„Zrobiliśmy najwięcej w Europie dla całej Unii" - takie słowa coraz częściej padają z ust członków partii rządzącej. Ale czy na pewno Polska wyczerpała wszystkie możliwości, aby pomóc represjonowanym Białorusinom i Białorusinkom?
Politycy obozu rządzącego chwalą się działaniami, które rząd podejmuje w sprawie Białorusi. „Nikt więcej nie zrobił dla Białorusi niż polska władza” – mówił poseł Solidarnej Polski Michał Wójcik, minister w Kancelarii Premiera. W podobnym tonie wypowiadał się poseł PiS Waldemar Buda, sekretarz stanu ds. funduszy unijnych w ministerstwie rozwoju: "My zrobiliśmy najwięcej w Europie dla Białorusi".
Ale czy na pewno Polska zrobiła wszystko, co mogła?
Nie chciałbym, żeby ktokolwiek skłócał nas z narodem białoruskim, bo nikt więcej nie zrobił dla Białorusi niż polska władza
"Nie można odmówić rządowi polskiemu woli pomocy dla Białorusi w reakcji na obecną sytuację. Mamy w tej sprawie konsensus polityczny" – mówi w rozmowie z OKO.press Jan Bazyl, dyrektor wykonawczy biura Grupy Zagranica, która jest federacją polskich organizacji pozarządowych zaangażowanych w międzynarodową współpracę rozwojową, wspieranie demokracji, pomoc humanitarną i edukację globalną.
Rząd PiS rzeczywiście dla Białorusi robi dużo. W sierpniu 2020 roku premier Mateusz Morawiecki ogłosił rządowy program, który zakładał przeznaczenie dodatkowych 50 mln zł z budżetu państwa na pomoc dla Białorusi. 25 mln zł trafiło do Fundacji Solidarności Międzynarodowej, która wspiera organizacje pozarządowe.
Kolejne 25 mln zł rząd przeznaczył na program relokacji studentów „Solidarni z Białorusią”, który umożliwia represjonowanym Białorusinkom i Białorusinom studia w Polsce. Ruszył też rządowy program Poland Business Harbour, który pomaga przenieść się przedsiębiorcom z Białorusi do Polski.
"Te działania są potrzebne. Ale to nadal działania reakcyjne i krótkofalowe. Uważam, że powinniśmy myśleć o rozwiązaniach systemowych. Moglibyśmy zwiększyć wsparcie dla organizacji założonych przez Białorusinki i Białorusinów w Polsce, które dotyczą przygotowywania rozwiązań legislacyjnych na Białorusi. Powinniśmy zastanawiać się nad tym, co będzie, kiedy na Białorusi dojdzie do zmiany władzy" – mówi Jan Bazyl.
Zwraca uwagę, że w kontraście do bieżącej pomocy da Białorusi stoi Oficjalna Pomoc Rozwojowa, która jest odpowiedzią krajów rozwiniętych na problemy krajów uboższych, w tym Białorusi.
"Według wstępnych danych Komisji Europejskiej za 2020 rok Polska jest na jednym z ostatnich miejsc wśród krajów członkowskich Unii Europejskiej, jeśli chodzi o wielkość oficjalnej pomocy rozwojowej. Przenosi się to oczywiście także na wielkość środków kierowanych do Białorusi” – mówi Bazyl.
"Średnio kraje członkowskie UE przeznaczyły w 2020 roku w ramach oficjalnej pomocy rozwojowej 0,50 proc. dochodu narodowego brutto. W 2020 roku Polska przeznaczyła 0,14 proc. DNB. Wypadamy słabo w zestawieniu z większością krajów UE. Aby dojść do deklarowanego przez Polskę na forum międzynarodowym poziomu 0,33 proc. DNB powinniśmy kilkukrotnie zwiększyć wielkość polskiej bilateralnej pomocy rozwojowej, także tej kierowanej do Białorusi”– wyjaśnia Bazyl.
Nie neguje to bieżącej pomocy rządowej dla Białorusi.
Ale jeżeli chodzi o pomoc długofalową, to w europejskiej czołówce na pewno nie jesteśmy.
"Sytuacja na Białorusi jest specyficzna, a pomoc osobom represjonowanym ograniczona. Organizacje pozarządowe w Polsce mogłyby wspierać osoby represjonowane. Musimy pokazać, że jesteśmy zaangażowani w pomoc dla Białorusi długookresowo finansowo i mentalnie. Istotne jest, aby w działania na rzecz wsparcie Białorusinek i Białorusinów zaangażowane były także polskie organizacje społeczne" – wyjaśnia Bazyl.
Pisaliśmy w OKO.press o kłopotach z uzyskaniem ochrony i prawa pobytu przez Białorusinów w tekście opisującym okoliczności odmowy ochrony dla Romana Protasiewicza. Wypowiadają się w nim aktywistki i organizacje zaangażowane w pomoc dla uciekających z Białorusi.
"Pomoc obywatelom Białorusi jest potrzebna i Polska to robi. Pomagamy Białorusinom, którzy przyjechali do Polski, przebywa u nas część białoruskiej opozycji, wspieramy Biełsat, który jest ważnym ośrodkiem medialnym na Białorusi" – mówi OKO.press Tadeusz Iwański, kierownik zespołu Ukrainy, Białorusi i Mołdawii z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Zwraca uwagę, że zarówno Polska jak i inne kraje członkowskie UE zmagają się z problemem systemowym. „Mamy ograniczone możliwości wpływania na sytuację na Białorusi przez to, że jest to zamknięty reżim. Trudno jest realnie pomóc ludziom, którzy tam są. A to około 300 więźniów politycznych przetrzymywanych w aresztach i więzieniach" – mówi Iwański.
Jednym z instrumentów oddziaływania na reżim są sankcje, które - z założenia - maja wymusić zmianę w polityce wewnętrznej Białorusi. „Po porwaniu samolotu przez Łukaszenkę jest szansa, że unijne sankcje będą ostrzejsze, ale obawiam się, że nie zmienią jego polityki. Mimo to są potrzebne. Sankcje to też działanie symboliczne, okazanie wsparcia dla ofiar reżimu politycznego Łukaszenki" – dodaje Iwański.
Zostaje jeszcze polityka międzynarodowa Polski, której celem jest odsunięcie Łukaszenki od władzy i zrobienie wszystkiego, co możliwe, aby Białoruś była państwem demokratycznym.
„Z powodu przeciążenia Unii innymi problemami i wsparcia, jakiego udziela Białorusi Rosja, mamy tu dość małe pole manewru" – mówi OKO.press Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa think tanku Polska 2050, była podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i ambasador Polski w Rosji.
A do tego dochodzą dwa problemy.
„Jako Polska jesteśmy mało wiarygodni w walce o cudzą demokrację w momencie, kiedy mamy problemy z własną.
Za każdym prodemokratycznym słowem kierowanym od polskiego rządu dla Białorusi ciągnie się echo naszych problemów" – mówi Pełczyńska-Nałęcz.
"Po drugie jesteśmy mało sprawni międzynarodowo. Uważam, że powinniśmy pracować nad utworzeniem grupy roboczej, która składałby się z ekspertów ekonomicznych z krajów UE i z USA. Ta grupa opracowałaby strategię sankcji wobec Białorusi biorąc pod uwagę interesy gospodarcze poszczególnych państw. Taka grupa robocza działała po aneksji Krymu przez Rosję".
Podsumowując. Polski rząd robi dużo, jeżeli chodzi o doraźną pomoc dla Białorusi. Zapewniamy pomoc studentom, ułatwiamy przenoszenie się przedsiębiorcom, finansujemy pomoc organizacjom pozarządowym. Brakuje jednak rozwiązań długofalowych i większego wsparcia dla organizacji pozarządowych działających na rzecz Białorusi w Polsce.
"Polska powinna skupić się na tym, aby zagwarantować Białorusinom odpowiednie schronienie. Mamy liberalne zasady przyznawania wiz humanitarnych, przeznaczamy fundusze na współpracę naukową NAWA (Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej) i stypendia dla represjonowanych na Białorusi studentów" - mówi Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
„Polska powinna dofinansowywać doświadczone organizacje opieki nad migrantami i uchodźcami, które teraz nie dostają funduszy, bo są postrzegane jako nielojalne przez PiS. Chodzi też o niewydolność urzędów do spraw cudzoziemców i urzędów wojewódzkich.
Powinniśmy w sposób systemowy informować ludzi, którzy uciekają z Białorusi, często z niczym, jak mają odnaleźć się w Polsce i w jej instytucjach.
Widzę tu role samorządów, które powinny pomagać rodzinom, wspierać w załatwianiu edukacji czy mieszkań".
Pomoc dla Białorusi stała argumentem dla obozu rządzącego, którym tłumaczy skandaliczne zachowanie wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego. Przypomnijmy. Terlecki zareagował w zaskakujący sposób na spotkanie Swiatłany Cichanouskiej z Rafałem Trzaskowskim i jej udział w warszawskiej uroczystości z okazji 32. rocznicy czerwcowych wyborów 1989 roku.
„Jeżeli Cichanouska chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce i występować na mityngu Trzaskowsiego, to niech szuka pomocy w Moskwie, a my popierajmy taką białoruską opozycję, która nie staje po stronie naszych przeciwników” – napisał na Twitterze.
„W tym wpisie była pewna niezręczność, ale to nie jest powód, żeby odwołać marszałka Terleckiego, który dobrze prowadzi sprawy klubu” – komentował minister Wójcik. „Nas nie dzieli sprawa Białorusi” – mówił 8 czerwca 2021 roku w TVN24.
"Słowa marszałka Terleckiego powinny zostać jednoznacznie sprostowane przez premiera Morawieckiego. Tak niestety się nie stało. Marszałek Terlecki »odsyłając« Ciechanouską i tym samym białoruską demokratyczną opozycję do współpracy z Rosją wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością.
Taka wypowiedź jest sprzeczna z polską racją stanu"
– mówi Pełczyńska-Nałęcz. Podkreśla jednak, że to odstępstwo od od głównego nurtu rządowej polityki, która wspiera prodemokratyczną Białoruś.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze