Podwyżki cen energii uderzą, ale raczej nas nie rozbiją – mimo że wciąż nie wiadomo, ile będzie wynosiła nowa cena gazu. Sprawdzamy, na jakie ceny należy szykować się od pierwszego lipca
Od pierwszego lipca znikają osłony związane z tak zwaną Tarczą Antykryzysową. Rząd Donalda Tuska postanowił przedłużyć zasady pomocy dla odbiorców energii ustalone przez Zjednoczoną Prawicę na pierwszych sześć miesięcy tego roku, zapowiadał jednak jasno, że będzie stopniowo zmierzał do odmrożenia cen, by w końcu móc zaprzestać dopłacania spółkom energetycznym za obniżanie cen odbiorcom. W taki sposób w praktyce działa mrożenie cen energii – jej dostawca otrzymuje od konsumenta mniej pieniędzy, a stratę wyrównywane są z budżetu państwa.
Dzięki temu dotychczas mogliśmy płacić stawkę 412 zł za megawatogodzinę energii do momentu przekroczenia ustawowego limitu (2000 kWh dla rolników i rodzin z Kartą Dużej Rodziny, 1800 dla osób z niepełnosprawnością, 1500 dla pozostałych gospodarstw). Zamrożone na poziomie 200,17 zł netto/MWh były też ceny gazu.
Od grudnia 2023 trwa gonitwa na kolejne szacunki możliwych podwyżek. Jeszcze w zeszłym roku, przy wyższych cenach na rynku hurtowym (gdzie kupują najwięksi odbiorcy) wydawało się, że podwyżki cen energii mogą sięgnąć nawet 70 proc. Dopuszczenie do takiego scenariusza mogłoby być potężnym ciosem dla nowej koalicji przed wyborami samorządowymi i europejskimi. Niepewność trwała do samej końcówki roku, jednak rządzący zdecydowali bezpiecznie zrezygnować ze zmian.
Te mimo wszystko nieuchronnie nadchodzą. Na co trzeba się przygotować?
Dlatego uda się uniknąć drastycznych podwyżek, w czym dodatkowo pomoże zawieszenie opłaty mocowej, która ma zapewniać spółkom środki na modernizację elektrowni czy rozwój OZE. W rachunku znajdzie się jednak opłata za dystrybucję, która wzrasta o ok. 40 proc.
„Podsumowując, od 1 lipca br. łączny poziom opłaty za energię miesięcznie wzrośnie o około 30 zł dla gospodarstw domowych, w których roczne zużycie prądu nie przekracza 2 MWh. Jeśli chodzi o przyszły rok, to nie pokuszę się o oszacowanie poziomu ceny za dystrybucję. Jesteśmy jeszcze przed procesem taryfowania. Aczkolwiek nie należy się spodziewać, że ta cena spadnie” – mówił pod koniec maja Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
Największą niewiadomą na tydzień przed zlikwidowaniem obecnych osłon jest poziom cen gazu. Wiadomo, że ustalona będzie cena maksymalna, równa taryfie dla największego dostawcy gazu – czyli spółki PGNiG Obrót Detaliczny. Według przesłanych nam informacji Urząd Regulacji Energetyki otrzymał już dokumenty, które wskazują na koszty ponoszone przez PGNiG i sugerują, ile powinna wynieść cena za gaz. „Aktualnie analizujemy przesłane dokumenty” – mówi nam lakonicznie rzeczniczka URE, Magdalena Dąbrowska.
PGNiG wskazywało, że ceny mogą wzrosnąć znacznie – bo o 45 proc. Tak wskazywała korespondencja spółki skierowana do klientów. Według informacji w niej zawartych od 1 lipca stawka za 1 mWh miałaby wynieść aż 290,97 zł netto (do tej pory to nieco ponad 210 zł). Na taką wartość wskazywałaby taryfa zatwierdzona przez prezesa URE w grudniu 2023 – którą do niższego poziomu wyrównywały państwowe dopłaty. Od tamtej pory mocno spadły jednak ceny na rynku hurtowym (podobnie jak w przypadku elektryczności, zaopatrującego największych odbiorców). Tam ceny w pierwszym kwartale 2024 poszły w dół do 142 złotych.
Trudno powiedzieć, jak dużej podwyżki mamy się spodziewać. URE – od którego to urzędu zależy ostateczna stawka – na pewno będzie dążyć do jej maksymalnego obniżenia. Według szacunków ministerstwa klimatu z końcówki kwietnia cena taryfowa za 1 mWh może wynieść 220 złotych, w innych szacunkach rządzący wskazywali, że cena może pójść w górę nie o 45, a o 15 proc.
Z pewnością nie warto wpadać w panikę przez korespondencję informującą o wysokości taryf. Warto też uważać przed obecnymi w internecie zachętami do złożenia fałszywych wniosków o pomoc, dzięki którym oszuści wyłudzają od nas dane, i przed którymi przestrzegało Ministerstwo Klimatu. Szczęśliwie resortowi klimatu udało się wybrnąć z trudnej sytuacji i skutecznie „schłodzić” ceny energii, które i tak na rynku hurtowym spadły do dawno niewidzianych poziomów.
W dłuższej perspektywie zadziałają jednak przede wszystkim inwestycje w tanie źródła energii – przede wszystkim te odnawialne. Przypomnijmy, że po grudniowym falstarcie nie doczekaliśmy się wciąż nowej wersji ustawy wiatrakowej, ustalającej odległości turbin na poziomie, który umożliwiłby rozwój tego źródła prądu. Wątpliwości może budzić też to, że dopłacając spółkom energetycznym, rząd z naszych podatków łoży na paliwa kopalne – z których nadal pochodzi większość naszej energii.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze