0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Po strajku w 2019 roku, rząd obiecał nauczycielom podwyżki, choć niższe niż te, których domagali się nauczyciele. Zbliża się termin jednej z nich. Od września zasadnicze wynagrodzenie nauczycieli wzrośnie o 6 proc.

Co jednak dalej? Rząd przedstawił założenia budżetu na 2021 rok i jest w nim m.in. zamrożenie podwyżek dla pracowników sfery budżetowej, czyli ok. 550 tys. urzędników państwowych. Jednocześnie rząd zapewnia, że wypłaci w przyszłym roku 13. i 14. emerytury. Co z nauczycielami?

Minister: sytuacja się zmieniła, sprawa jest otwarta

O podwyżki ich pensji minister Piontkowski został zapytany 5 sierpnia na antenie telewizji Trwam. Co na to szef MEN?

„Na razie dotrzymujemy tych obietnic, które składaliśmy kilka miesięcy temu. Wtedy wyraźnie pan premier Morawiecki mówił, że chcemy, by nauczyciele godnie zarabiali i ja to wielokrotnie panu premierowi powtarzałem. Dziś dotrzymujemy tego słowa, podobnie jak ze sferą budżetową, która otrzymała wzrost wynagrodzenia o 6 proc. od stycznia tego roku. Podobnie jest z nauczycielami.

Co do podwyżek w kolejnych latach, pytanie jest otwarte, ponieważ rzeczywiście sytuacja budżetu zupełnie zmieniła się w porównaniu z sytuacją sprzed epidemii.

Dziś mieliśmy ogromne wydatki na to, aby utrzymać stabilną sytuację gospodarczą i nie doprowadzić do wzrostu bezrobocia, co pociągnęło za sobą ogromne dotacje, dofinansowania z budżetu dla przedsiębiorców, dla osób, które chciały utrzymać pracę i może zabraknąć pieniędzy na kolejny wzrost wynagrodzeń”

To przydługie tłumaczenie ministra można przetłumaczyć z rządowego na polski: nauczyciele, szykujcie się, że pieniędzy na kolejne podwyżki dla was nie mamy.

To nie jest jeszcze ostateczne potwierdzenie, że podwyżek nie będzie, ale taka interpretacja nasuwa się sama. Wskazywałoby to, że nauczyciele są dla rządu PiS mniej istotną grupą niż np. emeryci, którzy mają w 2021 otrzymać to, co im obiecano w kampanii wyborczej.

Przeczytaj także:

ZNP: ministerstwo niczego z nami nie konsultuje

Sam sposób przeprowadzenia wrześniowej podwyżki również może budzić wątpliwości.

„W miniony wtorek otrzymaliśmy propozycje zmiany w rozporządzeniu dotyczącego sześcioprocentowego wzrostu wynagrodzeń” – komentuje dla OKO.press Grzegorz Gruchlik, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. „Przyszło też zaproszenie do zdalnego spotkania przedstawicieli MEN ze związkami zawodowymi na 13 sierpnia. Do pomysłów ministra możemy odnieść się po takim spotkaniu. Ja tej wypowiedzi [z TV Trwam – red.] nie słyszałem, dlatego nie będę jej komentował.

Pan minister prosi o to spotkanie poza wszelkimi trybami konsultacyjnymi. Myślę, że pójdziemy na to spotkanie, ale ostateczna decyzja zapadnie dzień wcześniej, 12 sierpnia. To, co i jak należy ze związkami konsultować, określa ustawa. MEN w ostatnim czasie nie konsultuje z nami niczego. Część na mocy specustawy, ale część według własnego widzimisię. Trzydziestodniowym trybem konsultacji objęte są wszystkie wzrosty wynagrodzeń. A tutaj nie mamy takich konsultacji. Jesteśmy zaskakiwani różnymi pomysłami ministra”.

2020: rok ignorowania konsultacji

W 2020 roku to właściwie standard, że rząd omija konsultacje ze związkami. W przypadku kolejnych ustaw antykryzysowych narzekali na to zarówno przedstawiciele pracowników jak i pracodawców.

Proces konsultacji czwartej tarczy antykryzysowej tak opisywał dla nas wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, Piotr Ostrowski:

„W żadnym wypadku nie można tego nazwać konsultacjami. Projekt ustawy otrzymaliśmy do zaopiniowania pod koniec kwietnia. Na przedstawienie opinii do obszernego dokumentu mieliśmy… 1 dzień. Dodatkowo, w ramach Prezydium Rady Dialogu Społecznego odbyliśmy także godzinną wideokonferencję z minister rozwoju, w której trakcie przewodniczący OPZZ przedstawił swoje uwagi. Nie dostaliśmy żadnej informacji zwrotnej ze strony rządu.

Przez cały maj, aż do przyjęcia przez Radę Ministrów projektu ustawy nikt się z nami nie kontaktował, niczego nie konsultował, o nic nie pytał”.

Zarobki po podwyżce

Jeśli ministerstwo przeprowadzi wrześniowe podwyżki, tak jak zapowiada, to wśród nauczycieli z tytułem magistra najniższy na szczeblu drogi zawodowej nauczyciel stażysta będzie zarabiał 2949 złotych. Najwyższy stopień, czyli nauczyciel dyplomowany – 4046 złotych. To odpowiednio ok. 2150 zł i 3000 zł netto.

Dla nauczyciela stażysty z tytułem licencjata (wg ministerstwa nauczycieli bez tytułu magistra jest tylko 4 proc. nauczycieli) wynagrodzenie będzie wynosić płacę minimalną. Ta planowana jest w przyszłym roku na 2800 złotych.

To oczywiście wynagrodzenie za pełen etat. Nauczyciele regularnie pracują w większym wymiarze godzin, co łączy się jednak z wyższą liczbą przepracowanych godzin niż kodeksowe 40.

Dlatego trudno dziwić się nauczycielom, że w tak narażonym na stres zawodzie, chcieliby zarabiać więcej. Z wypowiedzi ministra wynika, że w najbliższych latach rząd sam z siebie najpewniej nie będzie miał im nic do zaoferowania, a ich realne pensje będą spadać,

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze