0:000:00

0:00

Policja chce ukarać 16-letniego Kacpra Lubiewskiego, aktywistę opolskiego Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Powód? 9 grudnia 2020 przemawiał na proteście klimatycznym przez megafon, co policja uznała za... łamanie ustawy o ochronie środowiska.

Policja złożyła wniosek o ukaranie nastolatka do sądu rodzinnego z informacją, że w domu może być demoralizowany.

Kacper w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym działa od samego początku. Uczy się w liceum, ma średnią ocen powyżej 5,6. Jest czterokrotnym stypendystą marszałka województwa za wyniki w nauce. W tym roku dostał stypendium Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, wcześniej wielokrotnie dostawał stypendia w szkole. Jest członkiem Europejskiego Parlamentu Młodzieży.

"W mojej ocenie chodzi tylko i wyłącznie o to, by zniechęcać młodych ludzi do aktywizmu klimatycznego. Byśmy nie wychodzili na ulice i nie protestowali. Chodzi też o to, by przestraszyć rodziców, by nie puszczali swoich dzieci na protesty" - mówi OKO.press Kacper Lubiewski z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego

Niżej cała rozmowa z nastoletnim aktywistą, którego pytaliśmy nie tylko o policyjne represje, ale też o jego zaangażowanie w walkę z katastrofą klimatyczną.

Przeczytaj także:

Robert Jurszo, OKO.press: Twoje problemy zaczęły się 9 grudnia ubiegłego roku, podczas „Spaceru dla Przyszłości” w Opolu. Co to było za wydarzenie?

Kacper Lubiewski, opolski Młodzieżowy Strajk Klimatyczny: Organizowaliśmy go jako opolski Młodzieżowy Strajk Klimatyczny przy wsparciu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, co wynikało ze zbieżności naszych postulatów w kwestiach klimatycznych.

To był czas przed negocjacjami unijnego budżetu, chcieliśmy wyraźnie pokazać rządowi, że weto będzie szkodliwe dla osiągnięcia celów klimatycznych w przyszłości. Przypominaliśmy również znane już postulaty Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, takie jak wprowadzenie do szkół edukacji klimatycznej, czy sprawiedliwą transformację energetyczną.

Przyszedłeś na protest i...

…podeszli do mnie policjanci i powiedzieli, że „doszły ich słuchy”, że jestem niepełnoletni i że jestem tu sam. Nie była to prawda, bo przyszedłem z rodzicami. Poza tym, mam 16 lat, więc obostrzenia związane z przemieszczeniem się podczas pandemii mnie nie dotyczyły.

Jednak ja i mój tata zostaliśmy spisani – legalnie przebywając na legalnej manifestacji, co uważam za bezprawny skandal.

Jakiś czas później, gdy zacząłem przemawiać przez megafon, znów podeszła do mnie policja. Tym razem dowiedziałem się, że używając megafonu łamię ustawę o ochronie środowiska. Oddałem megafon koleżance i mówiłem dalej bez niego.

Jak myślisz, dlaczego policjanci podeszli właśnie do ciebie? Przecież tam było blisko 200 innych protestujących osób.

Byłem tym zaskoczony, jak i tym, że zostałem spisany. Nie wiem, może dlatego, że byłem organizatorem?

To jednak był dopiero początek historii, która ciągnie się do dziś. Kilka tygodni później do twojego domu przyszła kuratorka sądowa.

Powiedziała mi i moim rodzicom, że policja przekazała moją sprawę do sądu rodzinnego w związku z rzekomym złamaniem przeze mnie ustawy o ochronie środowiska. Policjanci wyrazili też przypuszczenie, że w domu mogę być demoralizowany, więc kuratorka - zgodnie z procedurą - musiała przyjść, sprawdzić, czy aby tak się nie dzieje.

A na czym ta demoralizacja miałaby polegać?

Nie wiem, to już jest pytanie do policji. Dziś Sąd Okręgowy w Opolu wydał komunikat, że w moim przypadku nie widzi jakiejkolwiek podstawy do wszczęcia sprawy o demoralizację nieletniego, czy o ograniczenie władzy rodzicielskiej moim rodzicom.

Dodam, że pani kurator, która wtedy do nas przyszła, była bardzo miła i życzliwa. Rozmawiałem z nią jeszcze dzień po jej wizycie telefonicznie, gdy pytała mnie m.in. o moje osiągnięcia szkolne.

Doskonale rozumiała, że skoro czterokrotnie dostałem stypendium marszałka województwa za wyniki w nauce, w tym roku stypendium Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, kilkakrotnie stypendia szkolne, a na dodatek jestem członkiem Europejskiego Parlamentu Młodzieży, to w moim przypadku o żadnej demoralizacji nie może być mowy.

Podczas wizyty kuratorki sądowej dowiedziałeś się, że za rzekome złamanie ustawy o ochronie środowiska możliwą karą jest nawet poprawczak. Myślisz, że dojdzie do rozprawy sądowej?

Jestem przekonany, że tak się nie stanie, dlatego się nie boję. To by ośmieszyło sąd, państwo, no i policję. Nie wyląduję w poprawczaku. I policja też o tym wie, bo nie po to zgłaszała sprawę do sądu.

To po co?

W mojej ocenie chodzi tylko i wyłącznie o to, by zniechęcać młodych ludzi do aktywizmu klimatycznego. Byśmy nie wychodzili na ulice i nie protestowali. Chodzi też o to, by przestraszyć ich rodziców, by nie puszczali swoich dzieci na protesty. Bo nawet jeśli nie dojdzie do rozprawy sądowej, to przecież zawsze będzie zamieszanie medialne, jak w moim przypadku, które zawsze wiąże się z jakimś stresem. A tego nikt nie chce przecież doświadczać.

Dlaczego policja miałaby coś takiego robić?

Żadna władza, a chyba już w szczególności ta obecna, nie lubi słuchać krytykujących ją młodych obywateli – w sprawach klimatycznych i wszystkich innych.

Jeśli chodzi o politykę klimatyczną, to mamy do czynienia z rządem, który już od blisko sześciu lat konsekwentnie ignoruje rekomendacje największych autorytetów naukowych mówiących o zagrożeniach klimatu i konieczności zmian w naszej ekonomii i energetyce z tym związanych.

Demonstracje Młodzieżowego Strajku Klimatycznego pokazują społeczeństwu, że w naszym kraju władza nie robi tego, co robić powinna: nie troszczy się o naszą przyszłość, bo przecież katastrofa klimatyczna to największe zagrożenie naszych czasów. A ona nie będzie czekać na to, aż się ogarniemy.

Tym bardziej musimy działać, przypominać o tym, co nam grozi. Nawet jeśli policja będzie chciała ciągać nas za to po sądach, bądź szykanować na inne sposoby.

Sporo osób udzieliło ci wsparcia, w tym posłanka Marcelina Zawisza z Lewicy. Oferowano ci wsparcie prawne, a sprawą zainteresowały się media. Jak się z tym czujesz?

Wspaniale. To wszystko pokazało mi, że państwo w naszym kraju nie umarło, choć mamy policję, która się ośmiesza, i rząd taki, jaki mamy. Że to nie jest tak, że w naszym życiu panują tylko niepewność i strach przed tym, co zrobi władza. Że są ludzie, w tym politycy, którzy aktywizują się w takich sytuacjach, jak moja, i są gotowi do pomocy. Jestem za to niezmiernie wdzięczny.

Działasz w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. Dlaczego się angażujesz w ten ruch, dlaczego jest dla ciebie ważny?

Z Młodzieżowym Strajkiem Klimatycznym jestem związany od początku jego powstania. Czyli od dwóch lat, zresztą byłem jednym z jego założycieli w Opolu. Lubię sposób działania tego ruchu. Jesteśmy oddolni, panuje u nas mocno rodzinna atmosfera, a jednocześnie działamy całkowicie legalnie, bo wszystkie nasze działania mieszczą się w granicach prawa.

Dzięki temu metrykalnie mamy niski próg wejścia – na naszych protestach pojawiają się nawet przedszkolaki. Nie wyobrażam sobie ich obecności np. na blokadzie ronda w Warszawie, którą zorganizował ruch Extinction Rebellion.

Niektórzy prawicowi publicyści piszą, że Młodzieżowy Strajk Klimatyczny jest bez sensu, bo przecież protesty młodzieży nic nie zmienią. Co ty na to?

Jeszcze niedawno klimat był bardzo nisko na liście tematów w debacie publicznej. Również dzięki nam, dzięki Młodzieżowemu Strajkowi Klimatycznemu, stał się jednym z najważniejszych, obecnym nawet na debacie prezydenckiej podczas ostatnich wyborów.

Jestem przekonany, że każda ważna zmiana polityczna czy społeczna zaczyna się od obywatela, który się na coś nie zgadza. Na przykład na brak działania rządu w obliczu katastrofy klimatycznej.

Widzę nasz realny wpływ choćby w tym, że w Warszawie odbędzie się panel klimatyczny, do którego udało się przekonać prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego również działaczom Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Nasi działacze w Krakowie organizują akcje edukacyjne. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny stworzył przestrzeń, w której młodzi obywatele mogli zabrać głos i ten głos zaczął być słuchany. To właśnie dlatego na protestach pojawiały się transparenty z hasłem „Ryby i dzieci mają głos”.

Chcieliśmy, by dorośli uświadomili sobie, że my, dzieci i młodzież, jesteśmy ważną częścią społeczeństwa. I że to my będziemy ponosili największe koszty zaniechań walki z katastrofą klimatyczną. Myślę, że się nam to udało.

Ostatnie pytanie: co cię najbardziej przeraża w katastrofie klimatycznej?

Chyba jej wielowymiarowość. To, że tak naprawdę, jest sumą wielu katastrof: problemów z dostępem do wody, pożarów lasów i deforestacji, fal ekstremalnych upałów, powodzi i wielu innych.

Mnie jednak chyba najbardziej przerażają skutki społeczne, bo katastrofa klimatyczna najbardziej doświadczy nie zamożnych Europejczyków, ale mieszkańców biednego Globalnego Południa. To oni oberwą najbardziej, a przecież są najmniej winni tej sytuacji. I ta wielka niesprawiedliwość jest czymś, co denerwuje mnie najbardziej.

Ale myślę też, że to bardzo ważne, by działając na rzecz klimatu nie skupiać się przesadnie na własnych lękach, bo to jest demotywujące.

Dlatego to bardzo ważne, by Młodzieżowy Strajk Klimatyczny myślał i działał zadaniowo, stawiając sobie jasne i możliwe do osiągnięcia cele, np. organizował protesty i akcje edukacyjne. W innym przypadku łatwo się wypalić.

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze