0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Na zdjęciu: Peter Jakab, przywódca partii Jobbik, podczas wiecu 15 marca 2022 w Budapeszcie, (Foto Peter Kohalmi / AFP)

Najmocniejszą ideowo konkurencją dla rządzącej Węgrami partii Fidesz jest dziś Jobbik, czyli niegdysiejszy skrajnie prawicowy ruch polityczny, który po swej przemianie stał się jednym z czołowych ugrupowań demokratycznych. To największa partia opozycji zasiadająca w parlamencie.

Przeczytaj także:

Jobbik dziś to klasyczna, europejska partia chadecka. Wskoczyła na miejsce, o które niegdyś zabiegała partia Viktora Orbána, zanim ta jeszcze zaczęła romansować z Władimirem Putinem, kwestionować wspólne wartości Unii Europejskiej i odeszła z Europejskiej Partii Ludowej.

Podczas gdy Fidesz stał się prorosyjską i antyunijną partią władzy, tłamszącą wszelką krytykę i niechętną modelowi liberalnej, zachodniej demokracji, Jobbik przesunął się w stronę politycznego centrum, odwołuje się do chrześcijańskich korzeni Unii, ojców-założycieli UE, a także sprzeciwia się tendencjom autokratycznym, gdyż - jak podkreśla - to one szkodzą interesom kraju i obywateli.

Antysemici i ksenofobi

Jobbik powołała w 2002 roku grupa budapesztańskich studentów jako stowarzyszenie “obrony węgierskich wartości”, które później przekształcono w partię polityczną Ruch na Rzecz Lepszych Węgier (Jobbik Magyarországért Mozgalom).

Ugrupowanie w 2004 roku jako jedyne otwarcie występowało przeciw przystąpieniu Węgier do Unii Europejskiej, określało się jako “radykalnie prawicowe”, reprezentowało poglądy rasistowskie, homofobiczne, rewanżystowskie, antyglobalistyczne i antyelitarne. Ironicznie, pierwszy sukces wyborczy partii przyniosły wybory do europarlamentu z 2009 roku, gdy udało jej się zdobyć trzy mandaty oraz osiągnąć trzeci w kolejności wynik w kraju (po Fidesz i socjalistach).

Partia umocniła swoją pozycję rok później w wyborach krajowych, gdy udało jej się wprowadzić do Zgromadzenia Narodowego 47 deputowanych i na wschodzie kraju stała się drugą co do wielkości siłą polityczną, co przełożyło się także na pomyślny rezultat w wyborach samorządowych.

Ale liderzy Jobbiku niejednokrotnie zasłynęli w świecie z rewanżystowskich, antyromskich, antyizraelskich i antysemickich akcji. Na Węgrzech, gdzie żyje ponad 300-tysięczna mniejszość romska oraz około 100-tysięczna mniejszość żydowska (najliczniejsza w Europie Środkowej), te wystąpienia były wyjątkowo raniące i negatywnie przyjmowane.

Partia pod szyldem “Gwardii Węgierskiej” budowała również swoje bojówki, nawiązujące do brunatnej historii Węgier, a rozwiązane z czasem na mocy decyzji sądu.

Odsuwanie się od Orbána

Przez długi czas Jobbik był orędownikiem idei, by Węgry stanowiły pomost między Wschodem a Zachodem. Gdy zrealizował to Orbán, stając w rozkroku między Unią Europejską a Rosją i wybierając dla siebie to, co korzystne, ruch zajął bardziej prozachodnią pozycję.

Powolna przemiana Jobbiku zaczęła się w 2014 roku. Partia, której główną bazę stanowili młodzi ludzie o wyrazistych poglądach, postanowiła odejść od radykalnej retoryki i przekształcić się w konserwatywny, centroprawicowy ruch masowy.

Z czasem zaczęła wykluczać ze swych szeregów ekstremistów, a także formować bardziej umiarkowany i wiarygodny wizerunek. Zdystansowała się też od tendencji antyunijnych.

Przyspieszenie nastąpiło w 2018 roku, gdy rządzący Fidesz postanowił finansowo rozprawić się całą opozycją. Państwowy Urząd Audytu (ASz) za wynajmowanie biur poniżej cen rynkowych ukarał bardzo wysokimi grzywnami wszystkie opozycyjne ugrupowania polityczne, co miało na celu utrudnienie im startu w wyborach parlamentarnych.

Po opłaceniu kar Jobbikowi groził koniec, gdyż nie miał z czego finansować kampanii.

Sneider za Vonę

Rezultat wyborów parlamentarnych był niższy od oczekiwań, w konsekwencji wieloletni szef partii Gábor Vona podał się do dymisji. Choć partia zdobyła o trzy mandaty więcej w stosunku do głosowania z 2014 roku, całkowite poparcie w kraju spadło o 2 punkty procentowe.

Vonę zastąpił Tamás Sneider, zapowiadający pogłębienie umiarkowanego nurtu w oparciu o wartości chrześcijańskie. Jego decyzja doprowadziła do rozłamu: z partii odeszli radykałowie, w tym główny konkurent Sneidera, wiceprzewodniczący László Toroczkai, który wkrótce powołał własną skrajnie prawicową partię Ruch Naszej Ojczyzny (Mi Hazánk Mozgalom).

Do eurowyborów w 2019 Jobbik szedł jeszcze osobno, co przyniosło mu dalsze straty. Ale w wyborach samorządowych po raz pierwszy wystartował ze wspólnych list węgierskiej opozycji, co pozwoliło nie tylko utrzymać dotychczasowe stanowiska, ale i zdobyć fotele burmistrzów Dunaújváros i Egeru.

Sneider, który przeprowadził Jobbik przez okres trudności i reform, wziął na siebie porażkę w wyborach do europarlamentu. Oświadczył, że nie zamierza ponownie ubiegać się o stanowisko szefa partii w 2020 roku.

Zdumiewająca metamorfoza

Na jego miejsce przyszedł Péter Jakab, którego poparło ponad 87 proc. członków Jobbiku. Przejmując kierownictwo podkreślił, że buduje ugrupowanie centrowe, wspierające małych i średnich przedsiębiorców, szanujące wolności osobiste i przeciwne kontroli obywateli przez państwo, partię czy jakąkolwiek ideologię.

41-letni Jakab to pochodzący z Miszkolca nauczyciel. Nowy szef partii dziś nie ukrywa swego żydowskiego pochodzenia. Za “historyczną odpowiedzialność” uznał włączenie się w sojusz opozycji, mający na celu odsunięcie Orbána od władzy.

Metamorfoza działaczy Jobbiku jest nieprawdopodobna.

Sneider to niegdysiejszy skinhead, który w latach 90. XX wieku znany był w Egerze pod pseudonimem “Roy”, organizował “ekspedycje karne” przeciw Romom, został skazany na 8 miesięcy więzienia za poważne pobicie przedstawiciela romskiej mniejszości.

Jego syn na piersi wytatuował sobie hitlerowską maksymę “Meine Ehre heißt Treue” (moim honorem jest wierność), jego żona na ślubie witała gości salutem rzymskim.

Jakab wielokrotnie zasłynął z niewybrednego języka; homoseksualistów nazywał “dewiantami”, podkreślał, że nie będzie żadnej pokuty i reparacji ze strony Węgrów wobec Żydów.

László Toroczkai w 2001 roku powołał rewanżystowski Młodzieżowy Ruch 64 Komitatów (HVIM), odwołujący się do 64 regionów Węgier sprzed traktatu z Trianon. Organizacja jest oskarżana o ekstremizm, w tym ataki i próby zamachów na terenie Rumunii i Serbii, za co służby tych krajów kilkakrotnie zatrzymywały Toroczkaia i innych.

W 2006 roku Toroczkai brał udział w oblężeniu siedziby węgierskiej telewizji publicznej przy okazji protestów antyrządowych i zamieszek. Władze Kanady w 2008 roku zatrzymały go na lotnisku w Toronto i odmówiły wjazdu na terytorium kraju, podając, że grozi mu tam proces o terroryzm. W 2015 organizował milicje pilnujące nielegalnych imigrantów, którzy dostali się na terytorium Węgier. Rozstał się z partią dopiero w 2018 roku.

Gábor Vona, który kierował Jobbikiem od 2006 do 2018 roku, uznawany jest za ojca-założyciela zdelegalizowanej później paramilitarnej Gwardii Węgierskiej, nawoływał do formowania obozów pracy dla “romskich dewiantów” a Żydów nazywał “zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa”.

Jak Roman Giertych?

Historia Jobbiku przypomina przemianę Romana Giertycha, który zakładał i przez lata kierował Młodzieżą Wszechpolską - radykalną organizację polityczną, odwołującą się do tradycji endeckich drugiej Rzeczpospolitej, lecz potem stał się jednym z czołowych piewców demokracji oraz adwokatem polskiej demokratycznej opozycji.

Nie wszyscy uważają przemianę Jobbiku za wiarygodną, co wykorzystuje Fidesz.

Według sondaży przedwyborczych rządząca partia Fidesz i Zjednoczona Opozycja mają niemalże równe poparcie. W marcu - zależnie od badania - oba bloki dzieliło od 2 do 11 punktów procentowych.

W normalnych warunkach nic nie byłoby przesądzone i kandydaci opozycyjni mieliby szanse na zwycięstwo. Na pewno pomogłyby im także wydarzenia ostatnich tygodni, jak i wcześniejsze skandale z udziałem czołowych polityków partii rządzącej.

Wojna Rosji z Ukrainą ukazała w pełnym świetle obłudę Orbána, jak i jego bliskie relacje z Putinem. Znalezione w ostatnich dniach w rumuńskim Siedmiogrodzie, gdzie żyje liczna mniejszość węgierska, spalone węgierskie karty wyborcze kazałyby wszcząć śledztwo dotyczące nieprawidłowości w głosowaniu korespondencyjnym.

Ordynacja rządząca

Ale nic z tego - od 2015 roku warunki na Węgrzech nie są normalne: rząd posiada monopol na przekazywanie informacji i kontroluje niemal wszystkie media w kraju, system wyborczy oraz okręgi wyborcze działają tylko na korzyść partii rządzącej.

Do tego większość Węgrów wychodzi z założenia “moja chata z kraja”, stąd dopóki wszystkie dobra są w miarę dostępne i po przystępnych cenach, będą podkreślać swoją obojętność na sprawy polityczne.

Za sukces Zjednoczonej Opozycji będzie można uznać, jeśli uda się jej pozbawić Fidesz większości konstytucyjnej, a więc zdobyć 1/3 mandatów w 199-miejscowym Zgromadzeniu Narodowym.

Kto pomaga Ukrainie

Rządowi mógłby pomóc zaplanowany na ostatni przed wyborami tydzień zjazd ministrów obrony Grupy Wyszehradzkiej. Jednak - ze względu na niejednoznaczny i sprzeczny z większością UE oraz NATO stosunek Viktora Orbána do wojny na Ukrainie - najpierw swój udział odwołała minister obrony Czech Jana Černochová, a potem szef polskiego MON Mariusz Błaszczak.

“Osobiście nie pojadę na Węgry na spotkanie ministrów obrony V4. W przyszłym tygodniu są tam wybory i nie wydaje mi się właściwe brać udział w kampanii. Zawsze wspierałam V4 i bardzo jest mi przykro, że dla węgierskich polityków rosyjska ropa jest teraz ważniejsza niż ukraińska krew” - oświadczyła Černochová na Twitterze.

Władze Węgier zdecydowały się spotkanie przesunąć.

Na Węgrzech wszechobecny jest natomiast ostry ton Budapesztu wobec Kijowa. Minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó oskarżył Ukrainę o ingerowanie w węgierskie wybory, a opozycję - o utrzymywanie kontaktów z ukraińskim rządem.

Według szefa węgierskiego MSZ szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba skontaktował się z ambasadorem Ukrainy w Budapeszcie, by omówić “możliwości wpływu na rezultat wyborów na Węgrzech”. Dodał, że świadczą o tym komentarze prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, odnoszące się do Węgier.

Szijjártó nie powiedział jednak, w jaki sposób się tego dowiedział, nie wchodził też w głębsze szczegóły.

“Tak długo, jak rządzimy, Węgry pozostaną z dala od tej wojny. Nie pozwolimy, by obywatele Węgier płacili za wojnę, nie będziemy dostarczać broni i nie będziemy głosować za sankcjami na ropę i gaz” - dodał.

Wkrótce po tym Kułeba zapewnił, że to nieprawda. “W przeciwieństwie do postawy Węgier wobec Ukrainy, nigdy nie mieszaliśmy się w węgierskie sprawy wewnętrzne, szczególnie w dniach poprzedzających wybory" - napisał. - "Jeśli zaś odznaczenie od (ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja) Ławrowa jest dla niego bardziej istotne, niż relacje ze mną, zalecałbym powiedzieć to otwarcie”.

Order od Ławrowa

W grudniu 2021 roku Szijjártó otrzymał w Rosji z rąk Ławrowa Order Przyjaźni, wyróżnienie przyznawane przez władze w Moskwie za szerzenie wzajemnej współpracy. Szijjártó jest też największym orędownikiem rosyjskich inwestycji na Węgrzech, zwłaszcza rozbudowy przez rosyjską firmę Rosatom elektrowni atomowej w Paksie oraz produkcji rosyjskiej szczepionki przeciw COVID-19, Sputnik V.

Opozycja zaś otwarcie deklaruje wsparcie dla Kijowa i podkreśla związki z Unią Europejską. Jej lider i kandydat na premiera Peter Marki-Zay oświadczył, iż wyczekuje dnia, gdy będzie mógł spotkać się nad Dunajem z prezydentem Zełenskim, aby omówić europejską perspektywę Ukrainy oraz zasady pokojowej współpracy obu narodów.

“Naprawdę chciałbym, żeby Viktor Orbán nie stopował Brukseli, tylko Putina. Nie chcę widzieć rosyjskich czołgów i rakiet w Záhony” - podkreślił.

Záhony (po ukraińsku Zagoń) to ukraińsko-węgierskie przejście graniczne, w północno-wschodnich Węgrzech.

Referendum przeciw prawom osób LGBT

Na korzyść rządu działa jeszcze jedno: 3 kwietnia wraz z wyborami odbywa się referendum “o ochronie dzieci”. Nazwa jest myląca i specjalnie wprowadza w błąd. Referendum bowiem dotyczy tak naprawdę mniejszości seksualnych LGBT+ i ma na celu ograniczyć ich prawa, jak i prawa organizacji społecznych do edukacji seksualnej.

“Naszym celem jest utrzymanie bezpieczeństwa kraju. Ale przyszłość zależy również od tego, czy będziemy mogli ochronić nasze dzieci” - pisze do obywateli węgierski rząd.

“Wierzymy, że prawo do wychowania seksualnego należy wyłącznie do rodziców. Inni chcieliby przyznać to prawo organizacjom pozarządowym. Szanujemy decyzje wszystkich Węgrów co do tego, jak żyją jako dorośli. Ale ochrona dzieci jest obowiązkiem państwa. Nie jest właściwe, by aktywiści w szkołach, telewizji, przedstawieniach i reklamach wbrew naszym dzieciom prowadzili propagandę seksualną!” - podkreśla.

Dlatego Węgrzy w niedzielę oprócz postawienia krzyżyka obok właściwej partii politycznej będą też musieli odpowiedzieć na pytania: czy popierasz prowadzenie u młodszych dzieci zajęć o orientacji seksualnej bez zgody rodziców?

Czy popierasz promocję zabiegów zmiany płci u nieletnich? Czy popierasz nieograniczone wprowadzanie do mediów treści seksualnych skierowanych do nieletnich, które wpływają na ich rozwój? Czy wspierasz wyświetlanie nieletnim treści medialnych o wrażliwości płciowej?

Inspiracją do sformułowania pytań do referendum był Jobbik, który kilka lat temu proponował niemal identyczne zagadnienia.

“Teraz możemy powstrzymać propagandę seksualną! Więc prosimy cię weź udział w referendum i głosuj cztery razy nie! Chrońmy nasze dzieci!” - pisze dziś węgierski rząd.

Złośliwi internauci zamieścili już w sieci wypełnione karty do głosowania z dorysowaną rynną, po której zjeżdża postać przypominająca byłego polityka Fideszu, europarlamentarzystę Józsefa Szájera.

Szájer został zatrzymany w Brukseli przez policję w grudniu 2020 roku, gdy po rynnie nago uciekał z gejowskiej orgii, zorganizowanej nielegalnie wbrew obostrzeniom pandemicznym. Jest jednym z założycieli Fideszu i uważany za bliskiego przyjaciela Viktora Orbána.

;
Na zdjęciu Michał Zabłocki
Michał Zabłocki

Dziennikarz i aktywista klimatyczny, dawny wieloletni pracownik działu zagranicznego PAP, w tym korespondent w Moskwie (2006), Pradze i Bratysławie (2010-2012), były współpracownik zajmującego się Europą Środkową think-tanku Visegrad Insight. Autor książki “To nie jest raj. Szkice o współczesnych Czechach”. Od 2019 roku dzieli życie między Warszawę i Budapeszt.

Komentarze