0:000:00

0:00

Jak słyszymy, Mateusz Morawiecki miał odchorować wywiad prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego dla telewizji wPolsce.pl. Szef PiS zachwalał tam szefa Orlenu Daniela Obajtka, nazywając go "nadzieją dla Polski". Liderowi obozu władzy zaimponował zwłaszcza zakup grupy Polska Press – dzięki tej transakcji PiS będzie miał bezpośredni wpływ na najważniejsze media lokalne w Polsce.

„Obajtek kupił prasę lokalną i byłby fajniejszym premierem niż Morawiecki. Obecny premier chciał pokazać, że też umie sobie podporządkować media i nie ulegnie silnym naciskom. Nikt nie wie, czy prezes Orlenu byłby gotowy oprzeć się takiemu oporowi, jaki zaprezentowały 10 lutego media” – słyszymy od polityka z rządu.

Przeczytaj także:

Uwertura spektaklu Morawieckiego dla prezesa miała miejsce 1 lutego w portalu wpolityce.pl braci Karnowskich, aspirujących do roli potentatów medialnych na prawicy. To tam po raz pierwszy można było przeczytać o planowanym podatku – jako składce solidarnościowej wyliczanej na podstawie przychodów reklamowych – obejmującym prasę, media elektroniczne i na doczepkę wielkie koncerny technologiczne.

Co osiągnął premier wrzucając pomysł podatku medialnego?

„Morawiecki konsekwentnie pokazuje, że nie ma decyzji, której nie podejmie, żeby spełnić oczekiwania prezesa. Nawet te niewypowiedziane. To dziecinada” – mówi nam jeden z polityków Porozumienia.

Premier pilnuje stołka

Żeby dostrzec argumenty potwierdzające tezy polityków prawicy, wystarczy przypomnieć sobie wspomniany na początku tekstu wywiad prezesa Kaczyńskiego.

„Jest on nadzieją. Nadzieją nie naszego obozu politycznego, nie jakiejś grupy partykularnej, tylko po prostu Polski. Wszystkich Polaków, którzy chcą po prostu dobra naszego narodu. Ma ogromne możliwości, niezwykłą determinację i coś takiego, co daje Pan Bóg, a co trudno zdefiniować: aurę, która pozwala mu ludzi mobilizować, jednoczyć wokół jakiegoś celu” – mówił szef PiS zachwycony Danielem Obajtkiem.

Najważniejsze sygnały, jakie odczytali z rozmowy politycy prawicy, były dwa:

  • Prezes nie szczędził pochwał Danielowi Obajtkowi, prezesowi Orlenu.
  • Prezes ani słowem nie wspomniał o Morawieckim.

Z okolic Kancelarii Premiera i otoczenia Morawieckiego docierają do nas głosy, że „premier dawno nie był głaskany”, więc postanowił zasłużyć na uznanie prezesa. To objaw coraz częściej spotykany wśród polityków rywalizujących o atencję Jarosława Kaczyńskiego: wszyscy prześcigają się w pomysłach, które mają dać im punkty w notesie prezesa PiS.

Nerwowość u Morawieckiego wzmaga fakt, że jego wrogowie wciąż podpowiadają prezesowi, że może czas już wymienić zderzak i zrobić nowe otwarcie. W dniu, kiedy wolne media przestały nadawać swoje programy w proteście przeciwko podatkowi, Daniel Obajtek udzielił wywiadu utrzymywanemu przez PiS radiu WNET. Ucinał tam spekulacje o tym, że ma być premierem, a jednocześnie chwalił podatek. W ten sposób niejako zszedł z linii strzału premiera.

Ale Morawiecki wie, że w środowisku Zjednoczonej Prawicy może liczyć tylko na swoich najbliższych współpracowników, a na stanowisku szefa rządu pozostanie tylko wtedy, gdy będzie konsekwentnie bronił go prezes Kaczyński.

„Daniel Obajtek nie jest jeszcze politykiem gotowym na funkcję premiera i nie ma też wcale wielkiej ochoty opuszczać fotela prezesa Orlenu. Propozycja podatku zgłoszona przez Morawieckiego byłaby domknięciem systemu kontroli mediów.

Z jednej strony mamy przejęcie prasy lokalnej, z drugiej przyciśnięcie nadawców nieprzychylnych władzy. To drugie jednak wymaga odwagi, bo trzeba się postawić mocnym nadawcom. Prezes docenia taką odwagę" – mówi nam jeden z polityków z otoczenia Adama Bielana.

Stałym kandydatem do zastąpienia Morawieckiego jest Mariusz Błaszczak, szef MON, jeden z polityków z tzw. zakonu PC, z którym wszyscy znają się od lat i wierzą, że będzie z nim dużo łatwiej znaleźć wspólny język niż z uznawanym wciąż za ciało obce w tkance PiS premierem-banksterem. „Otoczenie Morawieckiego i on sam wiedzą, że mogą liczyć tylko na prezesa Kaczyńskiego, a wszyscy wokół na nich dybią” – powtarzają ludzie z otoczenia szefa rządu.

Nie ma większości dla podatku

Co z podatkiem medialnym? Oficjalnie otoczenie premiera wysyła sygnały, że będą twardo walczyć o jego wprowadzenie. Jednak wyraźnie widać, że głosów w Sejmie może zabraknąć. Ruch Morawieckiego z zapowiedzią podatku to niewygodna sytuacja dla koalicjantów, np. Solidarnej Polski, do tej pory niekwestionowanego lidera w pomysłach na to, jak wziąć niezależne media za twarz.

„Nasze stanowisko jest jednoznaczne: rynek medialny w Polsce wymaga pewnych regulacji. Ale czy to mają być regulacje w tym kształcie, zaproponowanym przez autorów tej ustawy? Tu rodzą się znaki zapytania” – mówił w czwartek 11 lutego Michał Woś z Solidarnej Polski w rozmowie z portalem Wirtualna Polska.

Natomiast Porozumienie za pośrednictwem rzeczniczki Magdaleny Sroki przekazało wyrazy zaniepokojenia podatkiem. Podkreślano, że propozycja nie była konsultowana w Radzie Koalicji, ani na rządzie i miała być zaskoczeniem. Według Bielana to jedno z całej serii kłamstw, które zarzuca ludziom Gowina i to wcale nie najgorsze, o czym poniżej. Co ciekawe, w tym wymiarze rzeczywistości, gdzie to Bielan jest szefem Porozumienia Jarosława Gowina, podziękowano za pracę Sroce i powołano nowego rzecznika partii - Włodzimierza Tomaszewskiego.

View post on Twitter

Mimo, że Bielaniści podatek popierają, podatek od mediów prawdopodobnie szybko stanie się tylko luźnym pomysłem. Już dziś rano politycy PiS przekazywali, że media muszą płacić podatki jak wszystkie inne podmioty gospodarcze, sugerując nieprawdziwie, jakby nadawcy podatków nie płacili. To furtka władzy, by wycofać się na z góry upatrzone pozycje: z obozu rządowego słychać udawane zdziwienie, że tak szeroki solidarnościowy protest mediów odbył się w czasie, gdy trwają jeszcze – jak mówił rzecznik rządu Piotr Müller – "prekonsultacje".

Gowin zdradził z Tuskiem?

W kuluarach Zjednoczonej Prawicy podatek od reklam nie jest pierwszoplanowym tematem, wszyscy żyją za to sytuacją w Porozumieniu. Adam Bielan, przedstawiający się jako pełniący obowiązki prezesa partii, każdego dnia atakuje Gowina i jego stronników. W najbliższym otoczeniu wicepremiera krążą plotki o pomyśle przejęcia partii przy wsparciu usuniętej z rządu Jadwigi Emilewicz. Wraz z wyrzuconym Kamilem Bortniczukiem mieliby stworzyć własne koło w Sejmie. Mimo prób wygaszenia sporu i podporządkowania sobie grupy „Bielanek” – tak nazywają zwolenników europosła młodzi posłowie Porozumienia – wszystko wskazuje na to, że przynajmniej kilku członków grupy zostanie usuniętych z partii.

„Gowin odleciał. Będzie wyrzucał kolejnych posłów” – słyszymy od jednego z buntowników. Plany potwierdzają nasi rozmówcy z kierownictwa wiernego obecnemu prezesowi. Już w piątek 12 lutego wyrzuceni mogą być Jacek Żalek, Włodzimierz Tomaszewski, a nawet minister Michał Cieślak, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, któremu partia ma cofnąć rekomendację do pełnienia funkcji. „Wnioski są gotowe” – słyszymy w Porozumieniu.

Posiedzenie władz Porozumienia ma odbyć się zdalnie w piątek 12 lutego, więc stronnicy Bielana przystąpili do frontalnego kontrataku. Portal wpolityce.pl opublikował swoje „ustalenia” dotyczące kontaktów Gowina z Donaldem Tuskiem. Wewnętrzna opozycja w Porozumieniu rozsiewała plotki na ten temat od dwóch tygodni. Ludzie Gowina stanowczo zaprzeczali.

Dziś jednak portal braci Karnowskich, gdzie Bielan ma duże wpływy, podaje szczegóły.

Do spotkania miało dojść w hotelu Warszawa, w dawnym budynku Prudential, a ciosem w wicepremiera ma być dodatkowo fakt, że obiekt powinien być dla gości zamknięty. O tych plotkach i walkach z Bielanem pisaliśmy 5 lutego.

Gowin odpowiedział błyskawicznie i grozi portalowi pozwem.

View post on Twitter

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze