Trzech Polaków i jeden Białorusin stali za atakami na współpracowników nieżyjącego już rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Udało się ich zidentyfikować między innymi dzięki śledztwu prowadzonemu przez niezależny rosyjski portal The Insider. Polaków zatrzymała policja
Rosyjski niezależny portal The Insider zidentyfikował mężczyznę, który we wrześniu 2023 roku groził rosyjskiemu ekonomiście i aktywiście Maksymowi Mironowowi oraz zaatakował jego żonę w Argentynie. Jak się okazało, sprawcą był Polak Grzegorz D.
Dziennikarze przekazali tę informację polskiej policji, a ta w czasie śledztwa ustaliła, że Grzegorz D. współpracował z Białorusinem, który prawdopodobnie zlecił mu atak na rodzinę Mironowa. Ten sam Białorusin kontaktował się z dwoma innymi Polakami, którzy napadli na innego współpracownika Nawalnego, Leonida Wołkowa. Wołkowa zaatakowano 12 marca w Wilnie. Podejrzanych o ten czyn zatrzymano w ostatnich dniach.
W końcu udało się dopaść także zlecającego napady Białorusina. O tym ostatnim zatrzymaniu poinformował w piątek premier Donald Tusk.
„Białorusin pracujący dla Rosjan, który zlecił dwóm Polakom zamach na współpracownika Nawalnego – zatrzymany. Zamachowcy też już w areszcie. Powiązani są ze środowiskami kibicowskich ultrasów. (...) Dla kolaborantów rosyjskich służb nie będzie żadnej pobłażliwości. Wypalimy żelazem każdą zdradę i próbę destabilizacji” – napisał na platformie X.
Warto przypomnieć, że zaledwie dwa dni wcześniej ABW zatrzymała Pawła K., innego Polaka, który wyraził chęć współpracy z rosyjskim wywiadem GRU.
„Do jego zadań miało należeć m.in. zebranie informacji na temat Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka. Miało to m.in. pomóc w planowaniu przez rosyjskie służby specjalne ewentualnego zamachu na życie Prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego” – podało ABW.
Pawła K. zidentyfikowały ukraińskie organy ścigania. Grzegorza D. – rosyjscy dziennikarze niezależni. Pod koniec marca z kolei w ramach śledztwa czeskich służb zidentyfikowano Jacka J., Polaka należącego do siatki wpływu, stworzonej przez prorosyjskich Ukraińców.
Prowadziła ona portal Voice of Europe oraz finansowała prorosyjskich polityków. Liczba doniesień o Polakach podejrzewanych o nielegalne działania na rzecz Rosji rośnie w zastraszającym tempie.
Najświeższe doniesienia dotyczą sprawców ataków na osoby, które wcześniej były związane z Nawalnym. Rosyjski ekonomista Maksim Mironow, były współpracownik Nawalnego, razem z rodziną wyemigrował do Argentyny.
31 sierpnia 2023 roku do jego mieszkania w Buenos Aires ktoś zadzwonił do drzwi. Mironow usłyszał przez domofon: „Profesor Maksym Mironow? Mam dla ciebie wiadomość. Trzymaj się z daleka od Rosji i rosyjskiej polityki!”
Następnego dnia żona Mironowa była na spacerze z 10-miesięcznym dzieckiem. Nieznany mężczyzna podszedł do niej, uderzył ją w twarz i wykrzyczał: „Trzymaj się z dala od Rosji!”. Po czym uciekł. Argentyńska policja dzięki monitoringowi ustaliła, jak wyglądał napastnik. Zaobserwowano nawet, że mężczyzna nagrywał całe zajście na swój telefon komórkowy.
Dziennikarze „The Insider”, Christo Grozew i Roman Dobrochotow, dotarli do tego nagrania, a potem na podstawie wyszukiwania zdjęć w internecie zidentyfikowali mężczyznę. Okazało się, że to Polak Grzegorz D. Listy pasażerów lotów potwierdziły, że 30 sierpnia przyleciał on do Argentyny z Paryża, a 5 września odleciał z powrotem.
Grzegorz D. mieszka w Bydgoszczy. Nie jest postacią anonimową. Zawodowo zajmował się pracami wysokościowymi i malowaniem dachów. W 2020 roku założył stowarzyszenie sportowe w tym mieście. Organizował zawody sportowe i imprezy okolicznościowe. Po wybuchu wojny angażował się w akcję pomocy na rzecz Ukrainy, opowiadał o tym mediom.
Dziennikarze The Insidera odszukali nagranie wideo wywiadu z Grzegorzem D. na ulicy w Bydgoszczy, gdy opowiadał o o pomocy dla Ukrainy.
W wyniku swego śledztwa „The Insider” był w stanie pokazać zdjęcia Grzegorza D., zamieszczane na Facebooku. Po tej publikacji i aresztowaniu mężczyzny jego fotografie zostały usunięte z platformy społecznościowej. Dziś nie ma już dostępu do prywatnego profilu mężczyzny, zniknęły także jego zdjęcia z fanpage`a stowarzyszenia prowadzonego przez Grzegorza D.
Jednocześnie policja podczas śledztwa, prowadzonego na podstawie zawiadomienia od dziennikarzy „The Insider”, odkryła, że Grzegorz D. w działaniach na rzecz Rosji był prowadzony przez obywatela Białorusi. Okazało się, że miał on powiązania z dwoma innymi Polakami ze środowiska stadionowych ultrasów, którzy przebywali na Litwie w tym czasie, gdy w Wilnie napadnięto na innego współpracownika Nawalnego.
Leonid Wołkow był prezesem Fundacji Antykorupcyjnej Aleksieja Nawalnego. Mieszka w Wilnie. 12 marca wieczorem napadł na niego nieznany mężczyzna.
„Na podwórku domu zaatakował mnie młotkiem mężczyzna, uderzając mnie kilkanaście razy w nogę. Z jakiegoś powodu noga pozostała nienaruszona. Chodzenie boli, ale mówią, że nie ma złamania. Za to złamał mi rękę” – opowiadał potem Wołkow w relacji na swoim kanale na Telegramie. Wołkow miał też obrażenia twarzy. Trafił do szpitala.
Choć z relacji Wołkowa wynikało, że bił go jeden mężczyzna, jego żona z okna dostrzegła też drugą osobę, która pomagała atakującemu.
Śledztwo w sprawie napaści prowadziła litewska policji. Kiedy polscy funkcjonariusze ustalili, że w Wilnie w tym samym czasie znajdowały się osoby kontaktujące się z Białorusinem, który prowadził także Grzegorza D., śledztwo ruszyło z miejsca.
19 kwietnia Centralne Biuro Śledcze poinformowało, że CBŚ we współpracy z litewską policją ustaliło „tożsamość i miejsce pobytu podejrzanych o atak na rosyjskiego opozycjonistę, który miał miejsce w Wilnie, na terenie Litwy w dniu 12 marca. Zatrzymano dwóch mężczyzn poszukiwanych przez stronę litewską Europejskimi Nakazami Aresztowania.” Mężczyźni przebywają w areszcie.
Jak podkreśla „The Insider”: „Napastnicy przybyli do wskazanych państw tuż przed atakami, co sugeruje wcześniejsze rozpoznanie miejsca zamieszkania i przemieszczania się ofiary. Inwigilację prowadziły rosyjskie służby wywiadowcze, natomiast polscy przestępcy byli rekrutowani wyłącznie do przeprowadzania ataków”.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze