0:00
0:00

0:00

Sędziowie z sądu rejonowego i okręgowego w Krakowie są sprawdzani za akcję protestacyjną z połowy grudnia 2019 roku. Wtedy w budynku sądu wywiesili blisko 100 plakatów z postulatami dotyczącymi naprawy wymiaru sprawiedliwości.

Sędziowie wzywali m.in.

  • do przywrócenia do pracy sędziego Pawła Juszczyszyna z Olsztyna, którego wtedy odsunął od sądzenia prezes olsztyńskiego sądu Maciej Nawacki, nominat ministra Ziobry.
  • Domagali się też powołania odpolitycznionej KRS,
  • rozwiązania Izby Dyscyplinarnej SN
  • i dymisji rzeczników dyscyplinarnych ministra Ziobry, którzy represjonują niezależnych sędziów.
  • Ponadto domagali się wykonania wyroku TSUE z listopada 2019 roku.

Pod postulatami podpisane były stowarzyszenia sędziowskie Themis, Iustitia, Pro Familia i Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce.

Sąd skonfiskował 54 plakaty i doniósł na policję

Plakaty z postulatami zawisły głównie na drzwiach do pokojów sędziów (sędziowie wieszali je tam sami), ale też w holu sądu, czy na drzwiach wejściowych. W akcji ich wieszania wzięło udział 60 - 70 sędziów z krakowskiego sądu okręgowego i rejonowego.

Akcja nie spodobała się jednak władzom sądu. W efekcie ochrona na polecenie dyrektora sądu Piotra Słabego, też jest z nominacji resortu Ziobry, zajmuje się on obsługą administracyjną sądu, zdjęła połowę (54) plakatów. Resztę zostawiła, bo w sądzie pojawiła się kamera TVN24.

Po tej akcji stowarzyszenia, które były podpisane pod postulatami, zwróciły się do prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmary Pawełczyk-Woickiej z nominacji ministra Ziobry i członkini nowej KRS.

Zażądały zwrotu zdjętych plakatów podnosząc, że są one ich własnością. Prezes sądu plakatów nie zwróciła. W piśmie adresowanym do stowarzyszeń sędziowskich tłumaczyła, że na wieszanie plakatów musi być jej zgoda lub dyrektora sądu. Podkreślała, że można je wieszać tylko na tablicach ogłoszeniowych, bo w pozostałych miejscach jest to zabronione. I naiwnie zachęcała by sędziowie złożyli na siebie samo donos, wyjawiając jej „kto wieszał plakaty w sądzie”.

Sędziowie w odpowiedzi na to pismo ponownie zwrócili się o zwrot plakatów podkreślając, że nie powieszono ich w ramach akcji reklamowej, tylko w celu upowszechnienia postulatów środowisk sędziowskich.

Dagmara Pawełczyk-Woicka ponownie im odpisała, że plakatów nie może oddać. Tym razem wyznała jednak, że zostały one przekazane policji w związku z toczącym się postępowaniem. Okazało się bowiem, że na dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia dyrektor sądu Piotr Słaby złożył zawiadomienie na policję.

Policja: sprawdzamy czy sędziowie popełnili wykroczenie

Złożenie zawiadomienia na policję na krakowskich sędziów za wywieszenie plakatów z postulatami potwierdza wiceprezes Sądu Okręgowego w Krakowie Katarzyna Wysokińska-Walenciak. W odpowiedzi na pytania OKO.press informuje, że „23 grudnia dyrektor sądu złożył zawiadomienie na policji w sprawie popełnienia wykroczenia z artykułu 63a par. 1 kodeksu wykroczeń”.

Przepis ten mówi, że „Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.

Według wiceprezes sądu sędziowie mieli też naruszyć wewnętrzny regulamin bezpieczeństwa i porządku, który zabrania wieszania plakatów w sądzie bez zgody prezesa.

Wiceprezes Wysokińska-Walenciak potwierdza też, że dyrektor sądu przekazał policji 54 zdjęte plakaty i ma to być zgodne z artykułem 63a ust 2 kodeksu wykroczeń. Przepis ten mówi, że „W razie popełnienia wykroczenia można orzec przepadek przedmiotów służących lub przeznaczonych do popełnienia wykroczenia, choćby nie stanowiły własności sprawcy, oraz nawiązkę w wysokości do 1500 złotych lub obowiązek przywrócenia do stanu poprzedniego”.

Sprawą wieszania plakatów zajmuje się II Komisariat Policji w Krakowie. OKO.press zapytało na jakim etapie jest sprawa. Anna Wolak-Gromala z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie odpowiedziała nam mailem: „23 grudnia 2019 roku Dyrektor Sądu Okręgowego w Krakowie złożył najpierw telefoniczne, a potem protokolarne zawiadomienie o rozwieszeniu na terenie budynku sądu kilkudziesięciu plakatów, co nastąpiło bez jego wiedzy i zgody oraz bez zgody Prezesa Sądu. W związku ze zgłoszonym wykroczeniem policjanci przeprowadzili niezbędne czynności procesowo-dokumentacyjne (m.in. przejęli plakaty od zgłaszającego). Aktualnie Komisariat II Policji w Krakowie prowadzi w tej sprawie czynności wyjaśniające w sprawie z art. 63a kodeksu wykroczeń. Z uwagi na dobro postępowania, na tym etapie nie udzielamy informacji o dokonanych ustaleniach i dalszych krokach w tej sprawie”.

By ustalić „sprawców” policja będzie musiała przesłuchiwać świadków. Może też zażądać zapisu z monitoringu znajdującego się w sądzie.

Sędziowie korzystają z prawa do protestu i mogą mieć za to dyscyplinarki

Tyle, że w sprawie o wykroczenia policja nie może stawiać sędziom zarzutów. Nie tylko dlatego, że chroni ich immunitet. Zgodnie z przepisami sędziowie za wykroczenia odpowiadają tylko dyscyplinarnie. Mówi o tym artykuł 81 ustawy o ustroju sądów powszechnych.

Po co więc dyrektor sądu złożył zawiadomienie na policję? Czy po to, by plakaty zostały protokolarnie zniszczone? Czy po to, by prezes sądu dostała z policji dokument potwierdzający popełnienie wykroczenia oraz by policja formalnie ustaliła, którzy sędziowie brali udział w wieszaniu plakatów?

Znając nazwiska sędziów i mając w ręku decyzję policji o stwierdzeniu wykroczenia, prezes sądu będzie mogła złożyć na sędziów donos do rzecznika dyscyplinarnego ministra Ziobry.

Tyle, że sędziowie wieszając plakaty z postulatami odpolitycznienia sądów skorzystali z konstytucyjnych praw obywatelskich do swobody wyrażania swoich opinii i poprzez plakat zabrali głos w debacie dotyczącej wymiaru sprawiedliwości.

Sędziowie nie mogą strajkować, ani zakładać związków zawodowych. Swoje opinie w debacie publicznej wyrażają więc poprzez pisanie stanowisk, zdjęcia solidarnościowe, czy poprzez wywieszanie plakatów z postulatami.

Reakcję władz sądu można więc odbierać jako próbę tłumienia dozwolonej krytyki i konstytucyjnego prawa do wyrażania opinii.

"To nie było normalne ogłoszenie, czy jakaś reklama. To był nasz głos wyrażony w ramach prawa do protestu. Działaliśmy w stanie wyższej konieczności, w obliczu tego co rządzący robią z sądami. Nie ma to więc znamion wykroczenia" – mówią krakowscy sędziowie. Nie podajemy ich nazwisk, by nie ułatwić „pracy” policji i prezes sądu okręgowego.

Policja sięga po prawo ze stanu wojennego w PRL

Sądy już orzekały w sprawach plakatów z postulatami wieszanych na budynkach i je umarzały lub uniewinniały „sprawców”. OKO.press pisało w listopadzie 2017 roku o orzeczeniu sądu w Węgorzewie, który umorzył sprawę przeciwko osobom, które plakaty przeciwko upartyjnianiu sądów powiesiły na biurze posła PiS:

Przeczytaj także:

Sąd wytknął wtedy, że policja używa przepisy wprowadzone przeciwko "Solidarności" w stanie wojennym, by tłumić krytykę.

Sąd w Węgorzewie uznał, że „zachowanie obwinionych było proporcjonalne i adekwatne do działań podejmowanych przez władzę. Stanowiło realizację dopuszczalnego prawa do krytyki i wyrażania opinii”.

Sąd podkreślił też, że „w stosunku do władz państwa granice dozwolonej krytyki są znacznie szersze niż w stosunku do osoby prywatnej, a swoboda wypowiedzi jest filarem społeczeństwa demokratycznego i nie może być ograniczona sposobem jej artykułowania. Obywatele mają prawo oceniać działalność legislacyjną władzy oraz wprowadzanie konkretnych rozwiązań, jest to w interesie społeczeństwa obywatelskiego w demokratycznym państwie”.

Z kolei w marcu 2018 roku sędzia Łukasz Biliński z Warszawy uniewinnił działacza opozycji ulicznej Macieja Bajkowskiego za wyświetlanie haseł na Pałacu Prezydenckim. Policja, zarzucając mu wykroczenie też powoływała się na artykuł 63a kodeksu wykroczeń, z którego teraz są ścigani krakowscy sędziowie.

Bajkowski podczas kontrmiesięcznicy w 2017 roku wyświetlał napis „Zdradza ojczyznę, kto łamie jej najwyższe prawo”. To była aluzja do prezydenta Andrzeja Dudy, że łamie Konstytucję. Sędzia Biliński choć orzekł, że Bajkowski złamał prawo, to uznał, że jego czyn nie jest szkodliwy społecznie. I przypomniał, że miejsca publiczne służą „całemu społeczeństwu”, a „chwilowe zakłócenie estetyki nie może być ważniejsze od prawa do wyrażania poglądów”.

Sędzia podkreślał, że Bajkowski w ten sposób korzystał z konstytucyjnego prawa do wyrażania opinii. Biliński również przypomniał, że art. 63a wprowadzono w stanie wojennym, by "Solidarność" nie mogła wywieszać swoich plakatów. A teraz przepis ten służy do ochrony przed wieszaniem na budynkach reklam.

"W debacie publicznej i wobec zgromadzeń, po ten przepis należy jednak sięgać ostrożnie. Bo realizacja prawa do zgromadzeń i do debaty publicznej wiąże się z umieszczaniem różnych treści w przestrzeni publicznej" – uzasadniał sędzia Łukasz Biliński. Pisaliśmy o tej rozprawie w OKO.press:

Jak sędziowie z Krakowa płacą za obronę wolnych sądów

To nie pierwszy donos władz krakowskiego sądu na swoich sędziów. Prezes Dagmara Pawełczyk-Woicka w 2019 roku doniosła na trzech sędziów sądu okręgowego, którzy chcieli zbadać legalność powołania nowej KRS.

Doniosła na nich rzecznikowi dyscyplinarnemu ministra Ziobry, który tuż po otrzymaniu od niej zawiadomienia, błyskawicznie wszczął sprawę dyscyplinarną przeciwko sędziom, a potem postawił im zarzuty dyscyplinarne. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Pawełczyk-Woicka jest bowiem w ostrym konflikcie z krakowskimi sędziami już od początku powołania jej na stanowisko przez resort ministra Ziobry. Nominację dostała dwa lata temu. Jedną z jej pierwszych decyzji było odwołanie z funkcji rzecznika sądu ds. cywilnych, sędziego Waldemara Żurka.

To była retorsja za obronę wolnych sądów i krytykę „reform” PiS w sądach w czasie, gdy Żurek był rzecznikiem prasowym starej, legalnej KRS, którą wbrew Konstytucji rozwiązał PiS i zastąpił nową KRS z sędziami współpracującymi z resortem Ziobry. W nowej KRS jest też Dagmara Pawełczyk-Woicka.

Nominatka ministra Ziobry przeniosła potem Żurka do innego wydziału sądu, w którym na początek dostał do załatwienia stos zaległych spraw. Na kanwie tej sprawy SN zadał pytania prejudycjalne do TSUE, bo Żurek odwołał się od tej decyzji. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Za sędzią Żurkiem murem stoi środowisko sędziów w całej Polsce. Zaś krakowscy sędziowie przez ostatnie dwa lata byli bodaj najmocniejszymi obrońcami niezależności wymiaru sprawiedliwości spośród wszystkich sądów w Polsce.

Nawacki z Olsztyna też nasłał policję na własnych sędziów

Obecna sprawa na policji nie jest pierwszym zbiorowym sprawdzaniem krakowskich sędziów. Wcześniej chciał ich ścigać hurtowo rzecznik dyscyplinarny za przyjęte przez samorząd sędziowski uchwały, w których skrytykowano nową KRS, prezydenta Andrzeja Dudę, czy Dagmarę Pawełczyk-Woicką. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Krakowskich sędziów wzywał też hurtowo na przesłuchanie wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej, bo skrytykowali w uchwale „poniżające” traktowanie w areszcie byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Wezwania dostało ok. 100 sędziów. Pisaliśmy o tym w OKO.press. Sędziowie przesłuchania odebrali jako retorsję za krytykę.

Do tej pory nie zdarzało się by władze sądu donosiły na swoich sędziów na policję. Krakowski sąd nie jest jednak pierwszy. Pierwszy był prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie Maciej Nawacki, nominat Ziobry i też członek nowej KRS. W kwietniu 2019 roku wezwał policję gdy olsztyńscy sędziowie robili sobie pod sądem solidarnościowe zdjęcie z sędziami ściganymi przez rzecznika dyscyplinarnego. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Po tej akcji Nawacki wszedł w ostry konflikt ze środowiskiem olsztyńskich sędziów. A olsztyński sędzia Paweł Juszczyszyn, który chce zbadać legalność powołania sędziów do nowej KRS – w tym Macieja Nawackiego, który może nie mieć wymaganego prawem poparcia – wyrósł na jeden z symboli niezależności sędziowskiej.

W tej sprawie policja w Szczytnie sprawdzała czy sędziowie popełnili wykroczenie, naruszając ustawę o zgromadzeniach publicznych. Ale nie dopatrzyli się w zdjęciu solidarnościowym znamion wykroczenia i umorzyli sprawę.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze