PiS chce być w polityce wewnętrznej jedynym rozgrywającym w kwestii kryzysu na Bliskim Wschodzie. Konsekwentnie ignoruje wezwania opozycji do współpracy, a prezydent Duda nie chce zwołać Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Obóz władzy uznał konflikt między USA a Iranem za część kampanii reelekcyjnej Andrzeja Dudy
„Żebyśmy mogli współdziałać z rządem, musimy rozmawiać” - tak 8 stycznia 2020 zwracał się w Sejmie do premiera Mateusza Morawieckiego lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Premier odpowiadał: to ty współpracuj, opozycjo.
Ale ani rząd, ani prezydent w sprawie sytuacji na Bliskim Wschodzie z opozycją rozmawiać nie chcą. Spotykają się sami ze sobą.
Dwa miesiące temu Andrzej Duda na sali sejmowej ściskał rękę Włodzimierza Czarzastego. Pisaliśmy wtedy, że ubrał się w szaty arbitra zgody narodowej i próbuje być prezydentem ponadpartyjnym. Już nie próbuje.
W środę 8 stycznia 2020 o 13:00 prezydent Andrzej Duda spotkał się w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego m.in. z premierem Morawieckim, ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem, szefem Kancelarii Premiera Michałem Dworczykiem oraz szefem MSWiA i koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim. Nie zaproszono tam nikogo z opozycji. Podobnie jak dzień wcześniej, 7 stycznia, na posiedzeniu Rady Gabinetowej.
"Sytuacja jest pod całkowitą kontrolą" - podsumował spotkanie z prezydentem szef BBN Paweł Soloch.
Wydaje się, że jest to dziś główny przekaz obozu rządzącego: kontrolujemy sytuację, nie potrzebujemy pomocy ze strony opozycji. Opozycja niech nie szkodzi i siedzi cicho.
Zarówno premier, jak i prezydent zaznaczają, że są w stałym kontakcie nie tylko ze sobą, ale też z państwami sojuszniczymi NATO i UE. To sprawia wrażenie, że uczestniczą po partnersku w sprawach najważniejszych dla świata.
U progu kampanii prezydenckiej obóz rządzący stara się pokazać jedność, powagę i umiejętność współpracy nie tylko ze sobą, ale również z zewnętrznymi partnerami. O ile są to partnerzy z innych krajów.
Opozycji i opinii publicznej władze przekazują ogólnikowe zapewnienia o trzymaniu ręki na pulsie.
W Stanach Zjednoczonych również trwa wyścig prezydencki i również tam konflikt z Iranem jest częścią kampanii. Przy czym w USA Donald Trump gra przede wszystkim ostro na nucie patriotyzmu. "W obliczu impeachmentu i postępowania Senatu Trump wykorzystuje w kampanii toksyczną miksturę zuchwalstwa, patriotyzmu i odwołań do wszechmocy" - pisał "Guardian".
Z kolei w odredakcyjnym komentarzu "New York Times" zwrócił uwagę, że kierując kraj na skraj wojny, Trump jednocześnie sprawia, że kandydaci Demokratów muszą w swojej kampanii zająć się polityką zagraniczną, która dotąd była na marginesie ich zainteresowania.
Na środę Sejmie zaplanowana była debata wokół projektu budżetu na rok 2020, jednak opozycja zgodnie zaczęła od pytań o sytuację na Bliskim Wschodzie. Domagała się, by marszałek Elżbieta Witek przerwała obrady, a obecny na sali premier Mateusz Morawiecki przedstawił informacje o toczącym się konflikcie.
Lewica i Konfederacja (ci drudzy nie mieli wymaganej liczby podpisów - w momencie złożenia było ich 8, a powinno być 15) złożyły projekty uchwał wzywających do wycofania się polskich wojsk z Iraku. W uchwale Lewicy jest też mowa o konieczności powrotu do porozumienia nuklearnego z Iranem. Również Władysław Kosiniak-Kamysz (Koalicja Polska-PSL) domagał się wycofania polskiego kontyngentu z Iraku, gdyż jego zdaniem „misja straciła szkoleniowy charakter”.
„Żebyśmy mogli współdziałać z rządem, musimy rozmawiać, pan prezydent nie chce zwołać Rady Bezpieczeństwa Narodowego, zamyka się w swoim środowisku politycznym. Parlament jest od rozmowy i wspólnego stanowiska. My chcemy współpracy z rządem na temat strategii na rzecz bezpieczeństwa Polek i Polaków” - mówił szef PSL.
Borys Budka zauważył, że premier Morawiecki unikał z nim rozmowy w trakcie kampanii wyborczej, a są z tego samego okręgu, i tak samo unika rozmowy teraz. „Czas na rzetelną, merytoryczną debatę o bezpieczeństwie Polek i Polaków. Czas na to, by powiedzieć, jakie ma pan konkretne pomysły polskiej dyplomacji na kwestie kryzysu na Bliskim Wschodzie” - apelował szef klubu Koalicji Obywatelskiej.
„Chciałbym zadeklarować pełne wsparcie Lewicy dla działań mających na celu uniknięcie wojny na Bliskim Wschodzie” - mówił Maciej Konieczny z Lewicy. „Nie chcemy wojny. Aby jej uniknąć potrzebujemy współpracy wszystkich sił i wszystkich naszych partnerów międzynarodowych. To jest kluczowa kwestia dla polskiej racji stanu, dla naszego bezpieczeństwa, dla bezpieczeństwa polskich żołnierzy”.
Mateusz Morawiecki zaczął od tego, że jest dobrze poinformowany: „Jesteśmy w stałym kontakcie z panem prezydentem. Dzisiaj rano rozmawiałem z panem prezydentem, wczoraj wieczorem, cały czas monitorujemy sytuację”.
Zaznaczył, że rząd się konsultuje, ale „ze wszystkimi członkami Paktu Północnoatlantyckiego”, co jest podstawowym obowiązkiem członka NATO. Co miał do powiedzenia o tym, co dzieje się w Iraku? „Dochodzi do wzajemnej wymiany ciosów, sytuacja jest niestabilna”. „Co godzinę mamy dodatkowe raporty z Iraku”, „dbamy o polskich żołnierzy” - zapewnił. O wycofaniu wojsk ani słowa. „Dyskutujemy z naszymi partnerami [z NATO] najwłaściwszą reakcję”. Zapewnił też, że jest w kontakcie z partnerami z UE.
Czy widział jakąś rolę dla opozycji? Pozornie tak: „Chciałbym zaapelować do opozycji, żeby współpracować z rządem, ponieważ dążymy do tego, żeby nastąpiła deeskalacja, żeby utrzymać warunki pokoju i stabilności”.
Jednak ze słów premiera nie wynikało, na czym ta współpraca miałaby polegać. Morawiecki nie mówił o wymianie poglądów ani informacji, tylko o podejmowaniu decyzji, a te siłą rzeczy są po stronie rządzących. Jednocześnie zasugerował, że opozycja chce działać pochopnie: „Decyzje muszą być decyzjami odpowiedzialnymi, nie mogą być decyzjami pod wpływem wydarzeń, które się zadziały wczoraj, przedwczoraj, bez konsultacji ze wszystkimi partnerami Paktu Północnoatlantyckiego”.
I zakończył: „Trzymamy rękę na pulsie, podejmiemy najbardziej właściwą decyzję w tych trudnych okolicznościach”.
Opozycji nie pozostaje wiele pola manewru. Od kilku dni prezydent pozostaje głuchy na wezwania do zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w której skład wchodzą też przedstawiciele opozycji. Jaki może być efekt, jeśli te wezwania będą się powtarzać, a Andrzej Duda dalej będzie je ignorować? Duda może stracić w oczach opinii publicznej jako polityk nieskory do współpracy. Ale stracić może też opozycja - może jawić się jako jeszcze bardziej bezradna.
Szef BBN Paweł Soloch mówił we wtorek 7 stycznia w TVP 1, że prezydent nie widzi potrzeby zwoływania RBN, bo na obecnym etapie przedmiotem rozmów są jedynie kwestie techniczne. "Soloch poinformował, że dotychczas prezydent zwoływał RBN wówczas, gdy chciał przedstawić i przedyskutować z opozycją kwestie o wymiarze strategicznym, mające długoletnie skutki dla naszego kraju. Według Solocha, w tym przypadku nie ma tematu do uzgodnień z opozycją".
Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), wychodząc z założenia, że to Jarosław Kaczyński jest osobą decyzyjną, a nie Andrzej Duda, zaapelowała do szefa PiS, by przekonał prezydenta do zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Przekaz kandydatki dotyczy też tego, że opozycja reprezentuje znaczną część obywateli: "Prezydent Duda chce rozmawiać na temat spraw bezpieczeństwa Polski tylko z rządem, czyli we własnym gronie.
Opozycja reprezentująca 10 milionów Polek i Polaków jest konsekwentnie przez prezydenta wykluczana".
Kandydat Lewicy Robert Biedroń proponuje, by powstało wspólne stanowisko UE dotyczące konfliktu: „Czas na mądrą i skuteczną dyplomację ze strony Polski. Powinniśmy zabiegać o wspólne stanowisko UE w sprawie sytuacji na Bliskim Wschodzie. Stawką jest pokój oraz bezpieczeństwo naszych żołnierzy”.
Władysław Kosiniak-Kamysz podkreśla konieczność dialogu, apelował, by ten dialog zainicjował premier, skoro prezydent nie chce. Ale premier też nie chciał. Szef ludowców pisał też w tej sprawie m.in.: "To, co stało się w Bagdadzie jest niebezpieczne dla pokoju na świecie. Polska musi zachować powściągliwość. Jako prezydent nie wysłałbym polskich żołnierzy na Bliski Wschód. Już zapłaciliśmy cenę za organizację konferencji antyirańskiej".
Szymon Hołownia podkreśla, że bezpieczeństwo jest kwestią ponad podziałami: „Prezydent sam z siebie, regularnie, powinien zwoływać Radę Bezpieczeństwa Narodowego. By o bezpieczeństwie Polaków rozmawiać z jak najszerszą ich reprezentacją, wypracowywać wspólne, ponadfrakcyjne stanowiska. Interes żadnej partii nie jest ważniejszy od naszego bezpieczeństwa”.
Świat
Borys Budka
Andrzej Duda
Małgorzata Kidawa-Błońska
Maciej Konieczny
Władysław Kosiniak - Kamysz
Mateusz Morawiecki
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze