0:00
0:00

0:00

Ustawa o Narodowym Instytucie Wolności to kolejny pospiesznie uchwalany przez PiS projekt:

  • 15 września 2017 przeszedł przez Sejm;
  • 21 września wyszedł z dwóch senackich komisji bez poprawek;
  • 22 września w Senacie odbyła się debata
  • a 27 września odbywa się głosowanie w Senacie, w którym PiS ma większość.

De facto ustawa czeka już tylko na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Nowe prawo to nie tylko - jak często słychać w prawicowych mediach - problem organizacji pozarządowych, ale misternie przygotowany projekt przebudowy całego społeczeństwa obywatelskiego. Opiera się w głównej mierze na zmianach kompetencyjnych (mimo zapewnień o "dogłębnej reformie") i opakowany jest w konkretne barwy ideowe.

Jest to w zasadzie legitymacja prowadzonej już przez PiS polityki pompowania pieniędzy w "swoje" - narodowe i katolickie - organizacje.

A pomysł ten odzwierciedlają szczegółowe przepisy, o czym dalej.

Dlaczego powinniśmy bać się tej reformy? Pierwszym ryzykiem jest utrata niezależnych od rządu organizacji, które pełnią funkcje strażnicze, rozliczają instytucje państwowe, zajmują się monitoringiem, a także bronią praw mniejszości. W ich miejsce pojawią się inne będące legitymizacją dla polityki rządu.

Najboleśniej możemy przekonać się o tym już podczas wyborów samorządowych w 2018 roku. Co się stanie jeśli ich monitoringiem zajmą się jedynie finansowane przez PiS Kluby Gazety Polskiej, Ruch Kontroli Wyborów czy Solidarni 2010?

Amnezja Piotra Glińskiego

Miister Piotr Gliński - jeden z orędowników projektu - podczas Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych kokietował aktywistów opowiadając o funkcji strażniczej obywateli i obywatelek: "Funkcja kontrolna nie była spełniana i nie jest dalej spełniana przez społeczeństwo obywatelskie. Chcielibyśmy, żeby było lepiej, żeby było inaczej, ale moim zdaniem, niestety, tak jest. Teraz jest trochę lepiej.

Bo ilekroć PiS dochodzi do władzy, to na szczęście społeczeństwo obywatelskie się aktywizuje".

Przeczytaj także:

Gliński, który sam jest autorem wielu publikacji na temat kondycji społeczeństwa obywatelskiego, najwyraźniej zapomniał o swoich analizach. Jeszcze w 2013 roku mówił:

  • „Wspólnoty obywatelskie muszą być wolne i niezależne, zwłaszcza od innych podstawowych aktorów publicznych – biznesu czy polityki”;
  • "Społeczeństwo obywatelskie jest podstawowym mechanizmem broniącym demokracji przed tym, by nie przekształciła się w tyranię czy w demokrację fasadową i zmanipulowaną, udającą tylko istnienie swobód demokratycznych”.

Jako ministrowi w rządzie PiS Glińskiemu bliżej teraz do wskazywania "podstawowych aktorów", którzy powinni odgrywać role pierwszoplanową.

W przemówieniu do klubów „Gazety Polskiej” (w grudniu 2016) Gliński mówił jasno: „To państwo jesteście społeczeństwem obywatelskim”.

Wsparcie tylko dla "swoich"

W preambule do ustawy (dołączonej do projektu tuż przed złożeniem jej w Sejmie) można przeczytać, jaką konkretnie wizję społeczeństwa obywatelskiego ma PiS:

"Państwo polskie wspiera wolnościowe i chrześcijańskie ideały obywateli i społeczności lokalnych, obejmujące tradycję polskiej inteligencji, tradycje niepodległościową, narodową, religijną, socjalistyczną oraz tradycję ruchu ludowego, dostrzegając w nich kontynuację wielowiekowych tradycji Rzeczypospolitej Polskiej i tym samym chroniąc bogate dziedzictwo wspólnoty jej wolnych obywateli".

Aktywność́ obywateli, oddolnie i na zasadach dobrowolności angażujących się w zorganizowane działania na rzecz dobra wspólnego, niosących pomoc i wsparcie potrzebującym oraz kształtujących pracą u podstaw zręby kultury narodowej i lokalnej nawiązuje do wielkiego dziedzictwa polskiej wolności i wyraża ideały społeczeństwa obywatelskiego.

Społeczeństwo obywatelskie jest wspólną przestrzenią, która służy praktykowaniu cnót obywatelskich, takich jak odpowiedzialność za naród i wspólnoty lokalne, solidarność oraz zaangażowanie w budowę oddolnych instytucji obywatelskich. Bez umiejętności dostrzegania i pomnażania dobra wspólnego zabraknie obywatelskich więzi społecznych, które są fundamentem kapitału społecznego.

Państwo polskie wspiera wolnościowe i chrześcijańskie ideały obywateli i społeczności lokalnych, obejmujące tradycję polskiej inteligencji, tradycje niepodległościową, narodową, religijną, socjalistyczną oraz tradycję ruchu ludowego, dostrzegając w nich kontynuację wielowiekowych tradycji Rzeczypospolitej Polskiej i tym samym chroniąc bogate dziedzictwo wspólnoty jej wolnych obywateli.

Państwo polskie dąży do zrównoważonego rozwoju społeczeństwa obywatelskiego zarówno w wymiarze terytorialnym, jak i tematycznym, szczególną ochroną otaczając organizacje małe, krzewiące etos społecznikowski i pielęgnujące dziedzictwo lokalne. W tym celu, przyczyniając się do wypełnienia ideałów wolności, leżących u podstaw motywacji prospołecznych i postaw propaństwowych, a także do kształtowania dojrzałego patriotyzmu, państwo polskie będzie aktywnie działać na rzecz zwiększania zaangażowania obywateli i organizacji obywatelskich w życiu publicznym, zwiększania liczby inicjatyw oddolnych i lokalnych oraz poprawy instytucjonalnej zdolności organizacji obywatelskich do realizacji ich misji.

Organizacje pozarządowe zwracały uwagę, że preambuły towarzyszą aktom prawnym, które dotyczą spraw najwyższej rangi - tych, które mają charakter ustrojowy. Ustawa o Narodowym Instytucie Wolności, wprowadza zmiany kompetencyjne czy instytucjonalne, nie ma takiego charakteru. Dlatego apelowały o usunięcie preambuły. Bez skutku.

Przedstawiciele NGO-sów zaznaczali, że preambuła w takim kształcie "zamyka aksjologię w wartościach chrześcijańskich, co jest niezgodne z Konstytucją RP, w której zapisane jest „wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna jak i niepodzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski (…)”.

Ustawa wprost definiuje jakie organizacje będzie wspierało zgodnie z kryterium światopoglądowym. Równie istotne jest to, czego w preambule nie odnajdziemy:

  • wartości europejskich;
  • praw człowieka;
  • idei równościowych;
  • a także dorobku ruchu opozycji demokratycznej lat 70 tych i Solidarności.

W czym imieniu?

PiS od początku forsowania ustawy ustami Piotra Kaczmarczyka (dyrektora ds. społeczeństwa obywatelskiego w Kancelarii Premiera), ministrów Piotra Glińskiego i Adama Lipińskiego (pełnomocnika ds. równego traktowania) mówi, że ustawa "wypłynęła ze środowiska organizacji pozarządowych", a sam projekt był poddany "szerokim konsultacjom".

W rzeczywistości podczas konsultacji 48 organizacji przysłało pisemne opinie o projekcie.

Aż 33 z nich zakwestionowało potrzebę tworzenia nowej instytucji.

Główna obawa wiązała się z przeniesieniem nadzoru do rządowej agencji i odejście od zapisów ustawy o pożytku publicznym, na rzecz uznaniowego przyznawania dotacji przez jednoosobowe ciało - dyrektora Narodowego Instytutu.

W ostatecznej wersji projektu nie uwzględniono najistotniejszych zastrzeżeń:

  • Najpierw powinien powstać program wspierania organizacji pozarządowych tworzony zgodnie z obietnicami z marca 2016 we współpracy i w konsultacji z sektorem obywatelskim, a potem dostosowana do jego realizacji struktura;
  • Należy utrzymać tryb konkursów z Ustawy o działalności pożytku i wolontariacie w przyznawania dotacji na programu wspierania społeczeństwa obywatelskiego;
  • Należy utrzymać zasadę pomocniczości, otwartości, przejrzystości i partnerstwa, przejawiającą się w większym uspołecznieniu procesu podejmowania decyzji dotyczących realizacji zadań Narodowego Centrum oraz dotyczących nadzoru nad nową instytucją.

W ostatniej chwili zmieniono też projekt dopisując do niego preambułę oraz powołano nowe ciało - Komitet Pożytku Publicznego, który ma pełnić funkcję kontrolną wobec dyrektora Instytutu. To rozwiązanie pogłębiło tylko chaos strukturalny, co najlepiej oddaje diagram przygotowany przez Fundację im. Stefana Batorego.

Mimo apeli organizacji pozarządowych nie zorganizowano ani konsultacji nad nowym projektem, ani wysłuchania publicznego.

Jednoosobowa kontrola nad Instytutem

Teoretycznie (zgodnie art. 28 nowej ustawy) sposób realizacji zadań ma przebiegać zgodnie z obowiązującą dotychczas ustawą o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. Tryb rozdzielania pieniędzy uzależniony był od stabilnych rozporządzeń ministra, które ten miał obowiązek konsultować z ekspertami i NGO.

To tylko teoria, bo art. 28 kończył się słowami “chyba że poniższe przepisy stanowią inaczej”. Po poprawce wprowadzonej do projektu przez Komisję 12 września 2017 – wykreślono możliwość innego trybu realizowania zadań. Jednak podczas posiedzenia Biuro Legislacyjne tłumaczyło, że mimo to stosowanie innych trybów będzie możliwe - wynika to z całej konstrukcji ustawy.

Art. 30 wprowadza otwiera drogę do innego trybu przyznawania dotacji niż określono w ustawie o pożytku publicznym. Oznacza to, że w przypadku każdego konkursu mogą obowiązywać np. inne wzory ofert czy sprawozdań. Utrudni to organizacjom życie, bo za każdym razem będą musiały na nowo stawiać czoła administracyjnym wymogom, poznawać nowe procedury.

Przede wszystkim jednak rodzi obawę, że procedury konkursowe będą ad hoc modyfikowane, a organizacje nie będą traktowane w sposób równy. To furtka dla uznaniowych decyzji.

Bez ekspertów?

Ustawa też nie określa jaka jest rola ekspertów przy ocenie ofert konkursowych. Do tej pory system ocen opierał się właśnie na profesjonalnych i standaryzowanych opiniach osób spoza ministerstwa. Teraz stosowanie ustawy będzie kształtowała praktyka.

Może być tak, że oceną będą się zajmować pracownicy Instytutu.Nawet jeśli będą mieli wystarczające doświadczenie administracyjne, to ich kompetencje do oceny potrzeb różnych grup społecznych i organizacji, mogą nie być wystarczające. Jak to wpłynie na rzetelność procesu przyznawania dotacji?

Rada uspołeczniona, ale bez kompetencji

Organizacje pozarządowe apelowały, by zmienić kształt Rady Instytutu, która ma opiniować decyzje Dyrektora. Pierwszy projekt zakładał, że w jej skład wejdzie tylko dwóch reprezentantów organizacji pozarządowych. Niesprecyzowany był też sposób ich mianowania. Ostatecznie zwiększono liczbę przedstawicieli trzeciego sektora do pięciu. O członkostwo w Radzie mogą ubiegać się organizacje, które mają poparcie przynajmniej 20 innych organizacji lub trzech zrzeszeń NGO.

Jak duży będzie wpływ Rady? Przysługujące im prawo wglądu w dokumenty powinno zapewnić większą jawność działania Instytutu. Wszystkie decyzje pisemne będą musiały mieć uzasadnienie.

Jednak to nie jej decyzje będą kluczowe.

Więcej czy mniej środków

Jednym z argumentów stojących za utworzeniem Instytutu miało być też zwiększenie środków publicznych, które płyną do organizacji pozarządowych. Jednak w projekcie pojawił się zapis, który pozwala Instytutowi zarówno zlecać realizację zadania, jak i wypełniać je samodzielnie.

To rodzi obawę, że Centrum będzie konsumowało środki przeznaczone dla NGO i przeznaczy je na utrzymanie swoich pracowników. To oznacza, że środki dla organizacji mogą się zmniejszyć.

Jakie środki?

Na razie Narodowy Instytut Wolności będzie dysponentem dwóch puli pieniędzy:

  • Funduszu Inicjatyw Obywatelskich – budżet z rezerwy celowej ministerstwa rodziny ok. 60 mln zł;
  • Funduszu Wspierania Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego – wpływy szacuje się na ok. 40 mln zł.

FIO to jeden z głównych programów dotacyjnych dla organizacji pozarządowych. Jego dysponentem do tej pory było Ministerstwo Rodziny.

W latach 2012-2016 (podczas czterech pul dotacji) organizacje pozarządowe otrzymały 620 mln zł z Funduszu.

Dla przykładu, w 2015 roku z 5 tys. 652 zgłoszonych w konkursach projektów dofinansowano 637. A to oznacza, że Fundusz pokrył ok. 11 proc. wszystkich zgłoszonych potrzeb. Łączna kwota dotacji w 2015 roku wyniosła ok. 57,5 mln zł.

Budżet Funduszu Wspierania Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego powstanie z odpisu 4 proc. z wpływów z gier hazardowych. Ocenia się, że przychody będą na poziomie 40 mln zł rocznie.

Do tej pory wszystkie fundusze centralne umocowane były przy ministerstwach. Autorzy ustawy zakładają, że docelowo NIW ma centralizować wszystkie publiczne pieniądze na rozwój społeczeństwa obywatelskiego.

O jakie środki dokładnie chodzi? Wciąż nie wiadomo, bo Instytut miał być tylko jednym z elementów kompleksowej strategii Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Powstanie takiego dokumentu już w marcuu 2016 zapowiedział Wojciech Kaczmarczyk (wtedy pełnomocnik ds. równości i społeczeństwa obywatelskiego, dziś dyrektor departamentu społeczeństwa obywatelskiego w KPRM). Miały się w nim znaleźć nowe programy rozwoju społeczeństwa obywatelskiego (określające konkretne cele i kierunki działań).

Jednak jedynym owocem tych deklaracji jest Narodowy Instytut Wolności, który przebudowuje sposób rozdzielania finansowania.

Norweskie miliony nie dla NIW

PiS chciał też, by NIW stał się dysponentem Funduszy Norweskich i EOG na rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Jednak na to rozwiązanie nie chcą się zgodzić Norwegowie. Rządowa agencja rozdzielająca pieniądze dla organizacji pozarządowych to precedens na skalę europejską. Operatorami poprzedniej puli (2013-2017) były wyłonione w otwartym konkursie Fundacja im. Stefana Batorego i Fundacja Dzieci i Młodzieży. A budżet wyniósł 37 mln euro.

Negocjacje pomiędzy rządami Polski i Norwegii trwają od 2016 roku i choć już w 2015 roku ustalono, że Polska w latach 2016-2021 dostanie 809 mln euro (z czego 10 proc. pójdzie na rozwój społeczeństwa obywatelskiego), to dopóki rządy nie dojdą do porozumienia, nowa pula pieniędzy nie zostanie wypłacona.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze