0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stepien/Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stepien/Ag...

Debata prezydencka przed drugą turą wyborów przechodzi do historii. Komentarze dziennikarzy OKO.press wskazują na lepszą formę Rafała Trzaskowskiego. Kandydat KO potrzebował chwili na rozkręcenie się. W końcu, jak stwierdził Piotr Pacewicz, wyszedł „na optymistycznie”, z pogodą ducha i nadzieją. Michał Danielewski porównał debatę do pojedynku bokserskiego: „Nawrocki ruszył od początku, rach-ciach, Trzaskowski na linach, potem seria uników kandydata KO i kontra w trybie superbohatera, Nawrocki przyklęknął. W międzyczasie seria klinczów. Sędziowie ringowi podzieleni, wrócą z werdyktem 1 czerwca”.

„Trzaskowski ustał początek i od drugiego-trzeciego segmentu stopniowo nabierał wigoru i wysuwał się na prowadzenie. Nawrockiemu zarzuciłabym głównie nieudane pytania – które powinny być mocną stroną i zasobem kandydata, tymczasem kandydat PiS ich nie wykorzystał, a nawet czasem za ich pomocą przegrywał” – napisała Magdalena Chrzczonowicz.

„Dla mnie wygrał Trzaskowski. Po słabszym początku odzyskał rezon, był autentyczny, mówił do ludzi i widać było, że wie, o czym mówi. Nawrocki ze sztuczną maską na twarzy, nie umiał ukryć irytacji, mówił w sposób mało zrozumiały, chciał atakować, ale nie był w stanie. I wielokrotnie powtarzał prawicowe teorie dezinformacyjne” – stwierdziła nasza dziennikarka Anna Mierzyńska.

Debata Nawrocki-Trzaskowski ze wskazaniem na kandydata KO

Debata miała wysoką temperaturę i chwilami przebiegała w zawrotnym tempie. Rafał Trzaskowski wytykał swojemu kontrkandydatowi brak doświadczenia, wskazywał na wady polityki PiS-u, od której Karol Nawrocki odżegnywał się w czwartkowej (22 maja 2025) rozmowie ze Sławomirem Mentzenem.

Nawrocki starał się wytykać Trzaskowskiemu między innymi poparcie dla proekologicznych polityk Unii Europejskiej, czy przyjmowanie pieniędzy na kampanię od milionerów. Centralną kwestią była również polityka wobec Ukrainy, zarówno wsparcie militarne, jak i kontakty handlowe. Nie obyło się też bez tematu, który w piątek opanował medialną debatę, czyli uczestnictwa Nawrockiego w kibolskich ustawkach.

Nawrocki utrzymywał, że brał udział tylko w „sportowej” rywalizacji, ale nie zaprzeczył, że chodziło o potyczki pomiędzy stadionowymi chuliganami. Prezes IPN starał się wbijać Trzaskowskiemu szpile, między innymi pokazując zdjęcie z mężczyzną, który okazał się pedofilem, i któremu warszawski ratusz miał przekazać dotację. Przeważają jednak komentarze, że Trzaskowski te ataki ustał.

Przeczytaj także:

To jednak nie przesądza o zwycięstwie Trzaskowskiego w wyborach, a zwycięzcę debaty trudno wskazać – mówi nam profesor Marek Bankowicz, politolog, kierownik Katedry Współczesnych Systemów Politycznych i Partyjnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Nawrocki przekroczył granicę

OKO.press: Kto wygrał? U nas w redakcji widać lekkie wskazanie na Trzaskowskiego.

Prof. Marek Bankowicz: Gdyby ktoś wygrał tę debatę wyraźnie, to mogłoby mieć duże znaczenie dla układu sił i ukierunkować kampanię wyborczą w nadchodzących dniach.

Uważam jednak, że ta debata nie przyniosła wyraźnego zwycięzcy. Nie było takiego elementu, który by o tym przesądził.

Jeżeli bym już naprawdę dociskany musiał powiedzieć, kto tę debatę wygrał, to powiedziałbym tak, że za styl niewielkie plusy zyskuje Rafał Trzaskowski.

To naturalne, że debata polegała na wzajemnych uszczypliwościach, krytycznych uwagach, ale bardziej wyważony był w nich Rafał Trzaskowski. Karol Nawrocki momentami przekraczał granicę, wychodził w kierunku sformułowań, które miały poniżyć, upokorzyć przeciwnika. Mówił: „jest pan kolesiem”, „leci pan Gomułką”, „to się nie mieści w pale, panie Rafale”.

„Panie wiceprzewodniczący”, kilkukrotnie, nie wiem, czy nie kilkunastokrotnie.

Tak jest: pan zawsze jest zastępcą, asystentem, wiceprzewodniczącym. To miało ustawić Trzaskowskiego w pozycji polityka niesamodzielnego, który stale służy komuś za pomocnika. Więc ten styl prowadzenia polemiki niekiedy wykraczał poza granice dobrego smaku. Natomiast Trzaskowski tej granicy nie przekroczył. Oczywiście wielokrotnie w trakcie debaty wplatał różne wątki bardzo trudne dla Nawrockiego, związane z jego życiorysem, ale nigdy nie zrobił tego w sposób idący w stronę poniżenia adwersarza.

Debata bez mocnego akcentu

Czyli to nie była według pana debata tak ważna jak ta z 1995 roku? Na to miał nadzieję były prezydent Aleksander Kwaśniewski.

To nie była debata historyczna.

Nie było żadnego elementu, który by przeszedł do politycznej historii, żadnej błyskotliwej treści.

Obaj kandydaci byli dobrze przygotowani retorycznie, dobrze dysponowani, ale żaden z nich nie pozostawił po sobie jakiejś myśli, którą byśmy uznali za przełomową, nowatorską, oryginalną.

Nie było „kropki nad i”?

Nie było. Były za to odpowiedzi w niektórych sprawach zbyt ogólnikowe, szczególnie w tematach związanych ze sprawczością prezydenta. Chodzi choćby o kwestię wojny rosyjsko-ukraińskiej, jej konsekwencji dla Polski, formułę prowadzenia polityki międzynarodowej. Nie mieliśmy tam jasnych odpowiedzi, mimo że reprezentacja na zewnątrz może być znakiem firmowym danej prezydentury.

Kandydaci nie pokazali też swoich osobowości, nie pokazali się w prezydenckim formacie. Zaprezentowali się jako sprawni rzecznicy swoich obozów politycznych. Mówili przekazem swoich obozów politycznych i tu dominowały wątki krytyczne wobec środowiska adwersarza. Trzaskowski krytykował PiS. Nawrocki z kolei mocno zmienił się od czwartku, gdy pokazał pewien dystans w stosunku do rządu PiS podczas rozmowy ze Sławomirem Mentzenem. Podczas debaty był już piewcą dokonań rządów Zjednoczonej Prawicy w całej rozciągłości. To był czysto partyjny przekaz.

Nie było tego przekazu zindywidualizowanego, przekazu polityka, który ubiega się o funkcje głowy państwa, który jest w stanie wznieść się ponad schemat myślenia partyjnego.

O zwycięstwie przesądzą kolejne dni

Ta debata może więc coś zmienić, czy wyborcy pozostaną na swoich stanowiskach i ewentualnie poczekają na rozwój wydarzeń w ostatnim tygodniu kampanii? Być może przeceniamy format debaty i jej wpływ na wyniki wyborów?

Nie sądzę, byśmy przeceniali sam format. Natomiast ta konkretna debata sama w sobie nie zmienia układu sił. Nie sądzę, żeby znaczna grupa wyborców, którzy nie mają skrystalizowanych poglądów, po dzisiejszej debacie doszła do wniosku, że któryś z kandydatów wyraźnie przekonał ich do swoich racji. Układ sił sprzed debaty jest zasadniczo utrzymany i inne rzeczy rozstrzygną o ostatecznym wyniku rywalizacji wyborczej. Być może będą to niedzielne marsze, być może w kolejnych dniach wypłyną kolejne treści, które ustawią w negatywnym świetle jednego z kandydatów.

Podkreślę więc jeszcze raz swój dystans wobec dzisiejszej debaty. Ona nie spełniła oczekiwań, mogła rozczarować, nie przyniosła żadnego przełomu.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.

Komentarze