Rząd przyjął dziś założenia do budżetu i propozycje podwyżek na 2025 rok. Chociaż ministerstwo pracy chciało podwyżki dla budżetówki o 7,8 proc., rada ministrów zgadza się tylko na 4,1 proc. Biorąc pod uwagę prognozowaną inflację, w ujęciu realnym żadnej podwyżki nie będzie
Najpierw usłyszeliśmy o propozycji Ministerstwa Finansów: 4,1 proc. podwyżki dla państwowej sfery budżetowej – pierwszy napisał o tym 12 czerwca „Dziennik Gazeta Prawna”. W czwartek 13 czerwca rano pojawiła się konkurencyjna propozycja Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk chciała, by wzrost ten wynosił 7,8 proc.
Rząd przyjął jednak propozycję MF jako swoją. Ostateczna wysokość podwyżki będzie teraz przedmiotem negocjacji w Radzie Dialogu Społecznego.
Dla związków zawodowych to zdecydowanie zbyt mało. Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych chce, by wzrost płac w państwowej sferze budżetowej w przyszłym roku wyniósł 15 proc.
„To propozycja niesamowicie rozczarowująca, wręcz skandaliczna. To żadna podwyżka. To zamrożenia płac dla ponad pół miliona pracowników sfery budżetowej w Polsce. A w przypadku – co jest wielce prawdopodobne – gdy inflacja będzie jednak w przyszłym roku wyższa niż założona na poziomie 4,1 proc., będzie to oznaczać tak naprawdę spadek płac realnych” – komentuje na gorąco dla OKO.press przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Piotr Ostrowski.
O kogo dokładnie chodzi? Państwowa sfera budżetowa często nazywana jest w skrócie „budżetówką”. A to może prowadzić do mylnego wniosku, że chodzi o wszystkich pracowników, którym płaci państwo – nauczycieli, lekarzy itd. Tymczasem to mniejsza grupa. Państwową sferę budżetową tworzą urzędnicy, a także, powtórzmy za ustawą: „żołnierze zawodowi, funkcjonariusze Policji, Straży Granicznej, Straży Marszałkowskiej, Służby Ochrony Państwa, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Więziennej – z wyjątkiem pełniących służbę kandydacką – oraz funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Służby Celno-Skarbowej”.
Według rządu w przyszłym roku będzie to 602 tys. etatów.
Rada Ministrów przyjęła dzisiaj (13.06) założenia makroekonomiczne do budżetu państwa na 2024 rok. Od tych założeń zależy propozycja podwyżki i możliwości negocjacyjne związków zawodowych. MF zakłada, że przyszłoroczna inflacja wyniesie 4,1 proc. Proponowana przez rząd podwyżka jest zatem jedynie waloryzacją o poziom inflacji.
Spójrzmy jeszcze na kilka kluczowych założeń przyjętych dzisiaj przez rząd na 2025 rok:
Rząd wciąż przewiduje stosunkowo wysoki wzrost średniego wynagrodzenia – ponad 7 proc. Pracownicy sfery budżetowej będą musieli zadowolić się istotnie niższymi podwyżkami.
Od 2016 roku tak wyglądały podwyżki dla sfery budżetowej:
Tegoroczna podwyżka jest spełnieniem obietnicy wyborczej wszystkich stronnictw tworzących dzisiejszą koalicję rządzącą.
„Budżetówka musi dostać 20 proc. – i to jest zaledwie wyrównanie” – mówił Tusk w kampanii wyborczej we wrześniu.
Tusk w zasadzie miał rację – podwyżka była wyrównaniem za czas wysokiej inflacji. Ale – jeśli spojrzymy na wszystkie podwyżki od początku rządów PiS – wyrównanie niewystarczające.
Między 2016 a 2023 rokiem skumulowana inflacja wyniosła 45,9 proc. Podwyżki w sferze budżetowej – 19,3 proc.
20 proc. podwyżki polepszyło sytuację, ale nie dało realnego wzrostu. W tym roku skumulowana inflacja od 2016 roku (korzystamy z prognozy MF, gdzie inflacja w 2024 roku to 5,2 proc. a w 2025 – 4,1 proc.) to 53,5 proc., łączne podwyżki – 43,1 proc.
Jeśli prognozy MF się sprawdzą, razem z przyszłoroczną inflacją skumulowana wartość od 2016 roku dobije do niemal 60 proc. (59,8 proc.). Przy podwyżce o 4,1 proc. łączne podwyżki będą wynosiły 49 proc. Czyli – za mało, by zrekompensować realny spadek płac z okresu rządów PiS.
Dodajmy jeszcze, że nie jest tak, że przed 2015 rokiem pracownicy państwowej sfery budżetowej otrzymywali znaczące podwyżki. Wręcz przeciwnie – rząd Donalda Tuska pensje zamroził w 2009 roku i do podwyżek nigdy później nie wrócił. Były to czasy dwóch kryzysów gospodarczych, a inflacja była znacznie niższa niż ta znana z ostatnich lat. Niemniej decyzja, by przez tyle lat nie przyznawać żadnych podwyżek, pokazuje, że odpowiednie wynagradzanie urzędników państwa było nisko na liście priorytetów ówczesnego rządu. Trudno to tłumaczyć wyłącznie kryzysem i lękiem przed nadmiernym zadłużeniem: rok 2014 to już wyraźne gospodarcze odbicie.
Aby choć zrekompensować pracownikom inflacyjną stratę z ostatnich 10 lat, w przyszłym roku podwyżka musiałaby wynieść 11,6 proc.
Przewodniczący OPZZ przypomina:
„W trakcie zeszłorocznej kampanii wyborczej do Parlamentu wszystkie ugrupowania tworzące obecnie rządową koalicję słusznie krytykowały Zjednoczoną Prawicę za mrożenie płac w państwowej sferze budżetowej. Co więcej, potrzebę godziwych wynagrodzeń wpisały do umowy koalicyjnej”.
W punkcie trzecim umowy czytamy:
„Strony koalicji potwierdzają pilną potrzebę podwyżek dla nauczycieli, pracowników służby publicznej, w tym administracji, sądów i prokuratury. Niskie zarobki wypychają z zawodu ludzi zapewniających ciągłość działania naszego państwa oraz edukację dzieci i młodzieży. Powstrzymamy i odwrócimy ten proces”.
Piotr Ostrowski twierdzi, że propozycja podwyżki dla sfery budżetowej w wysokości 4,1 proc. to odejście od tego zapisu w umowie.
„Przecież tegoroczny dwudziestoprocentowy wzrost to zaledwie rekompensata za lata zaniedbań PiS i wyrównanie za okres dwucyfrowej inflacji. W umowie koalicyjnej Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica mówią o powstrzymaniu i odwróceniu tego procesu! Czy 4,1 proc. odwraca ten proces? W żadnym wypadku. Czy zatem zapisy umowy koalicyjnej już nie obowiązują?”.
Rząd przyjął też propozycję podwyżek płacy minimalnej na przyszły rok. Ma ona wynosić 4626 złotych brutto. W tym roku płaca minimalna wzrośnie dwukrotnie, ze względu na to, że w zeszłym roku mieliśmy do czynienia z inflacją wyższą niż 5 proc. Obecnie wynosi ona 4242 zł, od 1 lipca będzie to 4300 zł. W skali roku – od stycznia 2024 do stycznia 2025 – rządowa propozycja oznacza podwyżkę o 9 proc. (do drugiej połowy tego roku – o 7,5 proc.).
W przypadku płacy minimalnej też mieliśmy do czynienia z dwoma konkurencyjnymi propozycjami MF i MRPiPS. MF chciało podwyżki o 6,8 proc. i 4592 zł. W przypadku płacy minimalnej wygrała propozycja ministerstwa Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, w przypadku podwyżki dla sfery budżetowej – propozycja ministerstwa Andrzeja Domańskiego. Patrząc na liczby widać jednak, że spór był mniejszy – 4592 zł kontra 4626 zł – niż w przypadku budżetówki – 4,1 proc. a 7,8 proc.
Płaca minimalna ma w przyszłym roku obejmować nieco ponad trzy miliony pracowników. To liczba około sześciu razy wyższa niż liczba pracowników sfery budżetowej. Być może to właśnie ten prosty rachunek zdecydował o tym, że rząd postawił na wzrost płacy minimalnej bez równoległego docenienia budżetówki.
Propozycje obu ministerstw co do płacy minimalnej szły bowiem wbrew temu, o czym w maju mówił premier Donald Tusk.
„My oczywiście zgodnie z zasadami i obowiązkami rządu zaproponujemy podniesienie tej płacy minimalnej tak, jak mówi o tym konieczna ustawa, czyli to będzie blisko 5 proc. więcej, bo ten obowiązek narzuca na nas ustawa. Natomiast nie będziemy proponowali w żadnym wypadku wyższego skoku, czyli pójdziemy po tym, co obowiązkowe i konieczne, ale musimy w tej chwili bardzo skoncentrować się i zadbać o bezpieczeństwo szczególnie małych i średnich firm w Polsce".
Po raz kolejny zwiększy się grupa pracowników państwowej sfery budżetowej na płacy minimalnej. Bo chociaż mieliśmy w tym roku wysoką podwyżkę w budżetówce, to podwyżka płacy minimalnej była nawet nieco większa – 21,5 proc. między styczniem 2023 a styczniem 2024. Jeśli propozycje rządowe utrzymają się po negocjacjach w Radzie Dialogu Społecznego, podwyżka płacy minimalnej będzie ponad dwa razy większa niż podwyżka wynagrodzeń w sferze budżetowej. Można mieć poważne wątpliwości, czy coraz więcej urzędników zarabiających płacę minimalną to dobry przepis na sprawne państwo.
Piotr Ostrowski: „Umowa koalicyjna stawia prawidłową diagnozę. Nie ma sprawnego państwa bez dobrze wynagradzanych pracowników tego państwa. Rozumieją to także pracodawcy, którzy w zeszłym roku także podkreślali potrzebę wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej o 20 proc. Ich ówczesne argumenty pokrywały się z argumentami związków zawodowych. Nasz postulat to co najmniej 15 proc. wskaźnik wzrostu płac w państwowej sferze budżetowej. Tylko tak jesteśmy w stanie powstrzymać i odwrócić proces wypychania z zawodu ludzi zapewniających ciągłość działania naszego państwa oraz edukację dzieci i młodzieży”.
Gospodarka
Polityka społeczna
Andrzej Domański
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
Donald Tusk
Ministerstwo Finansów
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
budżetówka
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze