Prokurator zmiażdżył działania policji ws. baneru Komosy – „nielogiczne”, „nieuzasadnione”, „niezgodne z przepisami” a tłumaczenia – „absurdalne”. Co istotne – nie zatwierdził tego zajęcia mienia. „Nie spotkałem się z analogiczną sytuacją” – mówią zaskoczeni prawnicy i aktywiści
3 maja 2023 roku. Aktywista Zbigniew Komosa, podczas wiecu prezydenta Andrzeja Dudy na pl. Zamkowym w Warszawie wyciągnął wówczas transparent z hasłem: „Adrian zamilcz dzisiaj”. Stał z nim w tłumie, dość blisko głównej trybuny.
Jego napis mogły pokazywać kamery TVP robiące relacje z wydarzenia. Policja bardzo szybko interweniowała – chcieli, by schował transparent. Gdy się nie zgodził, wyciągnęli go siłą z tłumu i zabrali baner.
Jak twierdzili, jego treść miała obrażać głowę państwa.
Językoznawcy, z którym rozmawiało OKO.press, nie mieli wątpliwości: ta treść nie obraża.
Policjanci w trakcie akcji zniszczyli aktywiście kurtkę, zwichnęli nadgarstek i połamali trzonek transparentu. „W święto Konstytucji, policja pogwałciła konstytucyjne prawo do demonstrowania swoich poglądów”, komentował Komosa.
Złożył zażalenie do prokuratury na przymusowe zatrzymanie rzeczy i napisał skargę na mundurowych do Komendy Stołecznej Policji oraz skargę do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście. Zgłosił się też do Rzecznika Praw Obywatelskich prosząc o interwencję w tej sprawie.
RPO napisał do KSP, by wyjaśniła swoje działania. Mamy odpowiedzi z prokuratury i KSP.
Pismo z prokuratury jest miażdżące dla działań policji. Kamil Kowalczyk z Prokuratury Warszawa – Śródmieście Północ postanowił nie zatwierdzić zajęcia baneru aktywisty i nakazać jego natychmiastowy zwrot.
Z uzasadnienia dowiadujemy się, że KSP jako powód zatrzymania podała „sprawdzenie trzonka (z drewna – red.) transparentu pod kątem zagrożenia pirotechnicznego” – tego miał żądać SOP, z powodu „podwyższonego stopnia alarmowego BRAVO”.
W czasie zatrzymywania baneru policja o tym nie wspomniała. „Mamy jawne kłamstwo, zmyślony naprędce pretekst w piśmie urzędowym złożonym przez instytucję państwową, która ma strzec prawa. Bo gdyby faktycznie uważali, że drewniany trzonek stanowi zagrożenie pirotechniczne, to łamiąc go naraziliby setki ludzi” – komentuje Komosa.
W notatce do prokuratora policja pisała też, że napis na banerze mógł znieważać prezydenta, „albowiem w mediach społecznościowych Andrzej Duda jest prześmiewczo nazywany Adrianem Dudą” – prokurator przytacza treść z notatki policyjnej.
Kowalczyk: zajęcie baneru przez funkcjonariuszy nie było „uzasadnione” ani „zgodne z przepisami k.p.k”.
Wyjaśnienia mundurowych o konieczności sprawdzenia pirotechnicznego drewnianego trzonka uważa za „absurdalne”. „Trudno nawet wyjaśnić co autor notatki policyjnej miał na myśli i w jaki sposób drewniany trzonek transparentu może stanowić »zagrożenie pirotechniczne«", podkreśla Kowalczyk. Prokurator zauważa, że z materiałów sprawy nie wynika, by policja podjęła jakiekolwiek czynności sprawdzające w tym kierunku. Dodaje, że zatrzymanie nie było związane z jakimkolwiek przestępstwem czy wykroczeniem, zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego stworzonym przez Komosę.
Prokurator nie znajduje podstaw, by „nawet w minimalnym stopniu” można było podejrzewać, iż aktywista znieważył prezydenta. Nie może zrozumieć, w jaki sposób policjanci mogli uznać, iż „Adrian zamilcz dzisiaj” dotyczy prezydenta i zawiera zwroty znieważające. Dodaje, że działania policji zostały podjęte „bez namysłu”, a jego powody są „nielogiczne” – bo KSP przyznała, że zatrzymała baner też aby… zapoznać się z jego treścią. Cytat: to nie wymaga zatrzymania, napis widać z kilku metrów.
Na koniec zaznacza, że zatrzymanie odbyło się nieprawidłowo „skoro doszło do uszkodzenia rzeczy”.
O komentarz poprosiliśmy prokurator Ewę Wrzosek. "Prokurator Kowalczyk bezlitośnie wykazał jak głupie, nielogiczne, bezmyślne i nieuzasadnione było zatrzymanie transparentu. To była jedyna, możliwa decyzja prokuratury. A panowie, którzy uzasadniali to zatrzymanie, nadają się bardziej do kabaretu niż do policji. Ja bym jeszcze wystosowała pismo do naczelnika wydziału z wytknięciem uchybień i zobowiązaniem do wyeliminowania ich na przyszłość”, uznała Wrzosek.
Adwokat Komosy Jerzy Jurek uznał, że interwencja policji miała charakter polityczny. "Powody są czytelne i jasne – transparent, który mieścił się w granicach wolności słowa, źle wyglądał w telewizji i trzeba było go osunąć. Nieważnie pod jakim pretekstem – zawsze można znaleźć. A tutaj są zmyślone podstawy interwencji.
Cieszę się, że prokurator wnikliwie to ocenił i zdemaskował kłamstwa i absurdy”.
Komisarz Tomasz Zych z oddziału Prewencji Policji w Warszawie, w obszernym piśmie – odpowiedzi na skargę Komosy oraz pisma z RPO – stwierdza m.in.:
Komosa twierdzi co innego. "Bezprawny był powód samej interwencji, co ją dyskwalifikuje, jak i dalsze działania z niej wynikające. To, co zrobili, to cenzura prewencyjna”, komentuje aktywista. I dodaje, że wniosek z tego jest taki, iż na imprezach organizowanych przez PiS nie może być żadnych transparentów, które nie podobają się partii, bo inaczej zostaną wykorzystane służby państwowe.
Jerzy Jurek nie ma wątpliwości: „Działania policji były bezprawne.”
Dalsze kroki?
Zbigniew Komosa zapowiada złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa o poświadczeniu nieprawdy przez funkcjonariuszy policji. „Będę też żądał odszkodowania i zastanawiam nad wyciągnięciem odpowiedzialność wobec mundurowych, nie wiem jeszcze, czy na drodze cywilnej czy inaczej. Na pewno tej sprawy tak nie zostawię. To dopiero początek”.
Aktywista zauważa, że prokuratura dotychczas stała zawsze po stronie policji. „Do tego stopnia, że nawet gdy nas policja napadła w 12 rocznicę katastrofy smoleńskiej i zabrała siłą i bez żadnego ostrzeżenia baner »Naród żąda publikacji raportu« to prokuratura 5 dni po tym wystawiła im pozwolenie zaboru rzeczy! Mimo iż policja dwie godziny po zajęciu już oddała baner. Sąd te decyzje obalił”.
Komosa nie zna sytuacji w dość szerokim gronie znajomych z tzw. opozycji ulicznej w Warszawie, by prokurator nie zatwierdził zaboru np. baneru czy megafonu w czasach „dobrej zmiany” u protestujących przeciwko rządzącym.
„Ja też nie znam takiej sytuacji. Prokuratura zawsze przyklepuje zatrzymanie czegokolwiek demonstrującym. Zawsze” – podkreśla Arek Szczurek z Lotnej Brygady Opozycji. On sam miał już ponad 100 spraw w związku z aktywnościami na ulicy, a drugie tyle przypadków zna, bo dotyczą jego znajomych aktywistów. Wielokrotnie i regularnie zatrzymywano im gadżety demonstranta.
Szukamy wśród prawników broniących opozycji ulicznej – może oni spotkali się z podobnym przypadkiem. Nie przypomina sobie takiej sytuacji ani Jerzy Jurek, ani Radosław Galusiakowski. Nawet Radosław Baszuk, członek Obywateli RP, prawnik często broniący nie tylko kolegów z organizacji. Sam przez dwa lata walczył w imieniu Obywateli, by policja oddała im 2 transparenty tzw. „mamuty” – podpisani na nich aktywiści twierdzili, iż Andrzej Duda jest „kłamcą i krzywoprzysięzcą”.
„Ale trzeba zaznaczyć, że treść tego baneru Komosy była wyjątkowo nieprzestępcza”, dodaje Baszuk.
Być może więc to pierwszy taki przypadek w gronie tzw. opozycji ulicznej w Warszawie.
Czy ta decyzja prokuratora, to nie jakaś jaskółka zmian w instytucji podległej Zbigniewowi Ziobrze?
„W prokuraturze jest wielu uczciwych ludzi. I tutaj raczej trafiło na osobę, która ma kręgosłup moralny i predyspozycje etyczne, by uczciwie się sprawą zająć”, komentuje Jerzy Jurek.
Ewa Wrzosek dodaje, że prokuratura jako instytucja silnie upolityczniona, być może zaczyna przygotowywać na zmianę polityczną w kraju. I kilka razy podkreśla:
„Ogromne chapeau bas dla prokuratora Kowalczyka za odważną i właściwą decyzję.”
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze