Sąd okręgowy w Warszawie dzisiaj (9 lutego 2021) zajął stanowisko w sprawie badaczy Zagłady: prof. Barbary Engelking i prof. Jana Grabowskiego. Naukowcy zostali oskarżeni przez panią Filomenę Leszczyńską, której stryj jest w książce opisany w jednym krótkim fragmencie. Leszczyńska, wspierana przez Redutę Dobrego Imienia, pozwała badaczy – uznała, że naruszone zostały jej dobra osobiste.
O szczegółach sprawy pisaliśmy na OKO.press dokładnie np. tutaj. W skrócie, Leszczyńska uznała, że nie jest prawdą, że jej stryj, sołtys wsi Malinowo Edward Malinowski handlował z Żydówką Esterą Drogicką i że nieprawdziwe jest podane w książce „Dalej jest noc” stwierdzenie Estery, że był on współodpowiedzialny za wydanie Niemcom grupy Żydów ukrywających się w okolicznych lasach.
Sąd uznał, że przeprosiny się należą, ale odrzucił żądanie 100 tys. złotych zadośćuczynienia.
Będzie odwołanie
„Mamy ogłosić oświadczenie z przeprosinami dla pani Leszczyńskiej za to, że pomówiliśmy jej stryja o ograbienie Estery Siemiatyckiej oraz o współudział w zamordowaniu Żydów” – tłumaczyła prof. Barbara Engelking na gorąco, podczas konferencji prasowej, na której OKO.press było obecne, gdy pełne uzasadnienie wyroku wciąż było odczytywane – „Reszta roszczeń została oddalona. Szanujemy wyrok sądu i oczywiście będziemy od niego się odwoływać do wyższych instancji”.
W przypadku pierwszego spornego stwierdzenia, prof. Engelking już wcześniej przyznała się, że była to pomyłka.
„Gdybym wiedziała, że to będzie miało takie konsekwencje, to w ogóle nie wspomniałabym w książce o Esterze. Tak, jest tam drobna pomyłka i chciałabym powiedzieć, że każdy kto pisze książki, także naukowe, ma prawo do pomyłki i do poprawiania tych pomyłek w kolejnych wydaniach i ma prawo do słyszenia o własnych pomyłkach w trybie recenzji naukowych, a nie w trybie bycia stawianym przed sądem. To była drobna i nieistotna pomyłka, dotycząca tego, że we wsi Malinowo było bardzo wielu Malinowskich, w tym dwóch Edwardów Malinowskich”.
W przypadku drugiego twierdzenia – o współwinie Malinowskiego za śmierć Żydów z okolicznych lasów – naukowcy nie zmieniają swojego zdania.
Sąd nie może hamować badań historycznych
Warto wejść w szczegóły sądowego orzeczenia. Sprawa budziła, i dalej budzi, wielkie emocje. Badacze obawiali się, że niekorzystny wynik w sprawie odstraszy kolejnych naukowców przed rzetelnymi badaniami. Szczególnie dotyczy to tematu stosunków polsko-żydowskich w trakcie II wojny światowej.
I tutaj można znaleźć dobrą wiadomość: w uzasadnieniu ustnym, sędzia Ewa Jończyk powiedziała: „Orzeczenie sądu nie może powodować efektu schładzającego dla badań naukowych. W ocenie sądu żądana kwota stanowiłaby taki właśnie element”.
Sąd uznał, że w tego rodzaju sprawach wolność badań naukowych, czy też wolność wypowiedzi w ogóle, doznaje ograniczeń w sytuacji, gdy zderza się z dobrami osobistymi osób trzecich. Według sądu, przekroczona została granica należytej staranności w prowadzeniu badań naukowych. Z tym nie zgadzają się pozwani naukowcy i reprezentujący ich w sądzie dr Aleksandra Gliszczyńska-Grabias i dr Paweł Jabłoński.
Według sądu wywiad z Esterą Drogicką z 1996 roku, na który w swojej pracy powołuje się prof. Engelking, był pełen niedokładności i sprzeczności. W opinii sądu problematyczne jest, że autorka tych stwierdzeń nie była bezpośrednią świadkinią opisywanych wydarzeń, a przez to autorzy opracowania dopuścili się kategorycznych stwierdzeń na podstawie „plotki, pogłoski”.
„My nie podzielamy tej oceny” – mówił na konferencji dr Jabłoński już po wygłoszeniu ustnego uzasadnienia przez sąd – „Sąd uznał, że skoro tak było, to nieuprawnione było stawianie tak kategorycznych tez co do dwóch faktów: że sołtys Malinowski ograbił Esterę Drogicką a także, że był on współwinny wydaniu Żydów Niemcom. Sąd uznał, że tezy były zbyt odważne”.
O zmarłych tylko dobrze?
Według sądu prawem, które powódce przysługiwało, był kult osoby zmarłej. Sąd wyraźnie stwierdził natomiast, że żadne inne dobra osobiste wskazywane w pozwie powódce nie przysługują. W szczególności powódce nie przysługuje coś takiego jak prawo do tożsamości i dumy narodowej. To dobro osobiste jest dyskusyjne – podkreślała sędzia Jończyk. Jedynym dobrem, które potencjalnie naruszono, jest kult osoby zmarłej.
„Podkreślaliśmy przez całe to postępowanie, że prawo do pamięci po osobie zmarłej nie ma aż tak szerokiego zakresu. Nie jest to prawo do korzystnej biografii krewnego. Nie możemy oczekiwać, że o naszych bliskich zmarłych wszędzie będzie pisać się jedynie w sposób pozytywny. Prawo do krytyki, zwłaszcza w kontekście badań historycznych, wymusza uznanie, że takie tezy można podnosić” – dodawał na konferencji dr Jabłoński.
„Wyrok jest niesatysfakcjonujący. Będziemy się od niego odwoływać” – zakończył.
Prawnicy czekają teraz na pisemne uzasadnienie wyroku. Dopiero na jego podstawie powstanie odwołanie.
Uważała, że był współwinny
Na konferencji prasowej obecni byli prawnicy reprezentujący naukowców i prof. Engelking. Prof. Grabowski miał w tym czasie zajęcia ze studentami. Prof. Engelking została zapytana czy czuje się winna.
„Nie czuję się winna. Ta sprawa jest bardzo skomplikowana” – odpowiedziała – „Dwie sprawy, za które mamy przeprosić, zupełnie nie mają pokrycia w faktach. Wedle tego, co opowiadała Estera Siemiatycka, rzeczy, które miała na przechowaniu zostały zabrane przez sołtysa. Ani ona nie uważała, ani ja tak nie napisałam, że on był winny wydania Żydów, czego te przeprosiny miałyby dotyczyć. Natomiast była tam mowa, że Estera uważała go za współwinnego śmierci Żydów, którzy zginęli.
Podkreślam tę różnicę, ponieważ sołtys Malinowski zarówno na przesłuchaniach jak i na rozprawie głównej w 1949 i 1950 roku przyznał się do tego, że na polecenie Niemców organizował obławę na Żydów ukrywających się w lesie w pobliżu Malinowa i brał w tej obławie udział. Wydaje mi się, że można uznać, że Estera uważała, że udział w obławie i jej organizowanie jest również współodpowiedzialnością za ich śmierć”.
Narodowe dobra osobiste
W pozwie prawnicy Filomeny Leszczyńskiej wskazywali, że według nich doszło do naruszenia dobra osobistego, jakim jest „prawo do tożsamości i dumy narodowej (realizowane jako duma z bycia potomkiem bohatera Edwarda Malinowskiego, który ratował Żydów podczas II wojny światowej, duma z bycia Polakiem – członkiem narodu, który ratował Żydów podczas II wojny światowej”. Sąd nie uznał, żeby doszło do tak rozumianego naruszenia dobra osobistego.
Autorzy pozwu mieli jednak rację, że Edward Malinowski Żydów – a przynajmniej jedną osobę – ratował.
Prof. Engelking: „Cała historia jest niesamowita i ma ogromny potencjał edukacyjny. Bardzo się cieszę, że prasa tak szczegółowo analizuje akurat tę sprawę, bo ona pokazuje bardzo wiele rzeczy. Pokazuje to, co jest tak charakterystyczne dla historii Holocaustu: że nie ma czarno-białych sytuacji. Że większość sytuacji jest niejednoznaczna, trudna do oceny. Sołtys z jednej strony brał udział i organizował obławę na ukrywających się Żydów, z drugiej strony uratował Esterze życie. Przyczynił się do tego, że ona przeżyła wojnę”.
Współautorka „Dalej jest noc” przyznała, że przy następnym wydaniu „Dalej jest noc” zmieni treść spornego akapitu tak, żeby on był bardziej jednoznaczny.
Historia jest inna, niż chciałby PiS
Prof. Engelking podkreśliła, że sprawa procesu ma cztery wymiary. Pierwszy, to wymiar historyczny, czyli próba odpowiedzi na pytanie, co rzeczywiście wydarzyło się we wsi Malinowo. Drugi, to wymiar prawny. Trzeci – polityczny.
„To bez wątpienia jest próba wywołania efektu mrożącego, pokazania badaczom, że są tematy, którymi lepiej się nie zajmować, bo można zostać narażonym na straty finansowe” – mówiła współautorka „Dalej jest noc” – „Za tym ukryte jest pewne wyobrażenie o historii Polski i rodzaj narracji historycznej, którą sprawujący władzę chcieliby wykuć w marmurze i na stałe ustalić, że tak było. Ale to się oczywiście nie uda, bo wszyscy wiemy, że historia jest bardziej skomplikowana, niż chciałby to widzieć PiS.
Czwarty – dodała – to poziom moralny. „W ostatnich tygodniach spotyka nas niezwykła solidarność ze strony rozmaitych organizacji na całym świecie i od wielu ludzi – znajomych i nieznajomych. To jest coś wzruszającego i ma dla nas ogromne znaczenie. Bardzo za to wsparcie dziękujemy”.
Reduta ogłasza zwycięstwo
Reduta Dobrego Imienia natomiast ogłosiła na swojej stronie internetowej zwycięstwo. Portal braci Karnowskich wPolityce pisze z kolei w tytule, że prof. Engelking i prof. Grabowski muszą przeprosić za kłamstwa, chociaż o kłamstwach nie było mowy. Portal TVP.info pisze z kolei, że „Autorzy »Dalej jest noc« poszli jeszcze dalej. Według nich Edward Malinowski miał rzekomo wydawać Żydów Niemcom” – choć to nieprawda i nie to było treścią procesu.
Przypomnijmy – w książce „Dalej jest noc” znajduje się informacja, że według Estery Drogickiej Malinowski był współwinny śmierci grupy Żydów. Nie ma jednak mowy o ich wydawaniu.
Prof. Engelking tłumaczyła, że Drogicka po wojnie mówiła, że Malinowski z polecenia Niemców współorganizował obławę na Żydów w lesie. W jej wyniku grupa Żydów została wydana Niemcom na śmierć. Jednocześnie Malinowski uratował Drogickiej życie. Bo, jak mówiła prof. Engelking podczas dzisiejszej konferencji prasowej – historia jest skomplikowana. Ludzie potrafią być jednocześnie źli i dobrzy, w zależności od bardzo różnych czynników.
Czy Żydzi mieli prawo narażać życie Polaków, zmuszając ich do ryzykowania życia ich całych rodzin?
Nie chodzi o kult osoby zmarłej, ale o jej dobre imię. Typowa żydowska strategia zrobić z Polaka złodzieja, bo przecież uratował Esterze życie ale zabrał jej sweterek i połowę ubrań. Następnie idiotę oczywiście to nie on wpadł na pomysł, aby wysłać ją do Niemiec z białoruskimi papierami, a na koniec mordercę, choć może musiał brać udział w tej obławie albo ją sabotował. W Oświęcimiu też jedni Żydzi byli zmuszani mordować pobratymców.
Dla PiSu to jest sprawa rangi egzystencjalnej; mitologia całego ruchu jest oparte o przeświadczenie, że dzieje Polski to tysiące lat jedności, dobra i najwyższego możliwego dobrobytu, przerwane tylko przez 8 ciemnych lat judeo-teutońskiego zamachu stanu. Już ten wyrok będzie na lata stosowany jako lewar do wywalenia każdego stwierdzenia, że "normalni" Polacy też mogli zrobić coś złego.
Cieszy mnie dobre sampopczucie obu redaktorów "Dalej jest noc" i mam nadzieję że jest ono udziałem pozostałej siódemki autorów. Jak to było???Niech mówią co chcą byle by nazwiska nie przekręcali. I stare ale jare: Nie ma czegoś takiego jak zła reklama.
Fakt, PIS robi czasami coś dobrego. Kto by się interesował tymi dwoma cegłami "Dalej jest noc", gdyby nie wspaniała reklama "łaskawej zmiany"? Kto by się interesował losami kobiet jaki im sprawił praktyczny zakaz aborcji zwany "kompromisem aborcyjnym", gdyby TK Pawłowicz – instrument Kaczyńskiego – nie ruszył go?
Kim jest osobnik piszący takie obrzydliwe rzeczy. Akurat ta książka nie potrzebuje żadnej reklamy. Osoby zainteresowane jej zawartością czekały na wydanie. Kobieta, którą Świrski &co wykorzystali do wszczęcia procesu sądowego pewnie bardzo cieszyła się, przynajmniej na część z tych 100 tys., i teraz jest jej przykro. Żadne przeprosiny nie zaspokoją oczekiwań. Autorom dzieła, przy każdej okazji, przekazuję moje wyrazy szacunku i podziękowania.
Nie tak dawno oglądałem w telewizji film dokumentalny z serii "Kolaboranci Hitlera" poświęcony Chaimowi Rumkowskiemu, starszemu getta w Łodzi, który oskarżany jest po pierwsze, o czerpanie korzyści materialnych z zajmowanego stanowiska, a po drugie i ważniejsze – o sporządzanie dla hitlerowców list Żydów do wywózki do Auschwitz. O jego motywacjach dyskusja toczy się po dziś dzień (gwoli prawdy historycznej trzeba dodać, że Adam Czerniaków, starszy getta w Warszawie, po otrzymaniu polecenia od Niemców w sprawie list do wywózki popełnił samobójstwo). Ale w tym programie wypowiadała się też starsza pani, Żydówka mieszkająca pod Londynem, a w czasie wojny jako nastolatka osadzona w łódzkim getcie i znająca osobiście Rumkowskiego. Sama była jego ulubienicą (bez podtekstów seksualnych proszę, bo nic takiego się nie działo, Rumkowski wspomagał ją i jej rodzinę dodatkowymi porcjami żywności) i jak stwierdziła, zawdzięcza mu życie, choć jego win nie negowała. Rumkowski osobiście dopilnował, by przydzielić ją do ostatniej grupy 750 Żydów, pozostawionych w zlikwidowanym formalnie getcie do selekcji majątku pozostawionego przez wywiezionych – ci przeżyli, bo hitlerowcy nie zdążyli ich zamordować przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Jak widać, historia faktycznie nie jest zerojedynkowa, a ten przypadek jest dziwnie podobny do tego opisanego w "Dalej jest noc" – i tu, i tam ktoś współodpowiedzialny za śmierć wielu Żydów jednego (a właściwie jedną) z nich osobiście ratuje.
Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie, prawda Państwo Profesorowie?
W rozdziale artykułu "Narodowe dobra osobiste" jest fragment:
…. jakim jest „prawo do tożsamości i dumy narodowej (realizowane jako duma z bycia potomkiem bohatera….
I otóż brak tam zamknięcia nawiasu, co mnie i wszystkich programistów niezmierni razi.
Mi ogółem artykułu treść podoba ale się.
Wolne sądy, wolne sądy! Ale, żeby wyroki były mi zgodne z linią OKOpress!