0:000:00

0:00

Choćby po to, żeby raz na zawsze wszystko wyjaśnić. To trudna historia, ale musimy poznać prawdę dotyczącą liczby ofiar.
Półprawda. Ale znamy prawdę o Jedwabnem wystarczająco dokładnie.
Wypowiedź dla „Gazety Wyborczej”,15 lipca 2016
Jan Tomasz Gross w książce „Sąsiedzi” o pogromie w Jedwabnem w lipcu 1941 r. pisał, że ofiarą polskich sąsiadów mogło paść nawet 1,6 tys. żydowskich mieszkańców miasteczka. W 2001 r. ekshumacja rozpoczęta przez IPN sugerowała, że w dwóch zbiorowych mogiłach mogły znajdować się szczątki ok. 200 osób. Ekshumację wstrzymał na prośbę gminy żydowskiej ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński (religia zabrania Żydom naruszania szczątków zmarłych). Od kilku lat środowiska związane z prawicą namawiają do wznowienia ekshumacji. Np. w 2013 r. czasopismo „Najwyższy Czas!” pisało:

„Po pierwsze – liczba ofiar może być znacznie mniejsza od wszelkich dostępnych szacunków, po drugie – że sposób, w jaki ofiary mordu zginęły, nie jest do końca jasny, co może rzucić światło na udział etnicznych Polaków w wydarzeniu. Jeśli bowiem okazałoby się, że ofiary zostały przed spaleniem rozstrzelane, to wtedy wyszłoby na jaw, że cała «sprawa Jedwabnego» jest je­dynie propagandowym wymysłem, bo w takim wypadku miejscowa ludność mogła w niej brać udział co najwyżej na wstępnym etapie wydarzeń”.

2 lipca 2016 r. postulat ponownego zbadania sprawy Jedwabnego wysunął w popularnym tygodniku „wSieci” historyk dr Piotr Gontarczyk.

Poseł Piontkowski (podobnie jak minister Anna Zalewska, o której „Oko” pisało) może jednak nie znać rezultatów drobiazgowego śledztwa, przeprowadzonego przez IPN w sprawie Jedwabnego. Przesłuchano w nim ponad stu świadków, którzy nie wspominali o „rozstrzelaniu” Żydów. Przebieg wydarzeń jest zatem znany wystarczająco dokładnie. Z prac historyków powstałych po Jedwabnem wiadomo też, iż mord w Jedwabnem był tylko jednym z wielu pogromów na Żydach, do których doszło latem 1941 r., i których głównymi sprawcami byli polscy sąsiedzi zamordowanych.

Wiadomo zatem, że w Jedwabnem doszło do pogromu i wiadomo również, że jego ofiarą padło kilkaset osób. Kwestią uznania pozostaje to, czy jest to liczba wystarczająco dokładna. Jej uściślenie nie zmieni jednak zasadniczo przebiegu wydarzeń – ani dyskusji o odpowiedzialności za nią.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze