Prawie 1500 zabitych, ponad 8500 rannych i niemal 3 tys. zawalonych budynków – tak na godz. 16.15 wygląda tragiczny bilans trzęsienia ziemi w południowej Turcji. Do tego ponad 820 ofiar w sąsiedniej Syrii. Czy sejsmolodzy są w stanie przewidzieć takie zjawisko? OKO.press pyta eksperta
Gigantyczny wstrząs o sile 7,8 w skali Richtera uderzył w pobliżu miasta Gaziantep około godz. 4.17 6 lutego 2023 nad ranem czasu lokalnego (ok. 2.17 czasu polskiego).
11 minut później doszło do wstrząsu wtórnego o sile 6,5 w skali Richtera, a ok. godz. 13.30 czasu lokalnego (11.30 czasu polskiego) ziemia ponownie zatrzęsła się z siłą 7,5 w skali Richtera. Jak podała amerykańska telewizja CNN, wstrząsów wtórnych – także mniej odczuwalnych – było nawet 120.
Wraz z ofiarami naliczonymi w sąsiadującej z Turcją Syrii, w wyniku trzęsienia zginąć miało ponad 2300 osób. To, powtórzmy, bilans na godz. 16.15 czasu polskiego. Niemal wszyscy eksperci są zgodni, że liczba ofiar będzie rosła.
Wstrząsy zniszczyły infrastrukturę w co najmniej 10 tureckich miastach: Kahramanmaraş, Hatay, Gaziantep, Osmaniye, Adıyaman, Malatya, Şanlıurfa, Adana, Diyarbakır i Kilis. W Syrii najbardziej ucierpiały prowincje na północy i zachodnim wybrzeżu: Aleppo, Latakia, Hama i Tartus. To zarówno tereny pod kontrolą syryjskiego rządu, jak i walczącej z nim zbrojnie opozycji. Media obiegły nagrania walących się budynków i uciekających, przerażonych ludzi.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan podkreślił, że akcję ratunkową utrudnia zimowa pogoda i fakt, że do kataklizmu doszło nocą. Dlatego turecki rząd zaapelował też o międzynarodową pomoc, którą zaoferowało już NATO, ONZ, Unia Europejska i kilkadziesiąt krajów, w tym Polska. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński poinformował na Twitterze, że do Turcji pojedzie grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR: 76 strażaków i 8 psów ratowniczych.
Czy skutki tej katastrofy można było ograniczyć? OKO.press rozmawia o wydarzeniach w Turcji i Syrii z dr. hab. Mariuszem Majdańskim, dyrektorem naukowym Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk.
Maria Pankowska, OKO.press: Czy w Turcji mieliśmy do czynienia z anomalią?
Dr hab. Mariusz Majdański, Instytut Geofizyki PAN: Nie, to naturalne zjawisko, które w Turcji jako kraju sejsmicznym, występuje często. Problemem jest skala. To bardzo silne trzęsienie ziemi, najsilniejsze od 80 lat w tym kraju. Można było je zarejestrować na całym świecie. Ostatnie trzęsienie podobnej magnitudy w Turcji miało miejsce w 1939 roku.
Co dokładnie było przyczyną trzęsienia?
Naturalny proces ruchu płyt tektonicznych i związanej z tym kumulacji naprężeń. W Turcji północnej trzęsienia ziemi są częste, bo tam leży wielki uskok północno-anatolijski, jeden z dwóch najbardziej znanych uskoków przesuwczych na świecie. Ludzie są do tego przyzwyczajeni, domy są lepiej przygotowane. Na południu Turcji duże trzęsienia są rzadsze, ale cała Turcja - jako płyta Anatolijska - rusza się tektonicznie. To region naturalnie sejsmiczny.
A jednak ogrom zniszczeń w południowej Turcji poraża. Silnie ucierpiała także sąsiednia, poturbowana wojną Syria. Wiele mówi się o zaskakującej sile wstrząsu wtórnego ok. godz. 13.00. To miało być 7,5 w skali Richtera.
Trzęsienie Ziemi powyżej siedem w skali Richtera to ogromna magnituda, która jest w stanie zniszczyć całe miasta. Dlatego widzimy taką katastrofę. Jeden z tych wstrząsów trwał bardzo długo, czas wibracji to było 40 sekund. Po tak dużym trzęsieniu bardzo często występują wstrząsy wtórne, zwykle mniejsze. Powodują utrudnienia w akcji ewakuacyjnej ludzi, w dostarczaniu wody czy żywności. Na to wszystko nakłada się zima: w tym regionie mamy niskie temperatury, trudne warunki. Dlatego tak ciężko nieść tam pomoc ludziom.
Czy Turcja, mimo że jest krajem sejsmicznym, nie była przygotowana na takie wydarzenie?
Turcy są przygotowani na trzęsienia na tyle, na ile tylko mogą. Jest to jednak wciąż kraj dość ubogi i nawet takie miasta jak Stambuł czy Ankara – dość bogate – mają dzielnice, w których stoją budynki z tanich materiałów, bardzo podatne na trzęsienia. My, sejsmolodzy, spodziewamy się, że w przyszłości wydarzy się ogromne trzęsienie ziemi np. w Stambule, w którym zginą setki tysięcy ludzi. Wiemy to na pewno, niestety nie jesteśmy w stanie oszacować, kiedy to się stanie.
Ze względu na ograniczenia finansowe Turcji, ubogą ludność i dużą liczbę uchodźców z Syrii, skutki są tak ogromne, jak widzimy to na południu kraju.
W Turcji mamy aktualnie ogromny kryzys gospodarczy, galopującą inflację, a jakość infrastruktury jest niska. To powoduje ogromne problemy w akcji ratunkowej.
Dlatego Turcja wymaga pomocy całego świata, by szybko jak najwięcej ludzi uratować.
Dla porównania: takie trzęsienia ziemi zdarzają się w Japonii, bardzo podobny uskok znajduje się też w Kalifornii. Ale gdy weźmiemy pod uwagę zamożność społeczeństwa, jakość materiałów, infrastruktury sprawność działania służb, ewakuacji – wszystko jest tam dużo lepiej przygotowane. Skutki trzęsień są więc mniejsze.
Sejsmolodzy nie byli w stanie przewidzieć tego zjawiska?
Trzeba to jasno powiedzieć. Pierwsza osoba, która przewidzi trzęsienie ziemi, dostanie Nobla. Przy obecnym stanie wiedzy, to nieosiągalne. Trzęsień przewidzieć się nie da, a zwłaszcza trzęsienia tak ogromnego. Oczywiście trwają nad tym prace, przewidujemy częstotliwość występowania trzęsień np. w kopalniach.
Ludność turecka jest przyzwyczajona do trzęsień ziemi, zna ten problem. Gdy pojawiły się wstrząsy wtórne, ludzie wiedzieli, że mają wyjechać z miasta i opuścić budynki. Ofiar na pewno nie byłoby tak wiele, gdyby nie magnituda – energia – tego trzęsienia. Ono było gigantyczne. Nie da się do tego przygotować.
Trzęsienie w dużym stopniu dotknęło także Syrię, która od południa sąsiaduje z Turcją.
Syria leży nieco dalej od uskoku anatolijskiego, ale przy trzęsieniu takiej skali gigantyczne wstrząsy, które niszczą miasta, są odczuwalne w dużej odległości od epicentrum. Dlatego zniszczenia w Aleppo są tak ogromne. W dodatku Syria to region dotknięty konfliktem zbrojnym, infrastruktura, drogi i tak były tam już w kiepskim stanie. Dlatego niesienie pomocy ludziom akurat tam jest dla władz jeszcze trudniejsze.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze