Agata Szczęśniak, OKO.press: Czy w sierpniu 2020 roku Aleksandr Łukaszenka przestanie być prezydentem Białorusi?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, b. ambasador w Rosji: Nie wierzę, że tak się stanie. Chociaż Białorusini tego chcą, a wcześniej nie chcieli. Większość – wykreowana machiną propagandową – była za Łukaszenką. Dziś ludzie są zdeterminowani do zmiany. Jednak po drugiej stronie jest prezydent gotów zrobić wszystko, żeby władzy nie oddać.
Czemu mieszkańcy Białorusi teraz chcą zmiany?
Gospodarka ślizga się w dół od dłuższego czasu. Ludzie mają poczucie kompletnego braku perspektyw i anachroniczności władzy. A kroplą, która przelała czarę, jest epidemia. Władza nie była w stanie zaproponować niczego sensownego, była oderwana od rzeczywistości, zaprzeczała, że problem istnieje. Kiedy naokoło ludzie chorowali i umierali, Łukaszenka obśmiewał epidemię. Statystyki były fałszowane.
Ludzi dotyka epidemia i poważny kryzys ekonomiczny, a władza nie tylko zostawia ich samym sobie, ale jeszcze szkodzi. Przykład to wielka defilada z okazji Dnia Zwycięstwa. Władze nie tylko negowały problem, ale robiły wszystko, żeby zaraza się rozprzestrzeniła.
Jest też zmęczenie rządami Łukaszenki po tylu latach – od 1994 roku!
Często mówi się „Rządzący słaby, ale nie ma z kim przegrać”. Tak było na Białorusi: opozycja słaba, podzielona. Co się zmieniło?
Całe społeczeństwa czasem zaskakują. O Białorusinach mieliśmy opinię, zresztą zasadną, że to społeczeństwo cierpliwe, spokojne, elastyczne, nastawione na przeżycie. Stara opozycja była podzielona i oderwana od ludzi. I nagle doszło do zbiegu różnych wydarzeń. Sytuacja polityczna i ekonomiczna spotkała się z gotowością społeczeństwa.
Pojawili liderzy spoza starej opozycji. Jak Wiktor Babaryko, który miał w pewnym momencie największe poparcie, zebrał 400 tys. podpisów i został osadzony. To obudziło sprzeciw. Kolejny Siarhiej Ciechanouski, bloger, trafił do więzienia. Wreszcie trzeci – Walerij Cepkało – musiał wyjechać.
I w końcu niesamowita sytuacja: trzy kobiety – żona jednego, żona drugiego i szefowa sztabu trzeciego – okazały się osobowościami. I były w stanie się dogadać. To Swiatłana Cichanouska, Weranika Cepkało i Maryja Kalesnikawa.
Jest ogromne społeczne oczekiwanie na niepolityka, kogoś, o kim nie można powiedzieć, że idzie do władzy dla samej władzy i będzie kolejnym tyranem. Taka jest Swietłana Cichanouska.
Covid i kobiety obalą Łukaszenkę?
Różne scenariusze są możliwe, ale na pewno nie będzie to łatwe. Mamy jednak do czynienia z państwem autorytarnym, w którym prezydent jest totalnie zdeterminowany, żeby władzę utrzymać. Daje do zrozumienia, że przygotowuje się nawet do rozwiązań siłowych, od przeciwdziałania protestom, przez wsadzanie do więzień, po użycie wojska.
Problemem jest też sytuacja międzynarodowa. Elementem presji na Łukaszenkę mogłaby być odpowiednia konfiguracja międzynarodowa, której dzisiaj nie ma.
Rosja – wiadomo. Ostatnia rzecz, jakiej sobie życzy, to oddolna zmiana władzy w bratnim kraju. Od ponad 20 dni w Rosji, w Chabarowsku, trwają protesty, to naprawdę jest koszmar Putina, że Białorusini dadzą przykład. A Zachód jest zajęty sobą. Dobrze znamy takie historie: kraj pozbawiony zasobów i na domiar złego porzucony przez wszystkich.
Każda większa sprawa polityczna musi mieć swojego gospodarza na zewnątrz – w tym przypadku w Unii Europejskiej. A dzisiaj nie ma takiego gospodarza Białorusi. Powinna nim być Polska, ale nie jest. Bardzo mało zajmujemy się Białorusią.
Jaka byłaby rola Polski, gdyby była rzeczniczką Białorusi?
W idealnym świecie? Dziś mamy świat realny, który wygląda tak, że nie było nawet żadnego oświadczenia naszego MSZ. Jacek Czaputowicz, minister spraw zagranicznych, spotkał się co prawda ze swoim białoruskim odpowiednikiem, ale na tym się skończyło.
Poza tym u obecnie rządzących Polską pokutuje logika: „Stawiajmy na status quo, bo może być jeszcze gorzej. Rosjanie capną Białoruś”. Jest też kwestia wartości – walka o demokratyczne wartości nie jest konikiem tego rządu. Ani w polityce wewnętrznej, ani tym bardziej zagranicą.
Polska nie ma dziś propozycji dla demokratycznej Białorusi i nie ma siły, żeby pociągnąć za sobą Unię w tej sprawie.
Gdybyśmy się poczuwali do tego, musielibyśmy wydać jakieś oświadczenie, w ostrożny, sensowny sposób pokazać, że solidaryzujemy się z oddolnymi protestami i ruchami. Nawet kosztem jakiś interesów. Powinniśmy prowadzić rozmowy z partnerami unijnymi na wysokim szczeblu na temat możliwych scenariuszy reakcji, gdyby sprawy poszły w naprawdę złym kierunku. Oby nie poszły.
Presja międzynarodowa mogłaby zwiększyć szansę na odsunięcie Łukaszenki?
W Polsce i w Unii przez lata czekaliśmy, że na Białorusi coś takiego się wydarzy. A kiedy to się dzieje, ani Polska, ani Unia nie jest na to gotowa. To paradoks tej sytuacji.
Większość graczy w Unii myśli: „Mamy problem, lepsze jest status quo” niż dzisiejsze wydarzenia. Społeczność międzynarodowa boi się, bo nie ma zasobów, żeby odpowiedzieć na to, co dzieje się na naszych oczach.
Oczywiście nie można liczyć na to, że Łukaszenka sam zrobi nagle uczciwe wybory i powie: „Nie wygrałem, dziękuję za uwagę, odchodzę”. Albo żeby wybory sfałszował, a po pierwszych protestach powiedział: „Macie rację, odchodzę”. Tak nie będzie. Jednak przekonanie, że status quo jest najlepszym rozwiązaniem, wydaje mi się błędne.
Status quo już nie istnieje. Społeczeństwo białoruskie jest dziś w zupełnie innym punkcie niż kilka lat temu.
Dalsza władza Łukaszenki to nieuniknione pogłębianie się zależności od Rosji i pogłębianie się autorytaryzmu. Protesty są zaś szansą na początek jakiejś zmiany. Być może na lepsze.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jest obecnie szefową think tanku „Strategie 2050”, który współpracuje z ruchem Polska 2050 tworzonym przez Szymona Hołownię. To była ambasador w Rosji, podsekretarz stanu w MSZ w rządzie Donalda Tuska, a później dyrektorka think tanku pro publico bono w Fundacji Batorego.
Pani od Hołowni kłamie w sprawie tego, ze Łukaszenka kieruje kraj w kierunku Rosji. To od 15 lat nieprawda. Na początku tak było, Łukaszenka nawet chciał integracji Białorusi z Rosją, bo widział że Putin kończy kadencję i będzie mógł wskoczyć na jego miejsce. Kiedy zorientował się, że nic z tego, zaczął lawirować, tak by z jednej strony mieć surowce tanio od Rosji, ale mieć niezależność. Rosja ostatnio bardzo naciskała, by w końcu coś ku integracji zrobił konkretnego, jednak Łukaszenka jest na nie.
Inna sprawa, że Łukaszenka ma gdzieś Białoruś, myśli tylko o sobie i swojej rodzinie -chce by jak w Korei Północnej władza przechodziła z ojca na syna.
Ludziom to się nie podoba i trudno im się dziwić. Łukaszenka jak nie teraz, to za chwilę przegra, bo musi przegrać. Ludzie nie dadzą się tak tłamsić.
Co do Polski – Polska się nie odzywa – sporo produktów rolnych trafia po cichu przez Białoruś do Rosji. Białoruś patrzy na to przez palce. a Rosja się mocno tym irytuje. Kiedy zaczęlibyśmy się odzywać, zapewne rolnicy nie byli by szczęśliwi. I to jest przyczyna, że się nie odzywamy.
Łukaszenka chciał wskoczyć na miejsce Putina 😂😂😂😂😂
Jemu się akurat Putin z Jelcynem pomylił ale zachęcam poczytaj trochę a nie od razu wyśmiewaj .
"Kariera międzynarodowa raczej mu
nie grozi…
Długo karmił się ideą władzy od Brześcia
do Władywostoku. Te wszystkie żarty, że
zmieni na stanowisku Borysa Jelcyna, wypowiadał
nie ironicznie, ale na serio. Potem
się okazało, że Władimir Putin został
prezydentem Rosji, a Państwo Związkowe
Białorusi i Rosji ma się kiepsko. Łukaszenka
długo nie mógł się z tym pogodzić. Mówił,
że Białoruś go nie interesuje, „to nie jego
skala, rozmiar”, lubił debatować na temat
problemów Kazachstanu czy Kirgistanu.
Teraz już zamknął ten etap. Dla niego
Białoruś jest dziś Białorusią, nie częścią
Rosji. Pogodził się z faktem, że jego ojczyzna
jest mała. Kocha ten kraj. Poza Białorusią
nie ma nic innego i poza tym mało który
kraj mógłby chłopcu z niepełnej rodziny ze
wsi dać taką szansę: zostania przywódcą."
Pozdrawiam
Po Jelcynie tez jeszcze miał nadzieję,że Putin dwie kadencje i będzie miał szansę. Jak zobaczył, że tak to nie działa mina mu zrzedła .
\"Pani od Hołowni\" jest ekspertem, który od 25 lat zajmuje się Polityką Wschodnią. Płynnie mówi po Rosyjsku, śledzi tamtejsze media i utrzymuje kontakt z miejscowymi ekspertami. Wątpię, żeby Pana komentarz był czymś więcej niż Pana intuicją, do której wyrażania ma Pan prawo. Ale najwyższa pora, żeby nauczył się Pan nie nazywać kłamcą każdego, z kim się Pan nie zgadza. Poza tym, mam wrażenie, że nie zgadza się Pan dlatego, że jest od Hołowni, a nie dlatego, że ma Pan wyrobione zdanie na temat sytuacji na Białorusi.
Jestem jak na razie za Holownią – czy tak będzie dalej poczekamy na program Tink Tanku, ale jak widzę po tej pani to, coraz mniej mam nadzieje, na coś konstruktywnego. Czym się ta Pani zajmuje zawodowo mnie nie interesuje, bo ja znam ludzi w tym profesorów od danej dziedziny, gdzie mówią rzeczy, które by przeszły z 20 czy 30 lat temu, ale nie obecnie w dobie internetu. Powtarzam – Łukaszenka chce od Rosji surowce i nic więcej. Łukaszenka co by o nim złego nie mówić, nie ma zamiaru zbliżać się do Rosji, bo wie ze Rosja by go zjadła i wypluła. W sprawie Rosji, Białorusi, Ukrainy człowiekiem z wielką wiedzą na ten temat Jest Pani Barbara Włodarczyk – 20 lat podroży rozmów z ludźmi w tych krajach. był taki program – szerokie tory. Tam można było zobaczyć jak naprawdę żyją i jak i o czym myślą ludzie.
Ta Pani z artykułu jedzie mi smrodem PO bo takie same brednie opowiada.
Cóż, to że jest Pan za albo przeciw Hołowni nie ma związku z tym, że wypowiada się Pan dość agresywnie i nie w najlepszym stylu. A co do meritum, to, że Pan zna jakichś ekspertów, z Pana eksperta nie czyni. Wątpię też, czy jakikolwiek poważny ekspert identyfikuje się z tym co Pan napisał. Są to przede wszystkim prawdy dosyć trywialne-Na przykład o tym, że Łukaszenko nie chce już bliższej integracji z Rosją, ale za to chętnie będzie kupował ropę poniżej ceny rynkowej wie każdy, kto choć trochę zna temat. Ale nie jest też tak, że Łukaszenko może zupełnie odrzucić integrację-to też mogłoby się źle skończyć. Stąd skomplikowana gra polega na tym, żeby utrzymać możliwie najwięcej niezależności i jednocześnie nie pozbawić się taniej ropy, bez której gospodarka Białoruska by upadła. IAle od jakiegoś czasu Rosja daje Aleksandrowi Gregorjewiczowi coraz mniej przestrzeni w tej grze.
I jak Pan napisał Rosja coraz bardziej naciska, ale ten nacisk powoduje, że Łukaszenka zwraca się ku zachodowi. Łukaszenka nie chce być zjedzony, i negocjuje z zachodem pomoc dla gospodarki jak nie będzie miał wyboru i ceny ropy gazu poszybują do rynkowych, a nawet zostanie całkiem zakręcony kurek. Jak Łukaszenka przegra sprawa sama się rozwiąże.
Moja opinia bazuje na tym, że sporo czytam, i mam znajomych ludzi robiących interesy w Rosji i na Białorusi. Oni mają wiedzę z kontaktów z ludźmi, urzędnikami, siłą rzeczy wiedzę jak to wszystko tam działa.
Owszem, ale pytanie, na ile Rosja pozwoli Łukaszence przegrać. Jeśli prześledzić ostatnie wypowiedzi polityków Rosyjskich, to deklarują oni gotowość wsparcia dla dyktatury Łukaszenki, nawet militarnego. A Łukaszenko wcale nie zamierza przegrywać-system wyborczy na Białorusi jest tak skonstruowany, że opozycja nie ma nad nim żadnej, najmniejszej nawet kontroli. Nawet sondaże są zakazane. W związku z tym, nie dowiemy się wcale, czy i jak bardzo Łukaszenko przegrał. Jestem za to przekonany, że jeśli sytuacja społeczna po wyborach poważnie zagrozi pozycji Łukaszenki, zwróci się on po pomoc do Rosjan, bo nie będzie miał innego wyboru.
Politycy Rosyjscy mają taką retorykę nie tylko w kierunku Białorusi, ale in Litwy, gdzie były głosy, ze dogadają się z Polską i oddadzą cześć Litwy Polsce. Sam Putin i jego bliskie otoczenie raczej się nie odzywa publicznie w tym temacie. Rosja ma spore problemy dyplomatyczne związane z sytuacją na Ukrainie, i naprawdę nie sądzę by chcieli się otwarcie zaangażować na Białorusi. To by im spaliło mnóstwo dróg dyplomatycznych, które mozolnie przez ostatnie lata odbudowywali. Zrobią to jak na prawdę nie będzie absolutnie innego wyjścia, pod pozorem obrony mniejszości rosyjskiej. Co do Łukaszenki – wybory sam organizuje i sam wygrywa – to prawda, ale obecnie jest takie ciśnienie, tyle ludzi się obudziło. Wystarczy, ze znajdzie się kilka osób które zrobią zdjęcia, nagrają zdarzenia, wypowiedzi, czyny ludzi Łukaszenki związane z wyborami i protesty będą w setkach tysięcy. Urzędnicy, milicja to też ludzie, i ludzie którzy jeżdżą na zachód – choćby do Polski. Widzą jak można żyć i mają porównanie. Nie jest wykluczone, że znaczna cześć przejdzie na stronę opozycji. Wtedy Łukaszenka musi szybko zbierać dobytek, bez względu na to czy zdobył 80 % czy tylko 70 % w tych wyborach.
Oby miał Pan rację 🙂 Z punktu widzenia stosunków z UE interwencja byłaby oczywiście dla Rosji mocno niekorzystna. Nie wiadomo co prawda na jakie kroki zdecydowałaby się podzielona i osłabiona kryzysem UE, ale na pewno to co udało się odbudować po aneksji Krymu i wojnie w Donbasie znowu legło by w gruzach. Ale niestety jest też drugi wątek-Rosyjska opozycja już teraz tęsknie ogląda się na Białoruś. Oddolna zmiana władzy w sąsiednim kraju byłaby dla Władimira Władmirowicza bardzo problematyczna z punktu widzenia polityki wewnętrznej, a jak Pan zapewne wie, jego poparcie ostatnimi czasy jest relatywnie niskie. Dodatkowo sytuacja w Rosji jest z różnych przyczyn dosyć napięta (nie chodzi tylko o protesty w Chabrowsku ale o dłuższy trend). Stąd wydaje mi się, że Putin może jednak zdecydować się na jakąś formę siłowego wsparcia reżimu Łukaszenki. Jeśli bowiem Łukaszenko się utrzyma, będzie to mocny komunikat także dla obywateli Rosyjskich "Nawet nie próbujcie, i tak nie macie szans nic zmienić". Tak czy siak zapraszam na protest solidarnościowy, który odbędzie się dziś o 19.00 pod ambasadą Białorusi.
Cześć- Zapraszam na nowy portal społecznościowy dla dorosłych!
Znajdziesz tam osoby na szybkie sex spotkania lub na wyskok na imprezke!
Wystarczy wejść aktywować konto i juz randkować! http://www.ochronadoz.sklep.pl
W Polsce zwanej Ludową Polacy wytrzymali z Bierutem raptem 12 lat.
Z Gomułką naród wytrzymał 14 lat.
Era Gierka potrwała 10 lat aż większość powiedziała "dość!"
W końcu Jaruzelski przetrwał u władzy jedną dekadę.
Tymczasem Białorusini wytrzymują ze swoim Batiuszką 26 (dwadzieścia sześć) lat! To jest niesłychanie cierpliwy i wytrzymały naród!
Gdyby nie było II wojny, nie było by Białorusinów – Oni się niesamowicie bezproblemowo polonizowali. Nie to co Ukraińcy.