PiS chwali się w kampanii obniżką VAT na kilka kategorii produktów. Zmiany miały obowiązywać od 1 kwietnia, ale opóźniła ją epidemia. Policzyliśmy: przeciętnie gospodarstwo domowe może na nich zyskać 1,70 zł miesięcznie. Dla biedniejszych to dobra wiadomość, choć ceny zaledwie drgną
PiS znów obniża podatki! - chwalą się w mediach przedstawiciele rządzącej partii. Od 1 lipca zmieniło się kilka stawek VAT. Spadają stawki m.in. na:
Ale kilka rodzajów produktów będzie miało większy VAT:
Warto dodać, że nie jest to nowa inicjatywa, która ma ulżyć Polakom w kryzysie. Chodzi o kontynuowaną od zeszłego roku reformę i przygotowanie tzw. „matrycy VAT”, która ujednolica stawki podatkowe na towary i usługi. Przykładowo, wcześniej pieczywo mogło być objęte trzema różnymi stawkami - 5, 8 i 23 proc. Teraz wszystkie rodzaje pieczywa będą obłożone stawką 5 proc. Podobny chaos mieliśmy w przyprawach. Musztarda może stanieć, bo była obłożona stawką 23 proc. Teraz wszystkie przyprawy będą miały ośmioprocentowy VAT, przez co ich część podskoczy z 5 proc. na 8 proc.
Ustawa miała wejść w życie 1 kwietnia, ale została opóźniona ze względu na epidemię - aby firmy w ciężkim okresie miały więcej czasu na przygotowanie się.
Częścią kampanii wyborczej przed drugą turą wyborów prezydenckich jest licytacja na to, kto bardziej nie podwyższy podatków, jeśli wygra wybory. I kto bardziej je podwyższał - PO czy PiS. PiS oskarża PO o podniesienie stawek VAT i w dużej mierze ma rację - rząd PO podwyższył podstawową stawkę VAT do 23 proc. od 1 stycznia 2011. PO oskarża PiS, że nowe podatki wprowadza, udając, że podatkami nie są. I to też prawda - czego przykładem jest choćby danina solidarnościowa.
To populistyczny spór. Sprawne państwo potrzebuje podatków, a nieustanne uleganie opinii publicznej (i wszechobecnym w mediach komentatorom z antypodatkowych think-tanków) prowadzi do sytuacji, w której o żadnej podwyżce podatku nikt nie chce nawet wspomnieć.
Nie wchodząc teraz w tę dyskusję (poświęcimy jej osobny artykuł) warto przyjrzeć się, jakie korzyści - i dla kogo - płyną z lipcowych zmian w VAT.
1 lipca na spotkaniu w Drawsku Pomorskim prezydent Andrzej Duda mówił do swoich zwolenników:
"Ja wielokrotnie mówiłem, myśmy obniżali podatki. Te, które były najważniejsze dla zwykłego obywatela, obniżaliśmy".
„Generalnie stawki spadną, co oznacza, że rocznie w kieszeniach konsumentów zostanie ponad 300 mln złotych” - powiedział w wywiadzie dla PAP wiceminister finansów Jan Sarnowski.
300 milionów złotych rocznie brzmi abstrakcyjnie. Sprowadźmy więc tę liczbę na ziemię. Oznacza to przeciętną oszczędność w wysokości 65 groszy na osobę miesięcznie. Jeśli dalej jest zbyt abstrakcyjnie (małe dzieci nie rozporządzają pieniędzmi) można to też odnieść do gospodarstwa domowego. Mamy ich w Polsce 14,7 mln. Czyli - na nowej matrycy VAT przeciętne polskie gospodarstwo domowe zaoszczędzi 1,70 złotego.
Jak nie liczyć, trudno uznać to za silne wzmocnienie portfeli Polaków. Ale warto też na liczby uważać - to biedniejsi wydają na żywność większą część dochodów niż zamożni. Jedną z przyczyn wyborczego sukcesu PiS po 2015 roku jest polepszenie sytuacji najbiedniejszych Polaków. Pisaliśmy niedawno, że według najnowszych danych liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie (czyli z wszystkimi wydatkami poniżej ok. 550 złotych miesięcznie na osobę) zmniejszyła się do najmniejszego poziomu w ciągu prowadzenia takich statystyk - w 2019 roku było ich 4,2 proc. A to spadek o 3,2 pkt proc. przez pięć lat.
Obecna obniżka stawek VAT będzie miała jednak dla najbiedniejszych dużo mniejsze znaczenie niż np. 500 plus. Przyda się PiS przede wszystkim do kontynuowania opowieści o dbaniu o portfele Polaków, nie do znaczących zmian.
Ostatnie badanie budżetów gospodarstw domowych GUS pochodzi z września 2019 i dotyczy roku 2018. Odnieśmy się do niego, pamiętając, że obecnie te wyniki są zapewne nieco większe. W 2018 roku średnie polskie gospodarstwo domowe wydawało na towary konsumpcyjne 1187 złotych na osobę.
W najbiedniejszych gospodarstwach domowych wydaje się większą część domowego budżetu na żywność, ale w liczbach bezwzględnych mniej. Pierwsza grupa kwintylowa (20 proc. najbiedniejszych Polaków) w 2018 roku wydawała przeciętnie na osobę 228 złotych na żywność i napoje alkoholowe. W czteroosobowej rodzinie będzie to 912 złotych przez miesiąc.
Duże sieci handlowe mówią zgodnie, że w związku z niższymi stawkami na niektóre produkty, obniżą ceny. Na podstawowych produktach spożywczych oznacza to zwykle kilkanaście groszy oszczędności. Sieć Biedronka chwali się, że jej klienci zaoszczędzą w związku z obniżką 300 milionów złotych, czyli tyle, ile zakłada ogółem ministerstwo finansów. Ktoś więc podaje błędne szacunki, ale trzeba pamiętać, że takim komunikatem sieć chce zachęcić swoich klientów do zakupów w swoich sklepach. Cena bananów w sieci spada z 4,99 do 4,85 złotego, drożdżówka z serem – z 2,19 do 1,99 złotego.
Lidl również obniża ceny, według sieci – na ponad sto produktów, chociaż na stronie internetowej chwali się tylko małym ułamkiem z całego tysiąca. Rogal maślany spada z 1,29 na 1,25 złotego, chleb na maślance z 2,99 na 2,91. Są to więc minimalne obniżki. Można podejrzewać, że kilkuosobowa rodzina zaopatrująca się przede wszystkim w takim dyskoncie, zyska nieco więcej niż 1,70 złotego. Ale będą to zapewne najwyżej kwoty kilku-kilkunastozłotowe, niż np. sto złotych. Nie wiemy też, jak zareagują małe sklepy.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze