„Nie chcemy wyjeżdżać. Syn chodzi tu do przedszkola, a córka do szkoły. Nigdy nie prosiłem o pomoc. Chcę tylko dostać szansę, abym mógł tu pracować i żyć” – mówi Roman Piekarski, obywatel Białorusi, Polak z pochodzenia, który ma Kartę Polaka i stara się o stały pobyt w Polsce
Roman Piekarski mieszka na Bródnie w Warszawie, ale spotyka się ze mną w centrum miasta. Przyjeżdża z dwójką dzieci – córką i synem, których ma tego dnia pod opieką.
O pobyt stały w Polsce bezskutecznie stara się o niego od dwóch lat - dla siebie i dzieci. Do Polski z rodziną przeprowadził się w 2019 roku. Wcześniej przez 12 lat mieszkał na Ukrainie.
„Tam zrozumiałem, że są na świecie miejsca, w których można być wolnym człowiekiem. Potem podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do Polski”.
„Czuję się Polakiem, bo takie są moje korzenie. Ojciec i dziadkowie byli Polakami. Kiedy dorastałem na Białorusi język polski słyszałem tak często, jak białoruski. Nie miałem problemu, żeby się go nauczyć. Z dziadkami chodziłem jako dziecko do polskich kościołów”.
Piekarski poprosił OKO.press, żebyśmy przedstawili go w tekście jako Polaka z obywatelstwem białoruskim. "Konsul w Kijowie potwierdził moją przynależność do Polaków i na tej podstawie przekazał mi Kartę Polaka, dlatego jestem Polakiem".
Roman Piekarski, podobnie jak jego dzieci, posiada Kartę Polaka (wydaną przez Konsula w Kijowie, ważną do 10 października 2027 roku). To dokument, który potwierdza przynależność do narodu polskiego (może być przyznany osobie nieposiadającej obywatelstwa polskiego albo zezwolenia na osiedlenie się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej).
Karta Polaka nie oznacza posiadania obywatelstwa polskiego, ani nie jest dokumentem uprawniającym do przekraczania granicy lub osiedlania się w Polsce. Jest za to jednym z warunków - zgodnie z art. 195 ust. 1 pkt 9 ustawy o cudzoziemcach - które trzeba spełnić, aby uzyskać zgodę na pobyt stały w Polsce.
„Walczę o to od dwóch lat. Chciałbym uzyskać zgodę na pobyt stały dla siebie i dzieci, bo one też mają Kartę Polaka. Żona nie ma polskich korzeni” – mówi Piekarski.
Drugi warunek to udowodnienie zamiaru osiedlenia się na terenie kraju na stałe. To ono sprawia Romanowi Piekarskiemu problem.
Obywatel Białorusi tuż po przyjeździe do Polski - 29 sierpnia 2019 - złożył wniosek do wojewody mazowieckiego o wydanie zezwolenia na pobyt stały w Polsce (wojewoda mazowiecki wydaje zgody na pobyt stały dla cudzoziemców).
„Od pracowników Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego dostałem informację, że wniosek został przyjęty. Poprosili mnie o doniesienie dokumentów, które potwierdzają zamiar zamieszkania w Polsce na stałe. Chodziło m.in. o akty własności lokali na terenie RP czy dokumenty potwierdzające podjęcie pracy czy prowadzenie działalności gospodarczej” - mówi Piekarski.
„Dostarczyłem wszystkie dokumenty oprócz potwierdzenia rozpoczęcia działalności gospodarczej. Byłem przekonany, że skoro posiadam Kartę Polaka, to w ciągu pół roku otrzymam pozytywną decyzję”.
Działalność gospodarczą Piekarski założył w październiku 2019 roku - i zaczął montować meble. Mógł to zrobić jako posiadacz Karty Polaka na takich samych zasadach jak obywatel Polski.
21 października 2019 roku Piekarski po raz pierwszy dostał negatywną decyzję od wojewody mazowieckiego w sprawie pobytu na stałe. Wojewoda potwierdził, że posiada Kartę Polaka, a na potwierdzenie osiedlenia się na stałe w Polsce przedstawił umowę najmu na czas nieokreślony.
Wojewoda uznał jednak, że bez dokumentu świadczącego o podjęciu pracy nie może uznać, że Piekarski ma zamiar osiedlić się w Polsce na stałe, a tym samym wydać mu zgody na pobyt stały.
Piekarski wniosek do wojewody mazowieckiego o udzielenie pobytu na stałe na terenie Polski złożył po raz drugi 27 listopada 2019 roku.
Tym razem oprócz dokumentów przedstawionych za pierwszym razem dołączył te, które potwierdzają prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce. Znalazły się wśród nich:
Wojewoda odpowiedział po pięciu miesiącach - 2 marca 2020 roku. Ponownie nie zgodził się na udzielenie zgody na pobyt stały.
Stwierdził, że załączone dokumenty nie są wystarczające, aby potwierdzić, że Roman Piekarski posiada "zamiar osiedlenia się w Polsce na stałe".
A pracę na terenie Polski wykonywał za krótko, aby udowodnić, że będzie w stanie pokryć wszystkie koszty mieszkania w kraju i utrzymać rodzinę.
„W ocenie organu rozstrzygającego załączone dokumenty nie są wystarczające, aby stwierdzić, że Strona spełnia drugą z przesłanek wymienionych w art. 195 ust. 1 pkt. 9, tj., że posiada zamiar osiedlenia się w Polsce na stałe” – pisze w odmowie stałego pobytu do Romana Piekarskiego wojewoda mazowiecki.
„Z uwagi na krótki okres prowadzenia działalności gospodarczej organ administracji publicznej nie ma możliwości oceny, czy Strona rzeczywiście zamierza osiedlić się w Polsce. Zdaniem organu administracyjnego nie można stwierdzić, że będzie ona przynosić dochód, który pozwoli utrzymać aktualny stan oraz zrealizować zaplanowane działania”.
Wojewoda podkreśla, że Roman Piekarski na potwierdzenie działalności gospodarczej dołączył wymagane dokumenty. Ale „w ocenie organu administracji publicznej dokumenty te są niewystarczające by uznać, że Cudzoziemiec posiada stały i regularny dochód pozwalający na utrzymanie się w Polsce m.in. na uiszczanie zobowiązań z tytułu zamieszkania, koszty zakupów żywności, środków czystości, odzieży, potencjalnych leków oraz rodziny. Zatem Cudzoziemiec nie wykazał, że osiąga stały i regularny dochód, odprowadza składki czy posiada nieruchomość”.
Piekarski odwołał się od decyzji wojewody 11 kwietnia 2020 roku.
„Katalog przesłanek odmowy wszczęcia postępowania (art. 196 u.o.c.) oraz przesłanek negatywnych wydania decyzji o zezwoleniu na pobyt stały (art. 197 u.o.c.) odnosi się do ogółu cudzoziemców starających się o pobyt stały. Dla posiadaczy Karty Polaka chcących w Polsce osiąść na stałe i w przyszłości zostać obywatelami polskimi nie ma w ogóle wymogu odnoszącego się do zapewnionych źródeł utrzymania w Polsce” - napisał Piekarski.
„Z założenia w zasadzie sami, własnymi siłami i pracą mają sobie zapewnić materialne podstawy bytu. Ustawodawca pozbawia ich jedynie ograniczeń przewidzianych dla ogółu cudzoziemców, tak by mogli na warunkach zbliżonych do obywateli polskich podejmować pracę, zakładać działalność gospodarczą, kształcić się itd.”.
