnić plan ograniczenia wydobycia, a wkrótce go zakończyć. Era węgla dobiega końca i nawet Polska z planami wydobycia przez kilka kolejnych dekad nie ma na to wpływu” - komentuje Nikol Krejčová z czeskiego oddziału Greenpeace’u.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze