0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Robasze...

W pierwotnej wersji tekstu wykorzystaliśmy słowo „paczkomat”. Na prośbę prawników InPostu zmieniliśmy je na „automat paczkowy”. Słowo „paczkomat” jest nazwą zastrzeżoną jako znak towarowy przez InPost, mimo że jest faktycznie potocznie używane w stosunku do wszystkich urządzeń, dzięki którym można odbierać paczki.

Bez rewolucji się nie obędzie – zapowiada Sebastian Mikosz, który po zmianie władzy został prezesem Poczty Polskiej, funkcjonującej jako spółka Skarbu Państwa (założycielem i jedynym akcjonariuszem Spółki jest Skarb Państwa, reprezentowany przez Prezesa Rady Ministrów).

Wcześniej Mikosz dał się poznać jako menadżer od zadań specjalnych, z efektami niekoniecznie odpowiadającymi pracownikom. Tak mogą go kojarzyć zatrudnieni w Polskich Liniach Lotniczych LOT.

10 lat temu Mikosz prezesował LOT-owi. Poszukiwał kupca narodowego przewoźnika, jednocześnie zwolnił jedną czwartą załogi. W 2015 roku Mikosz złożył dymisję przez konflikt z resortem skarbu, który nie chciał zgodzić się na prywatyzację linii lotniczej. Okres jego prezesury przyniósł pierwszy od niemal dekady zysk dla LOT-u.

Transformacja twardą ręką

Twarda ręka Mikosza ma pomóc również w zmianach w Poczcie. Jego misją jest transformacja państwowej spółki w „nowoczesną firmę kuriersko-detaliczno-finansowo-cyfrową”.

Planuje to osiągnąć metodami znanymi z jego szefowaniu w LOT-cie. Zatrudnienie ma stracić prawie 10 tys. z ok. 63 tys. osób pracujących w spółce.

„Poczta Polska została nam przekazana w tragicznym stanie” – mówił w marcu Borys Budka, ówczesny minister aktywów państwowych. Dwa miesiące wcześniej, w styczniu media informowały, że dług spółki może wynosić 700 mln złotych.

Fatalną sytuację firmy odczuwają jej pracownicy, domagający się podwyżek. Związkowcy przekazywali, że ok. 80 proc. zatrudnionych dostaje minimalną pensję, a najniższe wynagrodzenie zasadnicze w poczcie jest niższe od krajowego minimum o około 200 złotych. Do wymaganej kwoty dobija jedynie dzięki dzieleniu wynagrodzenia na kilka sekcji – pracodawca wypłaca też dodatki i premie.

Jeszcze w styczniu pocztowcy wysłali do Borysa Budki prośbę o ocenę sytuacji poczty i rozmowę na temat poprawy losu pracowników.

Poczta Polska, czyli błędne koło

Sytuacja Poczty przypomina błędne koło – mówi Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej. Ludzie są zwalniani lub odchodzą przez słabe warunki finansowe, placówki skracają godziny otwarcia, listonosze mają coraz więcej pracy, klienci są niezadowoleni i odpływają z firmy.

Cięcia tylko wzmogą te problemy – przekonuje w rozmowie z OKO.press Saugut.

„Wchodząc na każdą pocztę, można zobaczyć, że otwartych okienek jest coraz mniej. A przecież nie zamkniemy ostatniego okienka. Dlatego ogranicza się godziny urzędowania. A jeśli urząd jest otwarty od dziewiątej do piętnastej, to wiele osób nie załatwi swojej sprawy ani przed, ani po pracy. To droga donikąd, którą proponowały nie tylko ten, ale i poprzednie zarządy” – twierdzi Saugut.

Zmiany uderzają też w listonoszy. Powiększają się rejony ich pracy, miasta się rozlewają, a doręczyciele przemierzają z przesyłkami dalekie kilometry. W efekcie są przepracowani, klienci narzekają na przedłużające się doręczenia, a obcięcie zatrudnienia nie poprawi sytuacji – przekonuje Saugut.

„Listonosze często nie chodzą, a biegają, czasem nie dostarczą wszystkiego, bo nie mają sił i muszą już skończyć pracę. W efekcie klienci narzekają, że poczta nie doręcza. Miejscowości rozrastają się, powstają nowe osiedla, tam też się dostarcza korespondencję. Oczywiście mamy o wiele mniej listów zwykłych, ale wciąż w torbie listonosza jest pełno poleconych – często ponad 130 do rozniesienia w ciągu dnia” – mówi związkowiec.

Dobrowolne odejścia zamiast podwyżki dla wszystkich

Związkowcy, zamiast zwolnień, postulują po 1000 złotych podwyżki brutto. Szefostwo spółki jedynie rozkłada ręce.

„W sierpniu Zarząd Poczty Polskiej przedstawił Plan Transformacji, którego celem jest ratowanie Spółki i dostosowanie jej do wymogów rynkowych w obliczu np. spadku liczby wysyłanych listów i cyfryzacji usług. Trzeba wziąć pod uwagę, że w roku 2023 Poczta zanotowała stratę w wysokości 745 milionów złotych, a koszt realizacji postulatu związkowców – czyli wzrost pensji o 1000 zł brutto – generowałby wydatek rzędu 1 miliarda 200 milionów złotych rocznie, na co Poczty nie stać” – piszą władze Poczty Polskiej w odpowiedzi na nasze pytania.

Jak podkreślają, udział płac w kosztach ponoszonych przez pocztę wynosi 65 proc., gdy średnia w sektorze przedsiębiorstw waha się pomiędzy 40 a 45 proc.

"Częścią wdrożonego przez Spółkę Planu Transformacji jest uruchomienie Planu Dobrowolnych Odejść. Jest on skierowany do wybranych pracowników, głównie administracji, a nie pracowników związanych z bezpośrednią obsługą klientów – dlatego nie wpłynie na jakość świadczonych usług.

Pracownikom, którzy zdecydują się skorzystać z Planu Dobrowolnych Odejść, zostanie zaproponowana równowartość 12 pensji i będą mogli podjąć nową pracę już następnego dnia po złożeniu deklaracji udziału w PDO. To historycznie najwyższe wsparcie dla pracowników odchodzących z pracy" – przekazują nam władze spółki.

Poczta wymaga odchudzenia?

Klienci nie muszą odczuć zwolnień, a na Poczcie można podejść do pracy bardziej racjonalnie – przekonywał w sierpniu w „Pulsie Biznesu” Sebastian Mikosz.

“Wystarczy przejść się po sortowni, żeby zobaczyć, ile stanowisk nie ma przyszłości, jak bezsensowne i nieefektywne jest sadzanie człowieka przy stole i kazanie mu, by przekładał listy między przegródkami czy przerzucał paczki z sortera” – tłumaczył Mikosz.

W zarysowanym przez niego planie jest też dołożenie obowiązków listonoszom, którzy jego zdaniem powinni móc dostarczać „szablonowe produkty finansowe”. Może chodzić między innymi o usługi Banku Pocztowego, który jako jedyna część przedsiębiorstwa utrzymuje rentowność.

Prezes Poczty chciałby też, by w placówkach pocztowych można było załatwiać sprawy urzędowe. W mniejszych ośrodkach poczta jest często jedyną działającą instytucją.

“Z perspektywy wielkich miast często tego nie widać, ale w mniejszych ośrodkach Poczta gra inną rolę i tam nawet ta sprzedaż detaliczna, która jest często krytykowana, ma głęboki sens, oczywiście z rozsądniejszym, lepiej uporządkowanym i bardziej lokalnie dopasowanym asortymentem niż obecnie” – mówił Mikosz dziennikowi.

Misja ratunkowa, czy zwijanie Poczty?

Nie przekonuje to związkowców. „Nikt już nie ufa ani zarządowi, ani kadrze kierowniczej” – mówi nam Piotr Saugut. Jak dodaje, prezes Mikosz nie kontaktuje się ze związkami.

„Zarząd Poczty Polskiej jest w stałym dialogu ze stroną społeczną” – odpierają władze spółki w przesłanym nam komunikacie.

Dialog, nawet jeśli istnieje, nie uchronił Poczty przed groźbą strajku. W referendum opowiedziało się za nim 96 proc. z 33 tysięcy głosujących. Tym samym głosowała ponad połowa załogi, a więc referendum jest ważne.

Jak mówi nam Saugut, nie oznacza to jeszcze, że pocztowcy przestaną pracować. Na razie związkowcy czekają na ruch zarządu. Ten przekonuje, że robi, co może, godząc się na poprawę warunków pracy w układzie zbiorowym z pracownikami.

„Dokument ten zakłada poprawę warunków pracy w Poczcie Polskiej, w tym przywrócenie znaczenia wynagrodzenia zasadniczego, co przyniosłoby podwyżkę dla 31 procent pracowników; ponadto urynkowienie modelu wyceny stanowisk, które spowodowałoby wzrost wynagrodzenia kolejnych 43 procent zatrudnionych i stworzenie przejrzystych zasad rozwoju i awansu. To jest kluczowa zmiana, bo pozwala Poczcie wprost wywiązać się z obowiązku przestrzegania przepisów dotyczących wynagrodzenia minimalnego” – piszą przedstawiciele przedsiębiorstwa.

Przespana szansa

Poczta Polska przeżywa kryzys, mimo że rynek doręczeń rośnie, a dominujący w sektorze paczek InPost w trzecim kwartale tego roku zanotował 20-procentowy wzrost wolumenu przesyłek.

„Poczta Polska nie doceniła zmian na rynku usług pocztowych, gdy rynek listów się zmniejszał od ponad dwóch dekad i nie zainwestowała w porę w usługi kurierskie” – mówił na antenie Polskiego Radia 24 dr Mateusz Chołodecki, kierownik Laboratorium Rynku Pocztowego Centrum Studiów Antymonopolowych i Regulacyjnych z Uniwersytetu Warszawskiego.

„Już wiele lat temu, widać było odchodzenie od rynku listów, na rzecz paczek, a rozwój e-commerce spowodował, że Poczta Polska miała nową ścieżkę rozwoju, z której nie skorzystała” – mówił na antenie Chołodecki. Jak zauważył, „Deutsche Post przekształcił się w największego na świecie operatora kuriersko-pocztowego. Nasza poczta nie podjęła na czas swojej modernizacji” – przekonywał ekspert.

Saugut przekonuje nas, że pocztowcy widzą zmiany na rynku i rosnącą pozycję firm kurierskich wykorzystujących automaty paczkowe. Jednocześnie w wypowiedziach pracowników Poczty coraz częściej przebija się rozgoryczenie po powstaniu konkurencji zależnej od innej spółki skarbu państwa – czyli Orlenu, oferującego doręczenia do swoich automatów.

Tusk: „Nie boję się niepokojów społecznych”

W sierpniu potrzebną pomoc Poczcie obiecał Donald Tusk, który zdaje sobie sprawę, że spółka nie może zniknąć z rynku.

„Poczta Polska jest specyficzną firmą, realizuje zadania państwowe, nie ma szans konkurować na wolnym rynku, bo ma dużo zadań, na których się nie zarabia. Odpowiedzialność za kondycję PP zawsze spoczywała na rządzie” – mówił Tusk, wskazując na błędy ekipy Prawa i Sprawiedliwości, które doprowadziły spółkę do „ruiny”.

Jednocześnie szef rządu dał do zrozumienia, że związki żądają zbyt wiele. „Prezes Mikosz chce uratować Pocztę Polską. Będzie potrzeba trudnych decyzji, nie boję się niepokojów społecznych. Wszyscy w Poczcie wiedzą, co jest konieczne, by uratować tę firmę. Liczę na elementarną przyzwoitość także związków zawodowych” – przekonywał Tusk.

Według dra Mateusza Chołodeckiego Poczta mimo wszystko ma przyszłość. „Była i jest łącznikiem pomiędzy państwem i obywatelami. Co stałoby się z polskim sądownictwem bez poczty, jak można byłoby doręczyć pisma sądowe? Te usługi realizuje tylko Poczta Polska. Wiele będzie zależeć od postawy państwa do tej instytucji. Poczta Polska jest potrzebna nie tylko w dużych miastach, ale w jej strukturze powinien powstać odrębny podmiot do rywalizacji z innymi firmami” – podkreślał ekspert na antenie PR24.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze