0:000:00

0:00

"Samorządy mogą zwiększać pensje nauczycieli, ale nikt z tego nie korzysta" — tak na tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego, dramatyczną sytuację kadrową w oświacie komentował wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski.

"Samorządy mogą zwiększać pensje nauczycieli, ale nikt z tego nie korzysta"
Po pierwsze, te, które na to stać, zwiększają. A inne są do tego zmuszone, bo subwencja nie wystarcza na wydatki edukacyjne. Po drugie, rząd od lat przerzuca odpowiedzialność za oświatę na JST. Po trzecie, kryzys kadrowy ma też walor godnościowy.
"Jedynka" Polskie Radio,24 sierpnia 2022

Zarówno on, jak i minister Przemysław Czarnek, co do zasady przekonują, że żadnego kryzysu nie ma. 1 września, szef resortu edukacji stwierdził nawet, że "w szkołach leżą podania o przyjęcie do pracę, a miejsc nie ma". Przeczą temu zarówno dane, jak i relacje dyrektorów i samorządowców.

Czarnek mówi o 6 tys. wakatów, a na stronie kuratoryjnych banków ofert pracy wisi wciąż 20 tys. ogłoszeń. Do tego trzeba dołożyć to, co ukryte, czyli liczbę nauczycieli, którzy pracują wysoko ponad etat, żeby uzupełnić braki. ZNP szacuje, że w skali kraju to nawet 50 tys. osób. Do tego dochodzą nauczyciele emerytowani, których zdesperowani dyrektorzy ściągają do szkół. W zeszłym roku szkolnym system podtrzymywało 45 tys. takich osób.

Innymi słowy, prawdziwe braki kadrowe liczymy nie w tysiącach, ale dziesiątkach tysięcy.

Od czasu do czasu, ktoś w ministerstwie przyznaje, że jakiś problem jednak jest. Tak jak w cytowanej już wyżej wypowiedzi ministra Dariusza Piontkowskiego. "Mamy problemy np. z zatrudnianiem fizyków, bo oni mogą pracować w innych zawodach, z wyższymi zarobkami - dlatego samorząd może wzmocnić finansowo pensje nauczycieli" — dodawał.

Ale czy naprawdę politykę płacową powinny kształtować samorządy? Czy to ich skąpstwo sprawia, że zawód nauczyciela jest nieatrakcyjny? I czy wyższe dodatki wystarczą, by uzdrowić ruch kadrowy w oświacie? Sprawdzamy u źródeł.

Warszawa

Najpierw największe miasta. W Warszawie dodatki motywacyjne są najwyższe w kraju, a i tak 30 sierpnia, dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, brakowało 3 595 nauczycieli, o 600 więcej niż rok wcześniej.

Co więcej, subwencja oświatowa, czyli kasa z budżetu państwa na edukację, pokrywa mniej niż połowę wszystkich wydatków. Do 5,5 mld zł, czyli całości kosztów, miasto dokłada 2,8 mld zł. Większość idzie właśnie na pensje nauczycieli. Rząd nie zawsze koryguje budżet przyznając centralne podwyżki (do wynagrodzenia zasadniczego) lub koryguje, ale niewystarczająco, bo każda podwyżka pensji zasadniczej, podnosi średnie wynagrodzenie, a więc i wysokość części dodatków.

Przyszły rok dla stolicy będzie jeszcze trudniejszy. Jak mówiła OKO.press wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska, "tylko energia elektryczna będzie kosztować 100 mln zł więcej". Do tego dochodzą koszty związane z przyjęciem ukraińskich uczniów do szkół — kolejne 60 mln zł.

Kraków

Gdy o słowa ministra Piontkowskiego pytamy w Krakowie, słyszymy, że to twierdzenia "nieuprawnione". Stolica Małopolski również współfinansuje oświatę z własnych dochodów z podatków.

W ubiegłym roku szkolnym dopłata wynosiła 910,6 mln zł, czyli 46 proc. kosztów. Jak zaznaczała Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego magistratu, od kilku lat dopłacać trzeba coraz więcej.

"W 2019 roku było to 719,7 mln zł, w 2020 roku – 771,2 mln zł, a w 2021 roku już 910,6 mln zł" — przyznała.

I dodała, że "subwencja oświatowa przekazywana z budżetu państwa nie zaspokaja nawet podstawowych potrzeb krakowskiej oświaty".

Krakowski magistrat zauważa też, że zwiększanie pensji zawsze odbywa się kosztem innych zadań, tj. inwestycje, komunikacja miejska, tworzenie miejsc rekreacji i wypoczynku dla mieszkańców, czy działań dla seniorów.

To nie jedyny problem z wypowiedzią ministra. Średnie wynagrodzenie nauczyciela mianowanego w Krakowie w ubiegłym roku szkolnym wyniosło 5 431 zł brutto, czyli 6,6 proc. więcej niż wskazuje Karta Nauczyciela. Za to nauczyciel dyplomowany mógł zarobić 7 054 zł brutto, czyli 8,38 proc. więcej niż średnio w kraju.

Przypomnijmy, że średnie wynagrodzenie to pensja zasadnicza, z dodatkami, ale też nadgodzinami. Jeśli nauczyciel w Polsce chce zarabiać godnie, musi harować.

Przeczytaj także:

Małgorzata Tabaszewska zwracała też uwagę, że zwiększanie wynagrodzeń nie wystarczy, żeby uatrakcyjnić zawód nauczyciela. "Chociaż w Krakowie co roku wiele osób kończy studia pedagogiczne i podejmuje pracę w krakowskich szkołach, to niewątpliwie wielu wybiera inną drogę kariery – ze względu na znajomość języków obcych chociażby podejmując pracę w zagranicznych firmach czy korporacjach" – przyznała. Co jest więc potrzebne? Kompleksowe rozwiązania systemowe.

Sopot

Także w Sopocie słowa ministra wywołały konsternację. Jak mówi OKO.press wiceprezydentka Magdalena Czarzyńska-Jachim, miasto pokrywa 54 proc. kosztów utrzymania całej oświaty - infrastruktury, inwestycji, pensji. Z subwencji pochodzi 46 proc.

Jeśli chodzi szczegółowo o wynagrodzenia, subwencja pokrywa 85 proc. budżetu, reszta pieniędzy pochodzi z kasy samorządu.

"W tym roku sami podnieśliśmy wynagrodzenia administracji i obsługi w szkołach, a dodatek motywacyjny zwiększyliśmy do 250 zł. Zastanawiamy się także nad podwyżkami dla nauczycieli, ale na dziś nie wiemy, czy będzie nas na to stać" — tłumaczy Czarzyńska-Jachim.

I dodaje: "Ja się zgadzam, że edukacja jest współfinansowana z kasy samorządów, ale niedługo dojdziemy do sytuacji, w której samorząd odpowiada za 90 proc., a rząd za 10 proc. wydatków. Skąd mamy wziąć na to pieniądze?".

Gdy pytam o to, ile może zarobić nauczyciel w sopockiej szkole, wiceprezydentka pokazuje wyliczenia. Średnie wynagrodzenie pracownika pedagogicznego to 6 051 brutto. Nie bardzo dużo, ale też nie mało. Mimo wszystko braki kadrowe są, a nauczyciele zamieniają się ludzi renesansu i uczą kilku przedmiotów naraz, by uzupełnić puste stanowiska.

"Nie wystarczy dosypać pieniędzy. Trzeba przywrócić godność zawodu nauczyciela. Na naszych pedagogach mocno odcisnął się strajk, a także narracja rządu, która ich upokorzyła. Do tego doszły trudy pandemii, a także coraz bardziej wymagająca sytuacja gospodarcza" — ocenia Czarzyńska-Jachim.

Izabelin, pod Warszawą

To może chociaż inaczej jest w mniejszych gminach? Dorota Zmarzlak, wójt gminy Izabelin, mówi OKO.press, że jest - jeszcze - w komfortowej sytuacji. "Nasze dodatki motywacyjne mogą wynosić do 1500 zł, i jeszcze nam na to wystarcza – wiadomo, dzieciaki to priorytet. Co mają zrobić biedniejsze gminy, których wpływy z podatku są niskie?".

Nauczycieli mianowany w Izabelinie zarobi 4800 na rękę, a dyplomowany 5,4 tys. zł.

"Nie jest tak, że nauczyciele przychodzą negocjować stawki. Nauczycieli po prostu nie ma. Nie ma psychologów i pedagogów. Nie ma nauczycieli historii. Brakuje nauczycieli wspomagających. A na ogłoszenia nikt nie odpowiada. To nie jest tak, że rzucimy hasło: dosypujemy 500 zł i ustawi się do nas kolejka chętnych" — tłumaczy Zmarzlak.

Izabelin w 2021 do edukacji dołożył 11 mln zł (do tego 6 mln wydatków majątkowych w oświatę), prawie drugie tyle daje rząd. W 2022 z własnych środków dołożymy ponad 15 mln (do tego ok. 5 mln wydatków majątkowych), środki z budżetu centralnego to ok. 11 mln.

"Szczęśliwie historycznie mamy wysokie dochody i inwestujemy w oświatę. Mamy małe klasy, dużo zajęć dodatkowych - z tego jesteśmy znani. Ale co będzie dalej? Rosną koszty energii, wzrosną budżety inwestycji" — tłumaczy wójt.

"Rząd udaje, że nie wie, co robią samorządy, ale gdyby finansowanie oświaty w całości przejął budżet centralny, to system by się załamał" — podsumowuje Zmarzlak.

Sadowne

Sadowne to kolejna wiejska gmina w województwie mazowieckim. Gdy pytam wójta, czy może dokładać więcej do oświaty, odpowiada: "Oczywiście, że nie jestem w stanie".

Do edukacji samorząd dopłaca się tu rocznie 3,5 mln zł. Z subwencji pochodzi 5 mln zł. "Nie leżymy na tyle blisko Warszawy, żeby mieć duże wpływy z podatków. Obserwujemy raczej odpływ mieszkańców, którzy za pracą i lepszym poziomem usług uciekają do dużego miasta. Mimo wszystko zainwestowaliśmy w nowy obiekt przedszkolny, żeby zatrzymać u nas mieszkańców i dochody" — tłumaczy Waldemar Cygan.

Jak wójt skomentuje słowa ministra? "Nie odważyłbym się rozporządzać nie swoimi pieniędzmi. Na oświatę wydajemy 1/3 całego budżetu gminy.

Subwencjonowanie nie wystarcza na podwyżki, w lawinowym tempie rosną wydatki bieżące. Przyszły rok to strach o koszty ogrzewania.

Od wielu lat apelujemy do rządzących, by pokryli lukę w oświacie. Bezskutecznie" — dodaje.

Ustrzyki Dolne

"Gdyby nie samorządy, oświata leżałaby na łopatkach" — słyszymy w gminie Ustrzyki Dolne. Burmistrz Bartosz Romowicz mówi OKO.press, że najtrudniejsza sytuacja finansowa jest tam, gdzie jest mała gęstość zaludnienia i duże odległości.

"Nie możemy zlikwidować sieci szkół i zostawić tylko dwie w mieście. Dlatego utrzymujemy szkoły po 24 uczniów. Do naszej największej placówki chodzi 100 uczniów" — opowiada.

Tutaj płace nie stanowią tak dużego wyzwania, bo koszty życia są niższe niż w mieście. "Nauczyciel dyplomowany, z dodatkami i kilkoma nadgodzinami, spokojnie zarobi powyżej 5 tys. zł netto. Pensja nauczyciela to wciąż jedna z wyższych płac w gminie" — tłumaczy.

Utrzymanie szkół pożera tu jednak 1/3 budżetu gminy. "Gdyby rząd w całości odpowiadał za wynagrodzenia nauczycieli, a my, samorządowcy, za infrastrukturę, zostałoby dużo pieniędzy na inwestycje, remonty, likwidację barier. Teraz musimy dopłacać także do inwestycji centralnych, bo po podwyżkach budżety się nie spinają. Od lat dziura budżetowa w oświacie się powiększa, a rząd nas nie słucha" — mówi Romowicz.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze