Rośnie przyzwolenie na stosowanie coraz bardziej drastycznych środków tłumienia protestów. Przełożeni dali przyzwolenie na brutalność i nie chcą karać nawet ewidentnego łamania przepisów użycia środków przymusu – mówią OKO.press policjanci. Eskalację krytykuje też Adam Bodnar, RPO
„Nie chcemy być milicją polityczną. Kolejne decyzje kierownictwa policji są zachętą do ostrego rozprawienia się z protestami. Wielu z policjantów ulegnie, bo przecież „tylko” wykonują rozkazy, a wiedzą czym może się skończyć sytuacja, w której nie spełnią oczekiwań kierownictwa” – tak można podsumować oceny policjantów, którzy odważyli się porozmawiać z OKO.press.
Policjanci, z którymi rozmawialiśmy, zwracają uwagę na rosnącą presję od przełożonych żądających zdecydowanych działań. Sprowadza się to do ostrego stłumienia protestów i dopuszczenia do użycia coraz groźniejszych środków przymusu.
Od początku listopada policja systematycznie sięga po coraz ostrzejsze środki tłumienia manifestacji. Pomimo że oficjalnie policja przekonuje, najczęściej za pośrednictwem dwóch rzeczników insp. Mariusza Ciarki z KGP i nadkom. Sylwestra Marczaka z Komendy Stołecznej, że jej jedynym celem jest egzekwowanie prawa i zabezpieczenie protestujących, fakty temu przeczą.
Policjanci nie kryją, że dostają sygnały, by reagować stanowczo, ale w zamian za zaangażowanie mają gwarantowaną bezkarność, jeśli przekroczą przepisy. Niby rozkazy nie padają wprost, ale praktyka mówi sama za siebie. Nie brakuje incydentów, gdy zwierzchnicy przymykają oko na nieprawidłowości w ich działaniach. Najbardziej jaskrawy przykład bierności Komendanta Głównego to brak konsekwencji za zabezpieczenie protestów z 18 listopada.
Na nagraniach z protestu widać jak antyterrorysta wymierza dwa brutalne ciosy pałką teleskopową fotografowi Wojciechowi Wójtowiczowi. W piątek 20 listopada opisaliśmy w OKO.press, że ustaliliśmy tożsamość antyterrorysty. Według naszych źródeł miał mieć w przeszłości warunkowo umorzoną sprawę karną za uszkodzenie ciała, co zważywszy na recydywę, powinno być dla niego dodatkowo obciążające. Nikt go jednak nie ukarał.
W ocenie kilku oficerów, których poprosiliśmy o przeanalizowanie reakcji antyterrorysty, zasłużył on przynajmniej na zawieszenie do czasu rozpoznania wszystkich okoliczności. Jak na razie jedynym działaniem w tej sprawie są czynności Biura Kontroli.
„Nikt się nie śpieszy, by go ukarać. Przełożeni pójdą w zaparte, a fakty będą bez znaczenia. Wszystko wskazuje na to, że będą się starać ukręcić łeb sprawie. Kładą nacisk na to, że próbowano wyrwać mu pałkę i że rzuciła się na niego jedna z dziewczyn. Bywają kontrowersyjne sytuacje, ale jego ataku w żaden sposób nie da się usprawiedliwić. Tym bardziej, że pokazywano to we wszystkich telewizjach”
– mówią nam policjanci.
Prośbę o informacje na jego temat i wskazanie jego danych zamieścił na twitterze poseł Michał Szczerba z PO zapowiadając, że będzie pilnował sprawy. Po naszym tekście złożył doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez konkretnego funkcjonariusza. Podał adresy dwojga poszkodowanych, którzy zgodzili się zeznawać i przekazał filmy z zajścia oraz dane świadka, który je rejestrował.
Tymczasem wygląda na to, że nic się nie dzieje, choć mija piąty dzień od zajść filmowanych przez reporterów OKO.press i inne media. Komenda Główna milczy w jego sprawie, a Prokuratura Okręgowa nie skierowała nawet poszkodowanego na badania lekarskie i nie ogłosiła decyzji o wszczęciu śledztwa. Zamiast tego w niedzielę Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro groził wszystkim osobom ujawniającym tożsamość policjantów. To jasny sygnał do policjantów, bo jego bezkarność budzi emocje nie tylko wśród protestujących.
„Jego największym zmartwieniem jest to, że musi kupić sobie nowy płaszcz, bo przy jego wzroście i posturze łatwo go zidentyfikować i ludzie mogliby go zlinczować. Tak naprawdę, dziś może się tylko śmiać kobietom w oczy przy pełnej aprobacie ze strony politycznego kierownictwa” – słyszymy od jednego z antyterrorystów.
Nasi rozmówcy podkreślają, że zapisy wideo z jego szarży są dla funkcjonariusza trudne do obrony. Akcję zabezpieczenia krytykują nie tylko anonimowo, ale też pod nazwiskiem, już za sam fakt wysłania antyterrorystów przeciwko kobietom. Na skierowanie ich z pałkami teleskopowymi w tłum nie ma żadnego uzasadnienia.
Były szef antyterrorystów insp. Wojciech Mejer mówi wprost, że pałka teleskopowa, tzw. „baton”, co do zasady nie służy do bicia ludzi.
„Ma charakter pałki wielofunkcyjnej. (...) wybija się nią szyby w autach, oczyszcza rozbite szyby w autobusach czy pociągach, gdy dynamicznie wkraczamy do akcji. (...) Pałki można użyć przeciwko komuś. Ale już nawet milicjanci wiedzieli, że są przepisy regulujące ich użycie. Stanowią one drugi stopień, gdy zawiodą chwyty obezwładniające”. – mówił tvn24.pl były szef BOA.
Złamanie reguł użycia pałki teleskopowej wypunktował w zawiadomieniu do prokuratury poseł Szczerba. Użycie takiej pałki musi być zgodne z trzema zasadami: celowości, ostrzeżenia i niezbędności.
Antyterroryści podkreślają też, że nawet gdyby policjant postępował zgodnie z tymi zasadami, obciąża go to, że uderzył mężczyznę w potylicę narażając go na poważne obrażenia. Pałką można zadawać ciosy tylko w ten sposób, by zminimalizować szkody – w osłonięte mięśniami części ciała.
„Żaden przepis nie pozwala walić pałką na oślep, bić nią kobiety po głowie lub dziennikarzy” – podkreślał Mejer w rozmowie z tvn24.pl
Ostatecznie odpowiedzialność za reakcje bulwersujące opinię publiczną ponosi kierownictwo, przede wszystkim Komendant Główny Policji gen. Jarosław Szymczyk i Komendant Stołeczny insp. Paweł Dobrodziej. Ci jednak milczą, odmawiają spotkań z mediami i nie stawiają się na wezwania opozycji. Kierownictwo policji nie kwapi się, by karać działających wbrew przepisom agresywnych antyterrorystów, ale jeśli funkcjonariusze są pobłażliwi, to muszą się liczyć z poważnymi konsekwencjami. Trudno o bardziej jaskrawy przykład niż konsekwencje, jakie spotkały policjantów w pierwszych dniach protestów. Sześciu policjantów, w tym zastępca Komendanta Komisariatu Policji Warszawa Żoliborz, zostało 28 października zawieszonych na miesiąc. Powodem było „ewentualne naruszenie dyscypliny służbowej i brak reakcji na wykroczenie” pod domem Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS. Policjanci nie zareagowali kiedy wieszano na płocie domu prezesa PiS hasło ”Wyp... j" oraz wieszaki i pieluszki.
„Tą sprawą żyli policjanci w całej Polsce. Decyzja zwierzchników była kompletnie nieproporcjonalna, nawet jeśli przyjąć, że doszło do jakiś uchybień z ich strony. Nie było tam ani groźby uszczerbku na zdrowiu czy życiu, ani nawet żadnego zniszczenia mienia. Można to było załatwić rozmową dyscyplinująca, a nie robić pokazówkę" – mówi nam jeden z byłych oficerów Komendy Stołecznej.
Zawieszenie oznacza, że policjant może tracić nawet połowę uposażenia, a nie ma nigdzie możliwości podjęcia pracy dodatkowej. Może się ono skończyć nawet wydaleniem ze służby.
„Kiedy rozpoczęto zbiórkę solidarnościową w internecie, żeby im pomóc, od razu nieoficjalnie ostrzeżono jej organizatorów, że ktoś z góry nakazał obserwować, kto ją poprze. To chora sytuacja” – mówią nam emerytowani policjanci.
Proces eskalacji dostrzega też Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich i podaje też konkretny przykład, tego jak władza przesuwa granice stosowania środków przymusu bezpośredniego.
„Wystarczy porównać jak policja działała na protestach z maja, a jak działa pół roku później. Przypomnijmy, że w maju rozgorzała dyskusja po tym, jak policjanci użyli dużo mniej groźnych pałek typu tonfa. Wtedy policjanci długo zaprzeczali, że w ogóle miało to miejsce. Pół roku później antyterroryści wyciągają pałki teleskopowe i regularnie okładają protestujących. To znamienne" – mówi Bodnar OKO.press.
28 lipca 2018 w czasie jednej demonstracji w obronie sądów wyciągnięto gaz i spryskano nim protestujących. Wydarzenie było głośne i komentowane publicznie. Teraz gaz jest w regularnym użyciu, a nawet spryskano nim posłankę, która stała z wyciągniętą legitymacją poselską. Rzecznik Praw Obywatelski zwraca uwagę, że policja i kierownictwo MSWiA za każdym razem reagują niemal identycznie. Komendant Główny Jarosław Szymczyk, jak i Maciej Wąsik, sekretarz stanu MSWiA wychodzą na przemian i wygłaszają formułki, że „mają pełne zaufanie do policji i są przeświadczeni o jej profesjonalizmie".
„Nie ma żadnej refleksji co do błędów popełnianych przez funkcjonariuszy. Niemal zawsze winni są protestujący. Zawsze jest szukanie argumentów, czy też zarzuty sprowokowania reakcji przez protestujących. Zarzuca się im agresję, która oczywiście się zdarza, ale trudno ją uznać za dominującą w ogólnie pokojowych protestach. Usprawiedliwianie wszystkiego cokolwiek by policja zrobiła, daje poczucie bezkarności. To jasny sygnał, że nikomu nie spadnie włos z głowy. Policjanci pozwalają sobie na coraz więcej, bo mają wrażenie, takie jest oczekiwanie polityków” – podsumowuje Bodnar.
Policja i służby
Jarosław Kaczyński
Jarosław Szymczyk
Prawo i Sprawiedliwość
Policja
protesty kobiet
przemoc
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Komentarze