Trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii w lutym 2023 pochłonęło ponad 50 tys. ofiar. Ruszyła wielka akcja ratownicza. Równolegle do niej, wraz z ratowaniem osób uwięzionych pod gruzami, ruszyła akcja ratowników zwierząt. Wiele psów, kotów i innych zwierząt towarzyszących człowiekowi zaginęło lub zginęło pod gruzami
Cały świat ruszył, żeby pomóc Turcji. W geście solidarności z cierpiącymi ofiarami kolejne kraj wysłały strażaków i służby zajmujące się ratownictwem. W akcję, która ratowała ludzi w tureckich miastach, zostały zaangażowane specjalnie wyszkolone psy. Uwięzionym zwierzętom mogli pomóc już tylko ludzie.
Osoby ocalone z kataklizmu zaczęły szukać swoich pupili. Obecność zwierzęcia, z którym tak często związują się właściciele, jest bardzo ważna w trudnych momentach ludzkiego życia. Jak pokazał ubiegłoroczny przykład osób uciekających przed wojną w Ukrainie, obecność psa czy kota odgrywa kluczową rolę w radzeniu sobie z traumatycznymi przeżyciami. Stąd do akcji wkroczyły tureckie organizacje zajmujące się zwierzętami i przy wsparciu ratowników z zagranicy i Weterynarzy Bez Granic, zajęły się również ratowaniem czworonogów, ptaków, oraz innych zwierząt towarzyszących ludziom.
Jednym z zespołów doświadczonych w ratowaniu zwierząt kierowała Kelly Donithan, dyrektorka zespołu reagowania na sytuacje kryzysowe w międzynarodowej organizacji ochrony zwierząt Humane Society International. Donithan pomagała już ratować zwierzęta dotknięte katastrofami w różnych miejscach na świecie.
„Po pierwszym trzęsieniu ziemi o sile 7,8 stopnia w skali Richtera i drugim o sile 6,4 stopnia w skali Richtera, po ulicach wędrowały bezdomne psy i koty, które ocalały z kataklizmu” – relacjonuje swoje pierwsze godziny spędzone w Turcji Donithan. –
„Z opuszczonych i zawalonych budynków nadal dochodziły rozpaczliwe głosy zwierząt. Można było usłyszeć szczekanie i miauczenie”.
Donithan podkreśla: „Trzęsienie ziemi przyniosło zniszczenia i tragiczną śmierć zarówno ludzi, jak i zwierząt. Kilka schronisk dla zwierząt w strefie dotkniętym klęską zostało zniszczonych”. Ogrom wyzwań, który stanął przed tureckimi i zagranicznymi zespołami ratownictwa zwierząt, był trudny do oszacowania. Donithan mówi mi, że w akcji pomocy zwierzakom ze strony jej organizacji brało udział łącznie 19 osób z kilku krajów świata – Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Kostaryki, Gwatemali, Salwadoru, Indii, Włoch i Australii. W terenie operowały trzy ekipy poszukiwawcze.
Pierwsze dni akcji i wysiłek kilku organizacji zajmujących się zwierzętami pozwoliły pomóc ponad 1500 zwierzęcym ofiarom kataklizmu. Jednak teraz, kiedy zespół ratowniczy zakończył swoje działania, Donithan dodaje, że tak naprawdę trudno jest oszacować dokładną liczbę czworonogów, ptaków, a nawet ryb akwariowych, którym udało się pomóc. Twierdzi, że liczba zwierząt, które zginęły i tych, które przeżyły, ale wymagały pomocy, szła w tysiące.
Pomaganie nie zawsze oznaczało poszukiwanie zwierząt zakopanych pod gruzami. Znacznie częściej psy i koty trzeba było wydostać z budynków, w których zostawili je ludzie uciekający przed wstrząsami. Wiele z nich wędrowało ulicami zrujnowanych miast i miasteczek, a wtedy wsparcie ratowników z grupy mojej rozmówczyni polegało również na wyszukaniu zagubionych zwierząt. Bardzo często pomoc oznaczała dostarczenie pożywienia i opatrzenie ran tym zwierzętom, których właścicieli nie można było znaleźć, a jednocześnie nie wymagały opieki weterynarza. Nawet gdy opiekunowie i opiekunki się znalazły, nie zawsze mogły zabrać zwierzęta do tymczasowego miejsca pobytu. W związku z tym rozpoczęły się poszukiwania osób gotowych do tymczasowej adopcji zwierząt.
Każdego dnia zespół wyruszał na poszukiwanie zwierzęcych ofiar w najbardziej zniszczonych rejonach Turcji. Przywoził psy i koty cierpiące z powodu ran, obrażeń wewnętrznych niedożywienia, odwodnienia i infekcji. W namiocie polowego szpitala weterynaryjnego do życia wracały zwierzęta. Ratownicy otrzymywali kolejne prośby o pomoc. Ludzie, którzy się ewakuowali, martwili się o pozostawione zwierzęta.
„Znaleźliśmy psią matkę” – wspomina Donithan – „która niedawno urodziła, a jej szczenięta były jeszcze ślepe. Tylko jakimś cudem udało się im zapewnić bezpieczne schronienie. Kiedy ułożyliśmy ją na wygodnym posłaniu w szpitalu, była tak wyczerpana, że spała cały dzień, podczas gdy jej szczenięta były wciąż przez nią karmione. Ustawialiśmy miski z wodą na rogach ulic, ponieważ wiele zagubionych zwierząt cierpiało z powodu odwodnienia”.
Donithan: „W czasie pierwszych dni, tylko w Antakyi, gdzie operował nasz zespół, udało się uratować 100 zwierząt, które znów znalazły się pod opieką właścicieli. Chociaż nasz zespół już opuścił Turcję, wciąż wspieramy polową klinikę weterynaryjną, która powstała w tym mieście. Dostarczamy im niezbędny sprzęt, pomagamy w organizacji transportu zwierząt, ale też wspieramy w transferze zwierzęcych pacjentów do innych klinik, szczególnie jeśli konieczne jest specjalistyczne leczenie. W kwietniu zaczniemy pomagać bezpośrednio przesiedlonym w rezultacie kataklizmu ludziom, pomagając im w opiece nad ich zwierzętami”.
To już kolejna akcja, w której Kelly Donithan wzięła udział jako zwierzęca ratowniczka. Mówi mi, że członkowie jej zespołu pomagali już zwierzętom z terenów dotkniętych erupcjami wulkanów w Gwatemali; śmiertelnymi trzęsieniami ziemi w Nepalu, Ekwadorze i Meksyku; huraganami, gwałtownymi powodziami i cyklonami w Indiach, Haiti i Mozambiku oraz pożarami lasów w Australii i Chile. W 2022 roku swoje wsparcie oferowali uchodźcom i ich zwierzętom uciekającym przed wojną w Ukrainie.
Pytam ją, czy w czasie ratowania zwierząt w Turcji, spotkała jakieś czworonogi, które zapadły jej szczególnie w pamięć. Odpowiada mi, że każde zwierzę było wyjątkowe. Jednym z nich była Leila, kotka z Iskenderunu, która obudziła swoją właścicielkę, Rumi, na kilka chwil przed trzęsieniem ziemi. W ten sposób ocaliła człowiekowi życie. Jej właścicielka wyskoczyła z domu, zanim się zawalił. Ocalona kobieta trafiła do szpitala w Stambule.
Niestety Leila została w gruzowisku. Jej właścicielka za pośrednictwem mediów społecznościowych poprosiła o pomoc w odnalezieniu kotki. Na początku nie odnaleźliśmy żadnych śladów Leili we wskazanym miejscu. Nie wiedzieliśmy, czy przetrwała, bo koty przetrzymywane w domu są na ogół mniej zaradne w tak ekstremalnych sytuacjach niż te, które na co dzień żyją na ulicach. Poprosiliśmy właścicielkę Leili, żeby nagrała swój głos, żebyśmy mogli odtworzyć nagranie w miejscu, gdzie kotka mogła być uwięziona. Udało się. Pewnej nocy, kiedy część kotów z ulicy udało się odciągnąć w inne miejsce, gdzie dostały pokarm, dzięki nagraniu wywabiliśmy Leilę z ukrycia. W ten sposób wróciła do swojej właścicielki.
Donithan opowiada mi jeszcze o psie, na którego ratownicy trafili już w pierwszych dniach swojej pracy. „Otrzymaliśmy informację od policji i wojska, że z dachu częściowo zawalonego budynku w Antakyi dochodzi szczekanie psa. Użyliśmy drona do zlokalizowania zwierzęcia i we współpracy z lokalną grupą ratowniczą ściągnęliśmy go na dół. Pies był bardzo przelękniony. Trochę musieliśmy poczekać, zanim zdobyliśmy jego zaufanie. Kiedy zawieźliśmy go do kliniki, okazało się, że jest zaczipowany. Poznaliśmy jego imię – Dost, co oznacza przyjaciela – oraz wiek. Nie było jednak informacji o jego właścicielu.
Po ponad tygodniu bezskutecznych poszukiwań podjęliśmy decyzję o znalezieniu mu nowego domu poza rejonem dotkniętym katastrofą. Jednak okazało się, że dzięki zdjęciu Dosta, opublikowanemu w mediach społecznościowych, zgłosiła się do nas jego właścicielka. Została ewakuowana wraz z małym dzieckiem do innego miasta i nie miała możliwości odszukania psa. Po utracie domu i pracy nie miała warunków na natychmiastowe odebranie zwierzaka, zapewniliśmy więc Dostowi opiekę i dom tymczasowy do czasu poprawy sytuacji materialnej jego opiekunki”.
Ratownicy zwierząt są zgodni. Skala zniszczeń w Turcji jest ogromna. „Ludzie, których spotykaliśmy stracili wielu krewnych” – wspomina Donithan. – „Poznaliśmy kobietę, która twierdziła, że straciła aż 100 członków rodziny i bliskich przyjaciół w rezultacie trzęsienia ziemi. Mieszkała w miasteczku namiotowym i zapytała nas, czy moglibyśmy jej pomóc w złapaniu jej koguta. Miała trochę kurczaków, którymi się zajmowała, ratując je z ruin. Jedynie kogut nie chciał do niej wrócić. Udało się nam pomóc i w tej akcji. Oczywiste jest, że dla ludzi tutaj, którzy stracili wszystko, świadomość, że ich zwierzęta są bezpieczne, wiele znaczyła”.
Donithan wymienia w rozmowie jeszcze wiele uratowanych zwierząt. Każde z nich ma za sobą dramatyczne przeżycia. Podobnie jak ich właściciele. Moja rozmówczyni podkreśla też, że gdyby nie media społecznościowe, wiele osób, które utraciły zwierzęta, nie zdołałoby ich znaleźć. Wśród poszukiwanych przez ludzi pupili najczęściej był koty i psy, ale trafiły się również papużki faliste.
Donithan nie ma wątpliwości, że ratowanie zwierząt jest niezwykle ważne. Pomaga ludziom, którzy uratowali się z trzęsienia ziemi, przetrwać najtrudniejsze chwile w ich życiu.
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.
Komentarze