Przypadki SARS-CoV-2 rosną lawinowo w całej Europie. W Polsce nie tylko mamy rekordy nowych przypadków, ale lawinowo wzrastają hospitalizacje:
i liczba osób wymagających respiratora:
oraz, niestety, zgony:
W szpitalach zakaźnych brakuje miejsc i wykwalifikowanego personelu. W województwie kujawsko-pomorskim 26 września zmarł 70-letni mężczyzna, dla którego nie było już miejsca pod respiratorem.
Tymczasem wciąż wiele osób jest przekonanych, że nie ma żadnej pandemii. Jest tylko „plandemia”, czyli zaplanowana mistyfikacja skierowana przeciwko wolnym obywatelom.
Słuchamy i weryfikujemy tezy dr. Mariusza Błochowiaka, fizyka, autora opracowania „Fałszywa pandemia”, wygłoszone 26 sierpnia w programie „W Punkt?” w Telewizji Republika.
Czy znacie kogoś, kto zmarł na COVID-19?
„Pandemii czy epidemii przypisuje się coś nadzwyczajnego, np. ponadprzeciętna liczba zgonów i zachorowań. Nie mamy do czynienia ze zwiększoną śmiertelnością z powodu koronawirusa”.
Mamy do czynienia. Projekt EUROMOMO zbiera dane o „nadprogramowych” zgonach w 24 krajach Unii Europejskiej. Oto wykres z jego ostatniego biuletynu. Widać jesienno-zimowe, grypowe wzrosty śmiertelności w kolejnych latach i gwałtowny wzrost na wiosnę 2020 roku. Według danych portalu Worldometer w Europie zmarło już na COVID-19, chorobę wywołaną przez wirus SARS-CoV-2 217 tys. ludzi.
Za ten wzrost odpowiada jednak przede wszystkim zachodnia Europa i Rosja. Polskę rzeczywiście pandemia oszczędziła – 2 513 zgonów, 66 na milion mieszkańców to niewiele. Dla porównania Belgia ma tych zgonów na milion 862 (przy innej metodologii liczenia, tj. zaliczania wszystkich zgonów osób zakażonych niezależnie od bezpośredniej przyczyny). Hiszpania ma 676, a Szwecja 582.
Jednak zespół BIQdata „Gazety Wyborczej” pozbierał dane o śmiertelności, które Polska od kilku miesięcy raportuje do Eurostatu i zestawił je ze średnią dla lat 2011-2019. Wynika z nich, że w pierwszej połowie 2020 roku umierało jednak więcej Polaków. Trudno jednak w tej chwili określić, na ile te nadmiarowe zgony wynikały z tego, że z powodu lockdownu ludzie nie mieli dostępu do szybkiej diagnostyki i leczenia.
Zamykanie ludzi w domach nie miało sensu!
„Lockdown nie był potrzebny, nie jest w ogóle udowodnione, że on cokolwiek może przynieść, jakiekolwiek pozytywne skutki”.
Odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pandemia oszczędziła Polskę, możemy tylko częściowo. Po pierwsze można spróbować obliczyć, jakie skutki miało wprowadzenie w marcu lockdownu, czyli drastycznych ograniczeń w kontaktach międzyludzkich. Pokusili się o to naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego i Polskiego Zakładu Higieny – Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Do lipca tworzyli zespół doradzający Ministerstwu Zdrowia, jednak ze względu na to, że resort nie brał pod uwagę ich analiz, przerwali współpracę.
Wśród wymienionych na opracowanym przez nich wykresie rządowych interwencji mających na celu powstrzymanie epidemii, lockdown miał największe znaczenie w zmniejszeniu współczynnika reprodukcji wirusa, czyli szybkości jego rozprzestrzeniania się (polscy badacze zmodyfikowali model Imperial College London, bazując nie tylko na danych o zgonach, ale też liczbie testów i nowych zakażeń).
W Polsce wprowadziliśmy lockdown wcześnie, co lokuje nas w przedziale 25-60 proc. redukcji. Nadal jednak otwarte pozostaje pytanie, dlaczego nasz kraj, podobnie jak Czechy czy Słowacja, przeszedł tę pierwszą falę tak łagodnie w stosunku do zachodniej Europy. Może rzeczywiście szczepionka przeciwgruźlicza BCG, którą nam wszystkim aplikuje się zaraz po urodzeniu, daje jakiś rodzaj ogólnej odporności, która pomaga ograniczyć zakażenia SARS-CoV-2. To jednak na razie tylko hipoteza, badania trwają.
Koronawirus to taka „grypka”
„Każdy może sobie opublikować różne statystyki. Światowej klasy naukowcy określili śmiertelność koronawirusa na poziomie grypy”.
Nie określili. IFR (Incident Fatality Rate), czyli stosunek wszystkich, nie tylko wykrytych przypadków zakażenia do zgonów dla grypy sezonowej wynosi poniżej 0,1 proc. Jeśli chodzi o SARS-CoV-2, wciąż mamy zbyt mało miarodajnych badań serologicznych, które pozwolą stwierdzić, ile osób tak naprawdę się zakaziło i ma przeciwciała na SARS-CoV-2. Na razie jednak z większości badań wynika, że IFR wynosi od 0,5 proc. do 1 proc., więc ponad 5-10 razy więcej.
(Przy czym COVID-19 jest o wiele bardziej śmiertelny dla seniorów. Według szwajcarskiego badania przeprowadzonego wśród mieszkańców Genewy IFR dla całej populacji wyniósł 0,6 proc., a dla osób 65+ aż 5,6 proc.).
Dr Błochowiak nie wspomina jednak, że bazowy współczynnik reprodukcji R0 – liczba osób, które zakazi jedna zakażona osoba (kiedy nie ma żadnych restrykcji w kontaktach) dla grypy jest niższy niż dla koronawirusa. Jeśli śmiertelność jest taka sama, ale jedna choroba jest bardziej zaraźliwa, to pochłonie więcej ofiar. R0 dla SARS-CoV-2 wynosi 2-2,5, dla grypy sezonowej 1,3
Koronawirus jest więc dwa razy bardziej zaraźliwy i 5-10 razy bardziej morderczy niż wirus grypy.
W dodatku symptomy grypy pojawiają się po 48 godzinach od zakażenia, a COVID-19 po 4-5 dniach. Oznacza to, że osoba zakażona, która jeszcze o tym nie wie, może zakazić większą liczbę osób niż chory na grypę. No i jest jeszcze kwestia zakażonych, którzy mają znikome lub żadne objawy.
Tak przynajmniej było w pierwszych miesiącach pandemii. Przy trwającej teraz w Europie drugiej fali koronawirusa widać o wiele mniejszą liczbę zgonów – może to wynikać i z większych możliwości medycyny, jak i z łagodnienia wirusa (ta ostatnia hipoteza nie została jeszcze udowodniona). Bardzo więc prawdopodobne, że mówiąc o pandemii SARS-CoV-2 będziemy musieli brać pod uwagę różne wskaźniki IFR w zależności od czasu jej trwania. Nie znalazłam natomiast wiarygodnych badań, które wskazywałyby, że obecnie IFR spadł do poziomu tak niskiego jak w przypadku grypy. Bo i też na to jeszcze za wcześnie.
Ludzie przecież nie umierają na koronawirusa, tylko na choroby współistniejące
„Jeśli mamy zwiększoną umieralność, to trzeba się zapytać, z jakiego powodu. Czy to jest wirus sam w sobie – a to niemożliwe, bo zostało już określone, że na poziomie grypy – czy z powodu innych czynników. Zakażenia szpitalne, zła klasyfikacja zgonów, czyli przypisuje się zgony z powodu koronawirusa, tak naprawdę ci ludzie umarli na raka czy z powodu innych chorób tzw. współistniejących”.
Ci ludzie umarli, bo ich organizm najpierw wyniszczyła choroba współistniejąca. To możliwe, bo – jak wiemy – SARS-CoV-2 jest o wiele bardziej śmiertelny od grypy. I gdyby nie wirus, który wywołał np. zapalenie płuc, jeszcze by żyli.
Według definicji Światowej Organizacji Zdrowia śmierć na COVID-19 jest definiowana jako „wynikająca z klinicznie kompatybilnej choroby w przypadku podejrzenia lub potwierdzenia COVID-19, chyba że jest wyraźna inna przyczyna zgonu”. Innymi słowy, jeśli chory wieziony karetką do szpitala zakaźnego zginie w wypadku, nie może zostać zakwalifikowany jako zmarły na COVID-19. Ale już chory na raka, którego nie zabił nowotwór, tylko wirus atakujący osłabiony organizm, znajdzie się w statystykach. Wytyczne mówią bowiem, że „śmierć z powodu COVID-19 nie może być przypisana innej chorobie”. Zasada jest taka, że zawsze wpisuje się chorobę zakaźną jako główną przyczynę na karcie zgonu.
To prawda, że część polskich lekarzy nie umie albo nie chce prawidłowo wypełniać kart zgonu i dlatego WHO odrzuca nasze statystyki, bo zbyt wiele jest w nich „śmieciowych kodów”. Warto posłuchać wykładu dr Agnieszki Fihel, która tłumaczy, dlaczego tak jest.
Przyczyny zgonu i choroby współistniejące – skąd tyle niejasności interpretacyjnych, jak przebiega proces zbierania danych, i dlaczego wyklucza się Polskę z międzynarodowych porównań umieralnościPrzyczyny zgonu w Polsce – dr Agnieszka Fihel zaprasza do wysłuchania wykładu! zapraszamy i my!
Gepostet von Centre of Migration Research am Mittwoch, 23. September 2020
Ale takie przypadki zdarzają się np. wtedy, gdy zmarły znaleziony jest w domu i nie ma jego dokumentacji medycznej. Lekarz wpisuje wtedy do karty „zatrzymanie krążenia” albo „starość”. Chorzy na COVID-19 mają dodatni wynik testu i pełną dokumentację medyczną w szpitalu. Trudniej jest pomylić się lub nie wiedzieć. Dlatego na przykład pacjentka z Łańcuta, która na początku epidemii zmarła w połogu, jako przyczynę śmierci ma wpisaną sepsę, a nie koronawirusa. Była zakażona SARS-CoV-2, ale lekarze byli w stanie stwierdzić, co ją ostatecznie zabiło.
Niestety od 29 września Ministerstwo Zdrowia postanowiło w swoich codziennych komunikatach rozdzielić zgony na te „z powodu COVID-19″ i „z powodu współistnienia z innymi schorzeniami”. Zwolennicy tezy o fałszywej pandemii mogą się cieszyć, choć to podział wbrew zaleceniom WHO, do którego te zgony będą raportowane razem. Resort zdrowia zrobił to akurat wtedy, gdy liczba ofiar COVID-19 zaczęła gwałtownie rosnąć. Jeśli celem było wywołanie u opinii publicznej wrażenia, że umiera mniej osób, to ci, którzy w pandemię wierzą, raczej nie dadzą się nabrać.
Nie ma ciała, nie ma dowodu
„Nie przeprowadza się w Polsce sekcji zwłok, bo ciała są palone”.
Od początku nie przeprowadzało się sekcji zwłok z powodu podejrzenia COVID-19, bo to przerosłoby możliwości zakładów medycyny sądowej. Nie ma natomiast żadnej rekomendacji, żeby zmarłego na COVID-19 kremować, choć przy pogrzebie muszą zostać zachowane środki ostrożności.
Proszę podać linki do badań! Czy ci naukowcy są wiarygodni?
„To nie jest wszystko ugruntowane naukowo, to są jakieś wymysły”.
Ten mechanizm pojawia się zawsze, kiedy ktoś nie chce uwierzyć w naukowy konsensus. Zawsze znajdzie się naukowiec albo kilku naukowców, którzy będą uważali, że podważają dotychczasowe ustalenia. Z naciskiem na „uważają”, bo w nauce właśnie o to chodzi, żeby próbować podważać i weryfikować wysuwane hipotezy. Problem w tym, że nie każdy z tych naukowców jest Kopernikiem czy Galileuszem. Często stopnie naukowe zdobyli w innych dziedzinach wiedzy niż ta, której hipotezy próbują obalać.
Fizyk i chemik, podwójny noblista Linus Pauling, uwierzył, że witamina C jest cudownym lekarstwem na przeziębienie i na raka. Poprawność tych hipotez była wielokrotnie obalana. Inny genialny fizyk Roger Penrose wysunął teorię, iż świadomość może mieć charakter kwantowy. W tym przypadku i neuronaukowcy, i fizycy kwantowi nie pociągnęli dalej tej hipotezy, gdyż – jak to delikatnie określił dziennikarz naukowy Steve Poulson, jest ona „odważna – choć możliwe, że zupełnie niedorzeczna”.
„Fałszywa pandemia” powołuje się właśnie na takie naukowe „luźne elektrony”, badaczy, którzy mają inne opinie od większości i nie potrafią udowodnić swoich hipotez.
Chyba najbardziej znanym z wymienionych w książce jest John Joannidis. On akurat jest epidemiologiem z dorobkiem, i to ze Stanfordu. Ale uwielbia kontrowersje i od samego początku epidemii jego punkt widzenia (koronawirus groźny jak grypa, lockdowny niepotrzebne) był zdecydowanie mniejszościowy.
Joannidis jest też krytykowany za badanie, które przeprowadził w kalifornijskim hrabstwie Santa Clara. Na podstawie tego, ile osób miało przeciwciała anty SARS-CoV-2 wysnuł wniosek, że śmiertelność jest na poziomie 0,12-0,2 proc. Według krytyków Ioannidis użył niedoskonałych testów na przeciwciała i przebadał zbyt małą próbę, a poza tym badanie sponsorował właściciel linii lotniczej. W jego oczywistym interesie było wykazanie, iż koronawirus nie jest groźny.
Szwedzi nie wprowadzili lockdownu i teraz się z nas śmieją!
„John Joannidis mówi, że nie ma dowodu na to, żeby Szwecja coś złego zrobiła, a prawdopodobnie powinniśmy jej pogratulować”.
Jeszcze za wcześnie na gratulacje. To zrozumiałe, że wielu ludzi zazdrości Szwedom, którzy nie wprowadzili na wiosnę lockdownu, a jesienią mają bardzo mało zgonów.
Jednak jak na razie skutki szwedzkiej strategii są takie, że od początku pandemii mają prawie dziewięć razy więcej zgonów na milion mieszkańców niż Polska i niewiele ustępują w tym Włochom.
Warto też zauważyć, że Szwecja mimo spadku przypadków i zgonów, nie rozluźniła restrykcji w kontaktach międzyludzkich tak jak zrobiła to np. Polska – wciąż obowiązuje tam ograniczenie zgromadzeń i imprez do 50 osób. Tu można z dużą dozą pewności założyć, że rzeczywiście władze zrobiły to dobrze. Poza tym kto może, pracuje z domu, a szkoły średnie i uniwersytety działały online (teraz tylko uniwersytety).
Po cichutku władze sanitarne zmieniły również strategię, upodobniając ją do rozwiązań w innych krajach europejskich – ogniska zakażeń próbuje się aktywnie wygaszać. Osoby, które miały kontakt z zakażonymi są proszone o pracowanie z domu i przetestowanie w przypadku symptomów choroby. W szkołach wprowadza się nauczanie zdalne w przypadku zakażeń. To jednak przyznanie się do tego, że wiosenna strategia była niewłaściwa.
Ale i w Szwecji zaczynają rosnąć zakażenia – według biuletynu Europejskiego Centrum ds. Kontroli i Prewencji chorób 30 września w ciągu 14 poprzedzających dni wykryto tam 49,7 przypadków na 100 tys. mieszkańców. To wciąż więcej niż w Polsce, gdzie było ich 39. (Trzeba jednak przyznać, że odsetek zgonów jest obecnie w Szwecji mniejszy – 0,2 na 100 tys. U nas – 0,6).
Przechorujemy, nabędziemy odporności zbiorowej i po epidemii
„Koronawirus to łagodny wirus, który szybko mutuje. Do tego większość ludzi nabyła już odporność albo nabędzie”.
Nic nie wskazuje na to, żeby SARS-CoV-2 szybko mutował. Jak na wirusa, robi to dosyć powoli – na przykład wirus grypy mutuje od dwóch do sześciu razy szybciej. Autorka zalinkowanego artykułu, Lucy van Dorp, mikrobiolożka z University College London uważa, że wciąż mamy do czynienia z tym samym wirusem co na początku roku. Zdaniem badaczy relatywnie niska obecnie śmiertelność w Europie zachodniej mimo większej liczby wykrytych przypadków, to zasługa po pierwsze tego, że chorują obecnie ludzie młodzi, po drugie – lepszych szpitalnych terapii.
Czy jest łagodny? Patrz podrozdział o śmiertelności. Generalnie jednak patogeny dążą do tego, żeby być bardziej zaraźliwe i mniej śmiertelne, więc prędzej czy później możemy się spodziewać, że złagodnieje.
Najlepszym dowodem na to, że większość ludzi nie nabyła jeszcze odporności na SARS-CoV-2 jest obecny wzrost przypadków w Europie. Według danych Europejskiego Centrum ds. Kontroli i Prewencji Chorób ze zdecydowanej większości badań przeprowadzonych na naszym kontynencie wynika, że przeciwciała anty SARS-CoV-2 ma mniej niż 15 proc. populacji. Wyjątkiem jest austriacki ośrodek narciarski Ischgl, gdzie przeciwciała ma aż 42,4 proc. mieszkańców!
Przeciwciała swoiste to nie jedyny czynnik dający odporność – obiecujące są wyniki badań nad możliwą odpornością krzyżową, np. po przechorowaniu innych koronawirusów, tych, które powodują przeziębienia. Wciąż jednak obowiązuje to, co napisałam wyżej – odporności zbiorowej na SARS-CoV-2 jeszcze nie nabyliśmy.
Żadnej pandemii (już) nie ma
„Epidemia trwa mniej więcej miesiąc do półtora miesiąca”.
Jeśli dr Błochowiak miał na myśli epidemię w ogóle, to oczywiście trwają one o wiele dłużej – dżuma, która wybuchła w Europie w 1347 roku trwała aż do 1352 roku, wyniszczając Europę. Hiszpanka pustoszyła ziemski glob w latach 1918-1920.
A jeśli miał na myśli SARS-CoV-2, którego rozprzestrzenianie rzeczywiście udało się w Europie zdławić na początku lata, to taki pogląd obroniłby się jeszcze ewentualnie w lipcu. We wrześniu już nie.
Follow the money!
„Zawsze trzeba zapytać, dokąd idą pieniądze. Moim zdaniem chodzi tu głównie o firmy farmaceutyczne. Czy tu nie chodzi o to, żeby podtrzymywać ten strach i żeby sprzedać te szczepionki? Bo przecież widzimy, jaki jest nacisk na szczepionki”.
Dlaczego firmom farmaceutycznym opłacałoby się rozwalić gospodarkę świata, żeby potem sprzedać rządom szczepionki? Przecież z powodu kryzysu i bezrobocia przestaną zarabiać na innych lekarstwach i suplementach, które mogłyby sprzedawać ludziom mającym więcej pieniędzy do wydania.
Ale warto przypomnieć w tym miejscu, jak to było ze szczepionką przeciwko tzw. świńskiej grypie w 2009 roku. Szczepionka na nią powstała w ekspresowym tempie, ale i tak, gdy dopuszczono ją do obrotu, pandemia już wygasała. Wtedy to właśnie premier Ewa Kopacz – za radą prof. Lidii Brydak z Polskiego Zakładu Higieny zdecydowała się, by szczepionek nie kupować. Polska była jedynym krajem w UE, która tego nie zrobiła. Mnóstwo szczepionek zostało zutylizowanych za ciężkie pieniądze, bo nie były już potrzebne.
Niewykluczone, że będzie tak i w przypadku naszego koronawirusa. Ale może być też tak, że szczepionka będzie jedyną nadzieją na zatrzymanie pandemii. Wiedzę o SARS-CoV-2 dopiero nabywamy, metodą prób i błędów. To, że wciąż dowiadujemy się o wirusie nowych rzeczy i testujemy kolejne hipotezy jest jedną z przyczyn, dla której część opinii publicznej podejrzewa, że „coś tutaj kręcą”. A tymczasem nie kręcą, tylko jeszcze nie wiedzą.
Może byłoby w Polsce mniej wyznawców poglądu o fałszywej pandemi, gdyby nie krętacwo, ignorancja, złodziejstwo i hipokryzja rządu i znacznej części lekarzy. Powyższe wpłynęły na brak zaufania do rządu i lekarzy oraz poszukiwania w ich postępowaniu głównie obrony ich interesów politycznych i merkantylnych.
Świetna publikacja! Będe polecać
Przyznaję, że kompletnie nie pojmuję tych, którzy twierdzą, że wirusa nie ma. To skrajna głupota. Nie rozumiem jednak również tych, którzy nakręcają panikę, jakbyśmy mieli do czynienia chociażby z ebolą.
Mam drobne zastrzeżenia do artykułu, który ogólnie jest bardzo zacnie napisany. Trzy główne wypiszę poniżej, ale naprawdę chciałam podkreślić, że niektóre z przytaczanych tu argumentów osób zaprzeczających istnieniu wirusa należy obalać takimi artykułami!
1) Co do śmiertelności – cały czas mam w głowie to, ile osób jest bezobjawowych lub z lekkimi objawami. Badania przesiewowe mieliśmy choćby na Śląsku, tam wyniki były między 92 a 95%, o ile dobrze pamiętam. Dodać należy do tego, że badacze zauważyli zależność między jakością powietrza a chorowaniem na covid, więc prawdopodobnie w regionach czystszych niż Śląsk osób z objawami byłoby jeszcze mniej. Jeśli uwzględnimy ten fakt i przeliczymy sobie śmiertelność, może wyjść znacznie niższa. Nawet niektórzy polscy eksperci szacują, że tak naprawdę zakażonych jest minimum pięć razy więcej niż wynika z oficjalnych danych.
Na marginesie, pisząc o grypie mamy tak naprawdę na myśli grypę i infekcje grypopodobne. To tak jakby do covida dodać przeziębienia, by potem liczyć śmiertelność (przeziębienia są oczywiście przykładem, zapewne pojawią się z czasem infekcje covidopodobne o praktycznie zerowej śmiertelności i dopiero wtedy porównywanie będzie najsensowniejsze).
2) Lockdown był złym rozwiązaniem z wielu powodów. Plus był taki, że początkowo dał szansę przygotować szpitale – szansę, której praktycznie nie wykorzystaliśmy. Lista minusów jest długa, na czele ze zmęczeniem społeczeństwa, co skutkuje tym, że ludzie nie chcą już przestrzegać obostrzeń (bo ile można) oraz zlekceważeniem przez państwo wszystkiego, co nie jest covidem. W końcu nikt do statystyk pandemii nie dopisze zgonów z innych powodów, które nastapiły przez lockdown właśnie. Zatem czy lockdown był potrzebny? Osobiście uważam, że nie – od początku dopinguję Szwecji, w której na czele walki z pandemią stanął epidemiolog (nie jak u nas kardiolog) i w której uwzględniono całokształt, nie tylko obecność covida.
3) A skoro o Szwecji mowa… to nie do końca tak, że strategia Szwecji doprowadziła do takiej ilości zgonów. Ponad połowa to zgony związane z problemami opieki medycznej w tamtejszych DPSach. Te problemy były już wcześniej, a podczas pandemii Szwedzi wreszcie to ogarnęli – i od razu dzienna ilość ofiar śmiertelnych zmalała. Ale strategia nie miała z tym wiele wspólnego. Co do zmian wprowadzanych po cichu, to raczej kwestia ugięcia się rządu przed najgłośniej krzyczącymi przeciwnikami Tegnella, bo on sam (na szczęście) jest dość konsekwentny.
Z tego, co czytałam ostatnio, Szwedzi przewidywali pewien wzrost zakażeń, związany z klubami sportowymi – i dokładnie to się dzieje obecnie. Stąd zapewne niski odsetek zgonów. Czytałam również, że w tym kraju raportowanie jest ponoć bardzo skrupulatne, i ciekawi mnie na ile ma to wpływ na różnice w statystykach między nimi a Polską chociażby.
"W końcu nikt do statystyk pandemii nie dopisze zgonów z innych powodów, które nastapiły przez lockdown właśnie."
Otóż to, na wsi, gdzie mieszka pewna znajoma osoba – dwa zgony z powodu zawałów (osoba nie dowieziona na czas z powodu zamknięcia najbliższego szpitala, osoba po "teleporadzie").
"Walka" z wuhanem jest przyczyną większej ilości zgonów, niż sam wirus.
No i odnośnie odporności… poddałabym pod dyskusję fakt, czy w Europie odporność w ogóle mogła się wytworzyć przy wprowadzanym lockdownie. I staram się na ten temat patrzeć szeroko, łącznie z uwzględnieniem takich rzeczy, jak chociażby fakt, że przymus siedzenia w domach (czyli tak naprawdę brak ruchu na świeżym powietrzu) na pewno źle wpływa na odporność jako taką, szczególnie u dzieci. Poza tym jest kwestia tego, że odporność nabywamy niekoniecznie przechorowując daną chorobę, ale stykając się z patogenami. Przy normalnych kontaktach międzyludzkich, uwzględniających higienę i w miarę możliwości dystans, moglibyśmy mieć większe szanse na odporność, ponieważ ilość wirusa byłaby znikoma przy takiej ekspozycji, ale układ immunologiczny mógłby już reagować.
^
Na zakończenie: za dużo wniosków jest wysnuwanych na podstawie jedynie wykrytych przypadków, by traktować je jako prawdy objawione. Dobrze być w życiu codziennym uważnym, rozsądnym, lecz nie spanikowanym 🙂
"Według definicji Światowej Organizacji Zdrowia śmierć na COVID-19 jest definiowana jako wynikająca z klinicznie kompatybilnej choroby w przypadku podejrzenia lub potwierdzenia COVID-19, chyba że jest wyraźna inna przyczyna zgonu”
Tymczasem z grypą tak nie jest. Nie wpisuje się śmierci na grypę, gdy ktoś miał nowotwór lub niewydolność krążeniową. Właśnie dlatego jest to plandemia w pełnej okazałości a nie pandemia. Wszystko w celu podwyższenia śmiertelności na milion osób i wywołania histerii i paranoi strachu.
Czy ktoś widział lub słyszał o masowym zlecaniu testów na grypę? Może dlatego statystyki covidowe są wyższe?
Skutki uboczne zmian prawnych:
– osoba która źle się czuje o chorobę serca – trafia na "NAGRYWANĄ konsultację telefoniczną"
– osoba ta jest spławiana bo nie robi się jej EKG bo lekarze się boją wirusa (były już opisy próśb o opisanie przez pacjenta wyniku EEG – pewnie z EKG było podobnie),
– trafia do szpitala w stanie ciężkim kilka dni później,
– przypadkowo wykrywane są fragmenty wirusa, które nie musiały być ani zakaźne ani wywołać zakażenia,
– diagnoza: covid-19 zamiast zawał serca w karcie pacjenta.
WINCYJ TELEMEDYCYNY!!!
"Joannidis jest też krytykowany za badanie, które przeprowadził w kalifornijskim hrabstwie Santa Clara. Na podstawie tego, ile osób miało przeciwciała anty SARS-CoV-2 wysnuł wniosek, że śmiertelność jest na poziomie 0,12-0,2 proc."
Ten sam wynik śmiertelności otrzymano na statku Diamond Princess (gdzie wirusa nie dało się uniknąć!) Myślę, że ta liczba 0.2% śmiertelności to jest właśnie liczba prawidłowa gdy się weźmie pod uwagę, że ludzie unikają lekarzy gdy chorują łagodnie covid (bo pójdą na kwarantannę, a nie jak za grypy – dostaną odpłatne zwolnienie i będą "byczyć" się w domu bez kontroli policyjnej). Do tego mamy bezobjawowców, których wykrywa się tylko przypadkiem (badania przesiewowe w kopalniach). Wciąż myślę, że choroba jest podobna do grypy (w tym ryzyko dla starszych ludzi – nie bagatelizować też grypy) i jest to choroba tylko niewiele groźniejsza od grypy. Ludzie chorzy na grypę też bywa, że dostają ARDS, zapalenia płuc, niewydolności wielonarządowej itp. polecam poczytać skutki grypy "Swine Flu" na angielskiej Wikipedii. Opis bardzo przypomina to co można spotkać u kowidian. W tym też skutki neurologiczne!
"Ale warto przypomnieć w tym miejscu, jak to było ze szczepionką przeciwko tzw. świńskiej grypie w 2009 roku. Szczepionka na nią powstała w ekspresowym tempie, ale i tak, gdy dopuszczono ją do obrotu, pandemia już wygasała. Wtedy to właśnie premier Ewa Kopacz – za radą prof. Lidii Brydak z Polskiego Zakładu Higieny zdecydowała się, by szczepionek nie kupować. Polska była jedynym krajem w UE, która tego nie zrobiła. Mnóstwo szczepionek zostało zutylizowanych za ciężkie pieniądze, bo nie były już potrzebne."
OKO.press, znów ZBITY ZEGAR. Może napiszecie ludziom o przypadkach narkolepsji (podajcie procent) oraz o ciężkich reakcjach alergicznych typu anafilaksja dla szczepionki i podajcie jej nazwę: PANDEMRIX. Polecam przeczytać ulotkę tej szczepionki i to co jest na Wikipedii – uwaga na Wiki są nieaktualne liczby – czasem 10x niższe niż w ulotce (różnica między "rzadko" a "bardzo rzadko" lub często a rzadko…
Piszcie w pełni o faktach a nie zatajacie to. Firmy farmaceutyczne mają w tym interes, bo leki bierze się na choroby, często śmiertelne gdy są nieleczone i każdy w pierwszej kolejności odłoży pieniądze na lekarza i leki! Tylko wtedy będzie mógł w miarę dobrze funkcjonować, być produktywny i żyć!
Dodajmy jeszcze informację o minimum 2 przypadkach (z grupy poniżej 20 tys. starannie wybranych ochotników), gdzie badania jednej ze szczepionek na covid spowodowały poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego typu "Astra Zeneka" powodując trwały paraliż tych pacjentów – wnioski – "to nie wina szczepionki" – to wina przyspieszenia rozwoju stwardnienia rozsianego (w jednym przypadku, drugiego nie ujawniono). Badania III fazy prowadzą dalej, a szczepionka nadal jest "bezpieczna".
To błąd, że tego typu artykuły są tylko dla zarejestrowanych czytelników. W rezultacie mało kto przeczyta nawet jak udostępnię 😟
Nie warto tej propagandy czytać. Wyżej przywołałam fakty, a artykuł nie prezentuje neutralnego punktu widzenia. Nie uwzględnia tego co stało się 10 lat temu przy świńskiej grypie. Więcej ludzi DOŻYWOTNIO cierpi poszczepiennie niż umarło od tamtej grypy.
Artykuł odrzuca też stanowiska naukowców i lekarzy, którzy widzą problemy i przeoczenia i ignoruje te opinie powołując się na jakiś konsensus, w sytuacji, gdy napisano wyraźnie – mało wiemy o wirusie. Nie można wygłasdzać 100% pewnych tez w sytuacji NIEWIEDZY!
Wspomnę, że rząd Szwecji przepraszał swoich obywateli za spowodowanie im dożywotniej SZKODY w 2009 roku i dlatego przy tej epidemii nie powtarza tamtego błędu!
Typowy lewacki i tendencyjny artykół ! Celem wywołania strachu jest zlikwidowanie powszechnego pożądany świata. Przejęcie strefy średniej wielkości biznesu przez Koncerny . Uzależnienie człowieka od miski państwowej ! Jak kota ,czy psa! Orwell przepięknie to pokazał ! Część ludzi wyjdzie na ulicę ,wielu zginie , o to chodzi Bandziorom.
Owszem, że orwell. Covid-1984. Całość przebiega tak jak przewidziała to Fundacja Rockefellera.
Może po krótce:
– wszystko chcą elektronicznie pod nadzorem: płatności, chcieli nawet zakazać gotówki (słynna bezprawna interpretacja Ministerstwa Finansów – odmowy płatności gotówką), wszystkim wpycha się karty i fappki płatnicze, szpiegujące wszystko,
– wizyta w urządzie tylko po umówieniu telefonicznym – muszą znać numer i nagrać twój głos, by móc śledzić i móc namierzać,
– po drodze szpiegowska aplikacja coronawarn i protego unsafe,
– wizyty tele-nie-medyczne na podsłuchiwanym przez służby i rejestrację telefonie – bez tajemnicy lekarskiej, prawnik pewnie też na telefon, by wiedzieli co przeskrobałeś/łaś… bez tajemnicy adwokackiej,
– urząd telefonicznie lub listownie – jak wyżej – podaj im swój adres lub telefon by mogli cię inwigilować i wiedzieli gdzie przyjść z przymusową szczepionką lub niebawem być może na wojnę (znajomi dostali wezwania do woja na ćwiczenia nagle!!!),
– cenzura w internecie, II list do Kowidian widoczny w Google po pisaniu wirus, kaszel, lekarz, biegunka i wielu innych fraz…, usuwanie wszystkiego co sprzeciwia się głównemu przekazowi orwellowskiemu,
– czipy w dowodach osobistych już wprowadzili, niebawem wszystkim zaczną zbierać odciski palców. Ustawa na to już jest minimum na poziomie EU. Termin: sierpień 2021.
A wy co robicie? G**no! Nie sprzeciwiacie się, nie piszecie nic do RPO, nie skończycie tej paranoi strachu. Nie ma protestów. Rząd pod sąd!
srogie grzyby…
Czyżby za mocne piguły zaaplikowali? Daj namiar na swojego dealera.
Może i ja podzielę się swoimi spostrzeżeniami:
– nikt z moich znajomych (handlowcy itp. którzy dużo podróżują) nie zna nikogo kto zachorował,
– słyszałem o osobach z pozytywnym wynikiem testu, bez objawów lub z objawami zwykłej grypy,
– europejskie dane z FLUMONO mówią że w Polsce była zaniżona 100 razy umieralność z powodu grypy, czyżby akcja przygotowana wcześniej ?
– dlaczego wszyscy zapomnieli o chorych na nowotwory i inne poważne choroby?
– teraz tylko COVID jest śmiertelny?
Mamy do czynienia z praniem mózgów. Brakuje w tym rozsądku. Każdy myślący stwierdzi podobnie. A finał tego jest taki że mamy utrudniony dostęp do służby zdrowia w razie potrzeby i niektóra działalność gospodarcza jest odgórnie ograniczana. Dużych sieci handlowych i marketów nikt nie zamykał. Dostali "po tyłkach" ci mniejsi.
Co mogę powiedzieć na temat naszego rządu? Nie chcę waszych rozdawanych pieniędzy. Po prostu mi nie przeszkadzajcie – zarobię sobie sam.
Ja nie jestem handlowcem, ani niestety nie podrozowalam w tym roku, praktycznie nie ruszalam sie ponad 30 km od domu, nie mam tysiecy znajomych, a osobiscie znam 10 osob ktore zachorowaly na covid, 2 zmarly, a jedna nawet sie ponownie zarazila (tak jest to mozliwe, chociaz drugi raz jest o wiele lagodniejszy).
Coraz więcej lekarzy wypowiada się krytycznie o "pandemi", robią to głośno i są jednoczenie skutecznie zagluszani.
Zwrócił ktoś uwagę na skutki długotrwałego noszenia maseczek, jak nadmiar dwutlenku wydychanego uszkadza nasze mózgi. Za kilka lat będziemy mieli społeczeństwo pełne ludzi z demencją. Ciekawy jest też fakt, że wielkość wirusa mierzona jest w mikronach a gęstość maseczek ogólnie stosowanych nie jest blokadą dla niego.
Covid istnieje, to fakt, będzie z nami juz zawsze jak grypa a najlepsze, że był już w latach 80ych.
Tylko zdrowy rozsądek może nam pomóc, nie panika, ograniczanie ruchu na świeżym powietrzu, izolacja, maseczki, …
Wg statystyk szansa na spotkanie osoby zakażonej covid wynosi 1 do 22000.
Świetny Artykuł sponsorowany. Bezobjawowy 💉💲
Odsetek idiotów jest taki sam wśród naukowców jak i woźniców. A takie artykuły są tego potwierdzeniem.
To na czym polegała terapia dwóch polityków Borysa Johnsona w Anglii oraz ministra Szumowskiego w kraju.
Charakteryzował ich bardzo krótki pobyt w szpitalu oraz pewność braku inwazyjnosci wobec otoczenia.
Obecnie Zdumiewający jest wzrost zachorowalnosc przy bardzo małej liczbie zgonów
Niewykluczone, że rejestracja przypadków Covid-19 bazuje na mało specyficznym teście laboratoryjny, a łatwo dostępnym. Potwierdzeniem tej hipotezy jest ostatnie rozporządzenie MZ dotyczące stosowania testów diagnostycznych. Obowiązkowy jest wywiad kliniczny potwierdzający występowanie czterech kluczowych objawów.
Należałoby jeszcze dorzucić kwestię wiarygodności samych testów…
Zanim sie zorientujecie PiS znów wygra wybory. A Wy zajmować się będziecie maseczkami i ludźmi, którzy umierają (wbrew odczytom statystyk GUS). Bo dane o "ilościach zakażonych" i "ilościach ludzi na oddziałach zakaźnych" są wiarygodniejsze od statystki zgonów. Retoryka babci 65 plus, a nie ludzi z wyższym wykształceniem.
Polecam ten wywiad: zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom teorii spiskowych:
https://polskatimes.pl/prof-kuna-samotnosc-i-brak-czulosci-niszcza-nasza-odpornosc-przeciwwirusowa/ar/c15-15222604
Na chwilę obecną miała w tym interes Gileed – w sprawie remdesiviru, który nie działa. 2 firmy szczepionkowe też mają interes w tym, aby teraz zaprzeczać – że osoby które chorują na paraliże i choroby immunologiczne po szczepieniu – były rzeczywiście wcześniej chore. A przecież robiono im szczegółowe badania. Jak najbardziej Bigfarma ma interes w tym aby na tej pandemii zarobić dodatkowo.