0:00
0:00

0:00

W 2022 roku w Niemczech zostaną wyłączone wszystkie elektrownie jądrowe. Decyzja zapadła w 2011 roku i została podjęta po katastrofie w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima. Oznacza to również wyłączenie z eksploatacji tych elektrowni, która wciąż są sprawne i mogłyby nadal produkować energię. Niemcy mają obecnie siedem czynnych reaktorów.

"Jako obywatelki i obywatele sąsiedniego kraju, przedstawiciele wielu środowisk i organizacji, świata nauki i kultury, mieszkańcy Unii Europejskiej, świadomi bezprecedensowych zagrożeń biosfery związanych z globalną zmianą klimatu,

zwracamy się do Was o ponowne rozważenie decyzji o ostatecznym wyłączeniu operujących na terenie Republiki Federalnej Niemiec sprawnych elektrowni jądrowych, podjętej przez rząd niemiecki w 2011 r." - piszą autorzy "Listu otwartego w sprawie wyłączania z eksploatacji sprawnych elektrowni jądrowych działających na terenie Republiki Federalnej Niemiec".

"Rezygnacja z niskoemisyjnej energii jądrowej przed całkowitym odejściem od spalania węgla kamiennego i brunatnego powoduje w krótkiej perspektywie bardzo trudne do przezwyciężenia, problemy techniczne i technologiczne i prowadzi do konieczności posługiwania się innymi paliwami kopalnymi, z gazem ziemnym na czele. To z kolei nie daje oczekiwanych rezultatów w postaci skutecznej i szybkiej dekarbonizacji" - czytamy w apelu.

Apel przygotowała nieformalna inicjatywa FOTA4Climate, w skład której wchodzą znane postacie polskiej ochrony środowiska, m.in. Adam Bohdan (Fundacja Dzika Polska, Obóz dla Puszczy), Agata Brzezińska (Fundacja Aquila) oraz prawnik i publicysta ekologiczny Andrzej Gąsiorowski. Pomysłodawcą jest specjalista efektywności energetycznej i publicysta Adam Błażowski.

Pod petycję podpisało się blisko 90 osób, w większości naukowców. Są wśród nich fizyk atmosfery i jeden z największych krajowych autorytetów w sprawie globalnego ocieplenia prof. Szymon Malinowski oraz biolog morski i znany popularyzator przyrody dr Mikołaj Golachowski.

Petycja do Niemiec jest dostępna online i można ją podpisać tu.

Przeczytaj także:

"Decyzja Niemiec działa na naszą niekorzyść"

Autorzy listu przypominają ustalenia Raportu Międzyrządowego Zespołu do Spraw Zmian Klimatu (IPCC), który o następstwach globalnego ocieplenia klimatu 1,5 st. C ponad poziom sprzed epoki przemysłowej. Według tej prognozy, jeżeli globalne ocieplenie będzie postępowało w obecnym tempie, to prawdopodobnie osiągniemy wspomnianą wartość temperatury między 2030 a 2052 rokiem. Autorzy raportu podkreślają, że za wszelką cenę nie można dopuścić do przekroczenia tej liczby, bo skończy się to fatalnymi konsekwencjami nie tylko dla przyrody, ale i dla naszej cywilizacji.

"Jesteśmy w poważnym kryzysie, grozi nam katastrofa z powodu zmian klimatycznych, dlatego pilnie musimy odejść od spalania paliw kopalnych" - mówi OKO.press Andrzej Gąsiorowski z FOTA4Climate.

"Póki co, energia atomowa jest najlepszym narzędziem dekarbonizacji. Wszędzie tam, gdzie zamyka się elektrownie atomowe, natychmiast dochodzi do wzrostu emisji CO2" - dodaje.

Zaznacza, że nie mamy obecnie efektywnych technologii magazynowania energii z OZE, więc nie jesteśmy w stanie oprzeć się na nich w stu procentach. "Stąd nasz apel do Niemców. Jest jeszcze czas do namysłu dla utrzymania atomu w niemieckim miksie energetycznym - do czasu pełnego odejścia od węgla i innych paliw kopalnych" - podkreśla Gąsiorowski.

"Ostatni raport IPCC uświadomił nam, że nasza sytuacja jest tak krytyczna, iż każda emisja CO2 do atmosfery ma znaczenie. A to dlatego, że wyczerpuje nasz budżet węglowy, czyli całkowitą ilość węgla, jaką wolno nam wyemitować do atmosfery bez przekroczenia progu wzrostu średniej temperatury o 1,5 st. C w stosunku do epoki przedprzemysłowej" - mówi OKO.press fizyk atmosfery prof. Szymon Malinowski, sygnatariusz i jednocześnie konsultant merytoryczny listu.

"Dlatego decyzja Niemiec o wyłączeniu sprawnych elektrowni atomowych i zastąpieniu ich rosnącymi mocami z węgla i gazu działa na niekorzyść nas wszystkich, całej ludzkiej populacji" - dodaje.

Uczony podkreśla, że najtańszą metodą odejścia od paliw kopalnych jest korzystanie z tych środków dekarbonizacyjnych, które już mamy. Tymczasem Niemcy wygaszając u siebie energetykę jądrową, dokładają się do globalnych emisji CO2 w dużo większym stopniu niż gdyby tego nie zrobili.

"Bo kolejność powinna być odwrotna: odrzucenie węgla powinno poprzedzać odrzucenie atomu" - dodaje.

Atomowa fobia

Zdaniem prof. Malinowskiego, ostry opór przeciwko energii atomowej (z którym mamy do czynienia nie tylko w Niemczech) nie ma podstaw merytorycznych. Przeciwnicy atomu często odwołują się do przykładu katastrof tego rodzaju elektrowni.

"Wszystkie znane mi badania mówią jasno: awarie elektrowni atomowych w Czernobylu i Fukushimie były spektakularne, ale ich konsekwencje dla środowiska i ludzkiego zdrowia były daleko mniej dramatyczne niż to się zwykle przedstawia" - mówi prof. Malinowski.

"Nie oszukujmy się: nie ma stuprocentowo »czystego« i bezpiecznego sposobu produkcji energii. Ale jej wytwarzanie z atomu jest lepsze niż energetyka oparta o paliwa kopalne, których spalanie emituje nie tylko dwutlenek węgla, ale też np. szkodliwe tlenki azotu" - dodaje.

Warto w tym kontekście przypomnieć, że nie wszyscy w Europie chcą odchodzić od atomu. Na przykład Szwedzi nie zamierzają wygaszać elektrowni jądrowych, a nawet planują budowę 10 kolejnych kolejnych. Najwięcej reaktorów jest obecnie we Francji, bo aż 58. Zaraz za nią jest Rosja, z 31 takimi instalacjami. Do końca 2019 roku pierwsza elektrownia jądrowa ma zostać uruchomiona na Białorusi.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze