Od kilku dni mamy do czynienia z serią nieuprawnionych użyć sygnałów radio-stop. „W ostatnich kilkunastu dniach doszło do serii wypadków, które były wynikiem błędów kolejarzy i kolejowego bałaganu. Ujawnienie incydentów z użyciem sygnału radio-stop przykryły te wydarzenia. I moim zdaniem miały odwrócić uwagę”
We wtorek 29 sierpnia 2023 doszło do kolejnych zatrzymań pociągów w wyniku nieuzasadnionego użycia sygnału radio-stop. Stanęło 25 składów w województwach łódzkim, mazowieckim, opolskim i pomorskim. Średnia opóźnień pociągów w związku z incydentami wyniosła ok. 7 minut – podał Polskiej Agencji Prasowej rzecznik PKP PLK Karol Jakubowski.
W ostatnich dniach doszło do całej serii tego rodzaju zdarzeń m.in. w województwach zachodniopomorskim i podlaskim. PKP po raz pierwszy poinformowały o nich w sobotę 26 sierpnia.
W niedzielę podlaska policja przekazała, że w związku z nieuprawnionym użyciem sygnałów zatrzymano w Białymstoku dwóch mężczyzn. We wtorek obaj usłyszeli zarzuty w związku z art. 224a kodeksu karnego (fałszywy alarm) oraz 174a kodeksu karnego (sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy). Za te przestępstwa grozi nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności. Policja potwierdziła także, że jeden z mężczyzn jest funkcjonariuszem. Toczy się wobec niego dodatkowo postępowanie dyscyplinarne.
„Radio-stop to nakładka, ostateczna instancja systemu zabezpieczenia ruchu kolejowego. Jeśli już nic innego nie można zrobić, wszystkie inne zabezpieczenia zawiodły, a my widzimy, że dwa pociągi jadą na siebie, lub jest jakaś przeszkoda na drodze, wciskamy radio-stop, który zatrzymuje wszystkie pociągi w okolicy. W sygnale radiowym częstotliwość 150 mHz, to sekwencja analogowego systemu radiowego, który dociera do wszystkich pociągów w całej okolicy na tym danym kanale. W skrócie – wciskasz guzik i zatrzymujesz pociągi” – wyjaśnia w rozmowie z OKO.press Piotr Rachwalski, prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Metropolitalnej, wcześniej – prezes PKS Słupsk oraz Kolei Dolnośląskich.
"Dla kogoś, kto chociaż trochę zna się na krótkofalarstwie albo jest sprawny w szukaniu różnego typu nadajników radiowych na AlieExpress, nie jest problemem znalezienie radia z taką częstotliwością i poszukanie na forach internetowych, jak uruchomić radio-stop.
Ten system był wprowadzony w czasach stanu wojennego i jest po prostu przestarzały. Na zachodzie jest już rzadkością. To krzyk rozpaczy naszego bałaganu kolejowego i wynik klęski wprowadzania cyfrowego systemu GSM-R. Gdyby ten system cyfrowy działał, to złamanie go wymagałoby naprawdę dużego wysiłku i umiejętności" – dodaje Rachwalski.
Jak przypomina Najwyższa Izba Kontroli spółka PKP do tej pory nie wdrożyła dwóch systemów kolejowych mających włączyć polską sieć do europejskiej organizacji bezpieczeństwa ruchu w zakresie zaplanowanym w Krajowym Programie Kolejowym i w Krajowym Planie Wdrażania Interoperacyjności „Sterowanie”. Jednym z tych systemów jest ETCS, który służy do sterowania ruchem pociągów. Drugim – GSM-R, czyli system specjalnej łączności cyfrowej przeznaczonej dla kolei, którego nie udało się zainstalować na żadnym z ok. 14 tys. km linii. Pomimo tego rada nadzorcza PKP PLK S.A. uznała cel za zrealizowany i przyznała sobie za niego premie.
Nieautoryzowane użycia radio-stop nie są zresztą rzadkością. Według statystyk w 2021 roku doszło do 557 takich incydentów, w 2020 – 537, a w 2019 aż do 708. Jak wyjaśnia Piotr Rachwalski – kolejarze zazwyczaj nie podają tego do wiadomości publicznej.
"Po pierwsze, to nie jest jakiś wielki chaos i paraliż. Takie zdarzenia na pewno utrudniają pracę, bo potwierdzenie, że nic się nie dzieje i można ruszać dalej zajmuje kilka minut.
Po drugie, kolejarze nie chcą, żeby sprawcy znajdowali naśladowców. To trochę jak z samobójcami. Jeśli informacja o takim zdarzeniu trafia do wiadomości publicznej, to możemy być pewni, że wkrótce będzie więcej takich przypadków. To znany mechanizm. W przypadku użycia radio-stop dodatkową zachętą jest poczucie bezkarności" – wyjaśnia ekspert.
Mężczyźni, których zatrzymano w Białymstoku, nadawali sygnał z jednego miejsca, co ułatwia namierzenie. Jeśli sprawcy posiadają przenośne radia, które nie są wcale drogie, to znalezienie ich jest już znacznie utrudnione.
Dlaczego więc PKP zdecydowała się tym razem nagłośnić sprawę?
Rachwalski: „W ostatnich kilkunastu dniach doszło do serii wypadków, które były wynikiem błędów kolejarzy i kolejowego bałaganu. Ujawnienie incydentów z użyciem sygnału radio-stop przykryły te wydarzenia. I moim zdaniem miały odwrócić uwagę, skierować w stronę myślenia, że to nie wina kolei, tylko w grę wchodzą działania jakichś sabotażystów, co jest zadaniem dla odpowiednich służb”.
Nad ranem w czwartek 24 sierpnia wykoleił się pociąg Intercity relacji Białystok-Warszawa. Kilka godzin później koło Koszalina pociąg uderzył w samochód dostawczy. Tego samego dnia na stacji Skierniewice pociąg Kolei Mazowieckich uderzył w pociąg towarowy PKP Cargo, inny pociąg cargo wykoleił się na poznańskiej Starołęce. Następnego dnia w Warszawie pociąg Intercity zahaczył o koparkę, powodując kolizję.
„A tydzień wcześniej wykoleił się pociąg w Zgierzu” – dodaje Rachwalski. "Tyle zdarzeń zazwyczaj zdarzało się w ciągu dwóch miesięcy. Na szczęście nikt nie zginął, ale widać było jak na dłoni, że systemy nie zadziałały. I nagle, po takiej serii PKP zaczyna nagłaśniać przypadki użycia sygnałów radio-stop i zawiadamia w tej sprawie Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Przez miejsce i charakter tych ataków ze swojego doświadczenia wykluczałbym udział obcych służb. Nie są atakowane linie, które by spowodowały opóźnienia w dojeździe sprzętu wojskowego. To tylko nagłośnienie czegoś, co już było, co pociągnęło za sobą serię kolejnych incydentów".
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze