Politycy PiS nawołują do „solidarności” i „jedności” w obliczu epidemii. Przez lata pogardzali opozycją, wymyślali jej od kanalii i zdradzieckich mord, a teraz przypomnieli sobie o solidarności! To pułapka. Chcą podzielić się odpowiedzialnością za własną porażkę w walce z epidemią
Kiedy liczba potwierdzonych zakażeń koronawirusem w Polsce przekroczyła 10 tys. dziennie, politycy rządzącej prawicy nagle przypomnieli sobie o zgodzie narodowej.
Na twitterze hashtag #CzasNaZgodę pojawia się wraz z wezwaniami o „zgodzie ponad podziałami”.
Mamy więc wezwania do kompromisu, przypominanie, co stało się z Rzecząpospolitą „jak wszyscy ciągnęli swój kawałek sukna” oraz wysyp zachęt do dogadywania się, porozumienia i „wspólnego działania”.
„Pandemia to egzamin dla całej klasy politycznej. W walce z koronawirusem nie ma rozwiązań prawicowych czy lewicowych. Są tylko skuteczne lub nieskuteczne. Wiele razy w historii naszego narodu udowodniliśmy, że kiedy jesteśmy solidarni to stawiamy czoła największym wyzwaniom”
- mówił Mateusz Morawiecki w nagraniu umieszczonym na Twitterze.
OKO.press wielokrotnie pisało o naruszeniach podstawowych reguł demokracji i praworządności przez PiS - o demontażu Trybunału Konstytucyjnego czy o atakach na podstawowe wolności obywatelskie. Od początku naszego istnienia odnotowujemy także obelgi i kłamstwa rządzących wymierzone w opozycję. Celuje w tym sam prezes Jarosław Kaczyński: nazywał ją m.in. chamską hołotą, najgorszym sortem, kanaliami, mordami zdradzieckimi oraz „ludźmi chorymi”. (Przypominamy tylko te najbardziej kwieciste, żeby Czytelników nie zanudzać.) Opozycji PiS zarzucał rutynowo zdradę Polski i polskich interesów.
Trzeba mieć tupet, żeby po pięciu latach traktowania opozycji nie jako partnerów czy przeciwników, ale jako wrogów, których trzeba zmarginalizować i zniszczyć, oczekiwać, że wezwania do „solidarności” i „współpracy” w obliczu epidemii padną na korzystny grunt.
Politycy PiS wiedzą zresztą doskonale, że nie mogą na to liczyć. Cała operacja #CzasNaZgodę ma więc wyłącznie charakter zabiegu z kategorii public relations.
Po pierwsze — jest to pośrednie przyznanie się do słabości i nieprzygotowania rządzących do walki z epidemią koronawirusa. Teraz media PiS będą pokazywać palcem opozycję i mówić: „proszę, jest katastrofa, a oni nie chcą współpracować”. W ten sposób władza próbuje zrzucić część politycznej ceny, którą przyjdzie jej zapłacić za zaniedbania, na opozycję. „Oni są współodpowiedzialni” - będą mówili politycy PiS i ich media.
Po drugie - to próba podkreślenia, w jak nadzwyczajnej sytuacji się znajdujemy. Władza nie wzywa do porozumienia wówczas, kiedy czuje się silna - wtedy opozycją pogardza i wymyśla jej od zdrajców. Wzywa do porozumienia wówczas, kiedy czuje się słaba.
Po trzecie - rządzący próbują zyskać punkty w oczach opinii publicznej przedstawiając się jako ludzie odpowiedzialni za Polskę, którzy w obliczu narodowego kryzysu pierwsi wielkodusznie wyciągają rękę na zgodę. Ma to pokazywać format i klasę rządzących.
Władza zyskuje na tym zabiegu niezależnie od tego, czy jej wezwanie do zgody narodowej zostanie wysłuchane (to nieprawdopodobne) czy odrzucone (to prawie pewne). Jeśli zostanie wysłuchane, wówczas opozycja przejmie część odpowiedzialności za katastrofę koronawirusa, ale nic nie dostanie w zamian. Poniesie polityczny koszt, ale nic nie zyska.
Jeżeli opozycja odrzuci wezwanie do zgody, wówczas władza powie: „proszę, popatrzcie, drodzy Polacy, jacy oni są nieodpowiedzialni”. Media rządowe przedstawią opozycyjnych polityków jako małostkowych i takich, którzy nie potrafią zrezygnować ze swoich małych politycznych ambicji nawet w wyniku narodowego kryzysu.
Co w takim razie powinna zrobić opozycja, żeby nie dać się złapać w taką pułapkę? Zgodzić się na współpracę z PiS w kwestii epidemii, ale postawić warunki - w postaci np. cofnięcia zmian w Trybunale Konstytucyjnym i Sądzie Najwyższym czy zaakceptowania kandydatury Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wtedy się okaże, że oczywiście PiS o żadnym kompromisie nawet nie myśli - a wszystkie wezwania do „zgody” i „współpracy” oznaczają wyłącznie bezwarunkowe poparcie dla rządzących. Gdyby opozycja dała się na nie nabrać, równie dobrze mogłaby się sama rozwiązać.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze