Komisja Europejska przypomina, że mamy obowiązek przyjmować uchodźców, a jednocześnie chce za wszelką cenę bronić granic. "Daleko posunięta hipokryzja" – mówią eksperci
„Ochrona granic zewnętrznych, która jest prawem i obowiązkiem państw członkowskich, musi iść w parze z ochroną praw podstawowych, w tym prawa do azylu” - czytamy w udzielonej 17 września odpowiedzi Komisji Europejskiej na zapytanie europosłów, w tym Janiny Ochojskiej.
Europarlamentarzyści dociekali, czy rozciągnięcie tzw. pływającego muru, którym Grecja chce uszczelnić granicę na Morzu Śródziemnym, jest zgodne z unijnymi przepisami, pytanie zadali 9 lipca. Stanowisko Komisji ma bezpośrednie przełożenie na sytuację na polsko-białoruskiej granicy, choć patrząc na europejską polityczną praktykę, istnieje realna obawa, że niczego nie zmieni.
Grecki mur to „pływający system ochronny" który w „nagłym wypadku” mogłyby powstrzymać uchodźców nadpływających z sąsiedniej Turcji – jak informowały w ubiegłym roku media. Według Deutsche Welle, „systemy ochronne mają wystawać pół metra ponad powierzchnię wody i być wyposażone w migające światła, a szacowane koszty realizacji projektu to pół miliona euro”.
Komisja Europejska oceniając projekt instalacji orzekła, że taka bariera nie jest sprzeczna z prawem UE, wobec czego grupa europarlamentarzystów skierowała zapytanie. ”Czy Komisja może wyjaśnić i potwierdzić uzasadnienie swojego oświadczenia, że mury graniczne na granicach zewnętrznych nie mogą uniemożliwiać przedostania się na terytorium UE? Oświadczenie to wydaje się sprzeczne z przeznaczeniem bariery granicznej lub muru granicznego” – czytamy w zapytaniu europarlamentarzystów.
"Bariery na granicach zewnętrznych, w tym bariery pływające, nie są sprzeczne z prawem UE, ale nie mogą uniemożliwiać dostępu do procedury azylowej osobom potrzebującym ochrony międzynarodowej" – brzmi odpowiedź Komisji Europejskiej, która jednocześnie podkreśla, że każda osoba ubiegająca się o azyl powinna mieć skuteczny dostęp do procedury.
To – w rozumieniu KE – oznacza w praktyce, że osoby, które stawią się na granicy i wyrażą wolę ubiegania się o ochronę są automatycznie traktowane jak osoby, które złożyły wniosek i należy im zapewnić wszelką pomoc oraz zagwarantować przeprowadzenie sprawy przez kolejne etapy procedury. Co istotne, Komisja jasno wskazuje, że taki wniosek można złożyć na dowolnym odcinku granicy, a nie, jak to podkreśla w ostatnich dniach choćby polski rząd, wyłącznie na przejściach granicznych.
W odpowiedzi przesłanej europosłom czytamy bowiem: " Urzędnicy, którzy mają pierwszy kontakt z osobami ubiegającymi się o ochronę międzynarodową, w szczególności urzędnicy nadzorujący granicę lądową lub morską bądź przeprowadzający odprawę graniczną, są odpowiedzialni za uznawanie wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej oraz informowanie osób ubiegających się o ochronę o tym, gdzie i w jaki sposób można złożyć wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej".
A to z kolei oznacza, że państwa Unii Europejskiej nie mogą odmówić wstępu na swoje terytorium ludziom poszukującym ochrony i to niezależnie od miejsca przekroczenia granicy. Tyle teoria, a praktyka?
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen niecały tydzień temu chwaliła reakcję Litwy, Łotwy i Polski na zwiększony ruch migracyjny z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki wywołany przez Białoruś. "To atak hybrydowy, który ma zdestabilizować Europę. Tego nie można tolerować"– mówiła i zapewniała o woli współpracy z krajami granicznymi.
W podobnym tonie von der Leyen wypowiadała się w zeszłym roku, gdy Erdoğan otworzył swoje granice zachęcając ludzi do ryzykownej podróży w kierunku Grecji i tym samym wymuszając polityczne ustępstwa na UE analogicznie, jak robi to obecnie Łukaszenko.
"Ta granica to nie tylko grecka, ale także europejska granica. Dziękuję Grecji za bycie w tych czasach naszą tarczą" – mówiła przewodnicząca KE, gdy Grecja brutalnie odpychała łodzie z ludźmi płynącymi przez Morze Śródziemne, a wielu europejskich polityków drżało przed powtórką kryzysu z roku 2015.
Równie brutalnie reagowała w maju tego roku Hiszpania, zawracając ludzi na granicy z Marokiem w swojej afrykańskiej eksklawie Ceucie. Wówczas Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał rację stronie hiszpańskiej, co według niektórych komentujących, mogłoby stanowić usprawiedliwienie dla dzisiejszych działań polskiej straży granicznej. Pisał o tym m.in. Witold Jurasz na łamach Onetu.
Unia Europejska stoi więc w rozkroku między literą prawa, a polityką, na co zwracają uwagę w rozmowie z OKO.press Witold Klaus, ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej oraz Jacek Białas z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
"To jest hipokryzja i to bardzo daleko posunięta. Z jednej strony mamy wizję Unii Europejskiej broniącej praw człowieka, opartej na wartościach humanistycznych, a z drugiej przecież, jest to miejsce, które otacza się murami i kratami. Nikogo nie wpuszcza, nikogo nie chce przyjąć i godzi się tysiącami śmierci uchodźców i uchodźczyń u jej granic. To sprzeczne wizje, których nijak nie da się pogodzić" – przekonuje Klaus, a Białas pytany o ocenę rozbieżności między teorią, a praktyką, mówi jednoznacznie: – "Po prostu polityka. Niebagatelny wpływ mogą mieć też zbliżające się wybory w Niemczech oraz we Francji".
Obaj eksperci wskazują przede wszystkim na lęk przed powtórką z roku 2015. "Liderzy UE tak bardzo się boją, że nie są w stanie realnie ocenić tego, co dzieje się na naszej wschodniej granicy i lawirują w swoich wypowiedziach zamiast nadać jasny, spójny ton. Wszyscy uciekają od tematu uchodźców licząc na to, że to sam się rozwiąże. Unia nie odrobiła lekcji z 2015/16 roku, nie ma żadnych nowych pomysłów. Proponowane „rozwiązanie” to: nie wpuszczajmy, stawiajmy płoty, udawajmy, że nic się nie dzieje" – mówi Klaus i podkreśla jednocześnie, że nie da się porównać tego, co dzieje się dziś na wschodzie polski, z tym, co działo się na południu Europy w 2015 roku.
Również inne porównania zdaniem ekspertów są chybione jak choćby przykład hiszpańskiej Ceuty, przywołanej przez Jurasza.
"To nie jest obowiązująca zasada" – mówi Klaus o orzeczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ws. zawracania ludzi w hiszpańskiej Ceucie. – "Nie można tej sytuacji przenieść na grunt Polski. To było wyjątkowe orzeczenie, zresztą wbrew całemu orzecznictwu Trybunału, ale, co ETPCz podkreślał, w przypadku Ceuty ludzie mieli możliwość przekroczyć granicę na przejściu granicznym. W przypadku Polski takiej możliwości nie ma" – dodaje i przywołuje sprawy dotyczące sytuacji na przejściu Brześć–Terespol, gdzie od lat, systematycznie, uniemożliwia się obcokrajowcom składania wniosków o ochronę międzynarodową. Chodzi o sprawy niewpuszczania Czeczenów, a także Syryjczyków.
"W dwóch polskich sprawach Trybunał orzekł, że mieliśmy do czynienia z masowym wydaleniem, co jest zabronione w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz z naruszeniem zasady non-refoulement, która zabrania odsyłana ludzi do kraju, gdzie może grozić im niebezpieczeństwo. Trybunał jasno powiedział też, że Białoruś nie jest bezpiecznym państwem trzecim. I to są orzeczenie, które należy przywoływać w obecnej sytuacji, a nie sprawa hiszpańskiej Ceuty, gdzie sytuacja była i jest zupełnie inna" – argumentuje Klaus.
Białas przychyla się do oceny eksperta oraz wskazuje na jeszcze jedno utrudnienie, mianowicie rozporządzenie covidowe odnośnie ruchu granicznego, które w praktyce wyłączyło osoby chcące złożyć na granicy wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej z możliwości wjazdu do Polski.
"Komisja Europejska dużo opowiada o agresji Łukaszenki oraz konieczności obrony granic, a zapomina o unijnym prawie. Działania Białorusi to jedno, ale przepisy azylowe nie przestały obowiązywać" – przypomina Białas i przywołuje przykład Węgier, których działanie w kwestii granic, było bliźniaczo podobne do obecnych ruchów polskiego rządu.
Viktor Orban w 2015 uznał, że może odstawiać na granicę każdego, a także wprowadził stan wyjątkowy, który trwa już sześć lat i w tym miesiącu został przedłużony do roku 2022. TSUE ostatecznie potępił działania Węgier i niewykluczone, że w przypadku zaskarżenia działań rządu, podobne stanowisko zajmie wobec Polski, jak wskazują eksperci.
Tylko znów, litera prawa jedno, polityka drugie. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej jest sądem, którego nie obsadzają politycy, a ci – jak widzimy – cały czas lawirują i niewiele sobie z wyroków, choćby TSUE, robią.
"Unia Europejska debatuje, ubolewa, tworzy kolejny pakt migracyjny, a tymczasem państwa na zewnętrznych granicach stawiają mury. I tak właśnie dziś wygląda polityka europejska" – puentuje Jacek Białas.
Komentarze