Oficjalnie chodzi o przyśpieszenie realizacji planów łowieckich. Nieoficjalnie: o zabicie tylu dzików, ile się da. 12 stycznia w całej Polsce ruszają wielkoobszarowe polowania usprawiedliwiane walką z ASF. Tymczasem narasta protest przeciwko tej rzezi. Podpisywane są petycje, zapowiadane protesty. Niewykluczone, że zbuntują się sami myśliwi
12 stycznia 2019 w całej Polsce zaczną się wielkoobszarowe zbiorowe polowania na dziki. W ten sposób myśliwi w sąsiadujących ze sobą obwodach łowieckich zamierzają przyspieszyć realizację planu depopulacji dzików do planowanego zagęszczenia 0,1 dzika na km kw. Według danych PZŁ do końca listopada zabito 168 tys., a planuje się osiągnąć pułap 185 tys. zastrzelonych zwierząt. Niewykluczone, że takie same polowania będą kontynuowane również w lutym. Według informacji podawanych przez PZŁ, sumarycznie może zginąć 210 tys. dzików.
Pomysł pochodzi od Głównego Lekarza Weterynarii, ale był konsultowany i zyskał aprobatę Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ). Powodem jest chęć zatrzymania ASF - afrykańskiego pomoru świń, zakaźnej i nieuleczalnej choroby świń i dzików.
I choć w opinii ekspertów kluczowe dla zwalczenia tej choroby w Polsce jest wprowadzenie skutecznej bioasekuracji - niedopuszczenie, żeby wirus dostał się do hodowli trzody chlewnej - to polski rząd uznał, że najważniejsze jest wybijanie dzików.
Upiera się przy tym w szczególności minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski będący pod presją lobby rolniczego. Jak na ironię, w tych planach wspiera go również resort środowiska.
W piśmie z listopada 2018 roku kierowanym do PZŁ wiceminister Małgorzata Golińska pisała o konieczności "maksymalnego obniżenia liczebności populacji”, co uzasadnia pytanie, czy nie miała przypadkiem na myśli liczby "zero".
I coś w tym chyba jest, bo prezes jednego z kół łowieckich powiedział anonimowo w rozmowie z Wirtualną Polską: "W naszym kole zrealizowaliśmy 100 proc. odstrzału na dziki, wynikającego z planu i racjonalnego zarządzania populacją. Dzików i tak jest już mało, a każe się nam wybić wszystkie". Łowczy świętokrzyski na pytanie lokalnej "Wyborczej", ile dzików ma zginąć, odpowiedział enigmatycznie: "Tyle, na ile święty Hubert nam pozwoli".
Eksterminacyjne plany rządu budzą sprzeciw organizacji ekologicznych i przyrodników. Pierwszą petycję ze sprzeciwem w tej sprawie podpisało już ponad 70 tys. osób, a powstała już kolejna. W Warszawie i Krakowie odbędą się protesty. Swój sprzeciw wyrażają nawet niektórzy myśliwi. Wygląda na to, że przynajmniej niektórzy Polacy nie godzą się na bezsensowną rzeź dzików.
"Plan eksterminacji dzików na terenie całego kraju w celu walki z ASF to działanie bez podstaw merytorycznych i wbrew wytycznym Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) oraz Strategii walki z ASF dla Unii Europejskiej" - pisze koalicja Niech Żyją!, która zrzesza trzydzieści organizacji ekologicznych i przyrodniczych. I przypomina o tym, co polski rząd usilnie ignoruje:
"Jak ustalili eksperci nie jest bowiem możliwe ustalenie progu zagęszczenia populacji dzików, który zapobiegłby postępowaniu epidemii wirusa ASF".
Koalicja przypomina inne ustalenie EFSA, zgodnie z którymi należy też unikać działań, które mogą zwiększać przemieszczanie się dzików, co może doprowadzić do przenoszenia wirusa na nowe tereny. A czymś takim są właśnie zaplanowane na styczeń wielkoobszarowe polowania zbiorowe.
Z polowaniami motywowanymi walką z ASF jest jeszcze jeszcze inny problem: kontakt myśliwych i psów myśliwskich z zarażonymi dzikami oznacza ryzyko rozwleczenia wirusa.
"Wirus przedostaje się do środowiska wraz z krwią np. podczas postrzału lub patroszenia zwierząt. Przenoszony jest na ubraniach i butach myśliwych, kołach samochodów, psach myśliwskich. Niezbędne odkażanie w warunkach polowań jest niemożliwe" - czytamy w komunikacie. Koalicjanci ostrzegają też przed skutkami ekologicznymi takiego odstrzału, ponieważ dzik w przyrodzie pełni istotną rolę.
Koalicja przedstawiła również listę postulatów dla rządu, których wdrożenie pozwoli na uporanie się z chorobą.
W sieci krążą dwie petycje o powstrzymanie odstrzału dzików. Pierwsza jest dostępna na internetowej stronie Petycje Obywatelskie Avaaz i kierowana jest do ministra środowiska Henryka Kowalczyka. "My, wrażliwi na los wszystkich zwierząt i środowiska, stanowczo sprzeciwiamy się eksterminacji dzików w polskich lasach przez Polski Związek Łowiecki w ramach »walki« z ASF (afrykański pomór świń)" - czytamy. Autorzy petycji wyrażają również lęk, że planowana na styczeń akcja może doprowadzić do "odstrzelenia całej populacji". "Niech zwycięży rozsądek i nauka, a nie polityka i lobby myśliwskie!" - apelują twórcy petycji.
Na polityczny motyw depopulacji dzików zwraca uwagę petycja przygotowana przez koalicję Niech Żyją!, kierowana do premiera Mateusza Morawieckiego. Zawiera nie tylko apel o wstrzymanie odstrzału, ale również żądanie dymisji ministra środowiska Henryka Kowalczyka i ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Petycję można podpisać tu.
Wiadomo obecnie o dwóch planowanych protestach przeciwko depopulacji dzików.
Pierwszy - w Warszawie - odbędzie się pod Sejmem przy pomniku AK w środę 9 stycznia o godz. 18:00. Organizatorem jest Partia Zieloni, a protest będzie dotyczył również decyzji o odstrzale żubrów w Puszczy Boreckiej i Puszczy Knyszyńskiej. Drugi protest - w Krakowie, pod hasłem "Solidarni z dzikami" - odbędzie się w piątek 11 stycznia o godz. 17:00 na Rynku Głównym. Organizatorami są Klub Gaja i Polskie Towarzystwo Etyczne.
„Szanowni Koledzy Myśliwi. Zwracam się do Was w chwili wyjątkowej, kiedy to obecna władza postanowiła, że w Polsce mają być wytępione całkowicie dziki. Nasza długoletnia praca hodowlana, która przyniosła efekty w odbudowie pogłowia zwierzyny czarnej, ma być zaprzepaszczona" - zaczynający się od tych słów list krąży od kilku dni w internecie. Miał go napisać Marek Porczak, członek Koła Łowieckiego Ostoja w Jarosławiu. List kończy się wezwaniem:
"Apeluję zatem to wszystkich kolegów abyśmy nie brali udziału w tej niehumanitarnej rzezi, abyśmy przekonali naszych wszystkich kolegów do tego, że udział w takich masakrach jest niegodny nie tylko myśliwego, ale także człowieka".
Z informacji posiadanych przez OKO.press wynika, że są myśliwi, którzy nie chcą brać udziału w rzezi dzików. Obawiają się pogłębienia i tak już stosunkowo dużej niechęci społecznej do ich środowiska. Ale też czują się odpowiedzialni za polską przyrodę.
Jednak nie należy się spodziewać otwartego sprzeciwu myśliwych względem odstrzału - polowania na pewno się odbędą. Być może nie wszyscy będą strzelać. Albo będą strzelać tak, by nie trafić. Biorąc też pod uwagę oczekiwania Ministerstwa Środowiska i Ministerstwa Rolnictwa jest możliwe, że część zwierząt zginie "na papierze": myśliwy wykaże odstrzał, którego nie było.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze