Jedno już wiadomo: węgierska opozycja tych wyborów nie wygrała. Jednak czy zdołała pozbawić Orbána większości konstytucyjnej? - pisze z Budapesztu Agata Szczęśniak
Na Węgrzech trwają wybory parlamentarne. Opozycja walczy o to, by po 12 latach odsunąć od władzy Viktora Orbána. Jednak sukcesem opozycji będzie też pozbawienie Fideszu większości konstytucyjnej.
Lokale wyborcze zamknęły się o godz. 19:00, głosowanie przeciągnęło się jednak, bo pod wieloma lokalami ustawiły się kolejki.
Opozycja i dziennikarze czekają na wyniki w historycznym budynku tuż obok lodowiska w Parku Miejskim. Z szeroko otwartych okien widać ekrany, na których wyświetlają się wyniki, scenę, na której ma wystąpić kandydat opozycji na premiera Péter Márki-Zay, oraz zamek Vajdahunyad. Przed godziną 22:00 miejsca dla publiczności powoli się zapełniają. Márki-Zay ma wystąpić przed godziną 23:00.
Atmosfera jest raczej senna. Nie zanosi się na trzęsienie ziemi, którym byłaby wygrana opozycji.
Spływają pierwsze cząstkowe wyniki. Po godz. 22:00 przeliczono 53 proc. głosów. Są to w dużej mierze głosy ze wsi i mniejszych okręgów wyborczych. Gdyby te wyniki się utrzymały, Fidesz miałby 134 mandaty, a opozycja 58.
To by oznaczało, że zdobywając ok. 56 proc. głosów, Orbán zachowuje większość konstytucyjną i ma o jeden mandat więcej niż obecnie. Do parlamentu wejdzie skrajnie prawicowa partia Mi Hazánk (Ruch Naszej Ojczyzny).
Nie jest zaskoczeniem, że Fidesz wygrywa praktycznie we wszystkich wiejskich okręgach, podobnie jak nie zaskakuje to, że opozycja zgarnia zdecydowaną większość mandatów w Budapeszcie. Jednak w Budapeszcie Fideszowi uda się wywalczyć co najmniej jeden mandat.
Do wyborów poszło 67,80 proc. uprawnionych.
Opozycja startowała z jednej listy, próbując w ten sposób zwiększyć swoje szanse w wyborach, które częściowo odbywają się w okręgach jednomandatowych. Prestiżową porażkę poniósł kandydat opozycji na premiera: Péter Márki-Zay przegrał w swoim okręgu z kandydatem Fideszu.
Po godzinie 19:00, gdy wyniki nie były jeszcze znane, Viktor Orbán lakonicznie podziękował: „Dziękuję wszystkim, którzy głosowali!".
Kandydat opozycji na premiera na razie nie skomentował wyników. Péter Márki-Zay napisał jedynie w mediach społecznościowych: „Dziękuję wszystkim obywatelom Węgier, którzy poszli głosować. Wyrażam wdzięczność tym, którzy cały dzień sprawdzali prawidłowość wyborów i liczą głosy”.
Partia rządząca miała nad opozycją przewagę – grała na własnoręcznie wytyczonym, skrajnie jej sprzyjającym terenie, zaprzęgając do tego całą państwową machinę, w tym podporządkowane publiczne i prywatne media. Odrzucała monitoring wyborów OBWE i zaprosiła do obserwowania wyborów Ordo Iuris.
Opisywaliśmy „walkę" rządzącej partii o nieprzegranie wyborów w kilku tekstach:
„To może być jedyna szansa opozycji” — mówi mi John, Amerykanin, od dwóch lat jest obywatelem Węgier, przed godziną głosował. Na pytanie, kto wygra wzrusza ramionami, jak większość osób, które o to pytam. „Nie wiem, mam tylko nadzieję” — śmiała się Dóra, która wczoraj towarzyszyła mi podczas wiecu opozycji w Budapeszcie.
„Rozejrzyj się, zobacz, to wszystko są plakaty Fideszu i Orbána. Finansowane przez państwo, z naszych podatków” — mówi John. Kiedy zwracam uwagę, że plakatów opozycji też jest dużo, a od kilku osób słyszałam, że kampania opozycji jest dużo bardziej widoczna niż we wszystkich poprzednich wyborach, John kręci głową. I przypomina, że większość węgierskich mediów jest związana z Orbánem. „Ludzie wierzą w to, co tam słyszą! Nawet inteligentni ludzie! Mówią: w radiu mówili to samo. A przecież radio też nie jest niezależne. We wszystkich państwowych mediach mówią to samo”.
„Ty to rozumiesz, jesteś z Polski. Oni się od siebie uczą: najpierw coś robi Putin, potem Orbán, potem Kaczyński, a później Erdoğan i prezydent Serbii. Jak rozmawiam z kimś z Francji albo Norwegii, to w ogóle nie rozumieją, co się tutaj dzieje”.
Pytam Johna o kandydata opozycji na premiera. „To dobry wybór. Jemu się chce. Mówi z przekonaniem, to jest bardzo ważne. Orbán tak mówi, nigdy nie ma wątpliwości, nawet jak opowiada kłamstwa. Péter Márki-Zay w jednych sprawach jest konserwatywny, w innych liberalny, to dobrze, że jest z mniejszego miasta. Większość Węgrów nie mieszka w Budapeszcie”.
Dlaczego Orbán zorganizował referendum w sprawie ustawy zakazującej rzekomej propagandy LGBT tego samego dnia, co wybory? „Chciał zmobilizować swoich wyborców. Mogli machnąć ręką: przecież Fidesz zawsze wygrywa, po co mam iść głosować? A z powodu tej ustawy pójdą i zagłosują”.
Do godziny 15:00 do urn poszło 52,75 procent wyborców. Cztery lata temu frekwencja była nieco wyższa: 53,64 proc.
Sprostowanie Fundacji Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris do artykułu na oko.press autorstwa Agaty Szczęśniak pt. PILNE! Wybory na Węgrzech. Cząstkowe wyniki: znów wygrał Fidesz i Viktor Orbán [OKO.press z Budapesztu] z dnia 3 kwietnia 2022 r.
Ordo Iuris nie zostało zaproszone do obserwacji wyborów na Węgrzech przez partię rządzącą Fidesz, lecz prowadziło ją z własnej inicjatywy
Jerzy Kwaśniewski - Prezes Zarządu Fundacji na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze