Wydana przez IPN na początku grudnia (jej oficjalną prezentację zapowiedziano na styczeń 2020 roku) książka „Represje za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej” pod redakcją Martyny Grądzkiej-Rejak oraz Aleksandry Namysło to podsumowanie prowadzonych od kilku lat przez Instytut (a od połowy lat 90. przez różne inne instytucje) badań zmierzających do ustalenia liczby Polaków represjonowanych za pomaganie Żydom w czasach niemieckiej okupacji (1939-1945).
Stronę zapowiadającą książkę i jej spis treści można znaleźć tutaj.
Książka jest nowatorska i ważna dlatego, że próbuje ustalić dokładnie – z imienia i nazwiska, o ile to możliwe – listę osób represjonowanych za pomaganie Żydom.
W ksiażce wykorzystano różne źródła: dokumenty administracji okupacyjnej, sądów i aparatu represji, prasy niemieckiej i polskiej (gadzinowej i konspiracyjnej), świadectwa żydowskie, a także akta procesów Polaków podejrzanych o współpracę z okupantem niemieckim, które odbywały się zaraz po wojnie (m.in. tzw. sierpniówek).
Jakie są najważniejsze ustalenia?
- udokumentowano 333 przypadki dotyczące 654 represjonowanych osób;
- 341 osób straciło życie (w części np. w obozach koncentracyjnych);
- 258 osób zostało rozstrzelanych przez Niemców;
- wśród zamordowanych były dzieci.
„Nasze badania pozwolą dokładniej zweryfikować tę liczbę. Czy tych przypadków będzie więcej czy mniej niż tysiąc tego jeszcze nie możemy stwierdzić” – mówił PAP dr Mateusz Szpytma, wiceprezes IPN, odpowiedzialny m.in. za tematykę stosunków polsko–żydowskich w czasie wojny.
Według wcześniejszych rezultatów Programu Index, uruchomionego przez Fundację Instytut Studiów Strategicznych, liczba Polaków zamordowanych za pomoc Żydom nie przekroczyła 1,5 tys. osób. Liczba potwierdzonych wypadków jest — jak dotąd — jednak wyraźnie mniejsza.
Dlaczego te liczby są ważne?
IPN podważył w ten sposób oficjalną narrację polityki historycznej PiS. Mówi ona tyle:
- Polacy masowo z poświęceniem ratowali Żydów i im pomagali, zakładając m.in. organizację „Żegota” w tym celu;
- Niemcy wprowadzili okrutne represje, zabijając ratujących;
- Współpracował z Niemcami margines społeczny, a szmalcownicy – ludzie szantażujący ukrywających się Żydów i wydający ich Niemcom – byli skazywani na śmierć przez podziemie.
Skoro setki tysięcy pomagały Żydom, groziły za to okrutne represje, a niemal wszyscy ukrywający się Żydzi zginęli – to dlaczego wśród Polaków było tak niewiele ofiar?
Do propagowania oficjalnej wizji przeszłości — kwestionowanej przez niezależnych badaczy — państwo polskie zaprzęgło IPN i powołało nowe instytucje. Dr Szpytma współzakładał w 2016 roku Muzeum Polaków ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej. Ustanowiono Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką, przypadający w rocznicę zamordowania rodziny Ulmów (24 marca). Święto w 2017 roku zainicjował prezydent Andrzej Duda. Politycy PiS mówią o heroizmie Polaków ratujących Żydów nieustannie.
Liczba Polaków ratujących Żydów ulega nieustannie cudownemu rozmnożeniu. W marcu 2019 roku premier Morawiecki mówił nawet, że „miliony ratowały”.
Morawiecki podczas obchodów święta w Sadowej powiedział dokładnie:
„My, Polacy, dzisiaj, na pamięci państwa Lubkiewiczów, na pamięci milionów Polaków, którzy walczyli, cierpieli i ratowali w czasie okrutnej niemieckiej nocy swoich żydowskich sąsiadów, na pamięci wielkiej historii Polski, na tym fundamencie, budujemy wielkie jasne domy, budujemy wielką jasną Polskę”.
Podobnie wypowiedział się na Pl. Piłsudskiego w Warszawie minister Jan Józef Kasprzyk, który wychwalał bohaterstwo rodziny Ulmów – i dodał, że „podobnych rodzin było w okupowanej Polsce wiele, setki tysięcy”.
Jak było naprawdę?
Historycy, którzy nie pracują w instytucjach bezpośrednio kontrolowanych przez władze są znacznie bardziej bezpośredni.
Jak mówiła w wywiadzie dla OKO.press prof. Barbara Engelking, dyrektor Centrum Badań nad Zagładą w PAN:
- Sprawiedliwi „bali się, że doniesie na nich sąsiad czy dozorca”. Bali się innych Polaków;
- „działali w absolutnej izolacji społecznej”;
- bardzo często pomagali za pieniądze (to skomplikowana moralnie sprawa, ponieważ pomoc bezinteresowna była bardzo trudna — a wyżywienie osoby ukrywanej kosztowało);
- „Inny mit to na przykład taki, że jednemu uratowanemu Żydowi pomagało kilku, a nawet kilkunastu Polaków. To jest nieprawda. Według badań Zuzanny Schnepf, które opublikowaliśmy w 2011 roku w tomie ”Zarys krajobrazu”, na terenach wiejskich proporcje były mniej więcej wyrównane: średnio 10 sprawiedliwych ratowało 12 Żydów. Ten temat wymaga dalszych badań, miejmy nadzieję, że ktoś je podejmie”.
- Polskie państwo podziemne zaczęło działać późno. Pomoc „była, ale powstała późno, w grudniu 1942 roku, kiedy większość Żydów polskich była już zamordowana. Cały czas borykała się też z problemami finansowymi. Finansowana zresztą była – o czym się w Polsce dziś nie pamięta – nie tylko przez rząd RP w Londynie, ale w znacznej mierze przez światowe organizacje żydowskie”.
Represje, którym podlegali Polacy pomagający Żydom, były naturalnie okrutne i prawdziwe – i OKO.press ich nie umniejsza. Ważne jednak, aby mieć w pamięci ich prawdziwą skalę i nie ulegać państwowej propagandzie.
polityków zabawy w prawdy historyczne i czerpanie natchnienia z bajek.
To nie bajka i nie walka o przetrwanie !!! W Poszczę nazwać Polaka Żydem jest ostracyzmem!!!
Niejaki poseł na Polski Sejm Braun/ po polsku brązowy/:” Tokarczuk to żydowska pisarka!!!”
A Braun to nie polskie nazwisko albo niemieckie albo żydowskie, panie Braun- 50% polako- Mongoł .
Skoro tak mnożą to jednak chyba mają kompleks na tym punkcie z jakichś większych powodów, które nie są zbyt pochlebne dla nich.
Paradne!!! Czemu 341, a nie 339 czy 342??? Nie przeżyłem, ale mam relacje z pierwszej ręki. Teraz nic nie jest czarno białe, ale w tamtych, strasznych czasach, po tysiąckroć nie było. To co jest nam znane to pewnie niewielki procent tego co było naprawdę. Pojmowanie rzeczywistości w taki sposób, że byli tylko dobrzy lub tylko źli ludzie jest infantylne albo nieuczciwe. Poziom odczłowieczenia był wtedy niebywały. Jestem jak najbardziej za dokumentowaniem tego co było. To musi być ciągle świadectwo na miarę straszaka do czego prowadzą totalitarne idee. Jednakże oceny, jeśli już je ferujemy, muszą być ostrożne. Instynkt przetrwania jednak jest najsilniejszy i wcześniej czy później bierze górę.
Palenie Żydów w stodole mieści się w ramach twojego instynktu przetrwania?
Nikt już się z tego nie wykręci co zostało zrobione, do końca będą próbować ale się nie da.
No i proszę. Jednak czytanie ze zrozumieniem tego co czytasz najwyraźniej nie jest twoją mocną stroną.
Przykro mi, ale to chciwość a nie "instynkt przetrwana" sprawiała, że gospodarz przyjmował na przechowanie rodzinę żydowską ustalając stosowną opłatę za usługę. Trzymał tych nieszczęśliwców w piwnicach ew. w chlewach dla świń. Kiedy "podopieczni" nie mieli się już czym opłacać miłościwy polak zawiadamiał Niemców twierdząc, że ta zaraza się w jego obejściu zagnieździła bez jego wiedzy. To nie zapisy w dokumentach a opowieści ludzi, którzy w latach '41-'43 mieszkali w okolicach Łomży, Zambrowa i okolicach.
Do kogo ten wykład? To co napisałeś jest oczywiste. Również dla autora, pod którym komentujesz.
OKO.PRESS zajmuje się mnożeniem milionów Polaków mordujących Żydów. Równowaga jest zachowana.
Jesteś przerażony. To widać. Literka m ci umkła w istotnym miejscu.
Dziękuję. Misiu karmelkowy słodziutki :*
A czemu to zedytowałeś swój post i usunąłeś "gnoju". Wstyd się zrobiło. I dobrze 🙂
Tak. To przyzwoite forum, więc pewnych słów, choć trafnych lecz nazbyt emocjonalnych, nie należy używać. Grunt że dobrze ty je zapamiętałeś. I dobrze.
Prawda cię nie interesuje.
Łukasz Lachoń: "OKO.PRESS zajmuje się mnożenie milionów Polaków mordujących Żydów."
Gdzie i kiedy, panie Lachoń, OKO.PRESS tak pisało?
Stanisław Sztuber: "Paradne!!! Czemu 341, a nie 339 czy 342??? "
Dla was to śmieszne?
Spytaj się w IPN. Czyżbyś podejrzewał ich o antypolskość ?
Ja wiem, że fajnie należeć do bohaterskiego i bezinteresownego narodu ale niestety należy pan do narodu, w którym powszechny był i jest antysemityzm. I wielu Polaków w czasie II WŚ nie widziało w Żydach ludzi. Nie spotkał się pan w swoim życiu ani razu ze stwierdzeniem, że Hitler był zły ale przynajmniej porządek z Żydami zrobił ? Nie tak dawno temu w Łodzi na co drugiej kamienicy były namalowane gwiazdy Dawida na szubienicy.
Polityczni przywódcy i ci którzy do tej pozycji pretendują, a nawet sprzedawcy suplementów diety to ratownicy, odzyskiwacze, przywracacze, wyrównywacze rachunków, wyzwalacze i oddawacze. Obiecują, ze oddadzą, przywrócą, odzyskają. To co realnie można oddać czy przywrócić, jak na złość, jest kosztowne i szybko się wyczerpuje, jak ziemia w czasie reformy rolnej czy łagodzenie głodu mieszkań przez kwaterunek. Odbieranie bogatym i dawanie biednym nigdy nie prowadzi do szybkiego rozmnożku dobrobytu, nawet zwycięska wojna nie poprawia doli "prostego człowieka". O wiele łatwiej szafować tym co nieuchwytne, niepoliczalne i nie wymierne. Władza, czy ci co się o nią ubiegają, wolą zawsze obdarowywać poddanych jakimś rodzajem "wstawania z kolan". przywracaniem godności, odzyskiwaniem szacunku dla "narodu" u ludów zamorskich. A najlepiej u tych, co żyją na antypodach. Wtedy propaganda może bez obawy twierdzić, ze w Patagonii uznanie dla bohaterstwa bohaterów naszych w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego wzrosło o 217 koma 21 %. Nikt tego nie sprawdzi, nawet jak się do Beriloche osobiście wyprawi, bo niby jak coś takiego zmierzyć.
ciąg dalszy tego co wyżej
Z antypolonizmem i masowym ratowaniem jest jeszcze lepiej, może sobie stara puta Ewa Kurek ględzić o tym na okrągło i zawsze znajdzie chciwych słuchaczy. Może Matołusz M. o milionach ratujących bredzić tak samo letko jak o milionie samochodów elektrycznych choć już tylko 4 lata zostało, może też przestać o tym mówić i zacząć o czym innym, równie tanim. Od początku "reformy" sadownictwa nie wytoczono ani jednej sprawy karnej ani jednemu sędzi (owi?), a przecież ją wprowadzono dlatego, ze sędzie (owie?) kradną kiełbasę, spodnie, wiertarki i 50 zeta co chwila. Cała ta gadka jest przeznaczona dla głupków, których można podniecić byle czym. Żyd zawsze jest pod ręką, wiedzą wieśniacy, że chitry i przebiegły. A chciwy. A my przeczyści, ućciwi, gościnni i prawi. I tu już żadne kłamstwo nie będzie zbyt ordynarne, by je za prawdę przyjąć. A prawdę odrzucić jako antypolską kalumnię.
Panie Leszczyński, nie wiem jakim cudem dostał Pan posadę na uczelni, ale popełnia Pan logiczne błędy jeden za drugim. Z wypowiedzi dr Szpytmy wynika, że prace jeszcze nie zostały zakończone, więc jakim prawem śmie pan ustalać już liczbę represjonowanych? Drugie. Program dotyczy udokumentowanych przypadków. Na dodatek celem jest poznanie imion i nazwisk pomagających Żydom. Historyk (powinien pan to wiedzieć), nie może opierać wniosków na domysłach. A że nie zawsze, będzie możliwość poznania personaliów ofiar Niemców, to i ostateczne wyniki akurat tej pracy, będą mniejsze od dotychczasowych szacunków. Bo nie będą wliczane te, gdzie nie ma potwierdzonych danych o osobie represjonowanej. Kolejno, żadna z podanej liczby i tak nie jest reprezentatywnym wyznacznikiem skali zagłady jaka spotkała i Polaków i Żydów z rąk Niemców. Nawet śmierć Żyda, a próbuje Pan w ten sposób podążać dokonania ratujączych, nie oznacza, że nie było Polaka który mu pomagał. Żydzi nie zginęli w pierwszych dniach wojny. Na naszych terenach wojna trwała prawie sześć lat. Błędem metodologicznym jest przyjęcie założenia, że końcowy efekt "śmierć", oznacza winę choćby poprzez bierność Polaków. Żydzi często musieli uciekać z miejsca na miejsce. W ciągu lat trwania wojny, spotykali na swojej drodze wielu Polaków, i mogli uzyskać od nich pomoc (tego często nie wiemy) . Jeżeli na końcu jednak trafili do obozu, to nawet jeśli przyczyną była denuncjacja ze strony Polaka, to nie może to umniejszać zasług tych co pomagali wcześniej. I na koniec, ilość Żydów wydanych Niemcom, bez kontekstu i bez informacji kto wydał nie uprawnia do wyliczeń ilu Polaków jest winnych. Bo jeśli niektórzy szmalcownicy robili sobie biznes, to raczej nie na pojedyńczym Żydzie, ale na całych grupach. A to też zmienia obraz…
Panie Janecki to bardzo przyjemnie twierdzić „ niektórzy szmalcownicy” było wystarczająco dużo i szmalcownicy maja narodowość swoją- Polacy !!!
I niektórzy urządzili pogrom Żydów już po wojnie W Kielcach w Krakowie; w pociągach !!!
To już nie było bajki o zagrożeniu życia Polaków!! Wnuki lub dzieci szmalcowników są w Sejmie ze sciany Wschodniej o maja się dobrze!!Pan sprawdzi w IPN historie rodu Tarczynskich…..
Ilu Polaków zginęło nikt nie wie, ale w przybliżeniu można policzyć ilu Żydów zostało uratowanych. Jeżeli zostali uratowani tzn przeżyli dzięki Polakom którzy liczyli się ze śmiercią. Ilu uratował sam ambasador w Szwajcarii, też mógł stracić życie. Niech Okopress poda ilu zginęło Francuzów Holendrów i innych w obronie Żydów? Podobno tylko jeden Duśczyk. Na zachodzie za ukrywanie Żyda dostawało się mandat. Niech Okopress pokaże jak Francuzi ustawiali się w kolejkach by wydać Żydów Niemcom. Z tego wynika że to Francuzi mieli rację a nie my, bo uratowaliśmy swoich prześladowców co rozsiewają plotki o naszym antysemityżmie, przykładem Okopress
"Ilu Polaków zginęło nikt nie wie, ale w przybliżeniu można policzyć ilu Żydów zostało uratowanych"
Ilu? ( po odjęciu tych co się uratowali w Związku Radzieckim i wrócili po wojnie)
Do oceny tego typu zjawisk historycy korzystają ze statystyk. Statystycznie rzecz ujmując, na terenie Polski Hitler mógł sobie pogratulować pełny sukces. Czyli liczba uratowanych Żydów mieści się w tzw. błędzie statystycznym poniżej 3%.
Co mają do postawy Polaków wobec Żydów zachowania innych nacji? Ich zło ma umniejszać nasze? W czasie II WŚ nie było takiego przepływu informacji jak dzisiaj i każde społeczeństwo działało na własny rachunek. Po wojnie robiono wszystko żeby zatrzeć pamięć o Żydach, którzy mieszkali kiedyś na terenach wschodniej Polski. Cmentarze żydowskie niszczono z takim samym zapamiętaniem jak cmentarze ewangelickie na "Ziemiach Odzyskanych".
Coś mi się zdaje, że z liczbą tych, którzy ratowali Żydów podczas niemieckiej okupacji jest podobnie, jak z liczbą tych, którzy w okresie PRL walczyli z "komuną": do sierpnia roku 1980, tj. do powstania Solidarności, było to kilka-kilkanaście znanych z imienia i nazwiska i bardziej lub mniej prześladowanych przez SB osób plus jakieś tam nic nie znaczące grupy/grupki ich sympatyków i cichych zwolenników. Potem liczba ludzi mówiących ludowej władzy "nie" gwałtownie wzrosła, a po Stanie Wojennym znów się radykalnie zmniejszyła. I dlatego śmieszy, gdy w miarę upływu czasu pojawiają się coraz bardziej buńczuczne wypowiedzi rozmaitych "herosów", którzy – tak to niby wyglądało – niemal wszyscy jak jeden mąż zwalczali "komunę", którą stanowili niemal wyłącznie Jaruzelski, Kiszczak i Urban. Okazuje się, że jednymi z najaktywniejszych antykomunistycznych bojowców byli prokurator Stanisław Piotrowicz i Jarosław Kaczyński, a brat tego ostatniego to nawet faktycznie kierował Solidarnością. Podobnie jest zapewne z Żydami: faktycznie mogli liczyć na pomoc ze strony nielicznych Polaków, a obecnie okazuje się, że Polacy gremialnie nie robili w czasie wojny nic innego, tylko kombinowali, jakby tu Żydom pomóc. Bzdura taka sama, jak z tym powszechnym oporem wobec "komuny" w okresie PRL.
"do sierpnia roku 1980, tj. do powstania Solidarności, było to kilka-kilkanaście znanych z imienia i nazwiska i bardziej lub mniej prześladowanych przez SB osób plus jakieś tam nic nie znaczące grupy/grupki ich sympatyków i cichych zwolenników."
Było trochę więcej (znam to środowisko osobiście). Kilkudziesięciu prominentnych działaczy i pareset wspierających co dawali tym pierwszym zaplecze. Razem około 300 osób.
Tysiące się dołączyły w czasie pierwszej Solidarności, gdy otworzyła się perspektywa załamania się systemu. Część z nich to byli idealiści, część dalekowzroczni oportuniści.
To, że za dane działanie pod okupacją była kara śmierci, wcale nie znaczy, że Polacy danej rzeczy nie robili. Raczej świadczy o tym, że Polacy coś robili często mimo zakazów i konieczne było wprowadzenie surowego prawa, to jest raz. Kara śmierci była na przykład za handel żywnością i słuchanie radia, to jest dwa.