„Nie ma zatem możliwości odmowy tego zezwolenia posiadaczowi Karty Polaka ze względu na złą sytuację materialną, negatywnie ocenianą sytuację osobistą, długość pobytu itp. (…) Tym samym argumenty uzasadnienia decyzji braku stałego i regularnego dochodu, pozwalającego na utrzymanie siebie oraz rodziny w Polsce (...) jest absolutnie chybiony oraz wprost sprzeczny z zaistniałym stanem faktycznym (...) Argumentacja Organu wydaje się kompletnie oderwana od stanu faktycznego, w żaden sposób nie uzasadnia i nie wskazuje na brak zamiaru osiedlenia się na terytorium RP” - napisał Piekarski.
I dodał:
„Proszę mieć na względzie, że podjęte przeze mnie działania obejmują także całą moją najbliższą rodzinę, żonę i dwoje dzieci i zwykła odpowiedzialność za ich los zmusza mnie do podejmowania racjonalnych, przemyślanych i zaplanowanych działań” – napisał.
"Moje odwołanie nie zostało jeszcze rozpatrzone. Z korespondencji z różnymi wydziałami Urzędu do Spraw Cudzoziemców dowiedziałem się, że Wojewoda Mazowiecki nie przekazał materiałów mojej sprawy do rozstrzygnięcia z uwagi na to, że złożył materiały do sądu" - mówi Piekarski.
"Napisałem skargę do Wydziału Kontroli i Nadzoru Urzędu do Spraw Cudzoziemców na opieszałość urzędu. Chciałem wiedzieć, na czym stoję, i czy mogę zostać w Polsce” – mówi Piekarski.
19 maja 2021 roku dostał odpowiedź od kontroli Urzędu do Spraw Cudzoziemców, który nie uznał skargi Romana Piekarskiego za zasadną.
Piekarski zgłosił się też do Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich. Ale żadna z tych instytucji nie mogła mu pomóc.
RPD napisał w liście z 9 czerwca 2020 roku, że interwencje podejmuje w wyjątkowych sytuacjach - kiedy rodzice lub opiekunowie małoletnich nie radzą sobie i mogą mieć trudności z zapewnieniem dzieciom należytej ochrony praw. „Tego kryterium nie spełnia zgłoszona przez pana sprawa” - napisał RPD.
Z kolei RPO poinformował, że "(...) nie może występować jako pełnomocnik strony i nie zastępuje w działaniu tych osób, które we własnym zakresie, ewentualnie za pośrednictwem pełnomocnika, mogą występować w obronie swoich praw przed właściwymi w ich sprawie organami czy sądem”.
Oznacza to, że ani RPO ani RPD nie może podjąć działań za Romana Piekarskiego, kiedy ten może sam domagać się swoich praw.
RPO interwencje podejmuje w wyjątkowych sytuacjach - gdy sprawa ma charakter precedensowy lub gdy strona postępowania z różnych przyczyn nie jest w stanie samodzielnie dochodzić swoich praw lub wolności.
RPO już wcześniej zwracał uwagę na problem przewlekłości w postępowaniach administracyjnych dotyczących legalizacji pobytu migrantów w Polsce. Jak informuje OKO.press RPO do jego biura rocznie wpływa kilkadziesiąt skarg na przewlekłość prowadzenia postępować legislacyjnych przez przez Wojewodów i Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców. Takich samych jak ta, którą wysłał Roman Piekarski.
W kwestii przewlekłości RPO występował do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w 2018 roku. Ale - mimo deklaracji ministra - nic się nie zmieniło. W 2020 roku RPO zainterweniował znowu, tym razem u premiera Mateusza Morawieckiego. Bez skutku.
Z danych zebranych przez RPO danych wynika, że zdarzają się przypadki, że migranci muszą czekać czasem nawet dwa lata na zakończenie postępowania. A budżet państwa traci na przewlekłościach powyżej 2 milionów rocznie.
„Sprawa ciągnie się już dwa lata. Ani ja ani moje dzieci nie chcemy wyjeżdżać z Polski. Syn chodzi tu do przedszkola, a córka do szkoły” – mówi Piekarski. „Na Ukrainie dostałem zezwolenie na stały pobyt bez problemu”.
„Sytuacja jest trudna, jest mi ciężko. Przez pandemię koronawirusa i zamknięcie gospodarki moja działalność gospodarcza podupadła, miałem coraz mniej zleceń. Ale nadal mogę utrzymać dzieci” – mówi Piekarski.
„Nie rozumiem dlaczego ktoś odmawia mi, osobie z polskimi korzeniami, pobytu w Polsce”.
„Nie mogę wziąć pożyczki w banku, aby rozwijać swoją działalność. Znajdujemy się w takiej trudnej sytuacji od dwóch lat. Nigdy nie prosiliśmy o dodatkową pomoc, chcielibyśmy tylko mieć szansę zarabiać tutaj pieniądze i dobrze żyć. Nie boję się, że nie dostanę pobytu, bo w pewnym sensie straciłem wszystko to, co jest dla mnie najważniejsze, czyli moją rodzinę”.
"Swoją historię opowiadam, bo wiem, że nie jestem jedyną osobą, która posiada Kartę Polaka, a mimo to ma problem z uzyskaniem zgody na pobyt stały. To przeszkoda dla wielu obywateli innych krajów, którzy chcą zostać w Polsce".
O sytuację Piekarskiego i jego rodziny OKO.press zapytało prawniczkę Ismenę Saadi, która zajmuje się sprawami cudzoziemców w Polsce.
"Zgodnie z art. 195 ust. 1 pkt 9 ustawy o cudzoziemcach zgody na pobyt stały w Polsce udziela się cudzoziemcowi na jego wniosek, jeżeli posiada ważną Kartę Polaka i zamierza osiedlić się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej na stałe. Nie ma innych wymogów. Ustawa nie stawia innych warunków poza posiadaniem karty Polaka i zamiarem osiedlenia się w Polsce” - mówi Ismena Saadi.
„Sposób w jaki urząd bada »zamiar« osiedlenia się w Polsce to czysty absurd. W mojej ocenie - samo złożenie wniosku jest wystarczającą manifestacją zamiaru osiedlenia się w Polsce. Wymaganie składania dalszych dokumentów - dotyczących zatrudnienia, miejsca zamieszkania nie mają żadnych podstaw w przepisach prawa. A już z samego faktu kilkukrotnego wjazdu do Polski na podstawie wizy w żaden sposób nie można wysnuwać wniosku o braku zamiaru osiedlenia się w Polsce”.
I dodaje: „W tej sytuacji cudzoziemiec z własnej inicjatywy złożył szereg dokumentów, które nawet nie powinny być wymagane, ale obrazują wystarczająco jego aktywność w Polsce".
Roman Piekarski mówi, że jeżeli nie dostanie zgody na pobyt stały, to prawdopodobnie z rodziną pojedzie na Ukrainę.
"Ale nie wrócę na Białoruś, bo tam sytuacja jest trudna. Kiedy rozpoczęły się protesty na Białorusi nie mogłem patrzeć na to obojętnie. Mam tam rodziców i przyjaciół.
To wielka część mojego serca, cierpię kiedy ludzie są represjonowani, kiedy znikają z dnia na dzień i nikt nie wie, co się z nimi dzieje.
Pisałem na Telegramach i czatach, prosiłem i błagałem milicję, aby pomogła moim przyjaciołom. Za taką działalność dostałem na początku roku 2021 sprawę karną, która została sformułowana jako obraza przedstawicieli organów władzy na Białorusi” – opowiada Piekarski.
„Władza wezwała moją córkę jako świadka. List przyszedł do rodziców. Tylko że moja córka ma 8 lat. Moja mama poszła wyjaśnić władzom, że nie można jej wezwać jako świadka. Do domu mojej rodziny weszła milicja, bo córka nie pojawiła się na przesłuchaniu. Przeszukali wszystko, co rodzice mają w domu. Nie wiem, co chcieli znaleźć".
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze