Po nowelizacji ustawy o IPN częstotliwość wyszukiwania słowa „szmalcownicy” wzrosła dziesięciokrotnie, a „Żegoty” ratującej Żydów - tylko trzykrotnie. Wniosek badaczy: „Ustawa wbrew założeniom doprowadziła do wzrostu zainteresowania zachowaniami, które wskazują na współudział Polaków w Zagładzie”. Na zdjęciu: Patryk Jaki, który przygotował ustawę
Rzecznik Praw Obywatelskich zamówił w Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW raport o stosunku do Żydów i ich historii po wprowadzeniu zmian w ustawie o IPN. Ustawa uruchomiła falę antysemickiego hejtu – oraz paradoksalnie zainteresowania polską współodpowiedzialnością za Zagładę
Raport z badań można znaleźć na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich – tutaj. Jego autorami są Maria Babińska, Michał Bilewicz, Dominika Bulska, Agnieszka Haska i Mikołaj Winiewski. To uznani naukowcy: np. prof. Michał Bilewicz jest znanym psychologiem społecznym, a dr Agnieszka Haska – historyczką, autorką m.in. wydanej niedawno książki o rozumieniu zdrady narodowej w Polsce.
Centrum Badań nad Uprzedzeniami jest jednostką Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się – jak pisze o sobie - badaniem „problematyki stereotypów, uprzedzeń, rasizmu, dyskryminacji”.
Przypomnijmy najpierw, co się wydarzyło: 26 stycznia Sejm przyjął projekt nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Według nowych zapisów – formalnie obowiązujących, chociaż skierowanych przez prezydenta Dudę do Trybunału Konstytucyjnego – ten, kto „publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie” podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3.
Chociaż prawo czyni wyjątek dla „działalności artystycznej lub naukowej”, nowelizacja była wielokrotnie krytykowana w Polsce i za granicą. Zarzucano jej tłumienie wolności słowa i próbę penalizowania debaty o przeszłości.
Za granicą została odczytana jako próba urzędowego rozgrzeszania Polaków ze zbrodni współudziału w Holocauście – a przypadki takiego współudziału są dobrze udokumentowane przez historyków i nie budzą wątpliwości specjalistów.
Przez kilka tygodni debata o stosunkach polsko-izraelskich znalazła się w centrum polskiej i międzynarodowej debaty publicznej, wzbudzając żywe reakcje tysięcy ludzi w mediach społecznościowych – na Facebooku i Twitterze.
Dane zbierali od 20 do 26 marca za pomocą narzędzia do analizy mediów społecznościowych Sotrender, przeglądającego „całe populacje dostępnych danych” z takich serwisów, jak Facebook, Twitter, YouTube oraz Instagram.
Używali także narzędzia do monitoringu mediów społecznościowych SentiOne. Żadne z tych narzędzi nie zbiera wszystkiego, co zostało napisane i powiedziane w mediach społecznościowych. „SentiOne uchodzi obecnie za najdokładniejsze narzędzie tego typu dla polskojęzycznych wypowiedzi” - piszą autorzy i autorki.
* wyrażeń antysemickich – takich jak „żydki”, „parchy” czy „pejsaci”;
* argumentów podkreślających sprawstwo Niemców w Holocauście, np. hashtagów #germandeathcamps czy #germannotpolish;
* podkreślania pozytywnej roli Polaków w kontekście wojny i Holocaustu (np. hashtagów #PolesSavingJews).
Autorzy badali częstotliwość i kontekst, w którym pojawiały się te wyrażenia (i argumenty). O ile nie ma naturalnie nic złego w podkreślaniu pozytywnej roli Polaków w czasie wojny, można było sprawdzić, czy np. pozostawało to w związku z wyrażaniem antysemickich opinii.
Czego badacze się dowiedzieli? Przede wszystkim – czego się można było spodziewać – że po nowelizacji ustawy o IPN 26 stycznia temat zdominował media społecznościowe.
Np. słowo „Żydzi”
Raptownie wzrosła liczba postów opisujących moralne zachowania Polaków. Opiniom neutralnym towarzyszył wzrost opinii antysemickich.
Wnioski? Zacytujmy:
„O ile przed wypłynięciem informacji o ustawie o IPN rozmowy internetowe o >Żydach< i >Izraelu< niekoniecznie miały antysemicki wydźwięk, tak po wybuchu debaty na temat nowego prawa w wypowiedziach o Żydach i ich kraju używano antyżydowskich fraz i słów kluczowych.
Wątki odnoszące się do niemieckiego sprawstwa Holokaustu pojawiają się przede wszystkim w pierwszej, gorącej fazie dyskusji, jednak później stopniowo zanikają”.
Naukowcy sprawdzili także w Google Trends, jak często używano wyrażeń „polskie obozy śmierci” w porównaniu z „niemieckimi” oraz „nazistowskimi”.
W styczniu i lutym 2018 r. drastycznie wzrosło zainteresowanie określeniem „polskie obozy śmierci”.
Wyniki sugerują, że przede wszystkim w Polsce największą popularnością cieszą się te sformułowania, które jasno określały pochodzenie etniczne sprawców.
Anglosasi używali przede wszystkim terminu „nazistowskie obozy śmierci”.
Również wyrażenie „polskie obozy śmierci” było używane głównie przez Polaków – pisali pewnie o nim z oburzeniem, ale to oni go używali (to już domysł OKO.press, a nie autorów badania).
Dopiero po nowelizacji ustawy o IPN proporcje się odwróciły. W takich krajach jak USA, Wielka Brytania czy Australia częściej zaczęto wyszukiwać w Google terminu „polskie obozy” niż „nazistowskie”.
Naukowcy sprawdzili również częstotliwość wyszukiwania dwóch terminów, które były moralnie nacechowane - „Żegota” (agenda państwa podziemnego ratująca Żydów) oraz „szmalcownicy”. Po nowelizacji wzrosło zainteresowanie oboma terminami.
Częstotliwość wyszukiwania „szmalcowników” wzrosła dziesięciokrotnie, a „Żegota” - tylko trzykrotnie. Wniosek badaczy:
„Sugeruje to, że w istocie ustawa, najprawdopodobniej wbrew założeniom jej twórców, doprowadziła do wzrostu zainteresowania zachowaniami, które wskazują na współudział Polaków w Zagładzie”.
Naukowcy przeprowadzili także sondaż, który jednak szczęśliwie nie wskazał wzrostu nastrojów antysemickich wśród Polaków (pomiędzy majem 2017 r. oraz marcem 2018 r.). Nadal jednak rozpowszechnienie tych postaw pozostaje ich zdaniem wysokie.
Postawy wobec historii uległy interesującej polaryzacji: wzrosła liczba osób idealizujących zachowania Polaków w czasie wojny.
Nacjonalizm
Mateusz Morawiecki
Instytut Pamięci Narodowej
antysemityzm
Holocaust
Michał Bilewicz
ustawa o IPN
Żydzi
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze