"Mamy nadzieję, że policja złapie sprawców, a sąd ich ukarze" - odgrażał się Piontkowski. Dziś rano doszło do pierwszego zatrzymania po akcji protestacyjnej w sprawie samobójstw prześladowanych dzieci LGBT+
Warszawska policja szuka osób odpowiedzialnych za akcję protestacyjną pod Ministerstwem Edukacji Narodowej przy alei Szucha. W nocy z 29 na 30 września na budynku pojawiły się imiona dzieci i młodzieży, które zabiły homofobia i transfobia - „Kacper, Dominik, Wiktor, Michał, Milo, Zuza”. Elewacja została pomalowana czerwoną i niebieską farbą. Imionom towarzyszył też napis: „Twoje dziecko LGBT+”.
To była reakcja na tekst "Gazety Wyborczej" z 29 września o samobójczej śmierci 12-latki z Kozienic. Z relacji rówieśników, do których dotarły media, wynika, że dziewczynka była szykanowana w szkole ze względu na orientację seksualną.
Akcja protestacyjna bardzo nie spodobała się urzędującemu jeszcze wtedy ministrowi edukacji, Dariuszowi Piontkowskiemu. 30 września urządził konferencję prasową przed budynkiem, by potępić „aktu wandalizmu”. Sprawców nazwał „barbarzyńcami, idiotami”, stwierdził, że „sprofanowali” ważny historycznie budynek.
„Mamy nadzieję, że policja złapie sprawców, a sąd ukarze, by kolejni barbarzyńcy nie niszczyli polskich budynków. Mam nadzieje, że to wywoła powszechne oburzenie” – wygrażał Piontkowski.
Policja, jak pochwalił się podczas konferencji Piontkowski, ma nagrania z monitoringu, na których widać osoby malujące napisy. W czwartek nad ranem doszło do pierwszego zatrzymania.
Około 6.00 do mieszkania jednej z aktywistek weszła policja z nakazem przeszukania. Zarekwirowano jej wszystkie sprzęty elektroniczne. Dziewczynę zatrzymano i przewieziono na komendę na Wilczą. Dość szybko dopuszczono do niej prawniczkę. Czynności prowadzone były pod kątem uszkodzenia zabytku, czyli naruszenia art. 108 Ustawy o ochronie zabytków.
Około godziny 11.00 zatrzymaną przewieziono w kajdankach na przesłuchanie w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście. Przed budynkiem prokuratury gromadzili się już inni aktywiści.
Aktywistce przedstawiono zarzuty uszkodzenia zabytku, czyli art. 108 Ustawy o ochronie zabytków w związku z art. 57a kodeksu karnego (czyn o charakterze chuligańskim). Prokuratura zdecydowała także o zastosowaniu wobec niej środków zabezpieczających w postaci dozoru policyjnego oraz wpłaty poręczenia w wysokości 10 tysięcy złotych.
Dzisiejsze wydarzenia skomentowała już Kampania Przeciw Homofobii.
"Przeszukanie mieszkania o 6.00 rano, zatrzymanie i w efekcie dozór policyjny, 10.000 zł poręczenia jako zabezpieczenie. Za co? Za graffiti?! Minister Piątkowski groził palcem, że policja "wyłapie" i ukarze autorów napisów na budynku MEN, które miały zwrócić uwagę na problem samobójstw wśród dzieci i młodzieży LGBT, policja i prokuratura groźbę zrealizowała. Absurdalność i nieproporcjonalność środków używanych przez policję i prokuraturę wskazuje, że to ciąg dalszy zlecanych politycznie represji wobec aktywistów i aktywistów LGBT" - komentuje wicedyrektorka KPH, Mirosława Makuchowska.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze