Bariera technologiczna, ryzyko zdrowotne, a może zwyczajny brak presji społecznej? Mężczyźni wciąż nie doczekali się własnej pigułki antykoncepcyjnej, mimo dziesięcioleci badań i obietnic nauki
Przy stole negocjacji o relacjach damsko-męskich temat antykoncepcji od dekad wydaje się jednostronny. Kobiety biorą na siebie ciężar kontroli płodności – od codziennych tabletek, przez implanty hormonalne, aż po wkładki domaciczne.
W tej grze z naturą mężczyzn wspiera jedynie prezerwatywa, ewentualnie wazektomia, a na pewno nie żadne pigułki. Dlaczego? Czy to biologia stawia opór, czy może kulturowe tabu?
Pigułki antykoncepcyjne dla kobiet są jednym z najważniejszych osiągnięć medycyny XX wieku. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z 2022 roku, z hormonalnych metod zapobiegania ciąży korzysta ponad 151 milionów kobiet na całym świecie. Dzięki nim współczynnik nieplanowanych ciąż spadł o kilkadziesiąt procent w krajach rozwiniętych.
Mechanizm ich działania jest w teorii bardzo prosty. Hormonalne środki antykoncepcyjne dostarczają organizmowi syntetycznych wersji estrogenu i progestagenu, które hamują owulację – proces uwalniania komórki jajowej. Jednocześnie zagęszczają śluz szyjkowy, co utrudnia plemnikom dotarcie do macicy. Efekt? Niemal 100 proc. skuteczności, jeśli tabletka jest stosowana prawidłowo.
Niestety, nie ma róży bez kolców.
Badania opublikowane w „The Lancet” pokazują, że nawet 80 proc. użytkowniczek zgłasza co najmniej jeden efekt uboczny – od bólu głowy, przez zmiany nastroju, po spadek libido. Co gorsza, hormonalne środki mogą zwiększać ryzyko zakrzepicy, nadciśnienia i innych poważnych problemów zdrowotnych. Aż 30 procent kobiet przerywa stosowanie pigułek hormonalnych w ciągu pierwszego roku, głównie z powodu ich negatywnego wpływu na jakość życia.
Jak zauważa prof. Sarah Richardson z Uniwersytetu Harvarda: „Hormonalna antykoncepcja to nie tylko kontrola nad płodnością – to także koszt fizyczny i emocjonalny, który kobiety muszą zaakceptować”.
Mężczyźni teoretycznie mogliby równie skutecznie kontrolować swoją płodność, uwalniając kobiety od części obciążeń związanych z antykoncepcją. Jednak badania społeczne rzucają na tę ideę cień wątpliwości.
Według globalnego badania, przeprowadzonego przez YouGov w 2023 roku, tylko 47 proc. mężczyzn zadeklarowało, że byłoby skłonnych stosować dedykowaną ich płci pigułkę hormonalną, jeśli takowa byłaby dostępna. Wśród głównych obaw wskazywano lęk przed skutkami ubocznymi, brak zaufania do nowych technologii oraz... przekonanie, że to kobiety powinny „dbać o takie sprawy”.
„To, że mężczyźni nie biorą na siebie tej odpowiedzialności, to nie tylko kwestia biologii. To kulturowe przekonanie, że płodność mężczyzny jest czymś, czego nie powinno się naruszać” – mówi prof. John Amory z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, który od dwóch dekad pracuje nad męską pigułką.
Prace nad hormonalną antykoncepcją dla mężczyzn zaczęły się niemal równocześnie z badaniami nad pigułką dla kobiet. Pierwsze testy przeprowadzono już w latach 70. XX wieku, kiedy naukowcy eksperymentowali z podawaniem dużych dawek testosteronu, aby zahamować produkcję plemników. Efekt? Mężczyźni rzeczywiście przestawali być płodni, ale kosztem drastycznych skutków ubocznych, takich jak otyłość, trądzik czy agresja.
W latach 90. ubiegłego wieku pojawiły się pierwsze kombinacje testosteronu i progestagenów, które miały łagodzić skutki uboczne. Jednak ich skuteczność była nierówna – niektórym mężczyznom spermatogeneza (proces powstawania i dojrzewania plemników) zatrzymywała się całkowicie, inni wciąż produkowali wystarczająco dużo nasienia, by potencjalnie zapłodnić kobietę.
Jednym z bardziej obiecujących projektów była tzw. złota pigułka – preparat hormonalny, który przeszedł pierwsze testy kliniczne w Chinach na początku XXI wieku. Wyniki? Skuteczność na poziomie 90 proc., ale skutki uboczne wciąż nie do zaakceptowania.
Dziś chyba największe nadzieje pokładane są w NES/T – hormonalnym żelu, który aplikuje się na skórę. Preparat ten, zawierający testosteron i progestagen, ma blokować produkcję plemników przy minimalnych skutkach ubocznych. Jak wskazuje Amerykańskie Towarzystwo Endokrynologiczne, NES/T przeszedł już drugą fazę badań klinicznych i ma szansę trafić na rynek do 2030 roku.
Wszystko wskazuje na to, że w przypadku antykoncepcji mężczyzn o wiele skuteczniejsze może być podejście niehormonalne. Jedną z najbardziej obiecujących metod jest RISUG (Reversible Inhibition of Sperm Under Guidance), polegająca na wstrzyknięciu polimeru do nasieniowodów.
Substancja ta zmienia ładunek elektryczny plemników, unieszkodliwiając je i uniemożliwiając zapłodnienie. Metoda RISUG ma tę zaletę, że jest odwracalna – wystarczy następnie wstrzyknąć roztwór, który rozpuszcza polimer, by wszystko wróciło do normy.
Ta metoda, rozwijana w Indiach, przeszła już trzecią fazę badań klinicznych, a jej komercyjna wersja, znana jako Vasalgel, jest obecnie testowana w Stanach Zjednoczonych. „RISUG ma ogromny potencjał, ale brak wsparcia ze strony dużych koncernów farmaceutycznych sprawia, że jego globalne wdrożenie jest bardzo powolne” – mówi dr Sujoy Guha, wynalazca metody.
Innym kierunkiem badań jest YCT529, związek chemiczny, który selektywnie blokuje receptor retinoinowy RAR-α, kluczowy dla produkcji plemników. W badaniach na myszach związek ten wykazał skuteczność na poziomie 99 proc., a efekty były całkowicie odwracalne w ciągu kilku tygodni od zakończenia stosowania.
Podobne nadzieje wzbudza EP055, białko, które wpływa na ruchliwość plemników. Ta metoda nie ingeruje w proces produkcji plemników, lecz uniemożliwia im poruszanie się, co skutecznie eliminuje zdolność do zapłodnienia. Testy na zwierzętach, w tym na małpach, wykazały obiecujące rezultaty, a efekt jest odwracalny w krótkim czasie.
Naturalnym źródłem antykoncepcyjnego działania jest gossypol, związek wyizolowany z nasion bawełny. Działa on poprzez hamowanie enzymów niezbędnych do produkcji plemników, jednak jego stosowanie wiąże się z ryzykiem trwałej niepłodności i skutkami ubocznymi, takimi jak zmęczenie czy obniżenie libido. Z tego powodu gossypol, choć początkowo budził zainteresowanie, nie znalazł szerokiego zastosowania w antykoncepcji.
Alternatywą są także metody fizyczne, takie jak ultradźwięki stosowane na jądra. Zabieg ten powoduje czasowe przegrzanie tkanek, co prowadzi do zahamowania produkcji plemników. Jest to podejście nieinwazyjne i odwracalne, jednak wymaga dalszych badań nad bezpieczeństwem i długoterminowymi skutkami.
Wśród bardziej eksperymentalnych związków warto wymienić adjudynę, która zaburza proces dojrzewania plemników, powodując ich niedojrzałość i niezdolność do zapłodnienia.
Podobnie działa gamendazol, który przyspiesza przedwczesne oddzielanie plemników od kanalików nasiennych. Choć obie substancje wykazały skuteczność w badaniach na zwierzętach, ich toksyczność i problemy z biodostępnością wciąż stanowią barierę przed rozpoczęciem badań klinicznych na ludziach.
Problem z opracowaniem męskiej antykoncepcji nie leży wyłącznie w kwestiach technologicznych. Podczas gdy kobieta produkuje jedną komórkę jajową miesięcznie, mężczyźni produkują 1,5 tysiąca plemników na sekundę. Eksperci są zgodni, że aby męska antykoncepcja była skuteczna, proces spermatogenezy musi zostać całkowicie zatrzymany – a to trudne do osiągnięcia bez skutków ubocznych.
Mimo że technologia edycji genów budzi kontrowersje etyczne, może odegrać kluczową rolę w tworzeniu metod antykoncepcji. Wyobraźmy sobie odwracalną modyfikację genetyczną, która tymczasowo blokuje kluczowe geny odpowiedzialne za produkcję plemników. „Technologia CRISPR/Cas9 otwiera możliwości niemal nieograniczone, ale jej zastosowanie wymaga wieloletnich badań nad bezpieczeństwem” – ostrzega prof. George Church z Harvard Medical School.
Męska antykoncepcja to nie tylko naukowy wynalazek – to pytanie o równość płci i sprawiedliwość w relacjach. Jak zauważa prof. Richardson: „Każda nowa metoda antykoncepcji zmusza nas do przemyślenia naszych ról społecznych i biologicznych. Męska pigułka mogłaby stać się symbolem równości, ale wymaga zmiany mentalności na poziomie globalnym”.
Czy jest pigułka antykoncepcyjna dla mężczyzn?
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Dlaczego tak wiele obiecujących badań nad męską pigułką kończy się fiaskiem? Odpowiedź leży w rynku. Firmy farmaceutyczne obawiają się inwestowania w produkty, które mogą nie znaleźć masowego odbiorcy. Jak wskazuje raport Science History Institute, „antykoncepcja dla kobiet to sprawdzony rynek wart miliardy dolarów, podczas gdy męska pigułka jest wielką niewiadomą”.
Optymiści twierdzą, że męska pigułka antykoncepcyjna mogłaby zmniejszyć presję wywieraną na kobiety i przynieść bardziej sprawiedliwy podział odpowiedzialności w związkach. Pesymiści obawiają się jednak, że biologia i bariery społeczne sprawią, że produkt ten pozostanie niszowy.
Jedno jest pewne: prace nad męską antykoncepcją to nie tylko nauka. To także pytania o to, jak chcemy dzielić odpowiedzialność w związkach, jakie role przypisujemy płciom i jakie granice jesteśmy gotowi przekraczać w poszukiwaniu równości.
Może więc pigułka dla mężczyzn nie jest jedynie kolejnym farmaceutycznym wynalazkiem, ale także symbolicznym krokiem, który jako społeczeństwo musimy zrobić do przodu.
Biolog, dziennikarz popularnonaukowy, redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER). Autor blisko 10 000 tekstów popularnonaukowych w portalu Interia, ponad 50 publikacji w papierowych wydaniach magazynów „Focus", „Wiedza i Życie" i „Świat Wiedzy". Obecnie publikuje teksty na Focus.pl.
Biolog, dziennikarz popularnonaukowy, redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER). Autor blisko 10 000 tekstów popularnonaukowych w portalu Interia, ponad 50 publikacji w papierowych wydaniach magazynów „Focus", „Wiedza i Życie" i „Świat Wiedzy". Obecnie publikuje teksty na Focus.pl.
Komentarze