Kilka lat temu wzmianki o "polskich obozach" pojawiały się sporadycznie, a prezydent Barack Obama wyraził żal, gdy użył tego wyrażenia. Przyjęcie przez parlament ustawy, która miała "polskich obozów" raz na zawsze zakazać, spowodowało międzynarodowy kryzys wizerunkowy i dało odwrotny skutek. Określenie #PolishDeathCamps stało się hitem sieci
Prawo i Sprawiedliwość za pomocą Reduty Dobrego Imienia i Polskiej Fundacji Narodowej miało walczyć ze sformułowaniami „polskie obozy zagłady/koncentracyjne/śmierci". Na razie niezdarna polska dyplomacja osiągnęła coś wręcz przeciwnego: fraza ta stała się niezwykle popularna, a internauci z zagranicy dopytują, czy to prawda, że Polacy tworzyli obozy koncentracyjne dla Żydów. Setki tysięcy, a nawet miliony osób na świecie dowiedziały się o istnieniu „polskich obozów”.
Informacje o ustawie, która ma karać za naruszenie dobrego imienia "Narodu Polskiego i Polskiego Państwa", znalazły się w mediach na całym świecie - od BBC i Washington Post po Al Jazeerę. Przeciwko ustawie protestowało amerykańskie Muzeum Holocaustu, Komitet Żydów Amerykańskich i naukowcy zajmujący się zagładą.
Kiedy świat zachodni obchodził Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu (27 stycznia), polskie państwo było obecne na międzynarodowej scenie jako spadkobierca „polskich obozów śmierci”.
Podobny efekt - choć na mniejszą skalę - uzyskał europoseł PiS Ryszard Czarnecki, który porównał Różę Thun do szmalcowników. Ten skandaliczny i absurdalny zarazem gest zwrócił uwagę Europy na ten wstydliwy wątek polskiej historii wojennej.
Portal Polityka w sieci przeanalizował rozchodzenie się hasztagów #PolishDeathCamps i #GermanDeathCamps na Twitterze w weekend 26-28 stycznia. Jeszcze w piątek rano o „polskich obozach śmierci” mało kto pisał. W raporcie „Jak w 24h #Polska przegrała bitwę informacyjną w social media” autorzy piszą:
„W sobotę 27 stycznia 2018 zasięg w sieci tematu #PolishDeathCamps wyniósł w zależności od narzędzia 23-28MLN osób”.
W sieci krążył nie tylko ten zwrot, ale też zdjęcia z marszu ONR i grafiki negatywnie ukazujące Polaków. Autorzy "Polityki w sieci" zwracają uwagę, że zabrakło skutecznej reakcji ze strony polskich władz, konta polskich instytucji nie zostały zaangażowane w odwrócenie tego trendu. Zupełnie inaczej działał Izrael: "Państwo Izraelskie automatycznie narzuciło komunikacje, «krytykując» działania rządu Polskiego”.
Autorzy podsumowują:
„Od kilku miesięcy wizerunek Polski jest skutecznie dyskredytowany w światowych mediach społecznościowych. Główne powody tego stanu rzeczy to:
Bez względu na przynależność polityczną wizerunek Polski jako Państwa nazistowskiego jest niekorzystny dla każdego obywatela, dlatego bez skutecznego planu działania nie ma szans na odbudowę wizerunku Polski w świecie”.
Termin „polskie obozy śmierci” został po raz pierwszy użyty przez… Polaka. I to nie byle kogo, bo samego Jana Karskiego, który próbował zaalarmować Zachód o zbrodniach Niemców. W 1944 roku opublikował on artykuł pt. „Polish Death Camps” w amerykańskim piśmie „Collier’s”.
Pisarka Zofia Nałkowska pisała tuż po wojnie w znanych dobrze polskim uczniom „Medalionach”:
„Nie dziesiątki tysięcy i nie setki tysięcy, ale miliony istnień człowieczych uległy przeróbce na surowiec i towar w polskich obozach śmierci. Oprócz szeroko znanych miejscowości, jak Majdanek, Oświęcim, Brzezinka, Treblinka, raz po raz odkrywamy nowe, mniej głośne”.
Z czasem zbitka ta pojawiała się w zagranicznych mediach i w ustach polityków jako skrót myślowy. O „polskich obozach" mówił nawet Barack Obama, a później wyrażał ubolewanie za to w oficjalnym liście.
Sformułowanie pojawiało się od czasu do czasu wpisując się w rozpowszechnione przekonanie o antysemityzmie Polaków, na co jest wiele historycznych dowodów.
Polska prawica uznała to jednak za międzynarodowy spisek przeciwko Polakom. Zamiast założyć, że używanie takich słów bierze się z niewiedzy o polskiej historii, doszukiwano się celowego poniżania Polaków.
Walka z "polskimi obozami" jest elementem szerszej strategii PiS - odzyskiwania godności, "podnoszenia z kolan". Na polskim podwórku miała ona postać walki z rzekomą "pedagogiką wstydu" - próby pokazywania złożoności polskiej historii formacja Kaczyńskiego i bliskie jej media oskarżały o odbieranie dumy z przeszłości.
To tą bronią Andrzej Duda zaatakował Bronisława Komorowskiego w 2015 roku. W trakcie debaty prezydenckiej w 2015 roku Duda zarzucił byłemu prezydentowi, że nie dość broni dobrego imienia Polski:
„W 2011 roku na uroczystości upamiętniające ofiary w Jedwabnem wysłał pan list, który odczytał Tadeusz Mazowiecki. (...) W nim zawarł pan stwierdzenie: «naród ofiar był także sprawcą».
Proszę mi powiedzieć, jak wygląda, w takim razie, pana polityka obrony dobrego imienia Polski, jeżeli pan w swoich wystąpieniach używa określenia, które niszczy rzeczywistą pamięć historyczną, zadaje kłam temu, co jest tak niezwykle ważne, żebyśmy nie byli kłamliwie oskarżani przez innych, że to my uczestniczyliśmy w Holokauście?”
PiS postanowił przekonać świat, że Polki i Polacy nigdy nie zabili żadnego Żyda ani Żydówki - co jest zasadniczo sprzeczne z faktami. Do wyborów partia Dudy i Kaczyńskiego szła z programem, w którym napisano: „Państwo, które pierwsze i za cenę wielkich ofiar przeciwstawiło się zbrojnie niemieckiemu nazizmowi i jednocześnie padło ofiarą sowieckiego komunizmu, jest przedstawiane jako współsprawca zbrodni.
Fałszuje się obraz Holocaustu, który na naszych ziemiach w sposób zorganizowany realizowały organy państwa niemieckiego jednocześnie dokonując niezwykle brutalnych, krwawych i masowych represji wobec Polaków jako narodu, też mających charakter ludobójstwa”.
Po wygranych wyborach PiS uciekł się do narzędzi państwowych i prawa, które miałoby kontrolować - i w skali międzynarodowej - wizerunek Polski i zmieniać negatywne stereotypy. Wątpliwe, czy poprawę wizerunku kraju można uzyskać przy pomocy prawa karnego, a rzecz jest szczególnie delikatna, gdy w debacie spotykają się dwie wrażliwości (polska z izraelską i polska z ukraińską), pełne wzajemnych urazów. Otwarty konflikt z władzami Izraela budzi uśpione odruchy antysemickie w Polsce i antypolskie w Izraelu, w skali globalnej odżywa obraz Polaka nacjonalisty i antysemity.
A słowo, którego miało nie być robi karierę.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze