"Ulica i zagranica" - w ten sposób Prawo i Sprawiedliwość określa protesty opozycji. To pucz i działania niedemokratyczne, twierdzą rządzący. Ale przez wiele lat PiS uciekało się do podobnych metod - całkiem naturalnych w demokracji. Przypominamy historię ulicznych protestów i PiS-owskich apeli do międzynarodowych instytucji
„Ulica i zagranica to metody walki z rządem, o których totalna opozycja mówi od początku; to nie są demokratyczne metody prowadzenia sporu politycznego” – mówi szefowa gabinetu premier, Elżbieta Witek. I dodaje:
PiS przez osiem lat był w opozycji, ale nie sięgaliśmy po takie metody.
Nieprawda. PiS wielokrotnie używał i ulicy, i zagranicy
Sprawdziliśmy to.
Ulica
Grudzień 2011. Prawo i Sprawiedliwość organizuje marsz w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Jarosław Kaczyński przemawia pod pomnikiem Piłsudskiego. „Donald Tusk godzi w status Polski jako suwerennego państwa. O nasze interesy możemy dbać tylko my sami!” – mówi prezes PiS.
Marzec 2012. PiS razem z nauczycielską „Solidarnością” organizuje pod Ministerstwem Edukacji Narodowej protest pod hasłem „Naród bez pamięci nie ma prawa do przyszłości ani do bytu teraźniejszego”. Chodzi o zmianę podstawy programowej nauczania historii.
Sierpień 2012. PiS bierze udział w marszu „Obudź się Polsko” w obronie Telewizji Trwam. Prezes partii przemawia do kilkudziesięciu tysięcy ludzi.
„Znów Donald Tusk będzie mówił, że jest przywódcą na trudne czasy… Chcecie takiego przywódcy? – pyta Jarosław Kaczyński. „Nie!” – odpowiada tłum.
Tadeusz Rydzyk dziękuje Jarosławowi Kaczyńskiemu i Zbigniewowi Ziobrze za wsparcie.
Grudzień 2014. Kolejna rocznica stanu wojennego. Przy okazji PiS protestuje przeciwko rzekomym fałszerstwom wyborczym podczas wyborów samorządowych. „W obronie demokracji i wolności mediów” protestuje około 50 tys. ludzi (według szacunków partii). Kaczyński mówi, że władza „rozpoczyna kampanię medialną przeciwko wszystkim, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa, kampanię w stylu Urbana i z udziałem Urbana”. „Hańba!” – woła prezes PiS.
Zagranica
Grudzień 2010. Antoni Macierewicz chce debaty w Parlamencie Europejskim na temat katastrofy Smoleńskiej. Wniosek w tej sprawie składa Michał Kamiński z PJN, parlament nie przychyla się do wniosku. „Proszę nie traktować tej sprawy, że jest definitywnie zamknięta, bo nie jest” – deklaruje Kamiński.
Marzec 2011. Europosłowie PiS chcą, by Parlament Europejski zajął się nowelizacją kodeksu wyborczego wprowadzającą zakaz płatnych spotów wyborczych. Twierdzą, że zakaz „ogranicza wolność przekazu i dostęp obywateli do informacji, ogranicza swobody działalności partii politycznych i wywierania metodami demokratycznymi wpływu na kształtowanie polityki państwa”.
Kwiecień 2011. Politycy PiS organizują w Europarlamencie wystawę poświęconą katastrofie w Smoleńsku. Usiłują przekazać Europie swoją wersję wydarzeń. „Rosjanie zniszczyli wrak samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.” – to podpis pod jednym zdjęć. „Na zdjęciu widać oficera niszczącego okna za pomocą łomu, jednocześnie wykonującego radosne gesty w stronę kolegów”. Wystawa została odsłonięta z zaklejonymi podpisami. „Skandal! Hańba!” – wołają europosłowie PiS na sali plenarnej.
Marzec 2012. PiS organizuje w Brukseli publiczne wysłuchanie w sprawie katastrofy smoleńskiej. „Do katastrofy doszło w powietrzu na skutek świadomego działania osób trzecich” – mówi Antoni Macierewicz. Deputowani domagają się międzynarodowego śledztwa.
„Tego typu inicjatywy są potrzebne, by przekazać opinii publicznej nowe fakty dotyczące śledztwa i okoliczności katastrofy, gdyż te informacje nie docierają do szerszych międzynarodowych kręgów” – komentował Ryszard Legutko.
Czerwiec 2012. PiS organizuje w Brukseli demonstrację w obronie Telewizji Trwam (która nie dostała wówczas miejsca na cyfrowym multipleksie). „Katolicy są pozbawieni dostępu do swoich mediów. To segregacja Polaków. Tak zaczął się faszyzm” – głosi jeden z transparentów demonstracji. „Ponieważ w Polsce wszystkie możliwe instancje zostały już wyczerpane, to może europejska opinia publiczna, Parlament Europejski, który jest szczególnie wyczulony na wolność mediów, będzie w tej sprawie zainteresowany” – mówi poseł PiS Adam Hofman. Podczas publicznego wysłuchania w PE na rzekomą dyskryminację katolickich mediów w Polsce skarżą się Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski.
Grudzień 2014. Europosłowie PiS organizują w PE wysłuchanie ws. sfałszowanych ich zdaniem wyborów samorządowych w Polsce.
Głos zabiera przyszły prezydent Andrzej Duda: „Jaka jest legitymacja demokratyczna tych władz, skoro większość Polaków uważa, że wybory samorządowe zostały przeprowadzone w sposób nieprawidłowy? Czy można mówić, że w naszym kraju jest demokracja? Przecież to umowa, według której wybieramy władzę. Jeśli ludzie nie mają poczucia, że wybrali swoje władze, to jaki mamy w Polsce ustrój?”
„Chcemy umiędzynarodowić sprawę zagrożenia dla demokracji w Polsce” – mówi inny europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
I dodaje: „Mamy do czynienia z przesuwaniem się naszego kraju na Wschód – ze standardów zachodnich i europejskich do standardów wschodnich, rosyjskich i białoruskich”.
W podobnym tonie wypowiada się Ryszard Legutko, szef delegacji PiS we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. „To, co wydarzyło się w Polsce w trakcie listopadowych wyborów samorządowych, nie ma precedensu w demokratycznej Europie”.
PiS próbował wielokrotnie odwoływać się do „demokratycznej Europy” w obronie zagrożonej przez rządy PO-PSL demokracji. Bez większych skutków. Teraz „demokratyczna Europa” reaguje – nawet bez wezwania – na rządy PiS. Co PiS uważa za niedopuszczalną ingerencję i naruszenie suwerenności narodowej.
W czasach koalicji PO-PSL ówczesny marszałek Sejmu Radosław Sikorski mówił z kolei, że interwencje PiS w europarlamencie to „skandaliczne donoszenie na Polskę”.
Po wyborach
„Takie metody w systemie wolnego demokratycznego państwa, jakim jest Polska są nie do przyjęcia” – mówi dziś Elżbieta Witek o protestach opozycji, a TVP usilnie stara się przedstawić te protesty jako próbę zamachu stanu. Z kolei podnoszenie zagrożenia praworządności w Polsce na forum międzynarodowym jest dla działaczy PiS aktem zdrady narodowej.
Protesty uliczne (zresztą całkiem naturalne w demokracji) i debaty na polskie tematy prowadzone w Europarlamencie były dla PiS akceptowalnym zachowaniem, gdy było w opozycji. Ale teraz już nie są. Dlaczego? Posłowie i posłanki PiS bez wątpienia są w stanie stworzyć długą listę przekonujących odpowiedzi na to pytanie. Najprostsza odpowiedź – „bo wtedy nie rządziliśmy” – pewnie nie znajdzie się na tej liście.