Nie jesteśmy już zieloną wyspą na covidowej mapie Europy, co udawało nam się przez całe wakacje i cały wrzesień. W czwartek 14 października 2021 roku ministerstwo zdrowia poinformowało o 3000 nowych wykrytych przypadkach SARS-CoV-2
Ostatni raz takie wartości mieliśmy w połowie maja, kiedy opadała 3. fala SARS-CoV-2. Jak na razie ta następna, 4. fala, wciąż rozwija się wolniej i spokojniej -
wykrytych zakażeń jest 5,5 raza mniej niż na analogicznym etapie zeszłorocznej jesiennej fali.
Minister zdrowia Adam Niedzielski mówił 13 października w TVN24, że jej szczyt analitycy przewidują na przełom listopada i grudnia. Fala nr 2 zeszłej jesieni swój szczyt miała o miesiąc wcześniej, mimo że zaczęła się dwa tygodnie później – to normalne, w epidemii im szybciej zakażenia pną się do góry, tym szybciej fala zaczyna opadać. Tym więcej jest też przy takim kształcie fali osób zakażonych, dlatego władze starają się działać tak, żeby falę wypłaszczyć – bo wtedy będzie również mniej hospitalizacji i zgonów.
Wykryte zakażenia nie są jednak najlepszym wskaźnikiem – bo zależą m.in. od zachowań ludności (np. jeśli objawy są łagodne, możemy mieć mniejszą ochotę na testowanie się w kolejnym roku pandemii). Dlatego warto też zobaczyć, jak wyglądają dane o hospitalizacjach, które są mniej podatne na takie wahania.
Tu krzywe nie rozjeżdżają się aż tak ostro, ale wciąż hospitalizacji jest 4,2 raza mniej niż w ubiegłym roku. I ten trend się umacnia – tydzień temu było ich 3,8 raza mniej.
Eksperci przewidywali, że 4. fala będzie słabsza niż 2. fala z 2020 roku, przede wszystkim dzięki szczepieniom – ponad 51 proc. populacji jest zaszczepiona, a osoby po 50. roku życia dostają już dawkę przypominającą. Część z nich przeszła już zakażenie. W badaniu OBSER-CO z kwietnia i maja przeciwciała anty SARS-CoV-2 posiadało 49,9 proc. populacji, z tego 29,2 proc. ozdrowieńców. Teraz rząd mówi o 70 proc. osób odpornych. To jednak wciąż za mało na wysoce zaraźliwy wirus Delta. Trzeba również brać pod uwagę, że ta odporność z czasem się zmniejsza, zwłaszcza u osób starszych.
Jeśli spojrzeć na mapę Polski, widać w tej chwili wyraźną odwrotną korelację pomiędzy poziomem zaszczepienia i liczbą zakażeń: na wykresie poniżej porównana jest krzywa zakażeń w najbardziej wyszczepionym województwie mazowieckim (58,3 proc.) a mniej zainteresowanymi szczepieniami lubelskim (44,6 proc.) i podlaskim (48,9 proc.).
I tu widać, że zakażenia zaczęły rosnąć w tym samym czasie, ale w województwie mazowieckim w wolniejszym tempie. Nie pasuje do tej układanki najmniej zaszczepione województwo – podkarpackie (40,95 proc.). Tam zakażenia wzrastają wolniej nawet niż na Mazowszu, ale wszystko wskazuje na to, że dane o zakażeniach są zaniżone.
Na wykresach hospitalizacji przygotowanych przez obywatelskiego analityka Piotra Tarnowskiego widać, że również podkarpackie musi się borykać z dużym wzrostem zakażeń, skoro tak dużo ludzi trafia tam do szpitala:
Problem ma również małopolskie – w obu tych województwach wykrywa się mniej zakażeń niż w innych, ale fala już się rozwija. Widać również, że najtrudniejsza sytuacja jest w podlaskim, czego wykres zakażeń również nie pokazywał.
Na tych wykresach korelacja pomiędzy odsetkiem niezaszczepionych a hospitalizacjami jest jeszcze wyraźniejsza. Obrazowo przedstawia to również kolejny, gdzie im wyżej województwo jest na osi pionowej, tym większy odsetek chorych w szpitalach, a im dalej w prawo na osi poziomej, tym większy odsetek osób zaszczepionych.
W Polsce zaczyna się kolejna poważna fala, tymczasem są już w Europie i na świecie państwa, które uznały, że czas skończyć z obostrzeniami i zacząć żyć normalnie, traktując COVID-19 jak grypę sezonową. Podjęły tę próbę, bo uznały, że poziom odporności populacji jest już odpowiednio wysoki - ale chodzi nie tylko o to, także o sprawne funkcjonowanie aparatu państwowego w przypadku wykrycia ognisk zakażeń oraz stosowanie się ludzi do nakazów i zakazów.
Od końca września większość obostrzeń zniosła Norwegia: nie ma już obowiązku zakrywania ust i nosa w miejscu publicznym, utrzymywania dystansu od osób, z którymi nie jest się w jednym gospodarstwie domowym, nie ma także limitu zgromadzeń. W Norwegii zaszczepionych jest ponad 67 proc. mieszkanek i mieszkańców, ale ten nordycki kraj od początku dobrze radził sobie z pandemią dzięki ochronie zdrowia na wysokim poziomie, dobrze zorganizowanym i przestrzeganym obostrzeniom oraz niskiej gęstości zaludnienia. Po trzech tygodniach od zniesienia restrykcji nie widać w Norwegii wzrostu zakażeń.
Od 10 września normalnie toczy się życie w Danii – to kolejny kraj, który jest chwalony za przemyślaną politykę zdrowotną w czasie pandemii - kontrolę zakażeń, przestrzegane i dostosowane do potrzeb obostrzenia. Zaszczepiło się tam ponad 75 proc. populacji. Zniesiono obowiązujące tam wcześniej paszporty covidowe. Tam jednak zakażenia zaczęły rosnąć – ale na razie nie zwiększyła się dzienna liczba hospitalizacji.
Nie udało się to jednak w gęsto zaludnionym Singapurze, który chciał spróbować zacząć żyć z wirusem, którego rozprzestrzenianiu się do tej pory restrykcyjnie zapobiegał dzięki intensywnej kontroli zakażeń. Zaszczepionych jest tam już 79 proc. osób i z analiz wynikało, że „uwolnienie" wirusa nie spowoduje większej ilości ciężkich zachorowań i zgonów niż grypa sezonowa. Singapurskie władze jednak się przeliczyły, bo zakażenia zaczęły gwałtownie rosnąć i wycofały się z części liberalizacji.
To pokazuje, jak wiele czynników muszą brać pod uwagę decydenci, zanim puszczą wirusa na żywioł. W przypadku Singapuru znaczenie miała najprawdopodobniej wysoka gęstość zaludnienia – wciąż mnóstwo niezaszczepionych osób ma szansę się zarazić. Bowiem wbrew twierdzeniu przeciwników szczepień, że odporność poszczepienna jest „gorsza" od tej po przejściu zakażenia (Singapurczycy w zdecydowanej większości nie mieli takiej szansy), nie ma na to wystarczających dowodów. Dotychczasowe badania nie potwierdzają jednoznacznie, że osoby zaszczepione mają większą szansę na ponowną infekcję niż ozdrowieńcy.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze