0:000:00

0:00

„Ochronie prawnej podlegają zgromadzenia pokojowe, a Marsz Wielkiej Polski Niepodległej nie był pokojowy” - mówił, ogłaszając wyrok, wrocławski sędzia Wojciech Sawicki.

Wyrok zapadł we wtorek, 30 października 2018. Opisali go na swojej stronie internetowej Obywatele RP.

Proces dotyczył wydarzeń z 11 listopada 2017 roku. Na trasie wrocławskiego Marszu Wielkiej Polski Niepodległej stanęło kilkanaście osób z Obywateli RP, Ogólnopolskiego Strajku Kobiet oraz ludzie niezwiązani z tymi organizacjami. OKO.press było wtedy na miejscu i śledziło przebieg wydarzeń.

Przeczytaj także:

W relacji z procesu Obywatele RP piszą: „Marsz prowadzony był przez znanego z antysemickich wypowiedzi byłego księdza Jacka Międlara i Piotra Rybaka, który na wrocławskim rynku spalił kukłę Żyda. Co roku na marszu prezentowane są nienawistne transparenty i symbole (np. krzyże celtyckie), skandowane są zawierające groźby hasła („Śmierć wrogom ojczyzny”, „A na drzewach zamiast liści…”)".

W 2017 roku nie było inaczej. Najczęściej skandowanym hasłem było: "wypierdalać", choć nie zabrakło też bezpośrednich gróźb np. "pozabijać tych pedałów".

Specjalnym gościem marszu była liderka antymuzułmańskiej i ksenofobicznej partii Britain First - Jayda Fransen. Fransen z Międlarem i Rybakiem łączą nie tylko poglądy, ale i zarzuty prokuratorskie. Za prześladowanie na tle religijnym grożą jej w Wielkiej Brytanii dwa lata więzienia. Zapowiadając ją, Międlar mówił: „Brawa dla naszego gościa, który ma odwagę walczyć z islamską pedofilią i bronić Polaków w Wielkiej Brytanii".

"Marsz Wielkiej Niepodległej", Wrocław, 11.11.2017 r. / fot. Anton Ambroziak

"Naszym obowiązkiem był pokojowy sprzeciw"

"Uznaliśmy za oczywiste, że naszym obowiązkiem jest pokojowy, ale dobitny sprzeciw wobec tego, mającego faszystowski charakter, zgromadzenia. Stanęliśmy więc na jego trasie - nie obok, nie 100 metrów dalej, tylko dokładnie tam, gdzie działo się zło" - wyjaśniał w sądzie Patryk Iwanicki z Obywateli RP.

Na Przejściu Świdnickim we Wrocławiu trzymali transparent „Tu są granice przyzwoitości”.

"Zostali obrzuceni racami (jedna z kobiet została poparzona), butelkami, kamieniami. Byli wyzywani, szarpani. Część z protestujących została wylegitymowana, a 12 osób zasiadło na ławie obwinionych (osiem w ramach jednego procesu, a cztery w ramach dwóch odrębnych)" - piszą Obywatele RP.

We wtorek sąd zakończył pierwszy proces - dotyczący ośmiu protestujących wtedy osób. To

  • Anna Kowalczyk-Derlęga i Marta Lempart ze Strajku Kobiet oraz
  • Dagmara Drozd, Małgorzata Farynowska, Włodzimierz Komisarczyk, Bartosz Gawroński, Jacek Zabokrzycki i Patryk Iwanicki z Obywateli RP.

Policja obwiniła ich o wykroczenie polegające na „przeszkodzeniu lub usiłowaniu przeszkodzenia w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia”. Domagała się, by sąd nałożył na nich karę ograniczenia wolności w postaci nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 40 godzin, ponieważ „kara grzywny nie odniesie celu prewencji”.

Co ciekawe, to policja swoim zachowaniem doprowadziła do eskalacji sytuacji. Blokadę od 1,5 tys. agresywnego tłumu odgradzało zaledwie kilkunastu funkcjonariuszy. Zazwyczaj policja zamyka ich w kordonie. Tym razem uczestnicy marszu narodowców mogli bez problemu poturbować i poszarpać uczestników blokady, a także przedstawicieli mediów. I tak też się stało.

Sędzia Sawicki: Marsz narodowców to nie był marsz pokojowy

Sąd Rejonowy we Wrocławiu jednak ich uniewinnił. Sędzia Wojciech Sawicki - jak podają Obywatele RP - tak uzasadniał ustnie wyrok: „Panowie Międlar i Rybak oraz osoby towarzyszące im w Marszu Wielkiej Polski Niepodległej też mają prawo do ekspresji swojego światopoglądu, niezależnie od tego, jak bardzo negatywne emocje budzi to u obwinionych. Kto ma rację, oceni historia. Ochrona konstytucyjna musi również obejmować zgromadzenia organizowane w celu wyrażenia poglądów, które szokują lub wywołują niepokój”.

Sędzia nie uznał jednak protestu przeciwko narodowcom, za czyn szkodliwy społecznie. "Grupa obwinionych to kilkanaście osób, w przypadku osób uczestniczących w marszu mówimy o kilku tysiącach. Prawdopodobieństwo, że byliby oni w stanie zablokować marsz jest znikome" - podkreślał sędzia.

I dodał, że marsz narodowców nie był marszem pokojowym. "Tym samym powstaje uzasadniona wątpliwość, czy akcja protestacyjna obwinionych może być uznana za czyn społecznie szkodliwy. Ich zachowanie nie spowodowało żadnej szkody dla osób trzecich" - relacjonują słowa sędziego Obywatele RP.

W sprawie tego marszu toczą się jeszcze we Wrocławiu dwa procesy (dotyczące kolejnych grup uczestników protestu).

W Warszawie 200 zł grzywny

Również w Warszawie trwają procesy za próbę zablokowania marszów ONR. Zaś w sprawie próby zablokowania przez protestujące kobiety Marszu Niepodległości 11 listopada 2017 roku zapadł już wyrok nakazowy, o czym pisało OKO.press. Dziewięć uczestniczek blokady sąd ukarał grzywną po 200 zł za „przeszkadzanie w zgromadzeniu”, choć to one były przez narodowców opluwane, szarpane i kopane.

Z kolei sprawę napaści na kobiety, dokonanej przez uczestników marszu, prokuratura umorzyła (o również pisaliśmy na OKO.press).

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze